wtorek, 20 września 2016

Rozdział 17


♦ Vanessa ♦

Chodziłam po plaży, rozmawiając przez telefon z mamą. U nich była dwudziesta, u nas dwunasta. Tak około, nie byłam pewna. Opowiadałam jej wszystko, a ona mówiła, że coraz więcej zdjęć Louis i mnie jest w internecie. Była na bieżąco, więc nie musiałam tracić sporo pieniędzy na koszt rozmowy. Życzyła mi udanych wakacji, bo został już tylko tydzień. Potem się pożegnałyśmy. Położyłam ręce na biodra i odwróciłam się w stronę ręczników, gdzie opalałyśmy się z Kathleen. Teraz dziewczyna poszła grać w plażówkę z jakimś chłopakami, a ja zostawiłam telefon i weszłam do wody. Cały czas kontrolowałam wzrokiem nasze rzeczy. Niestety Louis nie mógł być z nami, ponieważ miał próbę do dzisiejszego występu. Chciałbym poszła z nim na galę co naprawdę mnie mile zaskoczyło. Bałam się jakie nagłówki pojawią się, ale byłam tam dla Lou, nie dla nich. Zanurkowałam na chwilę. Wynurzając się z wody odrzuciłam włosy i śmiałam się sama z siebie. Wyglądało to jakbym była jakąś modelką czy coś.
Daleko mi do tego. Nie byłam ani modelką, ani celebrytką. Nie umiałam się przyzwyczaić, że ktoś pisał o mnie w gazetach. Chyba nigdy to nie nadejdzie. Zamierzałam iść z Kathleen na zakupy, przecież nie założę letniej sukienki. To była ważna gala dla Louisa, a ja chciałam mieć coś odpowiedniego. Nawet myślałem nad czarnymi spodniami, koszulą i jakąś marynarką. Nie byłam jednak pewna czy będę dobrze wyglądać u jego boku. Spojrzałam w stronę Kath, która flirtowała z jakimś chłopakiem. Nialler by chyba miał jej za złe. Zaśmiałam się w myślach, przypominając sobie jak próbował ją ostatnio poderwać. Szlo mu marnie, bo Kathleen była uparta, no i zauroczona w Tylerze. Ja to co innego, myślę, że powoli jej przechodziło.
Miałam nadzieję, że da blondynowi szansę. Widać, że zauroczył się nią. Odrzucała go na każdym kroku, wiem, że to wpłynie trochę na niego.
Wyszłam z wody i owinęłam się ręcznikiem. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, żeby nie mrużyć oczu. Czekałam, aż Kathleen da sobie spokój i wróci.
Po dziesięciu minutach w końcu podeszła. Próbowała mnie namówić byśmy jeszcze zostały i pograły z nimi. Jednak nie zgodziłam się na to.
– Wiesz, że nie mamy czasu. Nie wiem ile nam zejdzie w centrum. Nie znam Los Angeles. – Powiedziałam, zbierając nasze rzeczy.
Jęknęła, ale pożegnała się z chłopakami. Wzięłam swoją torbę na ramię i założyłam okulary przeciwsłoneczne.
Pociągnęłam Kathleen za rękę, bo inaczej byśmy stąd nie poszły. Do centrum nie było daleko, więc wybrałyśmy spacer. Słońce bardzo mocno grzało, ja już i tak byłam opalona, na szczęście kremy mnie chroniły.
– Jaki chcesz fason sukienki? – zagadnęła w pewnym momencie Kathleen.
– Nie chcę sukienki – odpowiedziałam.
– Proszę. – zrobiła maślane oczy. – Dobra, jak niczego nie znajdziesz to sukienka  będzie twoim pierwszym wyborem. Jasne?
– Dobrze. I żadnej bielizny – zastrzegłam. Oczywiście wiedziałam, że i tak będzie kazać mi ją przymierzać. Nie stać mnie na tyle zakupów.
– Ej no! Lou byłby zadowolony, na przykład z takiej czerwonej koronki. – Zasugerowała z cwanym uśmiechem.
