Była dwunasta, kiedy weszliśmy na teren festiwalu. Chłopcy zapoznali się z Ness i Kathleen już w vanie. Harry nie zabrał ze sobą dziewczyny, bo nie chciał robić zamieszenia. Jeszcze nie. Kath trzymała się z Zaynem, który chętnie dzielił się szlugami. Rozdzieleni na kilka grupek z ochroniarzami szliśmy w stronę sceny. Tłum ludzi podskakiwał z rękoma w górze do jednej z piosenek jakiegoś mniej znanego zespołu. Stanęliśmy trochę dalej by nie zostać staranowanymi. Cały czas obejmowałem Ness, chcąc by czuła się bezpiecznie. Miała na sobie długą, zwiewną sukienkę i zrobiony przez siebie wianek z kwiatów. Wyglądała uroczo. Zwłaszcza jak się śmiała. Kurwa, znowu użyłem tego słowa. Ostatnio cały czas go nadużywam. Nawet nad tym nie panuje! "Piękna" tego nie określało, ona wyglądała ładniej.
– To robi wrażenie. Nigdy nie pomyślałam, że tu będę. To jedno z miejsc, na których chcesz być i o tym marzysz. – Rozglądała się dookoła z podziwem.
– I masz tu najbliższych. Możesz bawić się w najlepsze – pocałowałem ją w policzek.
Niall podszedł do nas z kubkami piwa. Podał mi jeden.
– Pijesz, młoda?
– Nie, dziękuję. – uśmiechnęła się do niego. A ja stałem się lekko zazdrosny.
Niall zaczął rozmawiać z Ness, opowiadając jej o zespołach i piosenkarzach, których dziś zobaczymy, w tym Ellie Goulding i Coldplay. Wszystko było rozplanowane na kilka dni. Kiwała głową, słuchając go.
– A potem możemy iść coś zjeść żeby nie jechać do domu. Bo jakoś o 23 jest The 1975 i fajerwerki. – powiedział.
– Świetny pomysł. – Poparła go i odsunęła się od nas, ponieważ podeszły dwie dziewczyny.
– Możemy zdjęcie? – spytała jedna z nich.
– Możemy – odparł Niall, nie zwracając uwagę na fankę, która wręcz wbijała spojrzenie mordercy w moją dziewczynę.
Zrobiliśmy zdjęcia z fankami. Daliśmy autografy i mieliśmy nadzieję, że odejdą.
Coś szeptały do siebie, odsuwając się. Po chwili zostawiły nas we trójkę. Vanessa zajęła się telefonem, przeglądając jakieś zdjęcia. Zajrzałem jej w ekran i zobaczyłem kilka naszych, po prostu zrobionych z daleka przez fanów.
– Witaj w moim świecie. – powiedziałem, obejmując ją od tyłu. – Jeśli piszą coś niemiłego, nie przejmuj się tym. Ważne, że ja wiem jaka jesteś.
– Nie czytam tego – zapewniła mnie. – Damy sobie radę, prawda?
– Damy radę, mamy siebie. – pocałowałem ją w policzek.
Niall zrobił nam parę zdjęć, które pewnie znajdą się w albumie.
– Kurwa, Louis ma dziewczynę. Stał się chyba cud. Będę musiał do tego przywyknąć – powiedział Horan.
– A na dodatek cały czas mam dreszcze, bo Niall Horan ze mną rozmawia. – Wystawiła rękę do przodu na dowód.
– Nie, żeby coś, ale ja nadal tu stoję i jestem zazdrośnikiem. – wtrąciłem. –I Horan, uwierz ty też kiedyś kogoś sobie znajdziesz.
– Wierzę, ale jednak ty i związek? Sam rozumiesz. – Uśmiechnął się.
Czy można nazwać ten dzień lepszym? Gdy mogłem się odprężyć przy muzyce i przyjaciołach. Stałem za plecami Vanessy, unosząc rękę do góry razem z tłumem. Coldplay zrobił show. Godzina za godziną, muzyk za muzykiem. Zayn i Liam, którzy zabawiali dziewczyny, a one śmiały się, siedząc na trawie. Oczywiście praktycznie cały czas obejmowałem Ness. Od kiedy stałem się taki zaborczy? To do mnie niepodobne.
