niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 19

♦Miesiąc później♦
Siedziałem w samochodzie, jechaliśmy na wywiad u jednego z showmenów. Wbijałem wzrok w telefon, przesuwając palcem po ekranie. Dostałem kilka zdjęć od Vanessy. To było jej mieszkanie w Londynie, miała w nim zamieszkać na czas studiów. Nie było duże, posiadało tylko jeden pokój, łazienkę i osobną kuchnię. No i jeszcze dostałem jej selfie ze smutną miną.
Napisałem jej, że tęsknie i jest prawdopodobieństwo, że przylecę do niej. Chciałem tak bardzo ją zobaczyć, pocałować, spać obok niej.
Odpisała, że będzie czekać. Uśmiechnąłem się i przygryzłem wargę. Schowałem telefon do kieszeni. Harry poklepał mnie po ramieniu.  Auto zatrzymało się, a my wysiedliśmy pod telewizją.
Miałem nadzieję, że nie spytają o Ness. Wiedziałem też, że życie prywatne ich bardziej interesuje od płyt. W budynku podeszła do nas kobieta z PR. Kate Jensen. Podała nam kartki z odpowiedziami na pytania. Nie musieliśmy mówić dokładnie tego, co było napisane, ale trzymać się formułki. Przed wywiadem PR zawsze dostawał listę pytań. Więcej krzyku niż to warte. Coś nam się niechcący wymsknie i afera na całą siedzibę. Nasz zarząd nie interesowało to co mieliśmy do powiedzenia. Był szablon, a my mieliśmy się dostosować. Przez tyle lat zdążyłem przywyknąć, jednakże dostrzegałem, że Zayna zaczyna to dręczyć najbardziej. Nie zdziwię się jeśli w końcu zacznie protestować. Będzie się sprzeciwiał. Zayn był typem człowieka, który kumulował w sobie gniew, a potem wybuchał. Ja byłem człowiekiem, który mówił rzeczy głośno. Jednak o tym nie mogłem. Tak bardzo chciałem powiedzieć jak to jest. Chciałem wykrzyczeć, powiedzieć prawdę wszystkim. To nie była bajka, jak mogła się zdawać. Nie z każdej strony, bo przecież trzeba było brać też dobre strony naszej kariery...
Zapoznaliśmy się z pytaniami jak i odpowiedziami. Wywróciłem oczami na nie. Gdy nas zawołano weszliśmy na scenę. Wywiad jak wywiad. Dobra mina do złej gry. Jakieś żarty, trochę rozluźnienia atmosfery. Nie mogłem siedzieć sztywno jak na tureckim kazaniu. Oczywiście zadali mi parę pytań o tym jak się czuję mając więcej solówek. Wywracałam oczami, bo wiadome, że ich to nie interesowało. Oni też chcieli zapytać o coś innego. Tylko, że byli ograniczeni. W sumie to i dobrze. Dziewczyna spytała kto jest jeszcze singlem. Liam i Niall podnieśli ręce.
– Zayn? – spytała kobieta, unosząc brwi. – Co masz nam do powiedzenia?
– Jest pewna dziewczyna i tyle mogę powiedzieć jak na razie.
Czyżby to była Kath? W sumie czemu nie, dogadywali się. Może byli na randce, kto to wie. Będziemy musieli go później wypytac, bo się nie chwalił. Zresztą postanowiłem napisać również do Vanessy. Ona na pewno coś wiedziała
Reszta wywiadu przebiegła normalnie. Próbowali wyciągnąć od Zayna imię dziewczyny, ale był nieugięty. My z Harrym tak samo.
– Ale Louis, nie bądź taki tajemniczy. – Zachęciła mnie. – Wiemy, że twoja dziewczyna jest jedną z fanek oraz pisze opowiadania. Jest dość popularna. Wspierasz ją?
– Myślę, że to będzie moją słodką tajemnicą. Wiem, że pisze opowiadania i jestem dumny, że jej się powodzi. – powiedziałem. Nigdy nie czytałem jej twórczości, ale to się zmieni. Tylko wyciągnę od Lottie nazwę bloga. Skoro fani mogli to czytać, to i ja mogłem.
– Podobno napisała również książkę. Nie obawiasz się tego, że wybije się na tobie? To znaczy, że jej książka będzie popularna dzięki waszemu związkowi.
– Ona jest popularna pisarką w Internecie. Ma odbiorców dla których pisała od dłuższego czasu. Poza tym zależy mi na niej, więc raczej nie ja ją wybiję, a fani, którzy stalkują ją oraz mnie.
– Racja – zgodziła się i uśmiechnęła. Zadała kolejne pytanie, tym razem bardziej związane z trasą i musieliśmy zaśpiewać jedną z nowych piosenek.
Zaśpiewaliśmy You and I, zważywszy, że to był singiel. A po drugie kochałem tą piosenkę i w ostatnią noc zaśpiewałem ją Ness do snu. Zamierzałem ją odwiedzić przed pierwszym koncertem w Stanach. To już było ustalone, nawet dostałem zgodę od Jasona. Najchętniej już bym wsiadł w samolot i poleciał do niej. Jednak w tym tygodniu jeszcze jeden wywiad i koniec na dwa tygodnie. Potem trasa, która mnie w pewnym sensie wykończy. Po trasie chciałem zrobić sobie wolne i wrócić do domu, do prawdziwego domu w Anglii. Miałem posiadłość w Londynie. W Doncaster zawsze było dla mnie miejsce, jednakże chciałem zostać w stolicy. Rodzinę mogłem odwiedzać kiedy chciałem. Myślałem nad wynajęciem domu w Los Angeles, skoro już nie będę tam tak często. Związki na odległość zwykle nie przetrwają roku, a ja chciałem, by mój przetrwał więcej. O wiele więcej.
Nie wracałem z chłopakami. Przyjechał po mnie mój ochroniarz razem z Olim. Zamierzałem iść do klubu. Chciałem po prostu wyluzować, póki mogłem. W samochodzie wybrałem numer do Ness. Pewnie ją obudzę, ale muszę wiedzieć, co jest między Kath i Zaynem.
– Halo? – usłyszałem zaspany i cichy głos mojej dziewczyny.
– Witaj, skarbie. – Uśmiechnąłem się słysząc jej głos. Brakowało mi jej i to cholernie. – Przepraszam, że cię obudziłem.
– Mmm... jest okej, co jest, Lou? Coś się stało?
– Chciałem wiedzieć, czy jest coś między Zaynem a Kath. Tak, wiem, bezpośrednio, ale ten człowiek jest czasem tak bardzo irytująco cichy i tajemniczy, że trafia mnie szlag. Powinien nam trochę zaufać. Jeszcze się okaże, że ani trochę go nie znamy.
Pokręciłem głową i przesunąłem palcami po szybie. Usłyszałem, że Ness chyba się podnosi, a potem zaczyna śmiać.
– Co? – zapytała rozbawiona. – Misiek, oni nie są razem. – Zapewniła.
– A skąd mam wiedzieć? Wszyscy siedzą cicho ja mysz pod miotłą. – zaśmiałem się.
– Gadają ze sobą, ale Kath podobał się Tyler. Ten od rysunku. Potem tak jakby ja – wyznała cicho.
Chyba źle usłyszałem. Poważnie. Kathleen zauroczona w Nessie? Nie miałem pojęcia, że była orientacji biseksualnej. Chociaż...
– Ale nie zdradzasz mnie z nią po kryjomu prawda? – zażartowałem, chociaż przerażał mnie fakt, że jednak ktoś mógłby mi ją odebrać.
– Jezu, Louis! Nie, Boże! – wykrzyczała, śmiejąc się.
– No ja mam nadzieję! – Zaśmiałem się. – Co u ciebie, kotek? – spytałem łagodnie.
– No wiesz miałam miły sen... Jutro rano będę jechać do Londynu z rzeczami. Prawie dwa miesiące i zacznę studia. Nawet mniej. Trochę się tego wszystkiego boję.
– Pierwsze dwa tygodnie są najtrudniejsze. Potem zaczynasz się przyzwyczajać. Tęsknisz, ale jest lepiej – pocieszyłem ją.
Kiedy to było? Tyle lat... Bylem w jej wieku, gdy się wyprowadzałem. Wiedziałem jakie to uczucie i chciałem ją wesprzeć, chociaż tyle mogłem. Pomogę jej z tą przeprowadzką, by nie czuła się samotna. Chciałem być teraz blisko niej, dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
– Wiesz co? – zaśmiała się cicho. – Zapisałam się na taniec. Musiałam mieć jakieś zajęcie. Siedzenie przed komputerem stało się nieco nudne.
– Jaki to taniec? – zapytałem naprawdę zaciekawiony.
Moja Ness i taniec? Nie myślałem, że ją  to zainteresuje. Może bardziej pianino albo skrzypce... Wydawała się taka subtelna i pasowała do instrumentów.
– Klasyczny... – odpowiedziała.
Wyobraziłem ją sobie w czerwonej sukience na dużym tarasie. A potem doszło do mnie jedno. Każda kobieta musi mieć swojego partnera.
– Powiedz, że tańczysz z jakimś brzydkim dupkiem. – Jęknąłem, odchylając głowę na oparcie siedzenia.
– Co? – zaśmiała się. – Alex jest rok starszy i idzie na aktorstwo. Spokojnie, długo nie potańczę. Przecież się przenoszę.
– Ale nadal będę zazdrosny. – mruknąłem i już miałem ochotę skopać temu młodemu twarz.
Usłyszałem pikniecie, a to oznaczało, że dostałem wiadomość. Zerknąłem na ekran. Ness wysłała mi zdjęcie młodego blondyna.
-– Jakby miał pryszcze byłbym bardziej do niego przekonany. – zaśmiałem się. – Gdy przyjadę pójdę z tobą na zajęcia, co ty na to?
– Żartujesz? – spytała zaskoczona. – Tak! – Po chwili usłyszałem jakiś krzyk na korytarzu. To chyba była jej mama. – Tak, wszystko okej, śpij! – odpowiedziała Ness i wróciła do rozmowy ze mną – Tęsknię..
– Ja za tobą bardziej, niedługo się zobaczymy, masz moje słowo.
– Dobrze, kochanie. Co będziesz robił dzisiaj? Bo u was jest wieczór, a u mnie czwarta nad ranem.
– Z Olim jedziemy do klubu, a potem do domu.
– To nie szalej za bardzo. Bo jednak ciebie chętnie kobiety będą oblegać - Westchnęła.
– Spokojnie – zaśmiałem się rozbawiony.
Nie miała powodów do zazdrości. Byłem tylko i wyłącznie Vanessy. Nie obchodziły mnie inne kobiety, dziewczyny.
– Dobra, miś, idę spać. Przepraszam, ale siedzę i ziewam.
– Dobranoc. Zadzwoń rano. Ko...Do zobaczenia niedługo. – rozłączyłem się. Praktycznie się wygadałam, ale chciałem to powiedzieć odruchowo. Nie wiem co się ze mną dzieje. Wiem, że uczucia nie mają daty ważności, ale no cholera.
Zacząłem się w niej zakochiwać. Musiałem to przyznać. Nie dało się ukrywać ważnego uczucia. I to w nie zwykłej dziewczynie, tylko dziewczynie wartej wszystkiego co najlepsze.
Wysiadłem z Olim przed klubem i weszliśmy do środka. Było duszno, głośno, ale nie przeszkadzało mi to. Piłem, siedząc na czerwonej kanapie. Po ostatnim wywiadzie przed trasą, lecę do Anglii.
♦♦♦
Zobaczyłem Vanessę, kiedy przepychała się przez fanki I ludzi z bagażami. Biegła do mnie z uśmiechem. Rozłożyłem ręce i po chwili byłam w moich ramionach, siedząc mi na biodrach.
Tak bardzo za nią tęskniłem. Obkręciłem nas dookoła. Widziałem jak fanki robią zdjęcie, ale miałem to gdzieś, ważne jest, że miałem mojego anioła obok. Odsunęła się trochę, a ja przylgnąłem do jej warg. Czułem jak w moim brzuchu wybuchają fajerwerki. Myślalem, że kłamią mówiąc o uczuciach gdy jest się zakochanym. Myliłem się.
Potrzebowałem jej bliskości. Te trzy tygodnie były ciężkie, miałem ją w końcu obok. Nie obchodziło mnie to, że będziemy w internecie, kto by się przejmował głupimi komentarzami? Nie robiliśmy nic złego. Vanessa śmiejąc się oddawała czułe pocałunki.
– Tak cholernie mi ciebie brakowało. – wyszeptałem jej do ucha.
Uśmiechnęła się słodko, przygryzając wargę.
– Dobrze, że jesteś. Pojedziemy do mojego nowego mieszkania. Jeszcze tam nie spałam, bo wciąż mieszkam w Blackburn, ale chcę spędzić pierwszą noc w nowym mieszkaniu z tobą – powiedziała, patrząc mi w oczy.
– To będzie twoja najlepsza noc w życiu. – szepnąłem. Splotliśmy nasze dłonie i ruszyliśmy do wyjścia z lotniska. Ochroniarze trzymali się od nas w dobrej odległości, ale tak by nikt nas nie zaatakował.
– Louis, możemy zdjęcie? – słyszałem co chwila. Ness scisnela moją ręką, żebyśmy się zatrzymali. Podbródkiem wskazała na zaplakaną dziewczynę, która patrzyła na mnie, jakby nie wierzyła, że istnieje. Nie krzyczała, nie miała telefonu w ręce.
Przytaknąłem. Tak poznałem Ness, no w połowie. Podszedłem do niej razem z Ness. - Hej - uśmiechnąłem się do niej.
– Louis – powiedziała cicho. – Mogę cię przytulić?
– Jasne, chodź tutaj– rozłożyłem ramiona, by mogła się wtulić.
Objęła mnie rękoma i przylegla do mojego ciała. To trwało kilka sekund, zanim się odsunęła.
– Czy mogę z wami zdjęcie?
– Jasne, co tylko zechcesz. – stanąłem obok niej, odbierając jej telefon.
Wyciągnęła rękę do Ness. Blondynka stanęła z drugiej strony i zrobiliśmy zdjęcie.
– Proszę – oddałem jej telefon. – Mam nadzieje, że chociaż trochę cię uszczęśliwiłem. Nie płacz.
– Dziękuję – powiedziała z uśmiechem. Miała może z piętnaście lat. – Masz bardzo ładną dziewczynę.
– Wiem. Nie dość, że ładna to i kochana. – złapałem Ness za rękę. – Wybacz, ale muszę już iść. –pomachaliśmy im wszystkim i odeszliśmy.
Przed lotniskiem czekał na mnie samochód. Ness przyjechała taksówką. Razem z ochroną wsiadłem do Mercedesa.
Moja dziewczyna usiadła na miejscu pasażera. Ochroniarze ruszyli za nami. Cały czas kierowała mnie do mieszkania. Wiedziałem gdzie ono się mieściło po prostu chciałem posłuchać jej głosu.Brakowało mi go, i jeszcze ten śmiech. Przez to sam uśmiechałem się pod nosem. Położyła dłoń na moim kolanie, gdy stanąłem na światłach. Odwróciłem głowę w jej stronę. Była idealna. Serce krzyczało kocham ją, a rozum poczekaj. Nie wiem co bym bez niej zrobił. Nie będę się spieszył. Powiem to w odpowiednim czasie. Mam nadzieję, że ona... Zresztą, ona na pewno odwzajemnia moje uczucia. A jeśli nie, to będę topił swoje smutki. Na razie trzeba myśleć pozytywnie. Ruszyłem ze światłem w stronę kolejnej ulicy. Zaparkowałem pod jedną z kamienic Londynu. Wysiadłem razem z Ness.
