niedziela, 9 października 2016

Rozdział 18

Gdy zeszłam rankiem na dół, Louis jeszcze spał, a Kath zobaczyłam na kanapie przed telewizorem. Musiała zasnąć w czasie gali. Dotknęłam jej ramienia i momentalnie otworzyła oczy.
– Wstawaj, bo cię okradną – zaśmiałam się, idąc do kuchni.
Zerknęłam na nią przez ramię. Usiadła, ziewając i przeciągając się. Wyglądała świetnie z włosami w każdą stronę, naprawdę. 
– Jak było na gali, bo chyba nie obejrzałam do końca? – Przetarła twarz dłońmi.
Wzruszyłam ramionami, opierając się o framugę drzwi od kuchni. 
– Duże emocje. Podobało mi się. Dzisiaj chyba obejrzę zdjęcia. Chodź, pomożesz mi – poprosiłam ją.
– Tak! W telewizji wyglądałaś pięknie. – uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do wyspy kuchennej. Byłam ciekawa jak wypadliśmy. Kathleen postanowiła, że zrobimy jajka i tosty. Zastosowałam się do polecenia. Gdy kawa była zaparzona, a ja miałam gotowy kubek herbaty, poszłam na górę obudzić Lou.
Weszłam po cichu do pokoju. Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że nie spał. Leżał i wpatrywał się w sufit.
– Dzień dobry, panu – odezwałam się.
 Był zaspany i skacowany. Biedny...
– Dzień dobry – odwrócił głowę w moją stronę.
Weszłam na łóżko i usiadłam po turecku.
– Śniadanie jest na dole. Wstajesz. – Złapałam go za rękę.
– Za pięć minut. Poleż jeszcze ze mną. – wymruczał leniwie.
– Wystygnie – powiedziałam i pochyliłam się, żeby go pocałować.
Odwzajemnił pocałunek. Objął mnie w talii i przeciągnął na siebie. -Jest mikrofala, ale niech ci będzie zaraz wstanę. Siedziałam mu na torsie, opierając dłonie o ramiona Lou. Całowałam go po szyi, chcąc go trochę rozbudzić. Sama nie wiedziałam skąd u mnie taki przypływ odwagi. Zrobiłam mu malinkę na szyi. Wyglądał z nią tak cholernie dobrze, ale nawet z tą świadomością wiem że dziewczyny będą do niego lgnąć. Pocałowałam jego obojczyki.
Obrysowałam palcem kontury tatuażu na klatce piersiowej. Ten napis mi się podobał. Spojrzałam Lou w oczy i uśmiechnęłam się.
– Może ja też sobie zrobię tatuaż? – zasugerowałam.
Louis wyglądał jakbym powiedziała coś dziwnego.
– Tego to się nie spodziewałem. Ale jeśli chcesz możesz zrobić, pojedziemy do studia nawet dzisiaj. Jeśli chcesz oczywiście i wiesz jaki wzór byś chciała. – Nie spodziewałam się, że będzie gotowy ze mną pojechać. Myślałam o tatuażu już dawno, ale zawsze to odwlekałam.
– Nawet nie mam pojęcia gdzie. Raczej coś związanego z pewnym etapem, czyli z tymi wakacjami. Wydaje mi się, że jeśli się rozstaniemy, czego nie chcę, to i tak będę to dobrze wspominać. Chciałbyś dziewczynę z tatuażem?
– Coś wymyślimy, możesz zrobić sobie mały napis LA. – wzruszył ramionami. – Mi to obojętne tak naprawdę. Mam ciebie jako dziewczynę i jesteś czysta jak łza. Jeśli byś miała tatuaż to też fajnie. To twój własny wybór i ja go zaakceptuję.
– Wstajemy. – Cmoknęłam go w usta i podniosłam się. – No już, chodź.
– Już wstaję.– Podniósł się, a zaraz znowu poleciał na poduszki. Zachichotałam cicho, a on ponowił próbę wstania która okazała się sukcesem.
– Jak jesteś pijany, to robisz się naprawdę wesoły. – Rzuciłam mu koszulkę.
– Zawsze jestem wesoły tylko wtedy nad tym nie panuje. - założył koszulkę. Wstał podchodząc do komody i wyjmując spodnie dresowe.