– Jakie plany podczas przerwy? – zapytał Zayn.
– Zabawa i nie myślenie o trasie. Ale wiecie, że tak się nie da. Musimy napisać trochę tekstów na kolejną płytę – odparł Liam, patrząc w niebo. Słońce zaczęło zachodzić.
– Nawet nie chce mi się pisać. Najchętniej bym zajął się tą akcją z golfem. – mruknął Horan.
Spojrzeliśmy na Nialla, który się rozmarzył. Golf dla niego to sport, jak dla mnie piłka nożna. Czyli ważny. Pasjonował się, często oglądał i grał. Moim zdaniem to zbyt...nudne. Zasnąłbym przy tym kiju.
– Tylko nie zapomnij, że grasz w zespole. – zaśmiałem się. A od Ness dostałem w żebra.
– Nie da się zapomnieć. – Pokręcił głową. – I to czasem bywa strasznie męczące. Kathleen, lubisz blondynów? – zagadnął dziewczynę.
Podniosła głowę, wcześniej zajęta wyrywaniem trawy. Cóż, ciekawe zajęcie.
– Myślę, że najbardziej liczy się charakter, niż kolor włosów. – odpowiedziała patrząc na niego.
– Ja mam świetny charakter – zapewnił ją. – Chodź się napić. - Pomógł jej wstać i odeszli.
– No i tylko we trzej zostaniemy samotni w zespole. – powiedział Liam, popijając piwo.
– We dwóch. – Wtrącił Harry.
Liam aż się zakrztusił. Znałem to uczucie. Był w szoku, tak jak ja kilka dni temu. Harry trzymał wszystko w tajemnicy. Byłem pierwszy, który się dowiedział.
– No jeszcze lepiej. – Pokręcił głową. – Zaraz się okaże, że Zayn z kimś kręci i wyląduję na planecie singli. – westchnął Payne, krzywiąc się.
Ness podniosła się i podeszła do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Zobacz, wystarczy się rozejrzeć i sam nie będziesz wiedział, kiedy ją spotkasz – uśmiechnęła się promiennie.
Ta dziewczyna była idealna. Miała dobre serce, była urocza, chciała pomóc praktycznie każdemu. Czym sobie na nią zasłużyłem?
– Kiedyś może i spotkam, ale czuję się samotny. Chyba, że chcesz mnie przytulić. – Wystawił ręce w jej stronę.
– Nie przesadzaj, stary – powiedziałem ostrzegawczo.
– Louis – zaśmiała się. Przytuliła go na krótką chwilę i wróciła na miejsce. – Dwa miesiące temu byłam na waszym koncercie i wmawiałam sobie, że Louis mi odmachał, ale przecież obok mnie kilka innych dziewczyn robiło to samo. Potem byłam na jego meczu, a teraz jestem tu.
– Ale to wy. I innego tłumaczenia nie ma. Chyba, że przeznaczenie. – wzruszył ramionami.
– Na pewno takie istnieje. Musi. – Kiwnęła głową.
Harry wstał, odbierając dzwoniący telefon.
W końcu wszyscy znów się zebraliśmy, kolejny zespół dawał pokaz. Wytrzymaliśmy do samego końca. Ness odchyliła głowę, a ja pocałowałem ją. Boże przysięgam ona tak słodko smakuje. Uśmiechając się pogłębiłem pocałunek w bardziej zachłanny. Już niczym się nie przejmowałem, chciałem okazywać mojej dziewczynie czułość.
Miałem prawo być szczęśliwy. -Zmęczona? - spytałem odrywając się od niej
– Nie czuję nóg – jęknęła. – Ale to było cudowne.
– Zaraz pojedziemy do domu i odpoczniesz. – Smyrałem ją nosem po szyi.
– Zostaniesz? – Zamruczała, jedną rękę wsuwając pod moją jeansową kurtkę i jeździła po moich plecach.
– Z tobą? Bardzo chętnie. – szepnąłem jej do ucha, by inni nie słyszeli
– Dziękuję, misiu. – Uśmiechnęła się szeroko.