– Niezła kamieniczka. – powiedziałem patrząc na budynek. Na niektórych balkonach były kwiaty, wywieszone pranie.
– Nie to co twoja willa – skomentowała, dźgając mnie palcem w żebra.
– Moja willa wcale nie jest taka dużo. No może jak trzy piętra tej kamienicy, oraz cztery mieszkania w szerokości. – złapałem ją za rękę.
Prychnęła, kręcąc głową. Daniel wyjął z bagażnika moją torbę, a ja przewiesiłem ją przez ramię. Ochroniarze zostali na dole. Vanessa zaprowadziła mnie na drugie piętro do białych drzwi z numerem dwadzieścia osiem.
Otworzyła drzwi. Weszła pierwsza; a ja mogłem spojrzeć na jej tyłek. Wszedłem za nią, zamykając drzwi. Mieszkanie było skromne, ale już prawie urządzone. Udekorowane kwiatami i innymi ozdobami. Kilka pudeł stało w korytarzu. Ness zaprowadziła mnie do pokoju, który był salonem i sypialnią. Biała kanapa stała pod ścianą, obok niej drewniany stolik i komoda. Po drugiej stronie regały na książki oraz telewizor.
– Nieźle się tu urządziłaś to trzeba ci przyznać. – odwróciłem głowę w jej stronę. Stała tam przyglądając mi się.
– Jeszcze nie do końca. Wprowadzę się w ostatnim dniu września. Studia zaczynają się później niż szkoła. – Podeszła do mnie. – Tam jest łazienka, jeśli chcesz się wykąpać. A ja idę zrobić kolację.
Przytaknąłem. Pewnie trudno było jej się pożegnać z rodziną. Chociaż to tylko parę godzin jazdy.
Pocalowalem ją w policzek I rzeczywiście poszedłem wziąć prysznic. W końcu lot do Anglii był naprawdę długi. Odświeżyłem się i przebrałem w inną koszulkę. Gdy wyszedłem z łazienki, w pokoju dostrzegłem kilka świeczek na stoliku oraz komodzie. Zmarszczylem brwi i poszedłem do kuchni. Kolejny szok. Moja dziewczyna miała na sobie jedwabny, krótki szlafrok i stała tyłem, gotując.
Stanąłem za nią obejmując ją w pasie. Smyrałem ją nosem po karku.
– Masz mokre włosy – wiedziałem, że się uśmiecha.
– Mam, ale zaraz wyschną. – Co gotujesz? – zajrzałem do garnka.
– Spaghetti –odpowiedziała.
–Wiesz co dzisiaj jest, Louis, prawda?
Moja mina trochę stężała. Imieniny? Nie. Rocznica? Nie. Uro... Cholera jasna jak mogłem zapomnieć. Przecież ostatnio pamiętałem i kupowałem jej prezent.
– Wszystkiego Najlepszego, skarbie – pocałowałem ja w policzek.
– Dziękuję... Sądzę, że najlepsze urodziny, to urodziny spędzone z tobą. A jutro Kathleen uznała, że robimy ognisko w Blackburn. – Odwróciła się do mnie.
– O której musimy jutro wyjechać w takim razie? – cmoknąłem ją w nos. – I najlepsze urodziny to dwudzieste urodziny.
– Ha, to nie w moim przypadku. Jeszcze dwa lata, wtedy porozmawiamy. Zobaczymy. Pewnie po śniadaniu pojedziemy.
Oplotła moją szyję i mnie pocałowała. Chwilę później odsunęła się, wracając do gotowania.
– Za dwa lata zrobię ci najlepsze urodziny jakie możesz sobie wymarzyć. – oparłem się o blat naprzeciw niej. Mogłem obserwować wszystkie jej ruchy.
Na pewno czuła mój wzrok na swoich pięknych, długich nogach. Jak ona na mnie cholernie działa. Jeszcze ze świadomością, że pod tym jest albo naga albo ma bieliznę. Dobra muszę się ogarnąć, bo zaraz będę musiał wziąć zimny prysznic.
Ness kilka minut później postawiła na stole dwa talerze. Podeszła do lodówki, zerkając na mnie przez ramię. Zarumienila się.
– Nie wiem co pijesz, to znaczy... Czy chciałbyś wina albo czegoś innego? – Wskazała na butelkę stojącą na szafce.
Uśmiechnąłem się. Była tak cholernie urocza. Niewinna i cała moja.
– Wino jest w porządku. – przytaknąłem.
Uśmiechnęła się i podeszła do blatu. Wiedziałem, że jeśli ona będzie pić to tylko trochę, dla towarzystwa. Podała mi butelkę, a ja ją otworzyłem. Odłożyłem korkociąg do szuflady i nalalem wina do kieliszków.
Postawiłem kieliszki na stole. Czy mogłem sobie wymarzyć lepsza dziewczynę? Usiadłem po przeciwnej stronie.
– Ja się dopiero uczę gotować, ale to opanowałam do perfekcji. – zapewniła mnie. Zaczęliśmy jeść, rozmawiając o tym, co działo się w Los Angeles w ostatnim czasie.
– Brakowało mi ciebie. – powiedziałem patrząc jej w oczy. Miała takie śliczne oczy, cała była śliczna. A ja byłem w niej zakochany do szaleństwa.
– Mi ciebie też, kochanie. – odparła nieśmiało.
– Chodź do mnie. – wyciągnąłem do niej rękę.
Wstała i podeszła do mnie, a ja przyciągnąlem blondynkę na kolana.
Wtuliła się we mnie. Głaskałem ją po kolanie.
– Opowiedz co jeszcze u ciebie się działo oprócz przeprowadzki.
– O tańcu już wiesz. Spodobało mi się to, ale nie wiążę z tym dłuższej pasji. Pomagalam Kath szukać mieszkania w NY, ale w końcu zdecydowała się na akademik. Trochę pisalam, i przyslano mi okładkę książki. Pokażę ci jutro. – Jeździła palcem po moim karku, dotykając wilgotnych włosów.
– No ja mam nadzieje, że pokażesz. Chciałbym też przeczytać kawałek jej. Jeśli to nie problem oczywiście.
– Ale to... – spojrzała na mnie zakłopotana.
- Ale to, proszę dokończ zdanie, bo zaczynam się martwić
– No to jest romans. Poza tym nie piszę świetnie.
– Poza tym nadal chcę to przeczytać, nie odwlekaj tego. Prędzej czy później to zrobię – patrzyliśmy sobie w oczy.
– Dobrze. Porozmawiamy o tym jutro. –Pocałowała mnie delikatnie.
– Dobrze. Będę o tym pamiętać. –- odwzajemniłem pocałunek przyciągając ją do siebie bliżej.
Z czułej pieszczoty przerodziła się w namiętną. Ness wplotła palce w moje włosy, a odsuwalismy się dosłownie na kilka sekund.
Tak bardzo jej pragnąłem. Zacząłem dłonią jeździć po jej udzie. Moje palce dotknęły koronki. O cholera... Vanessa wstała z moich kolan i złapała za rękę. Chyba jakoś gorąco się tutaj zrobiło. Złapałem ją za dłoń i poprowadziła mnie do salono-sypialni. Usiadłem na sofie, ciągnąć ją za sobą. Po chwili opadlem na plecy i przyciągnąlem blondynkę. Oddychalismy szybciej, całując się zachłannie.
– Moja – powiedziałem, schodząc pocałunki na szyję.
– Twoja – jęknęła, wsuwając rękę pod moją koszulkę.
Rozwiązałem jej szlafrok i odchyliłem go tak bym mógł zobaczyć bielizne. Odsunalem się troche i o cholera! Czerwona koronka. Vanessa w tym komplecie bielizny wyglądała naprawdę niesamowicie seksownie. Przygryzłem wargę, lustrując ją długo spojrzeniem. Pożądałem tej dziewczyny. Kocham ją. Pocałowałem ją w usta i schodziłem pocałunkami na dół. Taka piękna i moja.
– Kochajmy się – szepnęła.
– Jesteś tego pewna? – spojrzałem w jej oczy.
To w końcu ważna decyzja. Zwłaszcza dla niej. Kiwnęła głową i ściągnęła ze mnie koszulkę. To będzie najlepszy moment w jej życiu. Powoli ściągnąłem z niej szlafrok. Dotykałem palcami opalonych ramion i pleców dziewczyny. Pocałowałem ją w ramiona, a potem zacząłem całować piersi. Powoli rozpiąłem koronkowy stanik. Widziałem rumieńce na policzkach dziewczyny. Była urocza. Ness położyła dłoń na moim karku i odchyliła głowę do tyłu, wzdychając. Wiedziałem, że muszę być delikatny. Jeśli ja skrzywdzę, to nie wiem co sobie zrobię. Zszedłem pocałunkami około pępka i doszedłem do lini jej czerwonych majtek. Powoli zsunąłem koronkę. Bielizna opadła na biały dywan. Vanessa leżała przede mną naga, w całej okazałości.
Była taka piękna. Zdjąłem z siebie koszulkę i mogłem poczuć jak dotyka mojej klatki piersiowej.
Nasze dłonie przesuwały się po ciałach, chcąc jak najwięcej zapamiętać. Pragnąłem jej każdą cząstką siebie. Całowałem, pieściłem, kochałem. Udało mi się pozbyć spodni wraz z bokserkami. Cały czas ją całowałem. Gdy spojrzałem w jej oczy, wiedziałem, że nie ma już żadnego zawahania, żadnej niepewności. Powoli i z wyczuciem złączyłem nasze ciała. Uważałem, by jej nie skrzywdzić, choć grymas bólu na twarzy Ness sprawił, że byłem na to zły.
Odczekałem chwilę by się przyzwyczaiła i zaczęliśmy się kochać. Nasze złączone dłonie, ciała. Jej oczy pełne zaufania to najlepsze co mogło mnie spotkać w życiu.
Materac uginał się pod nami. Nic innego nie istniało, tylko my. Oddechy stanowiły jedność, usta nie odrywały się od siebie. To wszystko było niesamowite, jeśli przeżywało się z osobą, którą się kochało.

niedziela, 9 października 2016

Rozdział 18

Gdy zeszłam rankiem na dół, Louis jeszcze spał, a Kath zobaczyłam na kanapie przed telewizorem. Musiała zasnąć w czasie gali. Dotknęłam jej ramienia i momentalnie otworzyła oczy.
– Wstawaj, bo cię okradną – zaśmiałam się, idąc do kuchni.
Zerknęłam na nią przez ramię. Usiadła, ziewając i przeciągając się. Wyglądała świetnie z włosami w każdą stronę, naprawdę. 
– Jak było na gali, bo chyba nie obejrzałam do końca? – Przetarła twarz dłońmi.
Wzruszyłam ramionami, opierając się o framugę drzwi od kuchni. 
– Duże emocje. Podobało mi się. Dzisiaj chyba obejrzę zdjęcia. Chodź, pomożesz mi – poprosiłam ją.
– Tak! W telewizji wyglądałaś pięknie. – uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do wyspy kuchennej. Byłam ciekawa jak wypadliśmy. Kathleen postanowiła, że zrobimy jajka i tosty. Zastosowałam się do polecenia. Gdy kawa była zaparzona, a ja miałam gotowy kubek herbaty, poszłam na górę obudzić Lou.
Weszłam po cichu do pokoju. Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że nie spał. Leżał i wpatrywał się w sufit.
– Dzień dobry, panu – odezwałam się.
 Był zaspany i skacowany. Biedny...
– Dzień dobry – odwrócił głowę w moją stronę.
Weszłam na łóżko i usiadłam po turecku.
– Śniadanie jest na dole. Wstajesz. – Złapałam go za rękę.
– Za pięć minut. Poleż jeszcze ze mną. – wymruczał leniwie.
– Wystygnie – powiedziałam i pochyliłam się, żeby go pocałować.
Odwzajemnił pocałunek. Objął mnie w talii i przeciągnął na siebie. -Jest mikrofala, ale niech ci będzie zaraz wstanę. Siedziałam mu na torsie, opierając dłonie o ramiona Lou. Całowałam go po szyi, chcąc go trochę rozbudzić. Sama nie wiedziałam skąd u mnie taki przypływ odwagi. Zrobiłam mu malinkę na szyi. Wyglądał z nią tak cholernie dobrze, ale nawet z tą świadomością wiem że dziewczyny będą do niego lgnąć. Pocałowałam jego obojczyki.
Obrysowałam palcem kontury tatuażu na klatce piersiowej. Ten napis mi się podobał. Spojrzałam Lou w oczy i uśmiechnęłam się.
– Może ja też sobie zrobię tatuaż? – zasugerowałam.
Louis wyglądał jakbym powiedziała coś dziwnego.
– Tego to się nie spodziewałem. Ale jeśli chcesz możesz zrobić, pojedziemy do studia nawet dzisiaj. Jeśli chcesz oczywiście i wiesz jaki wzór byś chciała. – Nie spodziewałam się, że będzie gotowy ze mną pojechać. Myślałam o tatuażu już dawno, ale zawsze to odwlekałam.
– Nawet nie mam pojęcia gdzie. Raczej coś związanego z pewnym etapem, czyli z tymi wakacjami. Wydaje mi się, że jeśli się rozstaniemy, czego nie chcę, to i tak będę to dobrze wspominać. Chciałbyś dziewczynę z tatuażem?
– Coś wymyślimy, możesz zrobić sobie mały napis LA. – wzruszył ramionami. – Mi to obojętne tak naprawdę. Mam ciebie jako dziewczynę i jesteś czysta jak łza. Jeśli byś miała tatuaż to też fajnie. To twój własny wybór i ja go zaakceptuję.
– Wstajemy. – Cmoknęłam go w usta i podniosłam się. – No już, chodź.
– Już wstaję.– Podniósł się, a zaraz znowu poleciał na poduszki. Zachichotałam cicho, a on ponowił próbę wstania która okazała się sukcesem.
– Jak jesteś pijany, to robisz się naprawdę wesoły. – Rzuciłam mu koszulkę.
– Zawsze jestem wesoły tylko wtedy nad tym nie panuje. - założył koszulkę. Wstał podchodząc do komody i wyjmując spodnie dresowe.
– Model Calvina Kleina się znalazł – skomentowałam i związałam włosy w kucyk.
– Do modela jeszcze trochę mi brakuje. Może kiedyś nim będę, w dalekiej przyszłości. – Poruszył zabawnie brwiami.
– Już nim jesteś. Wystarczy spojrzeć w lustro. I doskonale wiemy, kochanie, że jesteś tego świadomy.
– Wiem, ale chcę być modelem dla ciebie. – Posłał mi słodki uśmiech.
Wywróciłam oczami i wzięłam go za rękę. Wyszliśmy z sypialni.
Zeszliśmy na dół gdzie już nie było Kath. Jednak budzenie go zajmuje więcej czasu nie przypuszczałam. Wzięłam kubek z herbatą i usiadłam z Louisem na tarasie. Kiedy jadł, zaczęłam się zastanawiać nad studiami. Czy na pewno chciałam zostać w Anglii?
Moja przyjaciółka jedzie do NY. Mój chłopak podróżuje po świecie, jednak najczęściej przebywa w LA. A ja? Miałam być od nich oddalona jeśli zostanę. Byłam zdezorientowana, chciałam rady od kogoś. Kro powie coś więcej niż słuchaj swojego serca.
Poderwałam się z krzesła i zbiegłam po schodkach tarasu do ogrodu. Ze kieszeni spodenek wyjęłam telefon. Wiedziałam, że mama mogła być w teatrze, lub na zakupach, ale musiałam z nią porozmawiać. Czekałam, aż odbierze, spacerując po zielonej, równej trawie.