– Nie uprawiamy seksu – powiedziałam, patrząc na nią.
– Pokusić zawsze można tak. I w sumie to dobrze, nie będzie szybko dzieci. 
– Są tez zabezpieczenia. Po prostu nie chcę się spieszyć.
– I dobrze. Siostra Kath jednak cię czegoś nauczyła. - otarła niewidzialną łzę śmiejąc się. Uśmiechnęłam się.
Pocałowałam ją w policzek i weszłyśmy do jednego ze sklepów. Chodziłyśmy między regalami i wieszakami. Kath podbiegła do mnie.
– One robią ci zdjęcia – powiedziała rozbawiona.
– Jak mają nudne życie muszą czymś je zapełnić. – wzruszyłam ramionami.
Zaśmiała się I poszła szukać dalej. Rozglądałam się dookoła. Moją uwagę przykula białą koszula z kołnierzem. A moja przyjaciółka przyniosła mi spodnie z wysokim stanem, które wyglądały na dość eleganckie. 
– Dziękuję, jesteś genialna – pisnęłam.
– Dziękuję, dziękuję, ale podpiszesz to na papierze?
– Jasne – zaśmiałam się głośno. Z rzeczami poszłam do przymierzalni. Modlilam się, żeby pasowały
- Pokaż się, jak przymierzysz! - krzyknęła. 
To była chyba najbardziej szalona osoba jaką poznałam. Zdjęłam swoje ubranie i przymierzyłam to co wymrałyśmy.
Przejrzałam się kilkakrotnie w lustrze. Chyba nie było źle! Wyszłam, żeby Kathleen mogła ocenić stylizację.
- Bierz, wyglądasz znakomicie! Do tego możemy wziąć marynarkę, bo jak szaleć to na całego.
- Czytasz mi w myślach. I jeszcze buty, koniecznie. Bo te trampki już trochę przeżyły. - Spojrzałam na buty i skrzywiłam się. Jak najszybciej poszłam się przebrać, żebyśmy zaraz mogły zapłacić za zakupy.
Gdy szłyśmy do kasy słyszałam jak jakieś dziewczyny mówią jaka to jestem. Nie mogę być szczęśliwa, bo osoba która daje mi szczęście jest rozpoznawalna? To pojebane.
- Louis ją sponsoruje? - zaśmiała się jedna, ale to usłyszałam. Wzięłam głęboki oddech i podałam kartę ekspedientce. Cierpliwości.
Widziałam jak Kath próbuje nie wybuchnąć, a może i nawet ich uderzyć. Nie było warto tracić czasu na te dziewczyny. Hejty były są i bedą nic tego nie zmieni.
Nie zamierzałam się przejmować. Wzięłam zakupy i poszłyśmy teraz szukać marynarki oraz butów. Tym razem nie było tak łatwo, niestety trochę nam zeszło. Ja marudziłam, Kath też, ale po dwóch godzinach opuściłyśmy centrum. Dopiero teraz zauważyłam, że moja przyjaciółka niosła torebkę z Victoria Secrets. Musiała tam wejść, jak ja wybierałam buty.
Chciałam się z nią podroczyć i czy kupiła tą bieliznę dla Nialla. Nie chciałam jej drażnić.
Wkurzona Kathleen, to zła Kathleen. Dlatego lepiej nie ryzykować. Po drodze kupiłyśmy jakieś lody i szłyśmy w stronę domu Louisa. Mój telefon dał sygnał o wiadomości. Włożyłam plastikową łyżeczkę do ust i wygrzebałam komórkę z torby.
Misio
"moja siostra czeka na ciebie w domu, będzie cię malować, niech się wykaże, bo jedzie z nami w trasę"
O, zdziwiona odpisałam Louisowi na wiadomość.
"Okej, nie wiedziałam, że przyleciała. Jak tam próba?"
Szybko dostałam odpowiedź.
"Dosyć dobrze, ale wolałbym jednak siedzieć w domu"
" co będziecie dziś śpiewać?"