– Nie musisz dziękować. – cmoknąłem ją w usta.
Wzięła mnie za rękę i powoli zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia. Przed nami szli chłopaki z Kathleen. Trochę nam zeszło z dotarciem do vana, bo tłum ludzi spowalniał drogę. Przed samochodem stali paparazzi, którzy od razu zaczęli robić zdjęcia, błyskając fleszem po oczach. Nasi ochroniarze próbowali im to utrudnić, ale dziennikarzy było więcej. Nawet mieliśmy lekko przyciemnione szyby. Nic nie podziałało. Ness wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramieniem ,próbując uchronić ją przed fleszami. Kathleen wystawiła im środkowy palec, zasłaniając blondynkę sobą. Zaskoczyła mnie, bo wolała pokazać swój wizerunek niż wizerunek przyjaciółki. Chociaż Kath nie obchodziło zdanie innych. Chroniła tych których kochała.
– Louis, kto to jest?! – słyszałem paparazzi. Liam ruszył, odjeżdżają stąd.
Przemilczałem to. Chciałem ją jak najdłużej chronić.
– Wszystko dobrze? – spytałem cicho.
–To było straszne, nie wiedziałam, że musisz to tak przeżywać. – Mruknęła, przytulona do mnie.
– Nie raz tak bywa, a nie raz gorzej. Dlatego bez ochrony nigdzie praktycznie nie wychodzę.
– Będziesz się musiała przyzwyczaić, mała - powiedział Zayn.
– Da radę. – powiedział Harry.
Wiedziałem, że wierzy w uczucia moje do niej. Chociaż nie wiedziałem jakie one są. Na miłość za wcześnie. Czułem się jakbym był na środku morza i nie wiedział gdzie jest ląd. Zależało mi na niej, tak mocno, że chciałem przeciwstawić się światu. Później będę myślał o konsekwencjach. Trzymałem ją przy sobie, całując po włosach do końca drogi. Wysiedliśmy trzymając się za ręce. Dom był dość duży by pomieścić nas wszystkich i zostały jeszcze trzy sypialnie wolne.
Postanowiliśmy spać w willi Payne'a. Rano pojadę odwieźć dziewczyny. Dzisiaj było zbyt późno. Zaprowadziłem Ness do jednej z sypialni.
– Rozgość się i zaraz dam ci jakąś moją koszulkę. – uśmiechnąłem się do niej.
– Okej – odpowiedziała i rozejrzała się po pokoju.
Podszedłem do torby i wyjąłem czarną koszulkę.
– Myślę, że ta będzie okej.
Wzięła ode mnie materiał, a ja pokazałem dziewczynie gdzie jest łazienka. Kiedy ona wyszła, tz się przebrałem. Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać telefon. Było mnóstwo zdjęć moich i Ness. Były komentarze negatywne, pozytywne. Napisałem "😊", a potem odłożyłem telefon.
To oczywiste, że był to sarkazm. Przykro było patrzeć na nienawiść fanów, którzy na co dzień nas wspierali. Tym bardziej jak hejtowali osoby z naszych rodzin. Niektórzy nie wiedzieli, że oni to też ludzie i mają uczucia.
Vanessa wróciła w mojej koszulce z rzeczami w rękach. Odłożyła je na fotel, stojący pod oknem. Makijaż też zmyła.
– Chodź tu do mnie. – powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń.
Podała mi swoją rękę i weszła na łóżko, kładąc się obok
– Wszystko dobrze? – wymruczałem.
– Tak. – Pocałowała mnie w szyję.
Uśmiechnąłem się i głaskałem ją po plecach.
Niedługo później oddech dziewczyny wyrównał się, co było znakiem, że zasnęła. Okryłem nas lepiej kołdrą. Zabiorę ją do Los Angeles. Musi zobaczyć mój dom. To daleko stąd, ale istnieją samoloty.
A ja chcę by ona uczestniczyła w moim życiu. Chce zabrać ja wszędzie gdzie się da.