– Halo? – usłyszałam jej radosny głos.
Brakowało mi go. Brakowało mi moich i jej wspólnych wygłupów, śniadań. Chociaż głupio byłoby mi przyznać, tęskniłam za rodzicami
– Mamo, możesz ze mną porozmawiać? – Westchnęłam, patrząc w stronę fontanny. – Chcę, żebyś mi doradziła. Nie wiem co robić...
– Poczekaj – usłyszałam jak zamyka drzwi. – Mów co się dzieje
– Chodzi o studia. Okazało się, że Kathleen przyjęli do Nowego Jorku. Przecież to jest tak daleko - jęknęłam smutno. Nie chciałam rozstawać się z przyjaciółką, tak samo jak z rodziną.
- To wspaniale, że się tam dostała. Tam trudno się dostać patrząc, że dużo ludzi stara się o stypendia. Odległość to nie problem, jeśli przyjaźnicie się już... ile. dziesięć lat? Jak nie więcej.
– Mamo, ale nie tylko o Kathleen chodzi i doskonale to wiesz. – Spojrzałam w stronę tarasu, gdzie Louis pił kawę, patrząc na mnie i paląc papierosa.
– Wiem, ale co do Louisa nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. Co czujesz do niego? Czy to jest miłość? – spytała, a ja zaczęłam się zastanawiać. Kochałam go jak dziewczyna kocha chłopaka?
Bardzo mi na nim zależało. Sprawiał, że się uśmiechałam, że byłam szczęśliwa. Wydaje mi się, że to chyba była miłość. Musiała być.
– Tak – odpowiedziałam. – Chcę z nim być. Ale mimo wszystko on będzie podróżował, lecz dom ma tu. Co mam zrobić, mamo? Jest jeszcze czas złożyć podanie na inną uczelnię. Moje oceny są dobre.
– Możesz złożyć podania, my z ojcem tego nie bronimy. Ale pamiętaj, że masz wydawnictwo w Londynie i byś musiała przylatywać podpisywać papiery. Porozmawiaj jeszcze z Louisem oraz Kath, wtedy podejmiemy decyzję.
– Dziękuję, mamo. – Powiedziałam szczerze.  Ulżyło mi, bo ona wiedziała, jak mi doradzić.
– Nie musisz dziękować. Wiesz, że zawsze spróbuję ci pomóc.
– Kocham cię. – Dodałam na pożegnanie i rozłączyłam się. Wróciłam do Lou.
 – Z kim mnie zdradzasz? – zażartował i posadził mnie na kolanach.
Machnęłam ręką, odganiając dym i westchnęłam. Nie wiedziałam, że będę miała tak trudny dylemat. Jak miałam się za to zabrać? A może on mnie tu nie chce?
– Co cię trapi? -– zgasił papierosa. Wyglądał na zmartwionego.
– Nie wiem co zrobić ze studiami – powiedziałam, patrząc na niego. – Przyjęli mnie do Londynu i to jest świetne, ale Kathleen będzie w Nowym Jorku, ty w Los Angeles.
– A co ty byś chciała? Nie patrząc na mnie ani na Kath. Ja będę do ciebie jeździć, latać.
– Będzie mi brakować Kath, Nowy Jork jest daleko, a mnie na pewno nie będzie stać na samolot co chwila. Na dodatek ta książka. Wszystko będzie działo się Anglii. Może powinnam pójść na studia do Londynu, poczekać rok i ewentualnie się przenieść? Tak chyba zrobię.
– Zawsze będziemy cię wspierać ze względu na wszystko. Możemy nie akceptować, ale będziemy obok ciebie.
–- Chciałabym, żeby trasa nas nie rozdzieliła – szepnęłam i oparłam czoło o jego czoło.
– Nie rozdzieli. Nie raz będziesz mnie odwiedzać.
Zaśmiałam się. Oczywiście, bo mnie na to stać. Chciałabym, ale to raczej mało możliwe.
– I ja cię będę odwiedzać. Uda nam się. – splótł nasze dłonie.
Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam. To był długi oraz słodki pocałunek. Później zebrałam talerze i posprzątałam po śniadaniu.
– Wyjdźmy dziś do kina albo pochodzić jak normalna para. Co ty na to?
– Dobry pomysł. – Stwierdziłam od razu. – Włącz instagrama – poprosiłam, podając mu telefon. Chciałam zobaczyć zdjęcia. Z naczyniami poszłam do kuchni i wstawiłam wszystko do zmywarki.
– Wiedziałaś, że we wczorajszych spodniach mój tyłek dobrze wyglądał? – przeczytał jeden komentarz.
– Twój tyłek wygląda dobrze w każdych spodniach. – Usiadłam mu na kolanach i przeglądaliśmy wszystkie fotografie.
– O nawet uchwycili Harrego i Summer. – wskazał zdjęcie.
– Są słodcy – powiedziałam z uśmiechem. Pasowali do siebie.
Byłam ciekawa czy z perspektywy chłopaków też pasowaliśmy do siebie. Przeglądaliśmy dalej natrafiając na nasze zdjęcie. Było ich kilka, bo szybko się rozstaliśmy. Musiałam przyznać, że ładnie wyszliśmy. Wyjęłam telefon z ręki Lou i zrobiłam nam teraz kilka zdjęć, nie mogąc się powstrzymać.
Jedno było jak robiliśmy zeza. Wtuliłam się w niego, a Lou zrobił zdjęcie "z góry".
– Zobacz jakie piękne. – Zaśmiał się, ale wiem, że mówił szczerze.
– Ustaw na wyświetlacz – poprosiłam.
Śmiałam się z niego, bo nie potrafił szybko korzystać z samsunga.
– Weź to dziadostwo. Nie umiem tu ustawiać. – podał mi telefon.
– Ach, bo mnie na Iphone nie stać, przykro mi.
– Kiedyś dostaniesz ode mnie bo to co masz teraz to nie telefon.
– Mów za siebie. – Ustawiłam nasze zdjęcie i uśmiechnęłam się. – Idziemy na plażę?
Kiwnął głową i skrzywił się.
– Idziemy, ale muszę wziąć najpierw tabletki. Kac nie ma dla mnie serca – mruknął.
Poklepałam go w nogę i wstałam.
– A ja idę sprawdzić gdzie Kathleen. – Powiedziałam i ruszyłam na górę.
Znalazłam ją w pokoju malując. Była skupiona, ubrudzona farbą. Puściła sobie muzykę, wiec teraz była w swoim świecie. Kiedy odeszła krok od sztalugi mogłam zobaczyć morze, a na plażę dwoje zakochanych ludzi.
– Naszła cię wena? – spytałam.
Sztaluga była prezentem od Louisa. Kiedy zobaczył rysunek Kath, uznał, że kupi jej właśnie to.
– Żebyś wiedziała. I zobacz jak pięknie wyszło. – Pokazała, ocierając farbę z policzka.
Przytaknęłam. Kath miała po prostu talent do malowania. Wystarczyła jej zwykła kartka i ołówek.
W tym przypadku farby. Korzystała z różnych technik, jak prawdziwy artysta. Studia w NY będą mogły pomóc jej rozwinąć się. Stanie się najlepszą artystką jaką znam. 
– Skąd się wzięła ta twoja wena?
– Po prostu. – Wzruszyła ramionami. – Może z nudów? A może Los Angeles tak na mnie wpływa. Poza tym grzech nie skorzystać z prezentu od Lou. Wychodzicie?
– Co racja to racja. Wychodzimy, dlatego przyszłam ci powiedzieć, że masz pilnować domu.
– Jasne, bo on nie ma ochroniarzy – wywróciła oczami. – Ja też zaraz wychodzę.
– A ty z kim wychodzisz moja droga? – Szturchnęłam ją delikatnie.
– O nie, ja idę sama. Zamierzam kupić parę rzeczy i może wieczorem pójdę na imprezę z Malikiem.–Odłożyła farby i wytarła twarz.
– Z Malikiem mówisz... ale życzę ci dobrej zabawy. – uśmiechnęłam się.
Pocałowała mnie w policzek i poszła do łazienki, zakładam, że wziąć prysznic. Ja natomiast musiałam się przebrać w coś innego niż legginsy. Z walizki Kath wyciągnęłam białe spodenki z wysokim stanem. Ona nie będzie zła, bo często wymieniałyśmy się ubraniami. No, jeśli były na nas dobre, gdyż Kathleen była niższa.
Poszłam do swojego pokoju, a stamtąd wzięłam dżinsowy top crop.
Przebrałam się w pośpiechu. Chwilę później do pokoju wszedł Lou, który zamienił dres na spodenki i biały t-shirt.
– Idziemy? – wyciągnął dłoń w moją stronę.
– Idziemy. – Splotłam nasze palce.
– Wiesz, że kusisz w tym stroju, prawda? – uniósł brwi i spojrzał na mnie.
Wybuchnęłam śmiechem i wyszłam z sypialni. Zbiegłam na dół, czekając, aż Louis do mnie dotrze. W końcu opuściliśmy jego dom i spacerem szliśmy na plażę.
Mogłam tak z nim chodzić cały czas. Jak wyjadę z Los Angeles nie przeżyje bez niego. Stał się moim powietrzem.Nie chciałam się z niczym śpieszyć. Zostanie na studia w Anglii było dobre. Nie wiedzieliśmy jak się to ułoży, ta trasa to próba naszego związku. Miałam małą nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Przeszliśmy się na plażę, rozmawiając o wszystkim. Znów mogłam poczuć, że mam w nim przyjaciela.
– Zróbmy coś szalonego. Co ty na to? –  spojrzał na mnie.
– Co wymyśliłeś?
– Skoczmy z tego klifu do wody.
Spojrzałam w dół. Nie było tak wysoko, a woda przecież ciepła. Wzruszyłam ramionami.
– Okej, ale nie skoczymy z telefonami w kieszeniach – zaśmiałam się.
– Z tym się zgodzę, chociaż bym przetestował twojego samsunga. - uśmiechnął się niewinnie.
– Louis! – Uderzyłam go w ramię i zmrużyłam oczy. – Nie obrażaj mojego telefonu, dobrze? Nie jest zły. Ty po prostu nie umiesz z niego korzystać.
- Niech ci będzie, ale będę upierał się przy swoim.
Louis poprosił Daniela, by podszedł i wręczył mu nasze telefony oraz jego portfel. Zdjęłam wszystko co miałam na sobie, zostając w bieliźnie. Louis został w spodenkach, a ja złapałam go za rękę.
Stanęliśmy tak że został nam krok by spaść. Przez chwilę poczułam odwagę. Wiedziałam też, że nic mi się nie stanie.
I wiecie co? Skoczyliśmy. Trzymając się mocno za ręce, poczuliśmy wolność. Na zawsze zapamiętam tamten moment. 
♦♦♦
♦Louis♦
Objąłem Vanessę ramieniem, gdy staliśmy na lotnisku. Ostatnia chwila na pożegnanie. Dziewczyny wracały do Anglii, a my mieliśmy rozpocząć próby do trasy. To wiązało się również z wywiadami i pisaniem piosenek. Czas całkowicie wolny zakończył się. 
Ness odsunęła się, poprawiając torbę na ramieniu. Na sobie miała moją szafą, rozpinaną bluzę. Uśmiechnęła się smutno.
– Damy radę, obiecuję. Przyjadę do ciebie w przerwie między koncertami.– wyszeptałem jej do ucha.
Kiwnęła głową. Widziałem, że jest przygnębiona wyjazdem. Też nie chciałem się rozstawać. 
– Spróbuję przylecieć na jakiś koncert. Albo przyjdę jak będziecie w Anglii.
– Napisz mi, a wyślę ci bilet. I wejściówkę za kulisy. Lub po prostu powiem, że masz wejść i tyle – przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej. –Jak tylko znajdę czas będę dzwonił na skype.
– Nie lubię pożegnań, Lou. Nie chcę, żeby to się skończyło, gdy wsiądę do samolotu, a potem żeby było złudzeniem utrzymywanym przez kilka miesięcy. Zadbajmy o to. – Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. 
Potem mnie pocałowała.Było mi smutno. Tak, naprawdę czułem smutek i przygnębienie. Chciałem ją zatrzymać w ramionach. Cholernie mi na niej zależało i tego już nie dało się ukryć. Oddałem pocałunek, który był przepełniony tęsknotą chociaż jeszcze nie odleciała. Odsunąłem się lekko i pogłaskałem jej policzek. 
– Do zobaczenia, Lou – szepnęła i odwróciła się, podchodząc do Kathleen.
Mało brakowało, a przytrzymałbym ją siłą. Zostałem dopóki nie zniknęły z pola widzenia. Chciałem zawrócić, błagać, by nie wylatywała. Wziąłem głęboki oddech i opuściłem lotnisko. Od razu zapaliłem, chcąc się odstresować. Powinienem tam wrócić, lecieć z nią. Pieprzona trasa po Ameryce.
Od razu z rana mieliśmy zacząć próby. Trzeba było wiele przygotować. My tak naprawdę nie mieliśmy przerwy, to się mogło wydawać fanom. Cały czas była próba za próbą, wywiad, promo. Wszedłem do pomieszczenia przypominającego halę sportową. Był to stary magazyn gdzie mieliśmy próby. Przywitałem się z chłopakami, ale i całą ekipą. Wypuściłem powietrze z ust, już nie miałem siły, a jeszcze nie zaczęliśmy. Lubiłem śpiewać, bawić się na scenie, ale robienie tego codziennie..
To było męczące. Miałem nie raz ochotę odejść, rzucić to w cholerę. Powstrzymywało mnie jedno fani. To dla nich to robiłem. Dla nich wstawałem codziennie z łóżka. Bez nich byłbym nikim. Co bym osiągnął? Może grał w jakiejś mało znanej drużynie piłkarskiej i tyle. A dzięki nim stoję tu gdzie stoję i naprawdę jestem dumny z tego. Wszystko było rozplanowane. Dostaliśmy również projekt sceny. To była największa trasa, obejmowała jeszcze więcej państw. Śpiewaliśmy, wygłupialiśmy się i ustalaliśmy szczegóły. Oczywiście to nie była tylko zabawa. Bycie piosenkarzem wymagało poświęceń. Pracowaliśmy ciężko na to co mamy. Wszystkim komu się zdawało, że to taki pikuś miałem ochotę wystawić ich na scenę. Niech śpiewają dla tylu osób. Do tego dochodziły sesje zdjęciowe, kolejne wywiady i masa spotkań. Nie tak łatwo było być gwiazdą, z czego nie zdawali sobie sprawy. Niestety. 
Z Vanessą rozmawiałem codziennie, ale to nie to samo, co bliskość do której się przyzwyczaiłem. Nie było jej obok. Nie słyszałem jej radosnego śmiechu, melodyjnego głosu i nie widziałem tych pięknych, niebieskich oczu. Tęskniłem za nią. Chciałem jechać, ale oczywiście jedno wielkie nie. Bo co sobie fani pomyślą? Fani musieliby zrozumieć, że mi na niej zależy.