– Model Calvina Kleina się znalazł – skomentowałam i związałam włosy w kucyk.
– Do modela jeszcze trochę mi brakuje. Może kiedyś nim będę, w dalekiej przyszłości. – Poruszył zabawnie brwiami.
– Już nim jesteś. Wystarczy spojrzeć w lustro. I doskonale wiemy, kochanie, że jesteś tego świadomy.
– Wiem, ale chcę być modelem dla ciebie. – Posłał mi słodki uśmiech.
Wywróciłam oczami i wzięłam go za rękę. Wyszliśmy z sypialni.
Zeszliśmy na dół gdzie już nie było Kath. Jednak budzenie go zajmuje więcej czasu nie przypuszczałam. Wzięłam kubek z herbatą i usiadłam z Louisem na tarasie. Kiedy jadł, zaczęłam się zastanawiać nad studiami. Czy na pewno chciałam zostać w Anglii?
Moja przyjaciółka jedzie do NY. Mój chłopak podróżuje po świecie, jednak najczęściej przebywa w LA. A ja? Miałam być od nich oddalona jeśli zostanę. Byłam zdezorientowana, chciałam rady od kogoś. Kro powie coś więcej niż słuchaj swojego serca.
Poderwałam się z krzesła i zbiegłam po schodkach tarasu do ogrodu. Ze kieszeni spodenek wyjęłam telefon. Wiedziałam, że mama mogła być w teatrze, lub na zakupach, ale musiałam z nią porozmawiać. Czekałam, aż odbierze, spacerując po zielonej, równej trawie.
– Halo? – usłyszałam jej radosny głos.
Brakowało mi go. Brakowało mi moich i jej wspólnych wygłupów, śniadań. Chociaż głupio byłoby mi przyznać, tęskniłam za rodzicami
– Mamo, możesz ze mną porozmawiać? – Westchnęłam, patrząc w stronę fontanny. – Chcę, żebyś mi doradziła. Nie wiem co robić...
– Poczekaj – usłyszałam jak zamyka drzwi. – Mów co się dzieje
– Chodzi o studia. Okazało się, że Kathleen przyjęli do Nowego Jorku. Przecież to jest tak daleko - jęknęłam smutno. Nie chciałam rozstawać się z przyjaciółką, tak samo jak z rodziną.
- To wspaniale, że się tam dostała. Tam trudno się dostać patrząc, że dużo ludzi stara się o stypendia. Odległość to nie problem, jeśli przyjaźnicie się już... ile. dziesięć lat? Jak nie więcej.
– Mamo, ale nie tylko o Kathleen chodzi i doskonale to wiesz. – Spojrzałam w stronę tarasu, gdzie Louis pił kawę, patrząc na mnie i paląc papierosa.
– Wiem, ale co do Louisa nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. Co czujesz do niego? Czy to jest miłość? – spytała, a ja zaczęłam się zastanawiać. Kochałam go jak dziewczyna kocha chłopaka?
Bardzo mi na nim zależało. Sprawiał, że się uśmiechałam, że byłam szczęśliwa. Wydaje mi się, że to chyba była miłość. Musiała być.
– Tak – odpowiedziałam. – Chcę z nim być. Ale mimo wszystko on będzie podróżował, lecz dom ma tu. Co mam zrobić, mamo? Jest jeszcze czas złożyć podanie na inną uczelnię. Moje oceny są dobre.
– Możesz złożyć podania, my z ojcem tego nie bronimy. Ale pamiętaj, że masz wydawnictwo w Londynie i byś musiała przylatywać podpisywać papiery. Porozmawiaj jeszcze z Louisem oraz Kath, wtedy podejmiemy decyzję.
– Dziękuję, mamo. – Powiedziałam szczerze.  Ulżyło mi, bo ona wiedziała, jak mi doradzić.
– Nie musisz dziękować. Wiesz, że zawsze spróbuję ci pomóc.
– Kocham cię. – Dodałam na pożegnanie i rozłączyłam się. Wróciłam do Lou.
 – Z kim mnie zdradzasz? – zażartował i posadził mnie na kolanach.
Machnęłam ręką, odganiając dym i westchnęłam. Nie wiedziałam, że będę miała tak trudny dylemat. Jak miałam się za to zabrać? A może on mnie tu nie chce?