– Czy złapała cię na dziecko, że jesteś z taką pokraką?! – usłyszałem krzyk fanki. Ona chyba wiedziała jak doprowadzić mnie do białej gorączki.
– To jest moja dziewczyna! I jeszcze raz takie coś usłyszę, to nie wytrzymam! – krzyknąłem.
Któraś ją popchnęła, błysk flesza był jeszcze szybszy. No, bo Louis się wkurwił i będzie drama. Blondynka mocniej ścisnęła moją rękę. Daniel zaczął odsuwać fanów, torując nam drogę do wyjścia, gdzie przy ulicy stał van.
Gdy w końcu udało się nam dotrzeć do vana, myślałem, że spale to lotnisko. Jestem zazwyczaj bardzo spokojnym człowiekiem, ale mam swoje granic. Ścisnąłem Ness za rękę.
Dziewczyna siedziała odwrócona do okna, patrząc na tłum, który mało nas nie stratował. Na szczęście odjechaliśmy stąd w miarę szybko, bo jeszcze jeden błysk i bym kurwa wysiadł, rozwalając im te aparaty.
Położyłem głowę przy jej szyji. Pocałowałem ją w tamtym miejscu.
– Ja... one nawet mnie nie znają – szepnęła. – Dlaczego tak reagują? Przecież nic złego nie zrobiłam.
– Wiem o tym. Reagują tak, bo są zazdrosne. A zazdrość niszczy.
– A co jak wydam książkę? Usłyszę, że dzięki tobie, wybijam się i dlatego ktoś w ogóle będzie wiedział, że coś napisałam.
– Wtedy będziemy o tym myśleć. Na razie trzeba je olać, a poza tym część z fanek uważa, że jesteś dobrą partią dla mnie.
– Dobrą partią – zaśmiała się.
Spojrzała mi w oczy, a potem pocałowała. Przedłożyłem pieszczotę, która stała się namiętna. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jej całej. Zmieniłem pozycję tak, że teraz byłem nad nią.
Wplotła palce w moje włosy, lekko za nie ciągnąć i oddając pocałunki.
– Moja – wyszeptałem cicho.
Uśmiechnęła się do mnie i ostatni raz musnęła moje wargi.
– Nieważne co fani powiedzą. Ważne jest co ty o sobie sądzisz.
– Masz rację. – Przytuliła się do mnie.
Do końca drogi patrzyliśmy w okno. Pokazywałem jej miejsca, które koniecznie zobaczymy.
– Tylko ty i ja podczas naszego wypadu. v szepnąłem.
– Idealna wizja – odpowiedziała.
Wsunęła rękę pod moją koszulkę i jeździła palcami po moim torsie.
Mruknąłem cicho, bo było to przyjemne.
Lubiłem jej dotyk, lubiłem jej bliskość. Do końca pobytu Vanessy w USA zostały dwa tygodnie. Musieliśmy z tego skorzystać. Chyba, że przetrzymam ją na dłużej.
Albo bym wrócił do Anglii. Myślę, że wszyscy by się ucieszyli. Jednak chce by ona była tu najszczęśliwsza.
Samochód zatrzymał się na posesji mojej rezydencji. Wysiedliśmy z vana.
– Witam w domu Tomlinson. – uśmiechnąłem się.
Vanessa patrzyła na ogromny, biały dom, w którym mieszkałem. Lubiłem wszystko co ładne, a pewnego dnia uznałem, że na dom nie będę oszczędzał. I oto proszę, mam tę willę.
– To jest ogromne – powiedziała zdumiona.
– W środku jest jeszcze większe. Jak na jedną osobą jest za duże, ale daję mi swobodę. Lubię mieć przestrzeń. W autokarze śpimy wszyscy w piątkę, bo nie zawsze korzystamy z hoteli. Sama rozumiesz. Wracam do domu i czuję się wolny. – Wyjaśniłem.
– Kto bogatemu zabroni. – Powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
Złapałem ją za rękę i zacząłem prowadzić w stronę domu, gdzie była reszta. Przylecieli wcześniej, żeby nie było takiego zamieszania. Oni też tu mieli domy, ale chcieliśmy spędzić razem wieczór.