wtorek, 20 września 2016

Rozdział 17


♦ Vanessa ♦

Chodziłam po plaży, rozmawiając przez telefon z mamą. U nich była dwudziesta, u nas dwunasta. Tak około, nie byłam pewna. Opowiadałam jej wszystko, a ona mówiła, że coraz więcej zdjęć Louis i mnie jest w internecie. Była na bieżąco, więc nie musiałam tracić sporo pieniędzy na koszt rozmowy. Życzyła mi udanych wakacji, bo został już tylko tydzień. Potem się pożegnałyśmy. Położyłam ręce na biodra i odwróciłam się w stronę ręczników, gdzie opalałyśmy się z Kathleen. Teraz dziewczyna poszła grać w plażówkę z jakimś chłopakami, a ja zostawiłam telefon i weszłam do wody. Cały czas kontrolowałam wzrokiem nasze rzeczy. Niestety Louis nie mógł być z nami, ponieważ miał próbę do dzisiejszego występu. Chciałbym poszła z nim na galę co naprawdę mnie mile zaskoczyło. Bałam się jakie nagłówki pojawią się, ale byłam tam dla Lou, nie dla nich. Zanurkowałam na chwilę. Wynurzając się z wody odrzuciłam włosy i śmiałam się sama z siebie. Wyglądało to jakbym była jakąś modelką czy coś.
Daleko mi do tego. Nie byłam ani modelką, ani celebrytką. Nie umiałam się przyzwyczaić, że ktoś pisał o mnie w gazetach. Chyba nigdy to nie nadejdzie. Zamierzałam iść z Kathleen na zakupy, przecież nie założę letniej sukienki. To była ważna gala dla Louisa, a ja chciałam mieć coś odpowiedniego. Nawet myślałem nad czarnymi spodniami, koszulą i jakąś marynarką. Nie byłam jednak pewna czy będę dobrze wyglądać u jego boku. Spojrzałam w stronę Kath, która flirtowała z jakimś chłopakiem. Nialler by chyba miał jej za złe. Zaśmiałam się w myślach, przypominając sobie jak próbował ją ostatnio poderwać. Szlo mu marnie, bo Kathleen była uparta, no i zauroczona w Tylerze. Ja to co innego, myślę, że powoli jej przechodziło.
Miałam nadzieję, że da blondynowi szansę. Widać, że zauroczył się nią. Odrzucała go na każdym kroku, wiem, że to wpłynie trochę na niego.
Wyszłam z wody i owinęłam się ręcznikiem. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, żeby nie mrużyć oczu. Czekałam, aż Kathleen da sobie spokój i wróci.
Po dziesięciu minutach w końcu podeszła. Próbowała mnie namówić byśmy jeszcze zostały i pograły z nimi. Jednak nie zgodziłam się na to.
– Wiesz, że nie mamy czasu. Nie wiem ile nam zejdzie w centrum. Nie znam Los Angeles. – Powiedziałam, zbierając nasze rzeczy.
Jęknęła, ale pożegnała się z chłopakami. Wzięłam swoją torbę na ramię i założyłam okulary przeciwsłoneczne.
Pociągnęłam Kathleen za rękę, bo inaczej byśmy stąd nie poszły. Do centrum nie było daleko, więc wybrałyśmy spacer. Słońce bardzo mocno grzało, ja już i tak byłam opalona, na szczęście kremy mnie chroniły.
– Jaki chcesz fason sukienki? – zagadnęła w pewnym momencie Kathleen.
– Nie chcę sukienki – odpowiedziałam.
– Proszę. – zrobiła maślane oczy. – Dobra, jak niczego nie znajdziesz to sukienka  będzie twoim pierwszym wyborem. Jasne?
– Dobrze. I żadnej bielizny – zastrzegłam. Oczywiście wiedziałam, że i tak będzie kazać mi ją przymierzać. Nie stać mnie na tyle zakupów.
– Ej no! Lou byłby zadowolony, na przykład z takiej czerwonej koronki. – Zasugerowała z cwanym uśmiechem.
– Nie uprawiamy seksu – powiedziałam, patrząc na nią.
– Pokusić zawsze można tak. I w sumie to dobrze, nie będzie szybko dzieci. 
– Są tez zabezpieczenia. Po prostu nie chcę się spieszyć.
– I dobrze. Siostra Kath jednak cię czegoś nauczyła. - otarła niewidzialną łzę śmiejąc się. Uśmiechnęłam się.
Pocałowałam ją w policzek i weszłyśmy do jednego ze sklepów. Chodziłyśmy między regalami i wieszakami. Kath podbiegła do mnie.
– One robią ci zdjęcia – powiedziała rozbawiona.
– Jak mają nudne życie muszą czymś je zapełnić. – wzruszyłam ramionami.
Zaśmiała się I poszła szukać dalej. Rozglądałam się dookoła. Moją uwagę przykula białą koszula z kołnierzem. A moja przyjaciółka przyniosła mi spodnie z wysokim stanem, które wyglądały na dość eleganckie. 
– Dziękuję, jesteś genialna – pisnęłam.
– Dziękuję, dziękuję, ale podpiszesz to na papierze?
– Jasne – zaśmiałam się głośno. Z rzeczami poszłam do przymierzalni. Modlilam się, żeby pasowały
- Pokaż się, jak przymierzysz! - krzyknęła. 
To była chyba najbardziej szalona osoba jaką poznałam. Zdjęłam swoje ubranie i przymierzyłam to co wymrałyśmy.
Przejrzałam się kilkakrotnie w lustrze. Chyba nie było źle! Wyszłam, żeby Kathleen mogła ocenić stylizację.
- Bierz, wyglądasz znakomicie! Do tego możemy wziąć marynarkę, bo jak szaleć to na całego.
- Czytasz mi w myślach. I jeszcze buty, koniecznie. Bo te trampki już trochę przeżyły. - Spojrzałam na buty i skrzywiłam się. Jak najszybciej poszłam się przebrać, żebyśmy zaraz mogły zapłacić za zakupy.
Gdy szłyśmy do kasy słyszałam jak jakieś dziewczyny mówią jaka to jestem. Nie mogę być szczęśliwa, bo osoba która daje mi szczęście jest rozpoznawalna? To pojebane.
- Louis ją sponsoruje? - zaśmiała się jedna, ale to usłyszałam. Wzięłam głęboki oddech i podałam kartę ekspedientce. Cierpliwości.
Widziałam jak Kath próbuje nie wybuchnąć, a może i nawet ich uderzyć. Nie było warto tracić czasu na te dziewczyny. Hejty były są i bedą nic tego nie zmieni.
Nie zamierzałam się przejmować. Wzięłam zakupy i poszłyśmy teraz szukać marynarki oraz butów. Tym razem nie było tak łatwo, niestety trochę nam zeszło. Ja marudziłam, Kath też, ale po dwóch godzinach opuściłyśmy centrum. Dopiero teraz zauważyłam, że moja przyjaciółka niosła torebkę z Victoria Secrets. Musiała tam wejść, jak ja wybierałam buty.
Chciałam się z nią podroczyć i czy kupiła tą bieliznę dla Nialla. Nie chciałam jej drażnić.
Wkurzona Kathleen, to zła Kathleen. Dlatego lepiej nie ryzykować. Po drodze kupiłyśmy jakieś lody i szłyśmy w stronę domu Louisa. Mój telefon dał sygnał o wiadomości. Włożyłam plastikową łyżeczkę do ust i wygrzebałam komórkę z torby.
Misio
"moja siostra czeka na ciebie w domu, będzie cię malować, niech się wykaże, bo jedzie z nami w trasę"
O, zdziwiona odpisałam Louisowi na wiadomość.
"Okej, nie wiedziałam, że przyleciała. Jak tam próba?"
Szybko dostałam odpowiedź.
"Dosyć dobrze, ale wolałbym jednak siedzieć w domu"
" co będziecie dziś śpiewać?"
"Jeszcze nie jestem pewien, ale You and I na pewno"
"Kiedy będziesz w domu?"
Przeszłyśmy na drugą stronę ulicy, jeszcze nie dużo zostało. Całe szczęście. Chciałam skryć się już w domu, w którym była klimatyzacja.
"Myślę, że za jakąś godzinę niecałą powinienem być"
Nie odpisałam mu już, tylko schowałam komórkę do torebki. Dokończyłyśmy lody akurat przed bramą rezydencji Louisa. Dom był biały z dużymi oknami i marmurowymi schodkami przy wejściu. W środku wszystko było idealnie dobrane, ciągle podziwiałam jego willę.
Weszłam do środka wpisując kod. Powitała mnie Lottie, która rozłożyła się w salonie ze wszystkimi kosmetykami. Tyle tego miała, że mogła sklep otworzyć!
– Nieźle, dziewczyno – powiedziałam zdumiona, przyglądając się jej skarbom.
W życiu nie miałam do czynienia z taką ilością kosmetyków, i to jak markową. To chyba będzie naprawdę profesjonalny makijaż.
– Wiem. – uśmiechnęła się do nas. – Kiedyś musiałam zacząć coś kolekcjonować i padło na kosmetyki.
– A ja zbierałam aniołki – mruknęła Kathleen, podchodząc do jednego z neseserów na cienie. 
Siostra Louisa wskazała na kanapę. Odłożyłam zakupy oraz torebkę, po czym usiadłam. Lottie sięgnęła po rzeczy do demakijażu i waciki.
– Czyli mam ci zaufać? – zapytałam.
– Ja mówię tak, Louis by powiedział, że nie. To któremu z nas zaufasz? – zaśmiała się lekko. – Zmyję ci makijaż i pójdziesz się umyć. Potem zrobię ci z włosów falę.
Kiwnęłam głową, zgadzając się na wszystko. Wiedziałam, że mogę jej w pełni zaufać. Zmyła mi dość szybko makijaż, a potem wysłała do łazienki, wręczając mi biały puchowy szlafrok. 
– Profesjonalnie – powiedziałam rozbawiona.
Weszłam na górę, kierując się do sypialni Louisa. Była biała wyposażona w czarne meble. Na ścianach wisiały czarno białe zdjęcie, dopasowane do wnętrza. A z łóżka codziennie ściągaliśmy tonę poduszek. Pokój jednak miał w sobie jakiś urok. Nie przepadałam za kolorem czarnym, ale tu pasował idealnie. Pasował do Lou.
Poszłam w stronę przestronnej łazienki. Wykąpałam się, myjąc włosy. Starałam się, żeby to był szybki prysznic. W bieliźnie i szlafroku zeszłam do dziewczyn. Kathleen malowała się przy dużym lusterku, a Lottie wybierała kosmetyki, których dzisiaj użyje.
- Zrobię cię na bóstwo masz moje słowy. - powiedziała w pewnym momencie Lottie. 
Na początku nie mogłam znaleźć w nich podobieństwa. Jednak jak przyjrzałam się to mieli takie same oczy.
To może dlatego, że Lottie była bardzo podobna do swojej mamy, a Louis pewnie do ojca, a tych mieli różnych. Tak samo jak Dan nie był ojcem Lottie, Fizzy i bliźniaczek.
Westchnęłam i siostra mojego chłopaka zaczęła nakładać fluid na moją twarz. 
Używała wszystkiego po kolei w odpowiedniej ilości. To było przyjemne. Po raz pierwszy ktoś mnie malował. Zazwyczaj nie potrzebowałam kosmetyczki czy innych takich rzeczy. 
– Będziesz wyglądać jak gwiazda – stwierdziła Kathleen.
Wyciągnęła koronkę z reklamówki. 
– Co myślisz, Lottie?
– Myślę, że Lou  padnie – uśmiechnęła się. – I będzie ci wdzięczny. 
Patrzyłam na bieliznę wielkimi oczami. Przecież to... to ledwo co zakrywało. Powinno eksponować seksowne ciało, a czy ja takie posiadałam? Mogłam to założyć i się przekonać. Bałam się reakcji jego, pewnie widział o wiele seksowniejsze dziewczyny ode mnie. 
– Zwariowałaś – powiedziałam, patrząc na przyjaciółkę morderczym wzrokiem. 
– Już dawno, kochana. Weź plusy i minusy jak zobaczy cię w tym, proszę. 
Pokręciłam głową, nie mając siły z nią dyskutować. Schowała bieliznę i zaniosła ją na górę. Lottie malowała moje powieki, już kończyła. Makijaż był prawie gotowy, kiedy Louis wszedł do domu. Siostra mu jedynie powiedziała krótkie część, nie odrywając się od pracy. Pomachałam mu ręką i dopiero teraz zorientowałam się, że mam rozwiązany szlafrok. Szybko się zakryłam.. Poczułam jak do moich policzków napływa krew. No jeszcze te cholernie rumieńce. 
– Chodź, Tomlinson. Znajdę ci zajęcie. – Kath objęła go ramieniem.
– Ale ja naprawdę mogę tu zostać i nie będę przeszkadzać. 
Poklepała go po plecach i pchnęła na gorę.
– Idziemy, stary, idziemy.
Lottie skończyła po piętnastu minutach. Zanim dała mi coś zobaczyć, zrobiła kilka zdjęć i wstawiła na snapa. Sięgnęłam po lusterko ciekawa efektów. Wyglądałam ładnie z pełnym makijażem. Mogłabym się tak malować, ale chyba jestem zbyt leniwa. Uśmiechnęłam się do odbicia i wstałam z kanapy. 
– Pokaż, co tu masz. – Dziewczyna zajrzała do moich ubrań, które kupiłam.
– Chyba takie mogą być na galę prawda? - uniosłam brwi. 
– Jasne. Louis będzie do ciebie pasował. Chłopcy są ubrani w czarne spodnie i różne koszule. Louis akurat ma wybraną podkoszulkę i marynarkę. Idealnie.

Uśmiechnęłam się lekko. Chciałam by ten dzień był idealny. Tylko ja, on. Gala to  była wisienka na torcie w tym całym szaleństwie.
Byłam podekscytowana, bo nigdy nie byłam w takim miejscu. A teraz miałam wspierać Louisa na gali, gdzie miał wystąpić i odebrać nagrodę. Razem z chłopakami, którzy byli moimi idolami. To było nie do pojęcia. Niedawno byłam zwyczajną dziewczyną, a teraz jestem zwyczajną dziewczyną z dziwnym życiem. Zaczęłam się ubierać w przygotowane ubrania. Lottie poprawiła mi kołnierzyk koszuli i wygładziła poły marynarki. Wpuściłam koszulę do spodni i wyglądałam dobrze. Potem zrobiłyśmy głupie miny. Powiedziałam jej też, żeby nigdzie nie wstawiała tych zdjęć. Chociaż już byłam w gazetach i internecie, nadal chciałam chronić się. Jeśli to jeszcze możliwe.
– Dobra, idę malować Louisa. – Zaśmiała się i wzięła odpowiedni kuferek.
♦♦♦
Po pół godzinie zamknęłam laptopa. Podczas gdy Lottie malowała Louisa, ja napisałam nowe opowiadanie. Nawet nie wiedziałam, czy je opublikuje. Za bardzo jednak kochałam pisać by z tego zrezygnować.  Przy takich wydarzeniach, jakie działy się w tym miesiącu miałam coraz więcej weny. Pisałam, co pojawiało mi się w głowie. Często bohaterem był Louisem, nie dało się tego ukryć. Czytelników przybywało, gdy wstawiałam rozdziały na opowiadania, które zaczęłam wcześniej. Miałam nadzieję, że wszystko w sprawie książki pójdzie szybko. Chciałabym mieć ją w rękach. Wiedziałam, że nie będzie najlepsza, ale pierwsza książka to debiut. A potem będę się starać wydawać więcej książek. To było jedno z moich marzeń. 
Odłożyłam laptopa na stolik i wstałam. Louis zszedł z dziewczynami na dół.
– Wyglądasz wow. – skomentował mój ubiór całując mnie w policzek. 
– Też wyglądasz wow, kochanie – powiedziałam, przygryzając wargę.
