niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 19

♦Miesiąc później♦
Siedziałem w samochodzie, jechaliśmy na wywiad u jednego z showmenów. Wbijałem wzrok w telefon, przesuwając palcem po ekranie. Dostałem kilka zdjęć od Vanessy. To było jej mieszkanie w Londynie, miała w nim zamieszkać na czas studiów. Nie było duże, posiadało tylko jeden pokój, łazienkę i osobną kuchnię. No i jeszcze dostałem jej selfie ze smutną miną.
Napisałem jej, że tęsknie i jest prawdopodobieństwo, że przylecę do niej. Chciałem tak bardzo ją zobaczyć, pocałować, spać obok niej.
Odpisała, że będzie czekać. Uśmiechnąłem się i przygryzłem wargę. Schowałem telefon do kieszeni. Harry poklepał mnie po ramieniu.  Auto zatrzymało się, a my wysiedliśmy pod telewizją.
Miałem nadzieję, że nie spytają o Ness. Wiedziałem też, że życie prywatne ich bardziej interesuje od płyt. W budynku podeszła do nas kobieta z PR. Kate Jensen. Podała nam kartki z odpowiedziami na pytania. Nie musieliśmy mówić dokładnie tego, co było napisane, ale trzymać się formułki. Przed wywiadem PR zawsze dostawał listę pytań. Więcej krzyku niż to warte. Coś nam się niechcący wymsknie i afera na całą siedzibę. Nasz zarząd nie interesowało to co mieliśmy do powiedzenia. Był szablon, a my mieliśmy się dostosować. Przez tyle lat zdążyłem przywyknąć, jednakże dostrzegałem, że Zayna zaczyna to dręczyć najbardziej. Nie zdziwię się jeśli w końcu zacznie protestować. Będzie się sprzeciwiał. Zayn był typem człowieka, który kumulował w sobie gniew, a potem wybuchał. Ja byłem człowiekiem, który mówił rzeczy głośno. Jednak o tym nie mogłem. Tak bardzo chciałem powiedzieć jak to jest. Chciałem wykrzyczeć, powiedzieć prawdę wszystkim. To nie była bajka, jak mogła się zdawać. Nie z każdej strony, bo przecież trzeba było brać też dobre strony naszej kariery...
Zapoznaliśmy się z pytaniami jak i odpowiedziami. Wywróciłem oczami na nie. Gdy nas zawołano weszliśmy na scenę. Wywiad jak wywiad. Dobra mina do złej gry. Jakieś żarty, trochę rozluźnienia atmosfery. Nie mogłem siedzieć sztywno jak na tureckim kazaniu. Oczywiście zadali mi parę pytań o tym jak się czuję mając więcej solówek. Wywracałam oczami, bo wiadome, że ich to nie interesowało. Oni też chcieli zapytać o coś innego. Tylko, że byli ograniczeni. W sumie to i dobrze. Dziewczyna spytała kto jest jeszcze singlem. Liam i Niall podnieśli ręce.
– Zayn? – spytała kobieta, unosząc brwi. – Co masz nam do powiedzenia?
– Jest pewna dziewczyna i tyle mogę powiedzieć jak na razie.
Czyżby to była Kath? W sumie czemu nie, dogadywali się. Może byli na randce, kto to wie. Będziemy musieli go później wypytac, bo się nie chwalił. Zresztą postanowiłem napisać również do Vanessy. Ona na pewno coś wiedziała
Reszta wywiadu przebiegła normalnie. Próbowali wyciągnąć od Zayna imię dziewczyny, ale był nieugięty. My z Harrym tak samo.
– Ale Louis, nie bądź taki tajemniczy. – Zachęciła mnie. – Wiemy, że twoja dziewczyna jest jedną z fanek oraz pisze opowiadania. Jest dość popularna. Wspierasz ją?
– Myślę, że to będzie moją słodką tajemnicą. Wiem, że pisze opowiadania i jestem dumny, że jej się powodzi. – powiedziałem. Nigdy nie czytałem jej twórczości, ale to się zmieni. Tylko wyciągnę od Lottie nazwę bloga. Skoro fani mogli to czytać, to i ja mogłem.
– Podobno napisała również książkę. Nie obawiasz się tego, że wybije się na tobie? To znaczy, że jej książka będzie popularna dzięki waszemu związkowi.