"Jeszcze nie jestem pewien, ale You and I na pewno"
"Kiedy będziesz w domu?"
Przeszłyśmy na drugą stronę ulicy, jeszcze nie dużo zostało. Całe szczęście. Chciałam skryć się już w domu, w którym była klimatyzacja.
"Myślę, że za jakąś godzinę niecałą powinienem być"
Nie odpisałam mu już, tylko schowałam komórkę do torebki. Dokończyłyśmy lody akurat przed bramą rezydencji Louisa. Dom był biały z dużymi oknami i marmurowymi schodkami przy wejściu. W środku wszystko było idealnie dobrane, ciągle podziwiałam jego willę.
Weszłam do środka wpisując kod. Powitała mnie Lottie, która rozłożyła się w salonie ze wszystkimi kosmetykami. Tyle tego miała, że mogła sklep otworzyć!
– Nieźle, dziewczyno – powiedziałam zdumiona, przyglądając się jej skarbom.
W życiu nie miałam do czynienia z taką ilością kosmetyków, i to jak markową. To chyba będzie naprawdę profesjonalny makijaż.
– Wiem. – uśmiechnęła się do nas. – Kiedyś musiałam zacząć coś kolekcjonować i padło na kosmetyki.
– A ja zbierałam aniołki – mruknęła Kathleen, podchodząc do jednego z neseserów na cienie. 
Siostra Louisa wskazała na kanapę. Odłożyłam zakupy oraz torebkę, po czym usiadłam. Lottie sięgnęła po rzeczy do demakijażu i waciki.
– Czyli mam ci zaufać? – zapytałam.
– Ja mówię tak, Louis by powiedział, że nie. To któremu z nas zaufasz? – zaśmiała się lekko. – Zmyję ci makijaż i pójdziesz się umyć. Potem zrobię ci z włosów falę.
Kiwnęłam głową, zgadzając się na wszystko. Wiedziałam, że mogę jej w pełni zaufać. Zmyła mi dość szybko makijaż, a potem wysłała do łazienki, wręczając mi biały puchowy szlafrok. 
– Profesjonalnie – powiedziałam rozbawiona.
Weszłam na górę, kierując się do sypialni Louisa. Była biała wyposażona w czarne meble. Na ścianach wisiały czarno białe zdjęcie, dopasowane do wnętrza. A z łóżka codziennie ściągaliśmy tonę poduszek. Pokój jednak miał w sobie jakiś urok. Nie przepadałam za kolorem czarnym, ale tu pasował idealnie. Pasował do Lou.
Poszłam w stronę przestronnej łazienki. Wykąpałam się, myjąc włosy. Starałam się, żeby to był szybki prysznic. W bieliźnie i szlafroku zeszłam do dziewczyn. Kathleen malowała się przy dużym lusterku, a Lottie wybierała kosmetyki, których dzisiaj użyje.
- Zrobię cię na bóstwo masz moje słowy. - powiedziała w pewnym momencie Lottie. 
Na początku nie mogłam znaleźć w nich podobieństwa. Jednak jak przyjrzałam się to mieli takie same oczy.
To może dlatego, że Lottie była bardzo podobna do swojej mamy, a Louis pewnie do ojca, a tych mieli różnych. Tak samo jak Dan nie był ojcem Lottie, Fizzy i bliźniaczek.
Westchnęłam i siostra mojego chłopaka zaczęła nakładać fluid na moją twarz. 
Używała wszystkiego po kolei w odpowiedniej ilości. To było przyjemne. Po raz pierwszy ktoś mnie malował. Zazwyczaj nie potrzebowałam kosmetyczki czy innych takich rzeczy. 
– Będziesz wyglądać jak gwiazda – stwierdziła Kathleen.
Wyciągnęła koronkę z reklamówki. 
– Co myślisz, Lottie?
– Myślę, że Lou  padnie – uśmiechnęła się. – I będzie ci wdzięczny. 
Patrzyłam na bieliznę wielkimi oczami. Przecież to... to ledwo co zakrywało. Powinno eksponować seksowne ciało, a czy ja takie posiadałam? Mogłam to założyć i się przekonać. Bałam się reakcji jego, pewnie widział o wiele seksowniejsze dziewczyny ode mnie. 