Podał mi dłoń, którą przyjęłam. Jak na niego spojrzałam gdzieś w głębi obudziły się motylki. Spuściłam głowę, czując rumieńce na policzkach. Przy nim to było takie wyjątkowe. Nie mogłam się przyzwyczaić, że jesteśmy parą. 
– Czas im pokazać kto jest parą roku. – czym na niego zasłużyłam? 
– Na pewno wy – odparła Kathleen.
Lottie założyła skórzaną kurtkę. Wiem, że ona też szła. Spojrzałam na przyjaciółkę. Nie chciałam, żeby została sama.
– O mnie się nie martw, będę oglądać was w TV.
Podeszłam do niej i przytuliłam moją Kathleen. Była cudowna. Wiedziałam też, że ona nie lubi takich imprez, więc może nie było tak źle.
– Lećcie, bo się spóźnicie i kto wskoczy na czerwony dywan? – zażartowała. 
– Kocham cię, pamiętaj – posłałam jej uśmiech.
Razem z Louisem i Lottie wyszliśmy z domu. Stresowałam się całą galą. Miałam obok osoby, które mnie wspierają. Dam radę. 
Odebrałam od rodziców wiadomość. Mama przysłała mi zdjęcie z podpisem "nie śpimy, oglądamy". Zaśmiała się pod nosem. Ona przeważnie oglądała ze mną galę chłopaków, więc nie byłam zaskoczona.
– Więc idziecie z Louisem czerwonym dywanem, zbieracie się z chłopakami i chłopcy idą na ściankę, muszą popozować. Chcę ci to wyjaśnić, bo Lou pewnie nie zdążył. – odezwała się Lottie, przeglądając coś w telefonie. 
– Oczywiście, że nie. Boję, że się zgubię ponieważ tyle ludzi będzie. 
– Spokojnie, ja będę obok. Potem cię przejmę i pójdziemy na miejsca. Fajnie piszesz. 
– Co? – Zmarszczyłam brwi.
Lottie wyciągnęła rękę i pokazała mi moją książkę na Wattpad. Zdziwiłam się, że ona to znalazła. Ale w zasadzie... Cholera.
– Pokaż mi, bo moja dziewczyna mi nie chce. – Louis szturchnął siostrę.
Wzięłam głęboki oddech i pokręciłam głową. Na to nie mogłam pozwolić. Spojrzałam błagalnie na Lottie.
– W sumie to opowiadanie dla dziewczyn. Sam rozumiesz. – Widziała moją minę, stąd schowała telefon i wymigała się od pokazania bratu mojej twórczości.
– No proszę was. Znajdę to opowiadanie nawet jakbym miał przetrząsnąć cały internet.– powiedział poważnie.
– Oby nie. – Uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na szybę.
Byliśmy na miejscu.
– Gdzie buziak na szczęście dla mnie? – pochylił się w moim kierunku.
Pocałowałam go krótko i potarłam palcami jego wargi, by zetrzeć ślad szminki. Uśmiechnęłam się do Lou. Wyszli z chłopcami na czerwony dywan. Denerwowałam się tym wszystkim chyba bardziej od nich. Lottie szła obok mnie w stronę budynku. Miała specjalną wejściówkę, która pozwała jej na wstęp. W środku roiło się od dziennikarzy, którzy zadawali gwiazdom pytania.
– Da radę ich jakoś ominąć? – uniosłam brew trochę przerażona tym wszystkim.
– Jasne. Spokojnie. Są zajęci sukienką Katy Perry. – Wskazała na piosenkarkę.
Wzięła mnie za rękę i przeszłyśmy przez tłum. Weszłyśmy do ogromnej sali, gdzie były przygotowane miejsca i scena. Ciche "wow" wymsknęło mi się. To było ogromne i takie piękne. W telewizji to wyglądało mniej oszałamiająco. Poszłyśmy z Lottie na odpowiednie miejsca. Było sporo ludzi, w tym rodziny gwiazd i przyjaciele. Zauważyłam Eda Sheerana i siłą powstrzymałam się, żeby nie pójść po autograf. Tyle wspaniałych osób w jednym miejscu. Zadziwiałam się non stop. Dla takiej zwykłej dziewczyny z małego miasta w Anglii, to może wydawać się spektakularne.
W końcu chłopcy do nas dołączyli. Siedzieli rząd przed nami, czyli pierwszy, przed sceną. Obok mnie usiadła piękna szatynka w fioletowej sukience. Miała niebieskie oczy i długie, wyprostowane włosy.
– Poznajcie Summer. Summer, poznałaś chłopaków. To jest Vanessa, dziewczyna Louisa i Lottie, jego siostra. – Przedstawił nas Harry.
Dziewczyna uśmiechnęła się, podając nam rękę.
– Miło was w końcu poznać.
– I wzajemnie.
– Miło poznać dziewczynę, która zawładnęła sercem Harrego. –dodała Lottie.
– A on zawładnął moim – powiedziała z uśmiechem.
– Zasługuje na szczęście jak nikt inny.
Kiwnęła głową i spojrzała na Harryego. Ujął jej dłoń i ucałował. Byli tacy uroczy. Zastanawiam się czy dzisiaj wyjdą jakieś zdjęcia ich. Nie chciałabym być z Lou tylko sensacją.
W końcu to oni mogli bardziej namieszać. Przecież Summer była starsza od Harry' ego, chociaż tej różnicy nie było widać.
– Od kiedy się spotykacie? – spytała Lottie.
Zauważyłam, że chciałaby od razu wszystko wiedzieć. A ja siedziałam cicho jak mysz pod miotłom. Wolałam się nie odzywać, bo mogłabym powiedzieć coś nieodpowiedniego. Natomiast uważnie słuchałam.
– Od miesiąca. – Summer posłała jej uśmiech.
Od razu ją polubiłam, była bardzo miła. Niestety rozmowę przerwało rozpoczęcie gali.
Na początku wystąpiła Ellie. Praktycznie zeszłam na zawał. Byłam ogromnie podekscytowana i oglądałam wszystko z zapartym tchem. Wiele kategorii, wiele nagród i trzy występy. W tym ostatni miał być One Direction. Gala była długa, a ja czekałam z niecierpliwością na kategorię chłopców.
W końcu doczekałam się występu chłopców. Przy solówce Louisa praktycznie rozpłakałam się. Miał taki wspaniały głos.Oglądałam do końca, uśmiechając się. Moje serce biło bardzo szybko, a po plecach przechodziły ciarki. Byłam z niego dumna. Chciałam już pogratulować chłopakom wygranej. Niestety nie było mi to dane, bo wszyscy pędzili do wyjścia. Dobrze, że Lottie trzymała mnie za rękę, bo się pogubiliśmy. Razem z Summer opuściłyśmy galę. Wyszłyśmy nie tym wejściem co trzeba, gdyż trafiliśmy na tłum paparazzi.
– Kurwa – zaklnela blondynka. – Tam. – Pokazała na vana.
Próbowałyśmy się przedostać do samochodu z lekkim trudem. Lottie szła przede mną, a Summer za mną. Stwierdziły, że będę czuć się bezpieczniej. Nie było tak, czułam strach. Co chwila robili zdjęcia, nie tylko ja tu byłam sensacją. Summer również. Dosłownie wpadłyśmy do vana i za chwilę odjechaliśmy.
– Nigdy więcej obcasów. – powiedziałam.
– Ale wyglądałaś świetnie – rzuciła Summer. – Oni chyba mają after party.
– Nienawidzę w nich chodzić. – mruknęłam i spojrzałam na Charlotte.
–Trudno, napiszę do Lou, że Ness się poczuła źle i zrozumie. Chyba, że chcecie iść. – Lottie wyjęła telefon.
– Ja muszę wracać – uprzedziła Summer.
– Idźmy. – Kiwnęłam głową. Wiedziałam tez, ze Lottie ma na to ochotę.
Kolejne ciekawe doświadczenie, które mogłam opisać w książce. Może odrobinę się bałam tego, ale czas pokonać strach.
Kierowca zawiózł Summer do domu. Mieszkała w jednej z lepszych dzielnic, w segmentowcu. Przytuliła nas na pożegnanie i życzyła milej zabawy, później wysiadła.
– Więc gdzie jest to after party? – uniosłam brwi, patrząc na Lottie.
– To jest budynek obok tego w którym byliśmy. Wracamy tam, chłopcy muszą się pokazać. No i Louis zapewne ma ochoty wypić. – Uśmiechnęła się i odebrała telefon. Przez krótki czas rozmawiała, chyba z bratem.
Patrzyłam jak mijamy budynku. Oglądając zdjęcia Los Angeles na tumblr były piękne. A teraz nie wiem jak to opisać. Miasto wygląda cudownie, zwłaszcza nocą. Każdy powinien mieć szansę zobaczyć LA na własne oczy. Z samochodu, lotu ptaka, nieważne jak. LA zawsze było i będzie piękne. Nim się obejrzałyśmy, byłyśmy pod budynkiem.
Wysiadłyśmy tam i tym razem nikt nie zwracał na nas uwagi. Trzymałam Lottie za rękę. Dziewczyna pokazała swoją przepustkę, dzięki czemu bez problemu weszłyśmy. Ochroniarze wskazali nam drogę do wind. Pociągnęła mnie w tamtą stronę. Drugie piętro i byłyśmy między gośćmi. Szłyśmy w stronę Louisa i Zayna, którzy rozmawiali z wokalistą Coldplay. Myślałam, że przestałam oddychać. Tam stał Chis... Ten Chris, który usypiał mnie głosem. Kochałam Coldplay, ich twórczość naprawdę była niesamowita.
Louis zaśmiał się głośno, komentując coś co powiedział Chris. W ręce trzymał szklankę z drinkiem.
– Witaj – powiedziałam, kładąc dłoń na jego plecach.
Uśmiechnął się, przenosząc na mnie wzrok.
– I znalazły się zguby. – Objął mnie jedną ręką.
– Musisz być Vanessa, cóż, mam nadzieję, że Louis wytrwa w tym związku. Miło mi, jestem Chris. –Uśmiechnął się mężczyzna. Podałam mu rękę, a on ją lekko uścisnął.
Porozmawialiśmy chwilę na błahe tematy, a ja nie mogłam uwierzyć, że to on. Pod koniec powiedział by Louis mnie pilnował.
– O Boże... – szepnęłam do siebie. Spotkałam wokalistę, który zachwycał mnie za każdym razem.
– Oddychaj, słońce. – Lou się uśmiechnął i przytulił mnie do siebie.
– Gratuluję nagrody. Występ był cudowny. – Położyłam dłoń na jego torsie.
Zabrałam mu szklankę, żeby upić małego łyka, ale od razu się skrzywiłam. To nie dla mnie.
– Cieszę się, że tobie się podobał. To było najważniejsze dla mnie.
– Jestem zakochana w twoim głosie, wiesz o tym. – Oddałam mu drinka.
– Będę śpiewał ci na dobranoc. – Poczułam te głupie motylki w moim brzuchu.
– Przez telefon też? Gdy będą nas dzielić kilometry? Obiecujesz? – Spojrzałam na niego z nadzieją. Louis sprawiał, że zapomniałam o całym świecie, że nic poza nami się nie liczyło. Może tak być nie powinno, ale byłam szczęśliwa. Tak jakbym znalazła własne miejsce na ziemi, przy nim.
Nie mogłam powiedzieć, że to miłość. Ale byłam bliska temu. Zależało mi na nim jak na nikim do tej pory.
– Oczywiście, że tak. Przez telefon, skype i co tylko chcesz. Obiecuję. Jeśli tego nie dotrzymam możesz mnie na przykład uderzyć. Tylko nie wybij zębów, bo mój uśmiech jest marką. – Zażartował i musnął mój nos.
Kiwnęłam głową i pocałowałam go. Od razu wyczułam mocny smak alkoholu oraz papierosów. Kolejny raz się skrzywiłam. To nigdy nie było moim ulubionym połączeniem. Może mu pasowały papierosy i wyglądał seksownie, lecz nie popierałam tego. Niszczył swój głos, którym pracował, a przede wszystkim zdrowie. To dla mnie jak patrzenie na samobójce, tylko próba jest mniej bolesna i długa. Kiedyś o tym porozmawiamy. Odsunęłam się i rozejrzałam. Louis zaczął zapoznawać mnie z wieloma osobami, w tym z Edem, który był już lekko wstawiony i jeszcze zabawniejszy. Nogi bolały mnie od szpilek, ale i tak mi się podobało.
Około północy wyszliśmy. Nigdy nie bawiłam się tak dobrze, no może koncertami. Louis cały czas mnie obejmował i z dumą wypowiadał to, że jestem jego dziewczyną. Rozpływałam się w jego ramionach. Teraz był już trochę pijany, więc śmiał się i gadał różne głupoty. Pijany Lou, to dość zabawny Lou. Przysypiał w drodze do domu, a ja bawiłam się jego włosami. To było moje ulubione zajęcie.
Kiedy dojechaliśmy do domu praktycznie spał na moich kolanach. Udało mi się go obudzić i zaciągnąć do sypialni. Zdjęłam mu marynarkę i odłożyłam na fotel. Gdy ściągałam Lou koszulkę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupio.
– Wiedziałem, że chcesz mnie rozebrać. A to nie ja powinienem rozbierać ciebie? – Przekrzywił głowę, lustrując mnie wzrokiem.
– Ja się sama rozbiorę, kotku – zapewniłam go i ściągnęłam mu ten tshirt. Zarumieniona sięgnęłam do paska jego spodni.
– Ale to będzie niesprawiedliwe. – Oparł ręce na materacu za swoimi plecami.
Wyglądał na rozbawionego i obrażonego jednocześnie.
Zaśmiałam się w duszy i odpięłam pasek.
– Ściągaj te spodnie i kładź się spać. – Powiedziałam i wzięłam koszulkę nocną, w której od dwóch dni spałam.
Kath kazała mi kupić coś innego niż serduszka na spodenkach. Poszłam do łazienki, żeby się przebrać i umyć zęby. Najpierw jeszcze zmylam makijaż i już będąc w koszulce, nałożyłam pastę. W lustrze zobaczyłam Louisa w bokserkach, który podszedł do mnie od tyłu i zaczął całować po szyi. Jak zawsze muśnięcia jego warg były czułe i delikatne jak piórko, ale tym razem chciało mi się śmiać. Uwodził mnie tak uroczo pijany.
– Jesteś tak cholernie piękna. I jestem tak cholernie zazdrosny jak inni faceci obczajają cię wzrokiem. – Wymruczał. Pobił rekord w użyciu słowa "cholernie" dzisiejszego dnia. Chociaż w jego ustach brzmiało to nad wyraz seksownie.
Odsunęłam się trochę, by umyć zęby. To co mówił było tak cholernie urocze. Mogłabym takie słowa słyszeć codziennie gdy się budzę. Spojrzałam na niego w lustrze. Pocałowałam go w policzek, uśmiechając się delikatnie. Zostawiłam Louisa w łazience, żeby mógł się umyć. Pokręciłam głową. On był niemożliwy, ale zależało mi na nim. To Lou sprawiał, że w moim życiu jest więcej kolorów niż tylko czarny i biały.
Położyłam się na łóżku, wtulając w poduszkę, która pachniała Lou. Zamknęłam oczy, byłam bardzo zmęczona całym dniem. Praktycznie spałam gdy łóżko się ugięło. Poczułam jak Louis się do mnie przytula. Nic więcej nie mówiąc, odpłynęłam w przyjemną krainę snu. 

czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 16

Była dwunasta, kiedy weszliśmy na teren festiwalu. Chłopcy zapoznali się z Ness i Kathleen już w vanie. Harry nie zabrał ze sobą dziewczyny, bo nie chciał robić zamieszenia. Jeszcze nie. Kath trzymała się z Zaynem, który chętnie dzielił się szlugami. Rozdzieleni na kilka grupek z ochroniarzami szliśmy w stronę sceny. Tłum ludzi podskakiwał z rękoma w górze do jednej z piosenek jakiegoś mniej znanego zespołu. Stanęliśmy trochę dalej by nie zostać staranowanymi. Cały czas obejmowałem Ness, chcąc by czuła się bezpiecznie.  Miała na sobie długą, zwiewną sukienkę i zrobiony przez siebie wianek z kwiatów. Wyglądała uroczo. Zwłaszcza jak się śmiała. Kurwa, znowu użyłem tego słowa. Ostatnio cały czas go nadużywam. Nawet nad tym nie panuje! "Piękna" tego nie określało, ona wyglądała ładniej. 
– To robi wrażenie. Nigdy nie pomyślałam, że tu będę. To jedno z miejsc, na których chcesz być i o tym marzysz. – Rozglądała się dookoła z podziwem.
– I masz tu najbliższych. Możesz bawić się w najlepsze – pocałowałem ją w policzek. 
Niall podszedł do nas z kubkami piwa. Podał mi jeden.
– Pijesz, młoda?
– Nie, dziękuję. – uśmiechnęła się do niego. A ja stałem się lekko zazdrosny.
Niall zaczął rozmawiać z Ness, opowiadając jej o zespołach i piosenkarzach, których dziś zobaczymy, w tym Ellie Goulding i Coldplay. Wszystko było rozplanowane na kilka dni. Kiwała głową, słuchając go. 
– A potem możemy iść coś zjeść żeby nie jechać do domu. Bo jakoś o 23 jest The 1975 i fajerwerki. – powiedział. 
– Świetny pomysł. – Poparła go i odsunęła się od nas, ponieważ podeszły dwie dziewczyny.
– Możemy zdjęcie? – spytała jedna z nich.
– Możemy – odparł Niall, nie zwracając uwagę na fankę, która wręcz wbijała spojrzenie mordercy w moją dziewczynę.
Zrobiliśmy zdjęcia z fankami. Daliśmy autografy i mieliśmy nadzieję, że odejdą.
Coś szeptały do siebie, odsuwając się. Po chwili zostawiły nas we trójkę. Vanessa zajęła się telefonem, przeglądając jakieś zdjęcia. Zajrzałem jej w ekran i zobaczyłem kilka naszych, po prostu zrobionych z daleka przez fanów.
– Witaj w moim świecie. – powiedziałem, obejmując ją od tyłu. – Jeśli piszą coś niemiłego, nie przejmuj się tym. Ważne, że ja wiem jaka jesteś.
– Nie czytam tego – zapewniła mnie. – Damy sobie radę, prawda?
– Damy radę, mamy siebie. – pocałowałem ją w policzek.
Niall zrobił nam parę zdjęć, które pewnie znajdą się w albumie.
– Kurwa, Louis ma dziewczynę. Stał się chyba cud. Będę musiał do tego przywyknąć – powiedział Horan.
– A na dodatek cały czas mam dreszcze, bo Niall Horan ze mną rozmawia. – Wystawiła rękę do przodu na dowód.
– Nie, żeby coś, ale ja nadal tu stoję i jestem zazdrośnikiem. – wtrąciłem. –I Horan, uwierz ty też kiedyś kogoś sobie znajdziesz.
– Wierzę, ale jednak ty i związek? Sam rozumiesz. – Uśmiechnął się.
Czy można nazwać ten dzień lepszym? Gdy mogłem się odprężyć przy muzyce i przyjaciołach. Stałem za plecami Vanessy, unosząc rękę do góry razem z tłumem. Coldplay zrobił show. Godzina za godziną, muzyk za muzykiem. Zayn i Liam, którzy zabawiali dziewczyny, a one śmiały się, siedząc na trawie. Oczywiście praktycznie cały czas obejmowałem Ness. Od kiedy stałem się taki zaborczy? To do mnie niepodobne.
– Jakie plany podczas przerwy? – zapytał Zayn.
– Zabawa i nie myślenie o trasie. Ale wiecie, że tak się nie da. Musimy napisać trochę tekstów na kolejną płytę – odparł Liam, patrząc w niebo. Słońce zaczęło zachodzić.
–  Nawet nie chce mi się pisać. Najchętniej bym zajął się tą akcją z golfem. – mruknął Horan.
Spojrzeliśmy na Nialla, który się rozmarzył. Golf dla niego to sport, jak dla mnie piłka nożna. Czyli ważny. Pasjonował się, często oglądał i grał. Moim zdaniem to zbyt...nudne. Zasnąłbym przy tym kiju.
– Tylko nie zapomnij, że grasz w zespole. – zaśmiałem się. A od Ness dostałem w żebra.
– Nie da się zapomnieć. – Pokręcił głową. – I to czasem bywa strasznie męczące. Kathleen, lubisz blondynów? – zagadnął dziewczynę.
Podniosła głowę, wcześniej zajęta wyrywaniem trawy. Cóż, ciekawe zajęcie.
– Myślę, że najbardziej liczy się charakter, niż kolor włosów. – odpowiedziała patrząc na niego.
– Ja mam świetny charakter – zapewnił ją. – Chodź się napić. - Pomógł jej wstać i odeszli.
– No i tylko we trzej zostaniemy samotni w zespole. – powiedział Liam, popijając piwo.
– We dwóch. – Wtrącił Harry.
Liam aż się zakrztusił. Znałem to uczucie. Był w szoku, tak jak ja kilka dni temu. Harry trzymał wszystko w tajemnicy. Byłem pierwszy, który się dowiedział.
– No jeszcze lepiej. – Pokręcił głową. – Zaraz się okaże, że Zayn z kimś kręci i wyląduję na planecie singli. – westchnął Payne, krzywiąc się.
Ness podniosła się i podeszła do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Zobacz, wystarczy się rozejrzeć i sam nie będziesz wiedział, kiedy ją spotkasz – uśmiechnęła się promiennie.
Ta dziewczyna była idealna. Miała dobre serce, była urocza, chciała pomóc praktycznie każdemu. Czym sobie na nią zasłużyłem?
– Kiedyś może i spotkam, ale czuję się samotny. Chyba, że chcesz mnie przytulić. – Wystawił ręce w jej stronę.
– Nie przesadzaj, stary  – powiedziałem ostrzegawczo.
– Louis – zaśmiała się. Przytuliła go na krótką chwilę i wróciła na miejsce. – Dwa miesiące temu byłam na waszym koncercie i wmawiałam sobie, że Louis mi odmachał, ale przecież obok mnie kilka innych dziewczyn robiło to samo. Potem byłam na jego meczu, a teraz jestem tu.
– Ale to wy. I innego tłumaczenia nie ma. Chyba, że przeznaczenie. – wzruszył ramionami.
– Na pewno takie istnieje. Musi. – Kiwnęła głową.
Harry wstał, odbierając dzwoniący telefon.
W końcu wszyscy znów się zebraliśmy, kolejny zespół dawał pokaz. Wytrzymaliśmy do samego końca. Ness odchyliła głowę, a ja pocałowałem ją. Boże przysięgam ona tak słodko smakuje. Uśmiechając się pogłębiłem pocałunek w bardziej zachłanny. Już niczym się nie przejmowałem, chciałem okazywać mojej dziewczynie czułość.
Miałem prawo być szczęśliwy. -Zmęczona? - spytałem odrywając się od niej
– Nie czuję nóg – jęknęła. – Ale to było cudowne.
– Zaraz pojedziemy do domu i odpoczniesz. – Smyrałem ją nosem po szyi.
– Zostaniesz? – Zamruczała, jedną rękę wsuwając pod moją jeansową kurtkę i jeździła po moich plecach.
– Z tobą? Bardzo chętnie. – szepnąłem jej do ucha, by inni nie słyszeli
– Dziękuję, misiu. – Uśmiechnęła się szeroko.
– Nie musisz dziękować. – cmoknąłem ją w usta.
Wzięła mnie za rękę i powoli zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia. Przed nami szli chłopaki z Kathleen. Trochę nam zeszło z dotarciem do vana, bo tłum ludzi spowalniał drogę. Przed samochodem stali paparazzi, którzy od razu zaczęli robić zdjęcia, błyskając fleszem po oczach. Nasi ochroniarze próbowali im to utrudnić, ale dziennikarzy było więcej. Nawet mieliśmy lekko przyciemnione szyby. Nic nie podziałało. Ness wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramieniem ,próbując uchronić ją przed fleszami. Kathleen wystawiła im środkowy palec, zasłaniając blondynkę sobą. Zaskoczyła mnie, bo wolała pokazać swój wizerunek niż wizerunek przyjaciółki. Chociaż Kath nie obchodziło zdanie innych. Chroniła tych których kochała.
– Louis, kto to jest?! – słyszałem paparazzi. Liam ruszył, odjeżdżają stąd.
Przemilczałem to. Chciałem ją jak najdłużej chronić.
– Wszystko dobrze? – spytałem cicho.
–To było straszne, nie wiedziałam, że musisz to tak przeżywać. – Mruknęła, przytulona do mnie.
– Nie raz tak bywa, a nie raz gorzej. Dlatego bez ochrony nigdzie praktycznie nie wychodzę.
– Będziesz się musiała przyzwyczaić, mała - powiedział Zayn.
– Da radę. – powiedział Harry.
Wiedziałem, że wierzy w uczucia moje do niej. Chociaż nie wiedziałem jakie one są. Na miłość za wcześnie. Czułem się jakbym był na środku morza i nie wiedział gdzie jest ląd. Zależało mi na niej, tak mocno, że chciałem przeciwstawić się światu. Później będę myślał o konsekwencjach. Trzymałem ją przy sobie, całując po włosach do końca drogi. Wysiedliśmy trzymając się za ręce. Dom był dość duży by pomieścić nas wszystkich i zostały jeszcze trzy sypialnie wolne.
Postanowiliśmy spać w willi Payne'a. Rano pojadę odwieźć dziewczyny. Dzisiaj było zbyt późno. Zaprowadziłem Ness do jednej z sypialni.
– Rozgość się i zaraz dam ci jakąś moją koszulkę. – uśmiechnąłem się do niej.
– Okej – odpowiedziała i rozejrzała się po pokoju.
Podszedłem do torby i wyjąłem czarną koszulkę.
– Myślę, że ta będzie okej.
Wzięła ode mnie materiał, a ja pokazałem dziewczynie gdzie jest łazienka. Kiedy ona wyszła, tz się przebrałem. Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać telefon. Było mnóstwo zdjęć moich i Ness. Były komentarze negatywne, pozytywne. Napisałem "😊", a potem odłożyłem telefon.
To oczywiste, że był to sarkazm. Przykro było patrzeć na nienawiść fanów, którzy na co dzień nas wspierali. Tym bardziej jak hejtowali osoby z naszych rodzin. Niektórzy nie wiedzieli, że oni to też ludzie i mają uczucia.
Vanessa wróciła w mojej koszulce z rzeczami w rękach. Odłożyła je na fotel, stojący pod oknem. Makijaż też zmyła.
– Chodź tu do mnie. – powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń.
Podała mi swoją rękę i weszła na łóżko, kładąc się obok
– Wszystko dobrze? – wymruczałem.
– Tak. – Pocałowała mnie w szyję.
Uśmiechnąłem się i głaskałem ją po plecach.
Niedługo później oddech dziewczyny wyrównał się, co było znakiem, że zasnęła. Okryłem nas lepiej kołdrą. Zabiorę ją do Los Angeles. Musi zobaczyć mój dom. To daleko stąd, ale istnieją samoloty.
A ja chcę by ona uczestniczyła w moim życiu. Chce zabrać ja wszędzie gdzie się da.
***
Szliśmy przez lotnisko, trzymając się za ręce. Miałem plecak, a resztę rzeczy zabrał ochroniarz. Kathleen poleciała w towarzystwie Zayna wcześniejszym samolotem. Między nimi nic nie było, po prostu dobrze się dogadywali. Zmęczony po locie, szedłem z Ness do wyjścia. Fani co chwila wpychali się z telefonem, więc grzecznie nie reagowałem, bo mogłem być niemiły. Najgorsi byli paparazzi, którzy nie dawali sobie dziś spokoju. Zadawali setki pytań, robiąc jeszcze więcej zdjęć.
– Czy złapała cię na dziecko, że jesteś z taką pokraką?! – usłyszałem krzyk fanki. Ona chyba wiedziała jak doprowadzić mnie do białej gorączki.
– To jest moja dziewczyna! I jeszcze raz takie coś usłyszę, to nie wytrzymam! – krzyknąłem.
Któraś ją popchnęła, błysk flesza był jeszcze szybszy. No, bo Louis się wkurwił i będzie drama. Blondynka mocniej ścisnęła moją rękę. Daniel zaczął odsuwać fanów, torując nam drogę do wyjścia, gdzie przy ulicy stał van.
Gdy w końcu udało się nam dotrzeć do vana, myślałem, że spale to lotnisko. Jestem zazwyczaj bardzo spokojnym człowiekiem, ale mam swoje granic. Ścisnąłem Ness za rękę.
Dziewczyna siedziała odwrócona do okna, patrząc na tłum, który mało nas nie stratował. Na szczęście odjechaliśmy stąd w miarę szybko, bo jeszcze jeden błysk i bym kurwa wysiadł, rozwalając im te aparaty.
Położyłem głowę przy jej szyji. Pocałowałem ją w tamtym miejscu.
– Ja... one nawet mnie nie znają – szepnęła. – Dlaczego tak reagują? Przecież nic złego nie zrobiłam.
– Wiem o tym. Reagują tak, bo są zazdrosne. A zazdrość niszczy.
– A co jak wydam książkę? Usłyszę, że dzięki tobie, wybijam się i dlatego ktoś w ogóle będzie wiedział, że coś napisałam.
– Wtedy będziemy o tym myśleć. Na razie trzeba je olać, a poza tym część z fanek uważa, że jesteś dobrą partią dla mnie.
– Dobrą partią – zaśmiała się.
Spojrzała mi w oczy, a potem pocałowała. Przedłożyłem pieszczotę, która stała się namiętna. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jej całej. Zmieniłem pozycję tak, że teraz byłem nad nią.
Wplotła palce w moje włosy, lekko za nie ciągnąć i oddając pocałunki.
– Moja – wyszeptałem cicho.
Uśmiechnęła się do mnie i ostatni raz musnęła moje wargi.
– Nieważne co fani powiedzą. Ważne jest co ty o sobie sądzisz.
– Masz rację. – Przytuliła się do mnie.
Do końca drogi patrzyliśmy w okno. Pokazywałem jej miejsca, które koniecznie zobaczymy.
– Tylko ty i ja podczas naszego wypadu. v szepnąłem.
– Idealna wizja – odpowiedziała.
Wsunęła rękę pod moją koszulkę i jeździła palcami po moim torsie.
Mruknąłem cicho, bo było to przyjemne.
Lubiłem jej dotyk, lubiłem jej bliskość. Do końca pobytu Vanessy w USA zostały dwa tygodnie. Musieliśmy z tego skorzystać. Chyba, że przetrzymam ją na dłużej.
Albo bym wrócił do Anglii. Myślę, że wszyscy by się ucieszyli. Jednak chce by ona była tu najszczęśliwsza.
Samochód zatrzymał się na posesji mojej rezydencji. Wysiedliśmy z vana.
– Witam w domu Tomlinson. – uśmiechnąłem się.