– Co tak długo? – spytał Zayn.
– Fani nas zatrzymywali – odpowiedziałem.
– Norma. – Kiwnął głową.
Daniel zaniósł nasze rzeczy na górę. Ness poszła za nim, zgaduję, że pisać. Wszedłem do salonu i usiadłem na sofie obok Kathleen.
– Trochę przerażające, że już zaczęli ją wyzywać. Ona nic nie zrobiła. – Westchnąłem.
Liam siedzący na fotelu spojrzał na mnie i wziął telefon do ręki. Bylem pewny, że zaczął sprawdzać komentarze fanów. To było nieuniknione, musieliśmy po prostu się tym nie przejmować. Tak było z każdą dziewczyną. Czy to Liam, czy Niall spotkał się z kimś. Fani nie akceptowali każdego naszego wyboru.
– Robimy dzisiaj grilla, a potem jadę do siebie – zaproponował Harry. Mieliśmy zostać we trójkę z Kathleen.
– Spoko, to zaraz będzie trzeba rozstawiać przy basenie. – Wstałem i usiadłem na podłokietniku fotela, na którym siedział Liam. Zacząłem czytać te komentarze wraz z nim.
– Żałosne. Ale wiesz, że one wylewają tylko swoją zazdrość. Dowiedzą się kim jest Vanessa i zorientują, że to fanka. Ona dostała szansę, one nie. – Przesuwał palcem po ekranie. Dodał tweeta "nienawiść jest mocna, czasem rani".
– Wiem o tym. Dlatego boję się, że będzie gorzej. A ona nie zasługuje na to, by cierpieć. –powiedziałem.
Miałem wyrzuty sumienia przez to, że to przeze mnie będzie celem zazdrości i nienawiści. Rozumiałem, że nie każdy musi lubić Vanessę, ale nie znali jej. Nic o niej nie wiedzieli. Ledwo się ze mną pokazała, nie była sławna.
– Spokojnie, Louis. Przyzwyczai się. Na razie jest nowością, tematem plotek. Potem to ucichnie. – Poklepał mnie po nodze i odłożył telefon.
– Ale hejty nigdy nie ucichną. Hejty zawsze były i będą. Może się nimi nie przejmować, ale wiesz w głębi duszy, że to boli.
– Wiem – zgodził się..
Wyszliśmy do ogrodu, przygotować miejsce na grilla. Przynieśliśmy alkohol i produkty z lodówki.
– Pójdę po Ness. – powiedziałem i już mnie nie było.
Wszedłem na piętro. Miałem bardzo dużo pokoi i pomieszczeń. Siłownia, sala muzyczna... No tak, byłem bogaty i korzystałem. Ale przecież pomagałem tez innym. To nie było złe, zarobiłem na te pieniądze. Otworzyłem drzwi od mojej sypialni, do której Daniel zaprowadził Vanessę. Nic nie ruszała, jedynie usiadła przy dębowym biurku z laptopem, pisząc.
Zamknąłem po cichu drzwi i podszedłem do niej.
– Chodź na dół. – Pocałowałem ją w kark. – Książka nie ucieknie i dam ci spokój jutro.
– Nie mogę. Muszę im to dziś wysłać. Zostały mi cztery strony. – Przesuwała palcem po myszce, wpatrzona w monitor.
– Ile ci to mniej więcej zajmie? Chciałbym, żebyśmy spędzili czas razem, zanim chłopcy się rozjadą. – Teraz patrzyłem na monitor, jak zmienia różne rzeczy. Czytałem linijkę za linijką.
– Och, to już idę. To jakieś dwadzieścia minut. Zrobię to później. – Zdecydowała. Zapisała plik i wstała.
– Cieszy mnie to. – Złapałem ją za rękę.
Poszliśmy na dół gdzie wszyscy już siedzieli przy stole. Uśmiechnąłem się w stronę przyjaciół. Spędzanie razem czasu było dobre, bo ciągłe koncerty stały się meczące.
– Gołąbki przyszły – mruknęła Kathleen, pijąc piwo.
Vanessa spiorunowała ją wzrokiem.