– Zwariowałaś – powiedziałam, patrząc na przyjaciółkę morderczym wzrokiem. 
– Już dawno, kochana. Weź plusy i minusy jak zobaczy cię w tym, proszę. 
Pokręciłam głową, nie mając siły z nią dyskutować. Schowała bieliznę i zaniosła ją na górę. Lottie malowała moje powieki, już kończyła. Makijaż był prawie gotowy, kiedy Louis wszedł do domu. Siostra mu jedynie powiedziała krótkie część, nie odrywając się od pracy. Pomachałam mu ręką i dopiero teraz zorientowałam się, że mam rozwiązany szlafrok. Szybko się zakryłam.. Poczułam jak do moich policzków napływa krew. No jeszcze te cholernie rumieńce. 
– Chodź, Tomlinson. Znajdę ci zajęcie. – Kath objęła go ramieniem.
– Ale ja naprawdę mogę tu zostać i nie będę przeszkadzać. 
Poklepała go po plecach i pchnęła na gorę.
– Idziemy, stary, idziemy.
Lottie skończyła po piętnastu minutach. Zanim dała mi coś zobaczyć, zrobiła kilka zdjęć i wstawiła na snapa. Sięgnęłam po lusterko ciekawa efektów. Wyglądałam ładnie z pełnym makijażem. Mogłabym się tak malować, ale chyba jestem zbyt leniwa. Uśmiechnęłam się do odbicia i wstałam z kanapy. 
– Pokaż, co tu masz. – Dziewczyna zajrzała do moich ubrań, które kupiłam.
– Chyba takie mogą być na galę prawda? - uniosłam brwi. 
– Jasne. Louis będzie do ciebie pasował. Chłopcy są ubrani w czarne spodnie i różne koszule. Louis akurat ma wybraną podkoszulkę i marynarkę. Idealnie.

Uśmiechnęłam się lekko. Chciałam by ten dzień był idealny. Tylko ja, on. Gala to  była wisienka na torcie w tym całym szaleństwie.
Byłam podekscytowana, bo nigdy nie byłam w takim miejscu. A teraz miałam wspierać Louisa na gali, gdzie miał wystąpić i odebrać nagrodę. Razem z chłopakami, którzy byli moimi idolami. To było nie do pojęcia. Niedawno byłam zwyczajną dziewczyną, a teraz jestem zwyczajną dziewczyną z dziwnym życiem. Zaczęłam się ubierać w przygotowane ubrania. Lottie poprawiła mi kołnierzyk koszuli i wygładziła poły marynarki. Wpuściłam koszulę do spodni i wyglądałam dobrze. Potem zrobiłyśmy głupie miny. Powiedziałam jej też, żeby nigdzie nie wstawiała tych zdjęć. Chociaż już byłam w gazetach i internecie, nadal chciałam chronić się. Jeśli to jeszcze możliwe.
– Dobra, idę malować Louisa. – Zaśmiała się i wzięła odpowiedni kuferek.
♦♦♦
Po pół godzinie zamknęłam laptopa. Podczas gdy Lottie malowała Louisa, ja napisałam nowe opowiadanie. Nawet nie wiedziałam, czy je opublikuje. Za bardzo jednak kochałam pisać by z tego zrezygnować.  Przy takich wydarzeniach, jakie działy się w tym miesiącu miałam coraz więcej weny. Pisałam, co pojawiało mi się w głowie. Często bohaterem był Louisem, nie dało się tego ukryć. Czytelników przybywało, gdy wstawiałam rozdziały na opowiadania, które zaczęłam wcześniej. Miałam nadzieję, że wszystko w sprawie książki pójdzie szybko. Chciałabym mieć ją w rękach. Wiedziałam, że nie będzie najlepsza, ale pierwsza książka to debiut. A potem będę się starać wydawać więcej książek. To było jedno z moich marzeń. 