Vanessa patrzyła na ogromny, biały dom, w którym mieszkałem. Lubiłem wszystko co ładne, a pewnego dnia uznałem, że na dom nie będę oszczędzał. I oto proszę, mam tę willę.
– To jest ogromne – powiedziała zdumiona.
– W środku jest jeszcze większe. Jak na jedną osobą jest za duże, ale daję mi swobodę. Lubię mieć przestrzeń. W autokarze śpimy wszyscy w piątkę, bo nie zawsze korzystamy z hoteli. Sama rozumiesz. Wracam do domu i czuję się wolny. – Wyjaśniłem.
– Kto bogatemu zabroni. – Powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
Złapałem ją za rękę i zacząłem prowadzić w stronę domu, gdzie była reszta. Przylecieli wcześniej, żeby nie było takiego zamieszania. Oni też tu mieli domy, ale chcieliśmy spędzić razem wieczór.
– Co tak długo? – spytał Zayn.
– Fani nas zatrzymywali – odpowiedziałem.
– Norma. – Kiwnął głową.
Daniel zaniósł nasze rzeczy na górę. Ness poszła za nim, zgaduję, że pisać. Wszedłem do salonu i usiadłem na sofie obok Kathleen.
– Trochę przerażające, że już zaczęli ją wyzywać. Ona nic nie zrobiła. – Westchnąłem.
Liam siedzący na fotelu spojrzał na mnie i wziął telefon do ręki. Bylem pewny, że zaczął sprawdzać komentarze fanów. To było nieuniknione, musieliśmy po prostu się tym nie przejmować. Tak było z każdą dziewczyną. Czy to Liam, czy Niall spotkał się z kimś. Fani nie akceptowali każdego naszego wyboru.
– Robimy dzisiaj grilla, a potem jadę do siebie – zaproponował Harry. Mieliśmy zostać we trójkę z Kathleen.
– Spoko, to zaraz będzie trzeba rozstawiać przy basenie. – Wstałem i usiadłem na podłokietniku fotela, na którym siedział Liam. Zacząłem czytać te komentarze wraz z nim.
– Żałosne. Ale wiesz, że one wylewają tylko swoją zazdrość. Dowiedzą się kim jest Vanessa i zorientują, że to fanka. Ona dostała szansę, one nie. – Przesuwał palcem po ekranie. Dodał tweeta "nienawiść jest mocna, czasem rani".
– Wiem o tym. Dlatego boję się, że będzie gorzej. A ona nie zasługuje na to, by cierpieć. –powiedziałem.
Miałem wyrzuty sumienia przez to, że to przeze mnie będzie celem zazdrości i nienawiści. Rozumiałem, że nie każdy musi lubić Vanessę, ale nie znali jej. Nic o niej nie wiedzieli. Ledwo się ze mną pokazała, nie była sławna.
– Spokojnie, Louis. Przyzwyczai się. Na razie jest nowością, tematem plotek. Potem to ucichnie. – Poklepał mnie po nodze i odłożył telefon.
– Ale hejty nigdy nie ucichną. Hejty zawsze były i będą. Może się nimi nie przejmować, ale wiesz w głębi duszy, że to boli.
– Wiem – zgodził się..
Wyszliśmy do ogrodu, przygotować miejsce na grilla. Przynieśliśmy alkohol i produkty z lodówki.
– Pójdę po Ness. – powiedziałem i już mnie nie było.
Wszedłem na piętro. Miałem bardzo dużo pokoi i pomieszczeń. Siłownia, sala muzyczna... No tak, byłem bogaty i korzystałem. Ale przecież pomagałem tez innym. To nie było złe, zarobiłem na te pieniądze. Otworzyłem drzwi od mojej sypialni, do której Daniel zaprowadził Vanessę. Nic nie ruszała, jedynie usiadła przy dębowym biurku z laptopem, pisząc.
Zamknąłem po cichu drzwi i podszedłem do niej.
– Chodź na dół. – Pocałowałem ją w kark. – Książka nie ucieknie i dam ci spokój jutro.
– Nie mogę. Muszę im to dziś wysłać. Zostały mi cztery strony. – Przesuwała palcem po myszce, wpatrzona w monitor.
– Ile ci to mniej więcej zajmie? Chciałbym, żebyśmy spędzili czas razem, zanim chłopcy się rozjadą. – Teraz patrzyłem na monitor, jak zmienia różne rzeczy. Czytałem linijkę za linijką.
– Och, to już idę. To jakieś dwadzieścia minut. Zrobię to później. – Zdecydowała. Zapisała plik i wstała.
– Cieszy mnie to. – Złapałem ją za rękę.
Poszliśmy na dół gdzie wszyscy już siedzieli przy stole. Uśmiechnąłem się w stronę przyjaciół. Spędzanie razem czasu było dobre, bo ciągłe koncerty stały się meczące.
– Gołąbki przyszły – mruknęła Kathleen, pijąc piwo.
Vanessa spiorunowała ją wzrokiem.
–  Zobaczymy, co będzie, kiedy ty sobie kogoś znajdziesz. – odparła moja dziewczyna.
– Już to widzę. Na pewno będę nierozłączna – prychnęła i uśmiechnęła się.
Usiedliśmy na metalowych krzesłach. Zayn rzucił mi fajki.
– Ja się nie zdziwię jak ty znajdziesz sobie kogoś bardziej szalonego od ciebie. – Wziąłem jednego papierosa i podałem Liamowi.
– Albo w ogóle jak kogoś znajdzie – dorzucił Niall.
– Dokładnie tak. – powiedziałem, odpalając papierosa. Zbytnio się nie odzywałem w sprawie miłości, bo to co czułem teraz... Nie wiedziałem co to jest. Pewnie zauroczenie. Można było to tak nazwać. Było dobrze, byłem szczęśliwy i to się liczyło.
 Kathleen wstała i goniła Horana po ogrodzie, więc im nie przeszkadzaliśmy. Harry opowiadał nam o pomysłach na nowe piosenki. Jednak stwierdziliśmy, że jak napisze i nam pokaże to wybierzemy coś. Sam musiałem się niedługo wziąć za pisanie piosenek ale nie wiedziałem już o czym.
– O czym jest twoja książka? – spytał Liam, patrząc na Ness.
Zakrztusiła się sokiem i odstawiła szybko kubek.
– Zwykły romans jak ich dużo. – wzruszyła ramionami.
– Fabuła, jaka fabuła? – Drążył.
– Letnia miłość. Nic specjalnego. Nie zainteresuje was. To kiedy wracacie na trasę? – zmieniła temat.
– Za jakieś dwa miesiące jak dobrze liczę. – Zayn wzruszył ramionami
– A kiedy zaczynacie próby? – Odsunęła się trochę, żeby dym na nią nie leciał.
– Za półtora miesiąca może. Dadzą nam jeszcze znać.
– Rozumiem. Fajnie tak zwiedzić cały świat. – Przyznała. – A ja będę zdawać egzaminy.
– Będę trzymał za ciebie kciuki wiedz o tym. – obiecał jej.
– Dzięki, Zayn. Biorę to do serca. Cudowny jesteś.
– Nie ma za co. Widzicie, potrafię być miły i cudowny.
– Taaak... – Przytaknęliśmy ironicznie.
Harry znów odszedł rozmawiając przez telefon.
– Czy ja też tak wyglądałem na początku mojej znajomości z Ness? – spytałem, wskazując głową Harrego.
– Tak – odpowiedział Liam, a Zayn kiwnął głową. – Tylko, że wy aż tak długo ze sobą nie pisaliście.
– Cóż lepiej tak niż inaczej.
– Zobaczymy co będzie jak wyjedziemy w trasę. Albo Ness wróci do Anglii.
– Będziemy musieli to wszystko przetrwać. – powiedziałem, a Ness wtuliła się we mnie.
– Śmierdzisz, palaczu – zaśmiała się cicho.
– Może i śmierdzę, ale nadal mnie lubisz.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Kathleen z Niallem postawili na stole jedzenie z grilla. Harry do nas wrócił i zaczęliśmy jeść, rozmawiając. Najlepsze uczucie od dłuższego czasu. Wszystko wydawało się nie realne. Spędziliśmy ten dzień świetnie się bawiąc. Bez żadnych paparazzi, bez wywiadów i innych bzdur. Co innego, że za tydzień była gala. Bałem się poprosić, żeby Ness ze mną poszła. Jednak chciałem mieć ja obok siebie. Byliśmy oficjalnie parą, więc wsparcie z jej strony było normalne. Gazety miałyby co pisać. Nie wiedziałem tylko czy ona tego chciała.
Wieczorem poszedłem pod prysznic, gdy już wszyscy nas zostawili. Kathleen poszła na spacer, a Vanessa wysłała korektę do wydawnictwa. Mógłbym tak żyć codziennie. Szalone życie w pewnym sensie nie było dla mnie. Podróże z miejsca do miejsca były męczące. A wakacje trwały zbyt krótko. Miałem nadzieję, że po tej trasie przerwa będzie dłuższa. Wyszedłem spod strumienia wody i stanąłem przed lustrem. Trzeba się w końcu ogolić. Wyjąłem maszynkę i piankę do golenia z szafki. Zacząłem wykonywać czynności. Gdy skończyłem z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju.
Vanessa stała przy walizce. Podniosła głowę i gdy mnie zobaczyła, uderzyła o otwartą szafkę nad nią.
– Cholera – jęknęła. – Kiedyś mnie zabijesz.
– Ale ja nic nie zrobiłem. - zaśmiałem się cicho. - Nie moja wina, że cię rozpraszam.
– Twoja – rozmasowała czoło i podeszła do łóżka. Wbiła wzrok w moją klatę.
– Gdzie przepraszam? –  podszedłem do niej.
– Ubierz się  – zasłoniła oczy, śmiejąc się.
– Jestem odziany. No w ręcznik, ale nadal odziany.
– Louis, proszę. – Usiadła na łóżku. – A może ja zacznę chodzić w samej bieliźnie?
– Nie będę miał nic przeciwko temu, kochanie.
Opadła na plecy i zamknęła oczy. Rozbawiony podszedłem do szafki po ubrania. Założyłem bokserki tak żeby ręcznik nie spadł, a na to czarne dresy. Koszulki nie brałem, bo było ciepło. Vanessa wstała i teraz to ona poszła do łazienki. Chciałem przeczytać kawałek jej opowiadania, ale wiedziałem, że to będzie nieodpowiednie. To tak jakbym grzebał w jej rzeczach bez jej zgody. Nie mogłem. Przeczytam ją jak wydadzą. Położylem się na łóżku. Włączyłem telewizję i oglądałem mecz, z rękoma pod głową. Do sypialni weszła Kathleen ze szczoteczką.
– Potrzebuję pasty.
– Jest w szafce obok umywalki. Dasz radę znaleźć czy ci pomóc?
– Ness, wchodzę! - krzyknęła i weszła do łazienki.
Wstałem z łóżka i podszedłem do niej. Moja bluzka na niej wisiała i slużyła jako sukienka dla niej.
Ness myła zęby, a Kath pożyczyła pastę. Zmierzyła nas wzrokiem.
– Myślę, że trzeba kupić ci bardziej seksowną piżamę albo bieliznę. Inaczej ani trochę go nie zachęcisz, kochana – rzuciła.
– Ona zawsze zachęca o to się nie musisz martwić.
Vanessa popatrzyła na nas głupio i pokręciła głową. Opłukała twarz, wytarła ręcznikiem i stanęła przy mnie.
– Chcę pociągać swojego chłopaka, ona ma rację – powiedziała blondynka.
Przytuliłem ją do swojego boku, śmiejąc się. Ona powinna częściej patrzeć na siebie w lustrze i dostrzegać piękno.
– Ale zawsze mnie pociągasz. – Zapewniłem ją.
– Czy my żyjemy we trójkę, misiu? - szepnęła do mnie konspiracyjnie.
– Nie, Kath czuje się samotna. – Kiwnąłem z powagą głową.
– Pojebało was –– wywróciła oczami. – Dobranoc. – Razem z pastą wyszła z pokoju.
– Może i nas pojebało. – zaśmiałem się.
Vanessa pociągnęła mnie za rękę w stronę łóżka. Położyłem się, obejmując blondynkę ramieniem. Razem oglądaliśmy mecz, a raczej ja, bo mała szybko zasnęła.
Wyglądała uroczo gdy spała. Wziąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 15


♦Louis♦
Obiecałem, że to będą niezapomniane wakacje Vanessy i dotrzymam słowa. Chciałbym zabrać ją na Coachelle, ale wiem, że to zrobi szum. Na pewno nas zauważą. Dlatego postanowiłem porozmawiać z Harrym i naszym menadżerem. Musiałem wiedzieć, co robić. To wszystko było bardzo skomplikowane. Fani często myśleli, że możemy robić co chcemy, ale się mylili. Cały czas byliśmy obserwowani. Nie tylko przez fanów, ale i paparazzi. Gdzie nie gdzie zdjęcia co robimy, z kim byliśmy. To było męczące, ale taka cena sławy. Westchnąłem i usiadłem w salonie na sofie.
Styles miał zaraz przyjechać, a menadżer już siedział przede mną. Nie lubiłem tego, że musiałem pytać o zgodę. Ale cóż, nie byłem wolnym człowiekiem.
A to wszystko, bo chciałem sie spotkać z dziewczyną na mieście. Po praktycznie pięciu minutach mój przyjaciel pojawił się.
– Cześć. – Podał mi rękę, potem przywitał się z Jasonem i usiadł na fotelu. – Myślę, że Louis powinien zrobić co chce. I tak będą o nim mówić.
– Ale ta dziewczyna nie jest sławna. Nie zrobi dobrego PR.
– Tak uważasz? Jest fanką. To zrobi wielką burzę. Jeśli chodzi o zamieszanie to będzie spore. Gorzej z tym jak ta dziewczyna to przyjmie.
– Ja tu nadal jestem. – wtrąciłem się do rozmowy. – Myślę, że ona przyjęłaby to chyba okay. Nie jestem jednak tego w stu procentach pewien. Nawet jeśli myślę, że udałoby mi się odciągnąć ją od portali internetowych. I kogo obchodzi PR? A gdzie miejsce na to, że może ja naprawdę coś do niej poczuje?
– Mnie obchodzi. Zarząd obchodzi. Bez wizerunku zginiecie. Musimy dbać o was w mediach. Ale skoro tak, to na razie masz naszą zgodę. Jednakże pamiętaj, że jeśli będziemy musieli interweniować to to zrobimy.
– Jeśli ona będę cierpieć przez was, nie ręczę za siebie. – wysyczałem.
Jason pokiwał tylko głową. Wstał i wyszedł, zostawiając mnie z przyjacielem. Nie chciałem pozwolić na to, by fani skrzywdzili Ness. Sam jej nie chciałem jej skrzywdzić. Sprawa była skomplikowana, ale plus taki, że rozmowa przebiegła szybko i bez kłótni. Z nimi nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. 
– Chcesz mnie potępić, że spotykam się z fanką? – spytałem Harry'ego.
Szczerze liczyłem, że będę miał w nim wsparcie. Potrzebowałem tego, potrzebowałem zrozumienia. Harry zawsze był obok, pomagał mi w wielu rzeczach, chociaż był młodszy.
Mój przyjaciel pokręcił głową i wstał z fotela, idąc w stronę pianina.
– Rób to co podpowiada ci serce, a będziesz szczęśliwy.
– Serce mi mówi "chcę ją poznać bliżej". Chcę być dla niej kimś ważnym. A rozum mówi, że mnie popierdoliło. – Westchnąłem, przecierając zmęczoną twarz dłońmi.