– Zobaczymy, co będzie, kiedy ty sobie kogoś znajdziesz. – odparła moja dziewczyna.
– Już to widzę. Na pewno będę nierozłączna – prychnęła i uśmiechnęła się.
Usiedliśmy na metalowych krzesłach. Zayn rzucił mi fajki.
– Ja się nie zdziwię jak ty znajdziesz sobie kogoś bardziej szalonego od ciebie. – Wziąłem jednego papierosa i podałem Liamowi.
– Albo w ogóle jak kogoś znajdzie – dorzucił Niall.
– Dokładnie tak. – powiedziałem, odpalając papierosa. Zbytnio się nie odzywałem w sprawie miłości, bo to co czułem teraz... Nie wiedziałem co to jest. Pewnie zauroczenie. Można było to tak nazwać. Było dobrze, byłem szczęśliwy i to się liczyło.
Kathleen wstała i goniła Horana po ogrodzie, więc im nie przeszkadzaliśmy. Harry opowiadał nam o pomysłach na nowe piosenki. Jednak stwierdziliśmy, że jak napisze i nam pokaże to wybierzemy coś. Sam musiałem się niedługo wziąć za pisanie piosenek ale nie wiedziałem już o czym.
– O czym jest twoja książka? – spytał Liam, patrząc na Ness.
Zakrztusiła się sokiem i odstawiła szybko kubek.
– Zwykły romans jak ich dużo. – wzruszyła ramionami.
– Fabuła, jaka fabuła? – Drążył.
– Letnia miłość. Nic specjalnego. Nie zainteresuje was. To kiedy wracacie na trasę? – zmieniła temat.
– Za jakieś dwa miesiące jak dobrze liczę. – Zayn wzruszył ramionami
– A kiedy zaczynacie próby? – Odsunęła się trochę, żeby dym na nią nie leciał.
– Za półtora miesiąca może. Dadzą nam jeszcze znać.
– Rozumiem. Fajnie tak zwiedzić cały świat. – Przyznała. – A ja będę zdawać egzaminy.
– Będę trzymał za ciebie kciuki wiedz o tym. – obiecał jej.
– Dzięki, Zayn. Biorę to do serca. Cudowny jesteś.
– Nie ma za co. Widzicie, potrafię być miły i cudowny.
– Taaak... – Przytaknęliśmy ironicznie.
Harry znów odszedł rozmawiając przez telefon.
– Czy ja też tak wyglądałem na początku mojej znajomości z Ness? – spytałem, wskazując głową Harrego.
– Tak – odpowiedział Liam, a Zayn kiwnął głową. – Tylko, że wy aż tak długo ze sobą nie pisaliście.
– Cóż lepiej tak niż inaczej.
– Zobaczymy co będzie jak wyjedziemy w trasę. Albo Ness wróci do Anglii.
– Będziemy musieli to wszystko przetrwać. – powiedziałem, a Ness wtuliła się we mnie.
– Śmierdzisz, palaczu – zaśmiała się cicho.
– Może i śmierdzę, ale nadal mnie lubisz.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Kathleen z Niallem postawili na stole jedzenie z grilla. Harry do nas wrócił i zaczęliśmy jeść, rozmawiając. Najlepsze uczucie od dłuższego czasu. Wszystko wydawało się nie realne. Spędziliśmy ten dzień świetnie się bawiąc. Bez żadnych paparazzi, bez wywiadów i innych bzdur. Co innego, że za tydzień była gala. Bałem się poprosić, żeby Ness ze mną poszła. Jednak chciałem mieć ja obok siebie. Byliśmy oficjalnie parą, więc wsparcie z jej strony było normalne. Gazety miałyby co pisać. Nie wiedziałem tylko czy ona tego chciała.
Wieczorem poszedłem pod prysznic, gdy już wszyscy nas zostawili. Kathleen poszła na spacer, a Vanessa wysłała korektę do wydawnictwa. Mógłbym tak żyć codziennie. Szalone życie w pewnym sensie nie było dla mnie. Podróże z miejsca do miejsca były męczące. A wakacje trwały zbyt krótko. Miałem nadzieję, że po tej trasie przerwa będzie dłuższa. Wyszedłem spod strumienia wody i stanąłem przed lustrem. Trzeba się w końcu ogolić. Wyjąłem maszynkę i piankę do golenia z szafki. Zacząłem wykonywać czynności. Gdy skończyłem z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju.