– Ona jest popularna pisarką w Internecie. Ma odbiorców dla których pisała od dłuższego czasu. Poza tym zależy mi na niej, więc raczej nie ja ją wybiję, a fani, którzy stalkują ją oraz mnie.
– Racja – zgodziła się i uśmiechnęła. Zadała kolejne pytanie, tym razem bardziej związane z trasą i musieliśmy zaśpiewać jedną z nowych piosenek.
Zaśpiewaliśmy You and I, zważywszy, że to był singiel. A po drugie kochałem tą piosenkę i w ostatnią noc zaśpiewałem ją Ness do snu. Zamierzałem ją odwiedzić przed pierwszym koncertem w Stanach. To już było ustalone, nawet dostałem zgodę od Jasona. Najchętniej już bym wsiadł w samolot i poleciał do niej. Jednak w tym tygodniu jeszcze jeden wywiad i koniec na dwa tygodnie. Potem trasa, która mnie w pewnym sensie wykończy. Po trasie chciałem zrobić sobie wolne i wrócić do domu, do prawdziwego domu w Anglii. Miałem posiadłość w Londynie. W Doncaster zawsze było dla mnie miejsce, jednakże chciałem zostać w stolicy. Rodzinę mogłem odwiedzać kiedy chciałem. Myślałem nad wynajęciem domu w Los Angeles, skoro już nie będę tam tak często. Związki na odległość zwykle nie przetrwają roku, a ja chciałem, by mój przetrwał więcej. O wiele więcej.
Nie wracałem z chłopakami. Przyjechał po mnie mój ochroniarz razem z Olim. Zamierzałem iść do klubu. Chciałem po prostu wyluzować, póki mogłem. W samochodzie wybrałem numer do Ness. Pewnie ją obudzę, ale muszę wiedzieć, co jest między Kath i Zaynem.
– Halo? – usłyszałem zaspany i cichy głos mojej dziewczyny.
– Witaj, skarbie. – Uśmiechnąłem się słysząc jej głos. Brakowało mi jej i to cholernie. – Przepraszam, że cię obudziłem.
– Mmm... jest okej, co jest, Lou? Coś się stało?
– Chciałem wiedzieć, czy jest coś między Zaynem a Kath. Tak, wiem, bezpośrednio, ale ten człowiek jest czasem tak bardzo irytująco cichy i tajemniczy, że trafia mnie szlag. Powinien nam trochę zaufać. Jeszcze się okaże, że ani trochę go nie znamy.
Pokręciłem głową i przesunąłem palcami po szybie. Usłyszałem, że Ness chyba się podnosi, a potem zaczyna śmiać.
– Co? – zapytała rozbawiona. – Misiek, oni nie są razem. – Zapewniła.
– A skąd mam wiedzieć? Wszyscy siedzą cicho ja mysz pod miotłą. – zaśmiałem się.
– Gadają ze sobą, ale Kath podobał się Tyler. Ten od rysunku. Potem tak jakby ja – wyznała cicho.
Chyba źle usłyszałem. Poważnie. Kathleen zauroczona w Nessie? Nie miałem pojęcia, że była orientacji biseksualnej. Chociaż...
– Ale nie zdradzasz mnie z nią po kryjomu prawda? – zażartowałem, chociaż przerażał mnie fakt, że jednak ktoś mógłby mi ją odebrać.
– Jezu, Louis! Nie, Boże! – wykrzyczała, śmiejąc się.
– No ja mam nadzieję! – Zaśmiałem się. – Co u ciebie, kotek? – spytałem łagodnie.
– No wiesz miałam miły sen... Jutro rano będę jechać do Londynu z rzeczami. Prawie dwa miesiące i zacznę studia. Nawet mniej. Trochę się tego wszystkiego boję.
– Pierwsze dwa tygodnie są najtrudniejsze. Potem zaczynasz się przyzwyczajać. Tęsknisz, ale jest lepiej – pocieszyłem ją.
Kiedy to było? Tyle lat... Bylem w jej wieku, gdy się wyprowadzałem. Wiedziałem jakie to uczucie i chciałem ją wesprzeć, chociaż tyle mogłem. Pomogę jej z tą przeprowadzką, by nie czuła się samotna. Chciałem być teraz blisko niej, dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
– Wiesz co? – zaśmiała się cicho. – Zapisałam się na taniec. Musiałam mieć jakieś zajęcie. Siedzenie przed komputerem stało się nieco nudne.
– Jaki to taniec? – zapytałem naprawdę zaciekawiony.