– Co cię trapi? -– zgasił papierosa. Wyglądał na zmartwionego.
– Nie wiem co zrobić ze studiami – powiedziałam, patrząc na niego. – Przyjęli mnie do Londynu i to jest świetne, ale Kathleen będzie w Nowym Jorku, ty w Los Angeles.
– A co ty byś chciała? Nie patrząc na mnie ani na Kath. Ja będę do ciebie jeździć, latać.
– Będzie mi brakować Kath, Nowy Jork jest daleko, a mnie na pewno nie będzie stać na samolot co chwila. Na dodatek ta książka. Wszystko będzie działo się Anglii. Może powinnam pójść na studia do Londynu, poczekać rok i ewentualnie się przenieść? Tak chyba zrobię.
– Zawsze będziemy cię wspierać ze względu na wszystko. Możemy nie akceptować, ale będziemy obok ciebie.
–- Chciałabym, żeby trasa nas nie rozdzieliła – szepnęłam i oparłam czoło o jego czoło.
– Nie rozdzieli. Nie raz będziesz mnie odwiedzać.
Zaśmiałam się. Oczywiście, bo mnie na to stać. Chciałabym, ale to raczej mało możliwe.
– I ja cię będę odwiedzać. Uda nam się. – splótł nasze dłonie.
Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam. To był długi oraz słodki pocałunek. Później zebrałam talerze i posprzątałam po śniadaniu.
– Wyjdźmy dziś do kina albo pochodzić jak normalna para. Co ty na to?
– Dobry pomysł. – Stwierdziłam od razu. – Włącz instagrama – poprosiłam, podając mu telefon. Chciałam zobaczyć zdjęcia. Z naczyniami poszłam do kuchni i wstawiłam wszystko do zmywarki.
– Wiedziałaś, że we wczorajszych spodniach mój tyłek dobrze wyglądał? – przeczytał jeden komentarz.
– Twój tyłek wygląda dobrze w każdych spodniach. – Usiadłam mu na kolanach i przeglądaliśmy wszystkie fotografie.
– O nawet uchwycili Harrego i Summer. – wskazał zdjęcie.
– Są słodcy – powiedziałam z uśmiechem. Pasowali do siebie.
Byłam ciekawa czy z perspektywy chłopaków też pasowaliśmy do siebie. Przeglądaliśmy dalej natrafiając na nasze zdjęcie. Było ich kilka, bo szybko się rozstaliśmy. Musiałam przyznać, że ładnie wyszliśmy. Wyjęłam telefon z ręki Lou i zrobiłam nam teraz kilka zdjęć, nie mogąc się powstrzymać.
Jedno było jak robiliśmy zeza. Wtuliłam się w niego, a Lou zrobił zdjęcie "z góry".
– Zobacz jakie piękne. – Zaśmiał się, ale wiem, że mówił szczerze.
– Ustaw na wyświetlacz – poprosiłam.
Śmiałam się z niego, bo nie potrafił szybko korzystać z samsunga.
– Weź to dziadostwo. Nie umiem tu ustawiać. – podał mi telefon.
– Ach, bo mnie na Iphone nie stać, przykro mi.
– Kiedyś dostaniesz ode mnie bo to co masz teraz to nie telefon.
– Mów za siebie. – Ustawiłam nasze zdjęcie i uśmiechnęłam się. – Idziemy na plażę?
Kiwnął głową i skrzywił się.
– Idziemy, ale muszę wziąć najpierw tabletki. Kac nie ma dla mnie serca – mruknął.
Poklepałam go w nogę i wstałam.
– A ja idę sprawdzić gdzie Kathleen. – Powiedziałam i ruszyłam na górę.
Znalazłam ją w pokoju malując. Była skupiona, ubrudzona farbą. Puściła sobie muzykę, wiec teraz była w swoim świecie. Kiedy odeszła krok od sztalugi mogłam zobaczyć morze, a na plażę dwoje zakochanych ludzi.
– Naszła cię wena? – spytałam.
Sztaluga była prezentem od Louisa. Kiedy zobaczył rysunek Kath, uznał, że kupi jej właśnie to.
– Żebyś wiedziała. I zobacz jak pięknie wyszło. – Pokazała, ocierając farbę z policzka.