Vanessa stała przy walizce. Podniosła głowę i gdy mnie zobaczyła, uderzyła o otwartą szafkę nad nią.
– Cholera – jęknęła. – Kiedyś mnie zabijesz.
– Ale ja nic nie zrobiłem. - zaśmiałem się cicho. - Nie moja wina, że cię rozpraszam.
– Twoja – rozmasowała czoło i podeszła do łóżka. Wbiła wzrok w moją klatę.
– Gdzie przepraszam? – podszedłem do niej.
– Ubierz się – zasłoniła oczy, śmiejąc się.
– Jestem odziany. No w ręcznik, ale nadal odziany.
– Louis, proszę. – Usiadła na łóżku. – A może ja zacznę chodzić w samej bieliźnie?
– Nie będę miał nic przeciwko temu, kochanie.
Opadła na plecy i zamknęła oczy. Rozbawiony podszedłem do szafki po ubrania. Założyłem bokserki tak żeby ręcznik nie spadł, a na to czarne dresy. Koszulki nie brałem, bo było ciepło. Vanessa wstała i teraz to ona poszła do łazienki. Chciałem przeczytać kawałek jej opowiadania, ale wiedziałem, że to będzie nieodpowiednie. To tak jakbym grzebał w jej rzeczach bez jej zgody. Nie mogłem. Przeczytam ją jak wydadzą. Położylem się na łóżku. Włączyłem telewizję i oglądałem mecz, z rękoma pod głową. Do sypialni weszła Kathleen ze szczoteczką.
– Potrzebuję pasty.
– Jest w szafce obok umywalki. Dasz radę znaleźć czy ci pomóc?
– Ness, wchodzę! - krzyknęła i weszła do łazienki.
Wstałem z łóżka i podszedłem do niej. Moja bluzka na niej wisiała i slużyła jako sukienka dla niej.
Ness myła zęby, a Kath pożyczyła pastę. Zmierzyła nas wzrokiem.
– Myślę, że trzeba kupić ci bardziej seksowną piżamę albo bieliznę. Inaczej ani trochę go nie zachęcisz, kochana – rzuciła.
– Ona zawsze zachęca o to się nie musisz martwić.
Vanessa popatrzyła na nas głupio i pokręciła głową. Opłukała twarz, wytarła ręcznikiem i stanęła przy mnie.
– Chcę pociągać swojego chłopaka, ona ma rację – powiedziała blondynka.
Przytuliłem ją do swojego boku, śmiejąc się. Ona powinna częściej patrzeć na siebie w lustrze i dostrzegać piękno.
– Ale zawsze mnie pociągasz. – Zapewniłem ją.
– Czy my żyjemy we trójkę, misiu? - szepnęła do mnie konspiracyjnie.
– Nie, Kath czuje się samotna. – Kiwnąłem z powagą głową.
– Pojebało was –– wywróciła oczami. – Dobranoc. – Razem z pastą wyszła z pokoju.
– Może i nas pojebało. – zaśmiałem się.
Vanessa pociągnęła mnie za rękę w stronę łóżka. Położyłem się, obejmując blondynkę ramieniem. Razem oglądaliśmy mecz, a raczej ja, bo mała szybko zasnęła.
Wyglądała uroczo gdy spała. Wziąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.
– Możemy zdjęcie? – spytała jedna z nich.
– Możemy – odparł Niall, nie zwracając uwagę na fankę, która wręcz wbijała spojrzenie mordercy w moją dziewczynę.
Zrobiliśmy zdjęcia z fankami. Daliśmy autografy i mieliśmy nadzieję, że odejdą.
Coś szeptały do siebie, odsuwając się. Po chwili zostawiły nas we trójkę. Vanessa zajęła się telefonem, przeglądając jakieś zdjęcia. Zajrzałem jej w ekran i zobaczyłem kilka naszych, po prostu zrobionych z daleka przez fanów.