Moja Ness i taniec? Nie myślałem, że ją  to zainteresuje. Może bardziej pianino albo skrzypce... Wydawała się taka subtelna i pasowała do instrumentów.
– Klasyczny... – odpowiedziała.
Wyobraziłem ją sobie w czerwonej sukience na dużym tarasie. A potem doszło do mnie jedno. Każda kobieta musi mieć swojego partnera.
– Powiedz, że tańczysz z jakimś brzydkim dupkiem. – Jęknąłem, odchylając głowę na oparcie siedzenia.
– Co? – zaśmiała się. – Alex jest rok starszy i idzie na aktorstwo. Spokojnie, długo nie potańczę. Przecież się przenoszę.
– Ale nadal będę zazdrosny. – mruknąłem i już miałem ochotę skopać temu młodemu twarz.
Usłyszałem pikniecie, a to oznaczało, że dostałem wiadomość. Zerknąłem na ekran. Ness wysłała mi zdjęcie młodego blondyna.
-– Jakby miał pryszcze byłbym bardziej do niego przekonany. – zaśmiałem się. – Gdy przyjadę pójdę z tobą na zajęcia, co ty na to?
– Żartujesz? – spytała zaskoczona. – Tak! – Po chwili usłyszałem jakiś krzyk na korytarzu. To chyba była jej mama. – Tak, wszystko okej, śpij! – odpowiedziała Ness i wróciła do rozmowy ze mną – Tęsknię..
– Ja za tobą bardziej, niedługo się zobaczymy, masz moje słowo.
– Dobrze, kochanie. Co będziesz robił dzisiaj? Bo u was jest wieczór, a u mnie czwarta nad ranem.
– Z Olim jedziemy do klubu, a potem do domu.
– To nie szalej za bardzo. Bo jednak ciebie chętnie kobiety będą oblegać - Westchnęła.
– Spokojnie – zaśmiałem się rozbawiony.
Nie miała powodów do zazdrości. Byłem tylko i wyłącznie Vanessy. Nie obchodziły mnie inne kobiety, dziewczyny.
– Dobra, miś, idę spać. Przepraszam, ale siedzę i ziewam.
– Dobranoc. Zadzwoń rano. Ko...Do zobaczenia niedługo. – rozłączyłem się. Praktycznie się wygadałam, ale chciałem to powiedzieć odruchowo. Nie wiem co się ze mną dzieje. Wiem, że uczucia nie mają daty ważności, ale no cholera.
Zacząłem się w niej zakochiwać. Musiałem to przyznać. Nie dało się ukrywać ważnego uczucia. I to w nie zwykłej dziewczynie, tylko dziewczynie wartej wszystkiego co najlepsze.
Wysiadłem z Olim przed klubem i weszliśmy do środka. Było duszno, głośno, ale nie przeszkadzało mi to. Piłem, siedząc na czerwonej kanapie. Po ostatnim wywiadzie przed trasą, lecę do Anglii.
♦♦♦
Zobaczyłem Vanessę, kiedy przepychała się przez fanki I ludzi z bagażami. Biegła do mnie z uśmiechem. Rozłożyłem ręce i po chwili byłam w moich ramionach, siedząc mi na biodrach.
Tak bardzo za nią tęskniłem. Obkręciłem nas dookoła. Widziałem jak fanki robią zdjęcie, ale miałem to gdzieś, ważne jest, że miałem mojego anioła obok. Odsunęła się trochę, a ja przylgnąłem do jej warg. Czułem jak w moim brzuchu wybuchają fajerwerki. Myślalem, że kłamią mówiąc o uczuciach gdy jest się zakochanym. Myliłem się.
Potrzebowałem jej bliskości. Te trzy tygodnie były ciężkie, miałem ją w końcu obok. Nie obchodziło mnie to, że będziemy w internecie, kto by się przejmował głupimi komentarzami? Nie robiliśmy nic złego. Vanessa śmiejąc się oddawała czułe pocałunki.
– Tak cholernie mi ciebie brakowało. – wyszeptałem jej do ucha.
Uśmiechnęła się słodko, przygryzając wargę.
– Dobrze, że jesteś. Pojedziemy do mojego nowego mieszkania. Jeszcze tam nie spałam, bo wciąż mieszkam w Blackburn, ale chcę spędzić pierwszą noc w nowym mieszkaniu z tobą – powiedziała, patrząc mi w oczy.