Przytaknęłam. Kath miała po prostu talent do malowania. Wystarczyła jej zwykła kartka i ołówek.
W tym przypadku farby. Korzystała z różnych technik, jak prawdziwy artysta. Studia w NY będą mogły pomóc jej rozwinąć się. Stanie się najlepszą artystką jaką znam. 
– Skąd się wzięła ta twoja wena?
– Po prostu. – Wzruszyła ramionami. – Może z nudów? A może Los Angeles tak na mnie wpływa. Poza tym grzech nie skorzystać z prezentu od Lou. Wychodzicie?
– Co racja to racja. Wychodzimy, dlatego przyszłam ci powiedzieć, że masz pilnować domu.
– Jasne, bo on nie ma ochroniarzy – wywróciła oczami. – Ja też zaraz wychodzę.
– A ty z kim wychodzisz moja droga? – Szturchnęłam ją delikatnie.
– O nie, ja idę sama. Zamierzam kupić parę rzeczy i może wieczorem pójdę na imprezę z Malikiem.–Odłożyła farby i wytarła twarz.
– Z Malikiem mówisz... ale życzę ci dobrej zabawy. – uśmiechnęłam się.
Pocałowała mnie w policzek i poszła do łazienki, zakładam, że wziąć prysznic. Ja natomiast musiałam się przebrać w coś innego niż legginsy. Z walizki Kath wyciągnęłam białe spodenki z wysokim stanem. Ona nie będzie zła, bo często wymieniałyśmy się ubraniami. No, jeśli były na nas dobre, gdyż Kathleen była niższa.
Poszłam do swojego pokoju, a stamtąd wzięłam dżinsowy top crop.
Przebrałam się w pośpiechu. Chwilę później do pokoju wszedł Lou, który zamienił dres na spodenki i biały t-shirt.
– Idziemy? – wyciągnął dłoń w moją stronę.
– Idziemy. – Splotłam nasze palce.
– Wiesz, że kusisz w tym stroju, prawda? – uniósł brwi i spojrzał na mnie.
Wybuchnęłam śmiechem i wyszłam z sypialni. Zbiegłam na dół, czekając, aż Louis do mnie dotrze. W końcu opuściliśmy jego dom i spacerem szliśmy na plażę.
Mogłam tak z nim chodzić cały czas. Jak wyjadę z Los Angeles nie przeżyje bez niego. Stał się moim powietrzem.Nie chciałam się z niczym śpieszyć. Zostanie na studia w Anglii było dobre. Nie wiedzieliśmy jak się to ułoży, ta trasa to próba naszego związku. Miałam małą nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Przeszliśmy się na plażę, rozmawiając o wszystkim. Znów mogłam poczuć, że mam w nim przyjaciela.
– Zróbmy coś szalonego. Co ty na to? –  spojrzał na mnie.
– Co wymyśliłeś?
– Skoczmy z tego klifu do wody.
Spojrzałam w dół. Nie było tak wysoko, a woda przecież ciepła. Wzruszyłam ramionami.
– Okej, ale nie skoczymy z telefonami w kieszeniach – zaśmiałam się.
– Z tym się zgodzę, chociaż bym przetestował twojego samsunga. - uśmiechnął się niewinnie.
– Louis! – Uderzyłam go w ramię i zmrużyłam oczy. – Nie obrażaj mojego telefonu, dobrze? Nie jest zły. Ty po prostu nie umiesz z niego korzystać.
- Niech ci będzie, ale będę upierał się przy swoim.
Louis poprosił Daniela, by podszedł i wręczył mu nasze telefony oraz jego portfel. Zdjęłam wszystko co miałam na sobie, zostając w bieliźnie. Louis został w spodenkach, a ja złapałam go za rękę.
Stanęliśmy tak że został nam krok by spaść. Przez chwilę poczułam odwagę. Wiedziałam też, że nic mi się nie stanie.
I wiecie co? Skoczyliśmy. Trzymając się mocno za ręce, poczuliśmy wolność. Na zawsze zapamiętam tamten moment. 