Odłożyłam laptopa na stolik i wstałam. Louis zszedł z dziewczynami na dół.
– Wyglądasz wow. – skomentował mój ubiór całując mnie w policzek. 
– Też wyglądasz wow, kochanie – powiedziałam, przygryzając wargę.
Podał mi dłoń, którą przyjęłam. Jak na niego spojrzałam gdzieś w głębi obudziły się motylki. Spuściłam głowę, czując rumieńce na policzkach. Przy nim to było takie wyjątkowe. Nie mogłam się przyzwyczaić, że jesteśmy parą. 
– Czas im pokazać kto jest parą roku. – czym na niego zasłużyłam? 
– Na pewno wy – odparła Kathleen.
Lottie założyła skórzaną kurtkę. Wiem, że ona też szła. Spojrzałam na przyjaciółkę. Nie chciałam, żeby została sama.
– O mnie się nie martw, będę oglądać was w TV.
Podeszłam do niej i przytuliłam moją Kathleen. Była cudowna. Wiedziałam też, że ona nie lubi takich imprez, więc może nie było tak źle.
– Lećcie, bo się spóźnicie i kto wskoczy na czerwony dywan? – zażartowała. 
– Kocham cię, pamiętaj – posłałam jej uśmiech.
Razem z Louisem i Lottie wyszliśmy z domu. Stresowałam się całą galą. Miałam obok osoby, które mnie wspierają. Dam radę. 
Odebrałam od rodziców wiadomość. Mama przysłała mi zdjęcie z podpisem "nie śpimy, oglądamy". Zaśmiała się pod nosem. Ona przeważnie oglądała ze mną galę chłopaków, więc nie byłam zaskoczona.
– Więc idziecie z Louisem czerwonym dywanem, zbieracie się z chłopakami i chłopcy idą na ściankę, muszą popozować. Chcę ci to wyjaśnić, bo Lou pewnie nie zdążył. – odezwała się Lottie, przeglądając coś w telefonie. 
– Oczywiście, że nie. Boję, że się zgubię ponieważ tyle ludzi będzie. 
– Spokojnie, ja będę obok. Potem cię przejmę i pójdziemy na miejsca. Fajnie piszesz. 
– Co? – Zmarszczyłam brwi.
Lottie wyciągnęła rękę i pokazała mi moją książkę na Wattpad. Zdziwiłam się, że ona to znalazła. Ale w zasadzie... Cholera.
– Pokaż mi, bo moja dziewczyna mi nie chce. – Louis szturchnął siostrę.
Wzięłam głęboki oddech i pokręciłam głową. Na to nie mogłam pozwolić. Spojrzałam błagalnie na Lottie.
– W sumie to opowiadanie dla dziewczyn. Sam rozumiesz. – Widziała moją minę, stąd schowała telefon i wymigała się od pokazania bratu mojej twórczości.
– No proszę was. Znajdę to opowiadanie nawet jakbym miał przetrząsnąć cały internet.– powiedział poważnie.
– Oby nie. – Uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na szybę.
Byliśmy na miejscu.
– Gdzie buziak na szczęście dla mnie? – pochylił się w moim kierunku.
Pocałowałam go krótko i potarłam palcami jego wargi, by zetrzeć ślad szminki. Uśmiechnęłam się do Lou. Wyszli z chłopcami na czerwony dywan. Denerwowałam się tym wszystkim chyba bardziej od nich. Lottie szła obok mnie w stronę budynku. Miała specjalną wejściówkę, która pozwała jej na wstęp. W środku roiło się od dziennikarzy, którzy zadawali gwiazdom pytania.
– Da radę ich jakoś ominąć? – uniosłam brew trochę przerażona tym wszystkim.
– Jasne. Spokojnie. Są zajęci sukienką Katy Perry. – Wskazała na piosenkarkę.