– To będzie twoja najlepsza noc w życiu. – szepnąłem. Splotliśmy nasze dłonie i ruszyliśmy do wyjścia z lotniska. Ochroniarze trzymali się od nas w dobrej odległości, ale tak by nikt nas nie zaatakował.
– Louis, możemy zdjęcie? – słyszałem co chwila. Ness scisnela moją ręką, żebyśmy się zatrzymali. Podbródkiem wskazała na zaplakaną dziewczynę, która patrzyła na mnie, jakby nie wierzyła, że istnieje. Nie krzyczała, nie miała telefonu w ręce.
Przytaknąłem. Tak poznałem Ness, no w połowie. Podszedłem do niej razem z Ness. - Hej - uśmiechnąłem się do niej.
– Louis – powiedziała cicho. – Mogę cię przytulić?
– Jasne, chodź tutaj– rozłożyłem ramiona, by mogła się wtulić.
Objęła mnie rękoma i przylegla do mojego ciała. To trwało kilka sekund, zanim się odsunęła.
– Czy mogę z wami zdjęcie?
– Jasne, co tylko zechcesz. – stanąłem obok niej, odbierając jej telefon.
Wyciągnęła rękę do Ness. Blondynka stanęła z drugiej strony i zrobiliśmy zdjęcie.
– Proszę – oddałem jej telefon. – Mam nadzieje, że chociaż trochę cię uszczęśliwiłem. Nie płacz.
– Dziękuję – powiedziała z uśmiechem. Miała może z piętnaście lat. – Masz bardzo ładną dziewczynę.
– Wiem. Nie dość, że ładna to i kochana. – złapałem Ness za rękę. – Wybacz, ale muszę już iść. –pomachaliśmy im wszystkim i odeszliśmy.
Przed lotniskiem czekał na mnie samochód. Ness przyjechała taksówką. Razem z ochroną wsiadłem do Mercedesa.
Moja dziewczyna usiadła na miejscu pasażera. Ochroniarze ruszyli za nami. Cały czas kierowała mnie do mieszkania. Wiedziałem gdzie ono się mieściło po prostu chciałem posłuchać jej głosu.Brakowało mi go, i jeszcze ten śmiech. Przez to sam uśmiechałem się pod nosem. Położyła dłoń na moim kolanie, gdy stanąłem na światłach. Odwróciłem głowę w jej stronę. Była idealna. Serce krzyczało kocham ją, a rozum poczekaj. Nie wiem co bym bez niej zrobił. Nie będę się spieszył. Powiem to w odpowiednim czasie. Mam nadzieję, że ona... Zresztą, ona na pewno odwzajemnia moje uczucia. A jeśli nie, to będę topił swoje smutki. Na razie trzeba myśleć pozytywnie. Ruszyłem ze światłem w stronę kolejnej ulicy. Zaparkowałem pod jedną z kamienic Londynu. Wysiadłem razem z Ness.
– Niezła kamieniczka. – powiedziałem patrząc na budynek. Na niektórych balkonach były kwiaty, wywieszone pranie.
– Nie to co twoja willa – skomentowała, dźgając mnie palcem w żebra.
– Moja willa wcale nie jest taka dużo. No może jak trzy piętra tej kamienicy, oraz cztery mieszkania w szerokości. – złapałem ją za rękę.
Prychnęła, kręcąc głową. Daniel wyjął z bagażnika moją torbę, a ja przewiesiłem ją przez ramię. Ochroniarze zostali na dole. Vanessa zaprowadziła mnie na drugie piętro do białych drzwi z numerem dwadzieścia osiem.
Otworzyła drzwi. Weszła pierwsza; a ja mogłem spojrzeć na jej tyłek. Wszedłem za nią, zamykając drzwi. Mieszkanie było skromne, ale już prawie urządzone. Udekorowane kwiatami i innymi ozdobami. Kilka pudeł stało w korytarzu. Ness zaprowadziła mnie do pokoju, który był salonem i sypialnią. Biała kanapa stała pod ścianą, obok niej drewniany stolik i komoda. Po drugiej stronie regały na książki oraz telewizor.
– Nieźle się tu urządziłaś to trzeba ci przyznać. – odwróciłem głowę w jej stronę. Stała tam przyglądając mi się.
– Jeszcze nie do końca. Wprowadzę się w ostatnim dniu września. Studia zaczynają się później niż szkoła. – Podeszła do mnie. – Tam jest łazienka, jeśli chcesz się wykąpać. A ja idę zrobić kolację.