♦♦♦
♦Louis♦
Objąłem Vanessę ramieniem, gdy staliśmy na lotnisku. Ostatnia chwila na pożegnanie. Dziewczyny wracały do Anglii, a my mieliśmy rozpocząć próby do trasy. To wiązało się również z wywiadami i pisaniem piosenek. Czas całkowicie wolny zakończył się. 
Ness odsunęła się, poprawiając torbę na ramieniu. Na sobie miała moją szafą, rozpinaną bluzę. Uśmiechnęła się smutno.
– Damy radę, obiecuję. Przyjadę do ciebie w przerwie między koncertami.– wyszeptałem jej do ucha.
Kiwnęła głową. Widziałem, że jest przygnębiona wyjazdem. Też nie chciałem się rozstawać. 
– Spróbuję przylecieć na jakiś koncert. Albo przyjdę jak będziecie w Anglii.
– Napisz mi, a wyślę ci bilet. I wejściówkę za kulisy. Lub po prostu powiem, że masz wejść i tyle – przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej. –Jak tylko znajdę czas będę dzwonił na skype.
– Nie lubię pożegnań, Lou. Nie chcę, żeby to się skończyło, gdy wsiądę do samolotu, a potem żeby było złudzeniem utrzymywanym przez kilka miesięcy. Zadbajmy o to. – Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. 
Potem mnie pocałowała.Było mi smutno. Tak, naprawdę czułem smutek i przygnębienie. Chciałem ją zatrzymać w ramionach. Cholernie mi na niej zależało i tego już nie dało się ukryć. Oddałem pocałunek, który był przepełniony tęsknotą chociaż jeszcze nie odleciała. Odsunąłem się lekko i pogłaskałem jej policzek. 
– Do zobaczenia, Lou – szepnęła i odwróciła się, podchodząc do Kathleen.
Mało brakowało, a przytrzymałbym ją siłą. Zostałem dopóki nie zniknęły z pola widzenia. Chciałem zawrócić, błagać, by nie wylatywała. Wziąłem głęboki oddech i opuściłem lotnisko. Od razu zapaliłem, chcąc się odstresować. Powinienem tam wrócić, lecieć z nią. Pieprzona trasa po Ameryce.
Od razu z rana mieliśmy zacząć próby. Trzeba było wiele przygotować. My tak naprawdę nie mieliśmy przerwy, to się mogło wydawać fanom. Cały czas była próba za próbą, wywiad, promo. Wszedłem do pomieszczenia przypominającego halę sportową. Był to stary magazyn gdzie mieliśmy próby. Przywitałem się z chłopakami, ale i całą ekipą. Wypuściłem powietrze z ust, już nie miałem siły, a jeszcze nie zaczęliśmy. Lubiłem śpiewać, bawić się na scenie, ale robienie tego codziennie..
To było męczące. Miałem nie raz ochotę odejść, rzucić to w cholerę. Powstrzymywało mnie jedno fani. To dla nich to robiłem. Dla nich wstawałem codziennie z łóżka. Bez nich byłbym nikim. Co bym osiągnął? Może grał w jakiejś mało znanej drużynie piłkarskiej i tyle. A dzięki nim stoję tu gdzie stoję i naprawdę jestem dumny z tego. Wszystko było rozplanowane. Dostaliśmy również projekt sceny. To była największa trasa, obejmowała jeszcze więcej państw. Śpiewaliśmy, wygłupialiśmy się i ustalaliśmy szczegóły. Oczywiście to nie była tylko zabawa. Bycie piosenkarzem wymagało poświęceń. Pracowaliśmy ciężko na to co mamy. Wszystkim komu się zdawało, że to taki pikuś miałem ochotę wystawić ich na scenę. Niech śpiewają dla tylu osób. Do tego dochodziły sesje zdjęciowe, kolejne wywiady i masa spotkań. Nie tak łatwo było być gwiazdą, z czego nie zdawali sobie sprawy. Niestety. 
Z Vanessą rozmawiałem codziennie, ale to nie to samo, co bliskość do której się przyzwyczaiłem. Nie było jej obok. Nie słyszałem jej radosnego śmiechu, melodyjnego głosu i nie widziałem tych pięknych, niebieskich oczu. Tęskniłem za nią. Chciałem jechać, ale oczywiście jedno wielkie nie. Bo co sobie fani pomyślą? Fani musieliby zrozumieć, że mi na niej zależy.