Wzięła mnie za rękę i przeszłyśmy przez tłum. Weszłyśmy do ogromnej sali, gdzie były przygotowane miejsca i scena. Ciche "wow" wymsknęło mi się. To było ogromne i takie piękne. W telewizji to wyglądało mniej oszałamiająco. Poszłyśmy z Lottie na odpowiednie miejsca. Było sporo ludzi, w tym rodziny gwiazd i przyjaciele. Zauważyłam Eda Sheerana i siłą powstrzymałam się, żeby nie pójść po autograf. Tyle wspaniałych osób w jednym miejscu. Zadziwiałam się non stop. Dla takiej zwykłej dziewczyny z małego miasta w Anglii, to może wydawać się spektakularne.
W końcu chłopcy do nas dołączyli. Siedzieli rząd przed nami, czyli pierwszy, przed sceną. Obok mnie usiadła piękna szatynka w fioletowej sukience. Miała niebieskie oczy i długie, wyprostowane włosy.
– Poznajcie Summer. Summer, poznałaś chłopaków. To jest Vanessa, dziewczyna Louisa i Lottie, jego siostra. – Przedstawił nas Harry.
Dziewczyna uśmiechnęła się, podając nam rękę.
– Miło was w końcu poznać.
– I wzajemnie.
– Miło poznać dziewczynę, która zawładnęła sercem Harrego. –dodała Lottie.
– A on zawładnął moim – powiedziała z uśmiechem.
– Zasługuje na szczęście jak nikt inny.
Kiwnęła głową i spojrzała na Harryego. Ujął jej dłoń i ucałował. Byli tacy uroczy. Zastanawiam się czy dzisiaj wyjdą jakieś zdjęcia ich. Nie chciałabym być z Lou tylko sensacją.
W końcu to oni mogli bardziej namieszać. Przecież Summer była starsza od Harry' ego, chociaż tej różnicy nie było widać.
– Od kiedy się spotykacie? – spytała Lottie.
Zauważyłam, że chciałaby od razu wszystko wiedzieć. A ja siedziałam cicho jak mysz pod miotłom. Wolałam się nie odzywać, bo mogłabym powiedzieć coś nieodpowiedniego. Natomiast uważnie słuchałam.
– Od miesiąca. – Summer posłała jej uśmiech.
Od razu ją polubiłam, była bardzo miła. Niestety rozmowę przerwało rozpoczęcie gali.
Na początku wystąpiła Ellie. Praktycznie zeszłam na zawał. Byłam ogromnie podekscytowana i oglądałam wszystko z zapartym tchem. Wiele kategorii, wiele nagród i trzy występy. W tym ostatni miał być One Direction. Gala była długa, a ja czekałam z niecierpliwością na kategorię chłopców.
W końcu doczekałam się występu chłopców. Przy solówce Louisa praktycznie rozpłakałam się. Miał taki wspaniały głos.Oglądałam do końca, uśmiechając się. Moje serce biło bardzo szybko, a po plecach przechodziły ciarki. Byłam z niego dumna. Chciałam już pogratulować chłopakom wygranej. Niestety nie było mi to dane, bo wszyscy pędzili do wyjścia. Dobrze, że Lottie trzymała mnie za rękę, bo się pogubiliśmy. Razem z Summer opuściłyśmy galę. Wyszłyśmy nie tym wejściem co trzeba, gdyż trafiliśmy na tłum paparazzi.
– Kurwa – zaklnela blondynka. – Tam. – Pokazała na vana.
Próbowałyśmy się przedostać do samochodu z lekkim trudem. Lottie szła przede mną, a Summer za mną. Stwierdziły, że będę czuć się bezpieczniej. Nie było tak, czułam strach. Co chwila robili zdjęcia, nie tylko ja tu byłam sensacją. Summer również. Dosłownie wpadłyśmy do vana i za chwilę odjechaliśmy.
– Nigdy więcej obcasów. – powiedziałam.
– Ale wyglądałaś świetnie – rzuciła Summer. – Oni chyba mają after party.
– Nienawidzę w nich chodzić. – mruknęłam i spojrzałam na Charlotte.
–Trudno, napiszę do Lou, że Ness się poczuła źle i zrozumie. Chyba, że chcecie iść. – Lottie wyjęła telefon.
– Ja muszę wracać – uprzedziła Summer.