Przytaknąłem. Pewnie trudno było jej się pożegnać z rodziną. Chociaż to tylko parę godzin jazdy.
Pocalowalem ją w policzek I rzeczywiście poszedłem wziąć prysznic. W końcu lot do Anglii był naprawdę długi. Odświeżyłem się i przebrałem w inną koszulkę. Gdy wyszedłem z łazienki, w pokoju dostrzegłem kilka świeczek na stoliku oraz komodzie. Zmarszczylem brwi i poszedłem do kuchni. Kolejny szok. Moja dziewczyna miała na sobie jedwabny, krótki szlafrok i stała tyłem, gotując.
Stanąłem za nią obejmując ją w pasie. Smyrałem ją nosem po karku.
– Masz mokre włosy – wiedziałem, że się uśmiecha.
– Mam, ale zaraz wyschną. – Co gotujesz? – zajrzałem do garnka.
– Spaghetti –odpowiedziała.
–Wiesz co dzisiaj jest, Louis, prawda?
Moja mina trochę stężała. Imieniny? Nie. Rocznica? Nie. Uro... Cholera jasna jak mogłem zapomnieć. Przecież ostatnio pamiętałem i kupowałem jej prezent.
– Wszystkiego Najlepszego, skarbie – pocałowałem ja w policzek.
– Dziękuję... Sądzę, że najlepsze urodziny, to urodziny spędzone z tobą. A jutro Kathleen uznała, że robimy ognisko w Blackburn. – Odwróciła się do mnie.
– O której musimy jutro wyjechać w takim razie? – cmoknąłem ją w nos. – I najlepsze urodziny to dwudzieste urodziny.
– Ha, to nie w moim przypadku. Jeszcze dwa lata, wtedy porozmawiamy. Zobaczymy. Pewnie po śniadaniu pojedziemy.
Oplotła moją szyję i mnie pocałowała. Chwilę później odsunęła się, wracając do gotowania.
– Za dwa lata zrobię ci najlepsze urodziny jakie możesz sobie wymarzyć. – oparłem się o blat naprzeciw niej. Mogłem obserwować wszystkie jej ruchy.
Na pewno czuła mój wzrok na swoich pięknych, długich nogach. Jak ona na mnie cholernie działa. Jeszcze ze świadomością, że pod tym jest albo naga albo ma bieliznę. Dobra muszę się ogarnąć, bo zaraz będę musiał wziąć zimny prysznic.
Ness kilka minut później postawiła na stole dwa talerze. Podeszła do lodówki, zerkając na mnie przez ramię. Zarumienila się.
– Nie wiem co pijesz, to znaczy... Czy chciałbyś wina albo czegoś innego? – Wskazała na butelkę stojącą na szafce.
Uśmiechnąłem się. Była tak cholernie urocza. Niewinna i cała moja.
– Wino jest w porządku. – przytaknąłem.
Uśmiechnęła się i podeszła do blatu. Wiedziałem, że jeśli ona będzie pić to tylko trochę, dla towarzystwa. Podała mi butelkę, a ja ją otworzyłem. Odłożyłem korkociąg do szuflady i nalalem wina do kieliszków.
Postawiłem kieliszki na stole. Czy mogłem sobie wymarzyć lepsza dziewczynę? Usiadłem po przeciwnej stronie.
– Ja się dopiero uczę gotować, ale to opanowałam do perfekcji. – zapewniła mnie. Zaczęliśmy jeść, rozmawiając o tym, co działo się w Los Angeles w ostatnim czasie.
– Brakowało mi ciebie. – powiedziałem patrząc jej w oczy. Miała takie śliczne oczy, cała była śliczna. A ja byłem w niej zakochany do szaleństwa.
– Mi ciebie też, kochanie. – odparła nieśmiało.
– Chodź do mnie. – wyciągnąłem do niej rękę.
Wstała i podeszła do mnie, a ja przyciągnąlem blondynkę na kolana.
Wtuliła się we mnie. Głaskałem ją po kolanie.
– Opowiedz co jeszcze u ciebie się działo oprócz przeprowadzki.
– O tańcu już wiesz. Spodobało mi się to, ale nie wiążę z tym dłuższej pasji. Pomagalam Kath szukać mieszkania w NY, ale w końcu zdecydowała się na akademik. Trochę pisalam, i przyslano mi okładkę książki. Pokażę ci jutro. – Jeździła palcem po moim karku, dotykając wilgotnych włosów.