– Dlaczego? Masz być skazany na miłość z aktorką albo piosenkarką? Człowiek to człowiek. Nieważne czy sławny. – Harry usiadł przy instrumencie i zaczął grać spokojną piosenkę.
–Nawet nie jestem pewny czy to jest miłość. – wzruszyłem ramionami i stanąłem obok pianina.
Harry spojrzał na mnie i pokręcił głową.
– No to co z tego? Nie musisz jej kochać, pokochasz w swoim czasie. Najpierw musisz dać temu szansę.
Przytaknąłem, wiedząc że pewnie ma rację. Zaczął grać Forever Young. A ja usiadłem i zacząłem myśleć gdzie zabrać Ness. Chyba jednak wybiorę festiwal. Zobaczy wiele piosenkarzy oraz zespołów. Coachella trwała przez kilka dni, to dobry pomysł. Zabrałbym ją do domu, bo Los Angeles nie znajdowało się daleko od Indio, gdzie odbywał się festiwal. Mógłbym sprowadzić też chłopaków. Boje się, że będzie czuć się nieswojo.  Niech weźmie nawet Kathleen, jakoś to przeżyję. Mówiłem, że ją lubię, więc nie byłoby tak źle. Harry miał rację, musiałem słuchać serca i zacząć myśleć pozytywnie.
– Jedziesz ze mną na Coachella, żeby to było jasne. – powiedziałem, a on przestał grać zaciekawiony moimi słowami. – Dzwonię do chłopaków i ich też ściągam..
– Tak mówisz? – Uśmiechnął się. – Dobrze. Fajnie jest w końcu zrobić coś razem, nie związanego ze sceną.
– Tak mówię, też cieszę się, że oderwiemy się od pracy. – skinąłem. 
Zadzwoniłem do chłopaków którzy zgodzili się na to. Nie było problemu. Dlaczego mieliśmy nie pojechać? Mieliśmy krótkie wakacje, a każdy z nas lubił muzykę. Poza tym Coachella była festiwalem, który robił wrażenie. Chcieliśmy odpocząć, więc wyjście było proste.
Harry poszedł po piwo do lodówki i wyszliśmy na taras. Miałem wszystko, co chciałem. Tylko nie wolność. To była nasza cena za to co chcieliśmy robić. Podpisanie kontraktu świadczyło o tym, że oddajemy się w ręce menadżerów. To oni pilnowali, by rozgłos wciąż trwał. To oni często mieli dostęp do naszych kont internetowych. Nie mieliśmy prawa zaprzeczyć. Cóż... Cieszę się, że chociaż pozwolono mi na spotkania z Vanessą. Ukrywanie się nie było dobre. W końcu mogło stać się naprawdę męczące. Chciałem dziś do niej jechać. Jednak zbliżał się wieczór i nie byłem pewien tego pomysłu. Jeśli ktoś zrobi zdjęcie będzie szum. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Kurwa, musieliśmy porozmawiać. Jeśli zgodzi się na to, byśmy po prostu ze sobą byli, dzieląc się tym całym światem, to tak zrobimy. A jeśli nie to będzie gorzej. Chyba jednak warto zaryzykować.
– Zakochałem się – wyznał Harry, przerywając ciszę i gonitwę moich myśli. Mało nie spadłem z barierki tarasu, na której usiadłem.
– Kim ona jest? – zapytałam cały czas będąc w szoku.
Harry i miłość? To było nie podobne do niego. Taylor była jedynie PR i ciężko mu było udawać. Menadżerowie rzadko skupiają uwagę na nim, Harry słabo kłamie.
– Nie znasz jej. Jest z Los Angeles, ma własne biuro i projektuje domy. No i męża, z którym się rozwodzi. – Odpowiedział, patrząc w stronę oceanu. – Bił ją. Ale teraz Summer będzie bezpieczna.
– A wy jak się poznaliście? I dlaczego dopiero teraz mi to mówisz? – uniosłem brwi.
– Miałeś swoje sprawy. Przypadkiem. Zamówiłem u niej projekt domu.
– Wiedz, że ją chcę poznać. Jesteś tego świadomy? – Popatrzyłem na niego uważnie.
Ciekawe czy któryś z chłopaków już wiedział. Harry zakochany... Uśmiechnąłem się pod nosem, był szczęśliwy, a to najważniejsze.
Harry kiwnął głową i uśmiechnął się, dopijając piwo.
– Teraz ty powiedz coś o Vanessie. – Zasugerował.
– Cóż, byłem z nią na balu, ale o tym wiesz. Skończyła w tym roku szkołę, wydaje książkę. Jest kreatywna, ma dużo marzeń... Lubię w niej ten urok, który chyba na mnie rzuciła.
– Czyli jest od ciebie sporo młodsza – wywnioskował i zaśmiał się.
Wzruszyłem ramionami, bo nie przeszkadzała mi ta różnica. Vanessa była ułożona, poukładana i dojrzała. 
– Czy wiek gra najważniejszą rolę? Jest świetną dziewczyną. Poznaliśmy się dzięki przypadkowi, bo Kathleen wpadła na mnie w studio. – wyjaśniłem.
Harry odstawił puszkę z piwem na stół i popatrzył na mnie.
– Ale czy ja coś mówię? Summer jest starsza ode mnie o trzy lata. – Wzruszył ramionami.
– Szalejesz mój drogi. Chociaż to nie tak dużo. – Przekrzywiłem głowę, zastanawiając się nad tym. – Zabierz ją na festiwal. Wtedy ją poznamy. Jestem ciekawy, Harry, nie trzymaj nas w niepewności.
Odchylił głowę i wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłem oczami. 
– Postaram się. No dobra, lecę. Widzimy się jutro. - Wstał i pożegnał się ze mną.
Zostałem sam w wielkim domu. Może jednak powinienem do niej jechać. Nie myślałem o tym dłużej. Wziąłem bluzę, klucze i wyszedłem. Jechał ze mną ochroniarz, to dość normalne. My z Danielem już się zaprzyjaźniliśmy. Droga minęła nam w ciszy. Po niecałej godzinie jazdy byliśmy na miejscu.
– Nocujesz tu? – spytał.
– Zobaczymy czy mnie wygoni. – Popatrzyłem na dom, wyciągając kluczyki ze stacyjki.
Daniel zaśmiał się, a ja wysiadłem i poszedłem w stronę domu. Zapukałem, pamiętając, że mieszkają u cioci Kathleen. To właśnie ona mi otworzyła. W dresie z pilotem w ręce. Wyglądała dosyć młoda, mogłaby być siostrą Kath.
– Dzień dobry, ja do Ness. Jest w domu? – uśmiechnąłem się przyjaźnie.
– Oczywiście. I raczej dobry wieczór – zaśmiała się blondynka, wpuszczając mnie do środka. - Jakbym wiedziała, że takie gwiazdy będą mi do domu sprowadzać, to bym je tu na zawsze przyjęła.
Zaśmiałem się.
– Kto wie, co jeszcze panią zaskoczy? – Uniosłem brwi i rozłożyłem ręce.
Łatwo było ją polubić, miała przyjazną naturę i była wesoła. 
– Mam być przygotowana? Och, okej. To posprzątam. Vanessa jest u siebie na balkonie, a Kathleen jakbyś chciał spotkać to chyba cię rysuje.
Przytaknąłem i poszedłem na górę. Zajrzałem do pierwszego pokoju i okazało się, że trafiłem, bo widziałem walizkę Ness obok komody. Przeszedłem do balkonu, podrzucając w rękach kluczyki. Ness siedziała na fotelu z laptopem na kolanach i poprawiała książkę.
– Jakby ktoś chciał cię okraść, byś nawet nie zauważyła – powiedziałem podchodząc bliżej.
– O Jezu. – Podskoczyła, prawie strącając pusty kubek po herbacie.– Wystraszyłeś mnie.
– Zdążyłem się zorientować. – zaśmiałem się lekko. – Co porabia moje ulubiona osóbka?
– Pracuję – mruknęła, odkładając komputer na szklany stolik.
Zmrużyła oczy, kiedy się przesunąłem, a zachodzące słońce zaczęło ją razić.
– Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.
Kiwnęła głową, a ja widziałem w jej oczach, że jest ciekawa. Przysunąłem drugi szary fotel i usiadłem przed dziewczyną. Gestem ręki zachęciła mnie do mówienia, wyciągając nogi, które oparła na moich kolanach.
– Nie za wygodnie? – uniosłem jedną brew. – Więc jakby tu zacząć... Chcę ciebie oraz Kath zabrać na Coachella. Będzie cały zespół i jeszcze parę osób. I nie chcę  udawać, że nic nas nie łączy. To męczące.
Popatrzyła na mnie zaskoczona. No tak, nie dziwiłem się. W końcu to wyznałem. Chciałem, żebyśmy byli wobec siebie szczerzy. 
– Zero udawania? – spytała cicho.
– Zero udawania, tylko uczucia, które nas łączą. Które między nami się nawiążą. Będziemy normalną parę, z nienormalnymi dziennikarzami na karku. – Patrzyłem na nią uważnie, by obserwować jej reakcję. 
Uśmiechnęła się szeroko i pisnęła ze szczęścia. Już chwilę później siedziała okrakiem na moich kolanach.
Zaśmiałem się, kładąc dłoń na jej udzie. Ile ona miała w sobie energii? Idealnie pasowała do mnie. Obydwoje mieliśmy raczej przebojowe charaktery.
– Czyli rozumiem, że pomysł ci się jak najbardziej podoba. – stwierdziłem, przesuwając palcami po nodze Ness.
– A Kathleen chcesz zabrać, żeby ją zgubić w tłumie, tak? Ja cię przejrzałam. – Uniosła brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej
– Ja? Bym coś takiego zrobił? No chyba sobie ze mnie żartujesz. Ja jestem aniołem. – Prychnąłem.
– Jasne – zaśmiała się i zaczęła mnie całować.
Odwzajemniałem każdy pocałunek. Byłem tak cholernie szczęśliwy Teraz już należała do mnie. Byliśmy razem, nie będę tego ukrywać. Pochwałę się całemu światu. Nie obchodziło mnie to co inni mają do powiedzenia. Byłem tylko ja i ona w naszym małym Świecie. Wplotła palce w moje włosy i spojrzała mi w oczy. 
– Poczekaj chwilę. – Wstała i zostawiła mnie samego.
Odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy. Wiatr muskał moją twarz równo z ostatnimi promieniami słońca. Nie było tu jak w deszczowej Anglii. Zdarzały się momenty w których tęskniłem za domem. Teraz jednak liczyła się jedna osoba. Z nią chciałem przeżyć te wakacje, z nią chciałem być szczęśliwy. Nie musiałem otwierać oczu, żeby wyczuć jej obecność. Dała mi buziaka. Gdy na nią spojrzałem, dostrzegłem gitarę w ręce.
– Grasz? –  zapytałem, ale ona dała mi ją.
– Zagrasz mi Little Things? – Poprosiła.
Spojrzałem w jej oczy i nie mogłem udomowić.
– Ale nie jestem w tym tak dobry jak Niall, od razu ostrzegam.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i usiadła na fotelu. Zacząłem grać. Zacząłem śpiewać, patrząc na nią. Dla niej mogę cały czas śpiewać, grać, wszystko. Słuchała mnie jak zaczarowana. Na niebie zdążył się już pojawić księżyc, a my nie przestawaliśmy. Nagle zacząłem grać piosenke Eda Lego House. Uwielbiałam twórczość naszego przyjaciela. Był naprawdę zdolny i potrzebował do tego jedynie gitary. Jego koncert nie były jakimś show.
Jego koncerty były miejscami  gdzie ludzie śpiewali, płakali, mężczyźni oświadczali się swoim dziewczynom.
– Cudowne – szepnęła Vanessa i wstała. Powoli skończyłem piosenkę, a ona rozłożyła koc.
– Zagram ci jeszcze nie jedną piosenkę. – odłożyłem gitarę. Usiadłem no kocu obok Ness.
– Mam taką nadzieję. – Wzięła mnie za rękę. Siedzieliśmy w ciszy, patrząc w pojawiające się na niebie, gwiazdy.
– O to nie musisz się martwić, słońce.
– Dlaczego mnie nie zaprosiliście? – W drzwiach balkonu stanęła Kathleen z kartką. – Może też mam ochotę na romantyczny wieczór?
– Wybacz, nie było miejsca. Ale za to wynagrodzimy ci to. Jedziesz na Coachella.
Spojrzała na nas zaskoczona, a potem podskoczyła w miejscu.
– O tak! – krzyknęła i podała kartkę Ness. – Masz.
Na rysunku byłem ja z mikrofonem. Idealnie mnie przerysowała, naprawdę. Ten szkic wyglądał jak żywy.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Jesteś cudowna.
– Dziewczyno, masz talent. – powiedziałem, przerywając dziewczynom fangirling.
– Wiem. – Katlheen uklęknęła na kocu i westchnęła. – Dlatego zamierzam iść na Uniwersytet Sztuk Pięknych w Nowym Jorku. Przyjęli mnie. – Tym razem spojrzała na Vanessę.
Od razu mogłem się domyśleć, że blondynka nic o tym nie wiedziała. Usiadła gwałtownie.
– Co? O czym ty mówisz? Jaki Nowy Jork?
– Ness, spokojnie. – złapałem ją za dłoń.
– Wiesz, gdzie leży NY?! – wykrzyknęła w stronę przyjaciółki. – Za oceanem! Wiesz gdzie leży Anglia? Jak ty sobie to wyobrażasz? Zamierzasz mnie zostawić? Wyjechać? – Podniosła się, widziałem jak drży ze złości.
– Ness... Przecież nie chcę cię zostawiać. Po prostu dostałam szansę rozwijania się w Nowym Jorku. Jesteś i będziesz moją przyjaciółką. Damy sobie radę.
Widziałem jak coraz bardziej zaczynają się kłócić. Podniosłem się i stanąłem za Ness. Położyłem dłonie na jej ramionach żeby chociaż ją lekko uspokoić. Wiedziałem co to znaczy mieć przyjaciół za oceanem i to boli. Jeśli jednak przyjaźń jest silna przetrwa wszystko.
Przyjaźń jak miłość, wymagała poświęceń. A one wydawały się, że dadzą radę, były silne.
– Nie postanowiłam nic jeszcze, obiecuję, że ci powiem. Ale ty możesz studiować w Nowym Jorku...
– Cieszę się, że będziesz spełniać marzenia. To boli, że nie powiedziałaś mi o tym wcześniej.
Kath wyciągnęła ramiona i obie się przytuliły. Stały tak przez chwilę w zupełnej ciszy. Blondynka pocałowała moją dziewczynę w policzek i odsunęła się.
– Zostajesz na noc? – spytała mnie.
– Jeśli mogę to zostanę.
Kathleen uśmiechnęła się złośliwie i szepnęła coś Vanessie do ucha. Potem zostawiła nas samych. Na buzi blondynki malowały się rumieńce.
Przytuliłem ją od tyłu.
– Co ci powiedziała tamta małpa? – spytałem żartobliwie. – W rumieńcach ci do twarzy.
Szturchnęła mnie łokciem w żebra, mamrocząc coś pod nosem. Odwróciła się w moich ramionach.
– Żebyśmy byli grzeczni, a jak coś to ma gumki.
– Twoja przyjaciółka mnie rozwala, wiesz o tym prawda? Poza tym bez twojej zgody cię nie dotknę
– Wiem – odparła, oplatując moją szyję.
Zaczęliśmy się kołysać w rytm niesłyszanej muzyki. Po prostu cieszyliśmy się wieczorem, nocą...
Mogłem zostać tak z nią na zawsze. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.