– Idźmy. – Kiwnęłam głową. Wiedziałam tez, ze Lottie ma na to ochotę.
Kolejne ciekawe doświadczenie, które mogłam opisać w książce. Może odrobinę się bałam tego, ale czas pokonać strach.
Kierowca zawiózł Summer do domu. Mieszkała w jednej z lepszych dzielnic, w segmentowcu. Przytuliła nas na pożegnanie i życzyła milej zabawy, później wysiadła.
– Więc gdzie jest to after party? – uniosłam brwi, patrząc na Lottie.
– To jest budynek obok tego w którym byliśmy. Wracamy tam, chłopcy muszą się pokazać. No i Louis zapewne ma ochoty wypić. – Uśmiechnęła się i odebrała telefon. Przez krótki czas rozmawiała, chyba z bratem.
Patrzyłam jak mijamy budynku. Oglądając zdjęcia Los Angeles na tumblr były piękne. A teraz nie wiem jak to opisać. Miasto wygląda cudownie, zwłaszcza nocą. Każdy powinien mieć szansę zobaczyć LA na własne oczy. Z samochodu, lotu ptaka, nieważne jak. LA zawsze było i będzie piękne. Nim się obejrzałyśmy, byłyśmy pod budynkiem.
Wysiadłyśmy tam i tym razem nikt nie zwracał na nas uwagi. Trzymałam Lottie za rękę. Dziewczyna pokazała swoją przepustkę, dzięki czemu bez problemu weszłyśmy. Ochroniarze wskazali nam drogę do wind. Pociągnęła mnie w tamtą stronę. Drugie piętro i byłyśmy między gośćmi. Szłyśmy w stronę Louisa i Zayna, którzy rozmawiali z wokalistą Coldplay. Myślałam, że przestałam oddychać. Tam stał Chis... Ten Chris, który usypiał mnie głosem. Kochałam Coldplay, ich twórczość naprawdę była niesamowita.
Louis zaśmiał się głośno, komentując coś co powiedział Chris. W ręce trzymał szklankę z drinkiem.
– Witaj – powiedziałam, kładąc dłoń na jego plecach.
Uśmiechnął się, przenosząc na mnie wzrok.
– I znalazły się zguby. – Objął mnie jedną ręką.
– Musisz być Vanessa, cóż, mam nadzieję, że Louis wytrwa w tym związku. Miło mi, jestem Chris. –Uśmiechnął się mężczyzna. Podałam mu rękę, a on ją lekko uścisnął.
Porozmawialiśmy chwilę na błahe tematy, a ja nie mogłam uwierzyć, że to on. Pod koniec powiedział by Louis mnie pilnował.
– O Boże... – szepnęłam do siebie. Spotkałam wokalistę, który zachwycał mnie za każdym razem.
– Oddychaj, słońce. – Lou się uśmiechnął i przytulił mnie do siebie.
– Gratuluję nagrody. Występ był cudowny. – Położyłam dłoń na jego torsie.
Zabrałam mu szklankę, żeby upić małego łyka, ale od razu się skrzywiłam. To nie dla mnie.
– Cieszę się, że tobie się podobał. To było najważniejsze dla mnie.
– Jestem zakochana w twoim głosie, wiesz o tym. – Oddałam mu drinka.
– Będę śpiewał ci na dobranoc. – Poczułam te głupie motylki w moim brzuchu.
– Przez telefon też? Gdy będą nas dzielić kilometry? Obiecujesz? – Spojrzałam na niego z nadzieją. Louis sprawiał, że zapomniałam o całym świecie, że nic poza nami się nie liczyło. Może tak być nie powinno, ale byłam szczęśliwa. Tak jakbym znalazła własne miejsce na ziemi, przy nim.
Nie mogłam powiedzieć, że to miłość. Ale byłam bliska temu. Zależało mi na nim jak na nikim do tej pory.
– Oczywiście, że tak. Przez telefon, skype i co tylko chcesz. Obiecuję. Jeśli tego nie dotrzymam możesz mnie na przykład uderzyć. Tylko nie wybij zębów, bo mój uśmiech jest marką. – Zażartował i musnął mój nos.