– No ja mam nadzieje, że pokażesz. Chciałbym też przeczytać kawałek jej. Jeśli to nie problem oczywiście.
– Ale to... – spojrzała na mnie zakłopotana.
- Ale to, proszę dokończ zdanie, bo zaczynam się martwić
– No to jest romans. Poza tym nie piszę świetnie.
– Poza tym nadal chcę to przeczytać, nie odwlekaj tego. Prędzej czy później to zrobię – patrzyliśmy sobie w oczy.
– Dobrze. Porozmawiamy o tym jutro. –Pocałowała mnie delikatnie.
– Dobrze. Będę o tym pamiętać. –- odwzajemniłem pocałunek przyciągając ją do siebie bliżej.
Z czułej pieszczoty przerodziła się w namiętną. Ness wplotła palce w moje włosy, a odsuwalismy się dosłownie na kilka sekund.
Tak bardzo jej pragnąłem. Zacząłem dłonią jeździć po jej udzie. Moje palce dotknęły koronki. O cholera... Vanessa wstała z moich kolan i złapała za rękę. Chyba jakoś gorąco się tutaj zrobiło. Złapałem ją za dłoń i poprowadziła mnie do salono-sypialni. Usiadłem na sofie, ciągnąć ją za sobą. Po chwili opadlem na plecy i przyciągnąlem blondynkę. Oddychalismy szybciej, całując się zachłannie.
– Moja – powiedziałem, schodząc pocałunki na szyję.
– Twoja – jęknęła, wsuwając rękę pod moją koszulkę.
Rozwiązałem jej szlafrok i odchyliłem go tak bym mógł zobaczyć bielizne. Odsunalem się troche i o cholera! Czerwona koronka. Vanessa w tym komplecie bielizny wyglądała naprawdę niesamowicie seksownie. Przygryzłem wargę, lustrując ją długo spojrzeniem. Pożądałem tej dziewczyny. Kocham ją. Pocałowałem ją w usta i schodziłem pocałunkami na dół. Taka piękna i moja.
– Kochajmy się – szepnęła.
– Jesteś tego pewna? – spojrzałem w jej oczy.
To w końcu ważna decyzja. Zwłaszcza dla niej. Kiwnęła głową i ściągnęła ze mnie koszulkę. To będzie najlepszy moment w jej życiu. Powoli ściągnąłem z niej szlafrok. Dotykałem palcami opalonych ramion i pleców dziewczyny. Pocałowałem ją w ramiona, a potem zacząłem całować piersi. Powoli rozpiąłem koronkowy stanik. Widziałem rumieńce na policzkach dziewczyny. Była urocza. Ness położyła dłoń na moim karku i odchyliła głowę do tyłu, wzdychając. Wiedziałem, że muszę być delikatny. Jeśli ja skrzywdzę, to nie wiem co sobie zrobię. Zszedłem pocałunkami około pępka i doszedłem do lini jej czerwonych majtek. Powoli zsunąłem koronkę. Bielizna opadła na biały dywan. Vanessa leżała przede mną naga, w całej okazałości.
Była taka piękna. Zdjąłem z siebie koszulkę i mogłem poczuć jak dotyka mojej klatki piersiowej.
Nasze dłonie przesuwały się po ciałach, chcąc jak najwięcej zapamiętać. Pragnąłem jej każdą cząstką siebie. Całowałem, pieściłem, kochałem. Udało mi się pozbyć spodni wraz z bokserkami. Cały czas ją całowałem. Gdy spojrzałem w jej oczy, wiedziałem, że nie ma już żadnego zawahania, żadnej niepewności. Powoli i z wyczuciem złączyłem nasze ciała. Uważałem, by jej nie skrzywdzić, choć grymas bólu na twarzy Ness sprawił, że byłem na to zły.
Odczekałem chwilę by się przyzwyczaiła i zaczęliśmy się kochać. Nasze złączone dłonie, ciała. Jej oczy pełne zaufania to najlepsze co mogło mnie spotkać w życiu.
Materac uginał się pod nami. Nic innego nie istniało, tylko my. Oddechy stanowiły jedność, usta nie odrywały się od siebie. To wszystko było niesamowite, jeśli przeżywało się z osobą, którą się kochało.

4 komentarze:

  1. ��������������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliłam się chodziło mi o to że rozdział jest super a dałam w formie emotikonów

      Usuń