Kiwnęłam głową i pocałowałam go. Od razu wyczułam mocny smak alkoholu oraz papierosów. Kolejny raz się skrzywiłam. To nigdy nie było moim ulubionym połączeniem. Może mu pasowały papierosy i wyglądał seksownie, lecz nie popierałam tego. Niszczył swój głos, którym pracował, a przede wszystkim zdrowie. To dla mnie jak patrzenie na samobójce, tylko próba jest mniej bolesna i długa. Kiedyś o tym porozmawiamy. Odsunęłam się i rozejrzałam. Louis zaczął zapoznawać mnie z wieloma osobami, w tym z Edem, który był już lekko wstawiony i jeszcze zabawniejszy. Nogi bolały mnie od szpilek, ale i tak mi się podobało.
Około północy wyszliśmy. Nigdy nie bawiłam się tak dobrze, no może koncertami. Louis cały czas mnie obejmował i z dumą wypowiadał to, że jestem jego dziewczyną. Rozpływałam się w jego ramionach. Teraz był już trochę pijany, więc śmiał się i gadał różne głupoty. Pijany Lou, to dość zabawny Lou. Przysypiał w drodze do domu, a ja bawiłam się jego włosami. To było moje ulubione zajęcie.
Kiedy dojechaliśmy do domu praktycznie spał na moich kolanach. Udało mi się go obudzić i zaciągnąć do sypialni. Zdjęłam mu marynarkę i odłożyłam na fotel. Gdy ściągałam Lou koszulkę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupio.
– Wiedziałem, że chcesz mnie rozebrać. A to nie ja powinienem rozbierać ciebie? – Przekrzywił głowę, lustrując mnie wzrokiem.
– Ja się sama rozbiorę, kotku – zapewniłam go i ściągnęłam mu ten tshirt. Zarumieniona sięgnęłam do paska jego spodni.
– Ale to będzie niesprawiedliwe. – Oparł ręce na materacu za swoimi plecami.
Wyglądał na rozbawionego i obrażonego jednocześnie.
Zaśmiałam się w duszy i odpięłam pasek.
– Ściągaj te spodnie i kładź się spać. – Powiedziałam i wzięłam koszulkę nocną, w której od dwóch dni spałam.
Kath kazała mi kupić coś innego niż serduszka na spodenkach. Poszłam do łazienki, żeby się przebrać i umyć zęby. Najpierw jeszcze zmylam makijaż i już będąc w koszulce, nałożyłam pastę. W lustrze zobaczyłam Louisa w bokserkach, który podszedł do mnie od tyłu i zaczął całować po szyi. Jak zawsze muśnięcia jego warg były czułe i delikatne jak piórko, ale tym razem chciało mi się śmiać. Uwodził mnie tak uroczo pijany.
– Jesteś tak cholernie piękna. I jestem tak cholernie zazdrosny jak inni faceci obczajają cię wzrokiem. – Wymruczał. Pobił rekord w użyciu słowa "cholernie" dzisiejszego dnia. Chociaż w jego ustach brzmiało to nad wyraz seksownie.
Odsunęłam się trochę, by umyć zęby. To co mówił było tak cholernie urocze. Mogłabym takie słowa słyszeć codziennie gdy się budzę. Spojrzałam na niego w lustrze. Pocałowałam go w policzek, uśmiechając się delikatnie. Zostawiłam Louisa w łazience, żeby mógł się umyć. Pokręciłam głową. On był niemożliwy, ale zależało mi na nim. To Lou sprawiał, że w moim życiu jest więcej kolorów niż tylko czarny i biały.
Położyłam się na łóżku, wtulając w poduszkę, która pachniała Lou. Zamknęłam oczy, byłam bardzo zmęczona całym dniem. Praktycznie spałam gdy łóżko się ugięło. Poczułam jak Louis się do mnie przytula. Nic więcej nie mówiąc, odpłynęłam w przyjemną krainę snu.