– Witaj w moim świecie. – powiedziałem, obejmując ją od tyłu. – Jeśli piszą coś niemiłego, nie przejmuj się tym. Ważne, że ja wiem jaka jesteś.
– Nie czytam tego – zapewniła mnie. – Damy sobie radę, prawda?
– Damy radę, mamy siebie. – pocałowałem ją w policzek.
Niall zrobił nam parę zdjęć, które pewnie znajdą się w albumie.
– Kurwa, Louis ma dziewczynę. Stał się chyba cud. Będę musiał do tego przywyknąć – powiedział Horan.
– A na dodatek cały czas mam dreszcze, bo Niall Horan ze mną rozmawia. – Wystawiła rękę do przodu na dowód.
– Nie, żeby coś, ale ja nadal tu stoję i jestem zazdrośnikiem. – wtrąciłem. –I Horan, uwierz ty też kiedyś kogoś sobie znajdziesz.
– Wierzę, ale jednak ty i związek? Sam rozumiesz. – Uśmiechnął się.
Czy można nazwać ten dzień lepszym? Gdy mogłem się odprężyć przy muzyce i przyjaciołach. Stałem za plecami Vanessy, unosząc rękę do góry razem z tłumem. Coldplay zrobił show. Godzina za godziną, muzyk za muzykiem. Zayn i Liam, którzy zabawiali dziewczyny, a one śmiały się, siedząc na trawie. Oczywiście praktycznie cały czas obejmowałem Ness. Od kiedy stałem się taki zaborczy? To do mnie niepodobne.
– Jakie plany podczas przerwy? – zapytał Zayn.
– Zabawa i nie myślenie o trasie. Ale wiecie, że tak się nie da. Musimy napisać trochę tekstów na kolejną płytę – odparł Liam, patrząc w niebo. Słońce zaczęło zachodzić.
– Nawet nie chce mi się pisać. Najchętniej bym zajął się tą akcją z golfem. – mruknął Horan.
Spojrzeliśmy na Nialla, który się rozmarzył. Golf dla niego to sport, jak dla mnie piłka nożna. Czyli ważny. Pasjonował się, często oglądał i grał. Moim zdaniem to zbyt...nudne. Zasnąłbym przy tym kiju.
– Tylko nie zapomnij, że grasz w zespole. – zaśmiałem się. A od Ness dostałem w żebra.
– Nie da się zapomnieć. – Pokręcił głową. – I to czasem bywa strasznie męczące. Kathleen, lubisz blondynów? – zagadnął dziewczynę.
Podniosła głowę, wcześniej zajęta wyrywaniem trawy. Cóż, ciekawe zajęcie.
– Myślę, że najbardziej liczy się charakter, niż kolor włosów. – odpowiedziała patrząc na niego.
– Ja mam świetny charakter – zapewnił ją. – Chodź się napić. - Pomógł jej wstać i odeszli.
– No i tylko we trzej zostaniemy samotni w zespole. – powiedział Liam, popijając piwo.
– We dwóch. – Wtrącił Harry.
Liam aż się zakrztusił. Znałem to uczucie. Był w szoku, tak jak ja kilka dni temu. Harry trzymał wszystko w tajemnicy. Byłem pierwszy, który się dowiedział.
– No jeszcze lepiej. – Pokręcił głową. – Zaraz się okaże, że Zayn z kimś kręci i wyląduję na planecie singli. – westchnął Payne, krzywiąc się.
Ness podniosła się i podeszła do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Zobacz, wystarczy się rozejrzeć i sam nie będziesz wiedział, kiedy ją spotkasz – uśmiechnęła się promiennie.
Ta dziewczyna była idealna. Miała dobre serce, była urocza, chciała pomóc praktycznie każdemu. Czym sobie na nią zasłużyłem?
– Kiedyś może i spotkam, ale czuję się samotny. Chyba, że chcesz mnie przytulić. – Wystawił ręce w jej stronę.
– Nie przesadzaj, stary – powiedziałem ostrzegawczo.
– Louis – zaśmiała się. Przytuliła go na krótką chwilę i wróciła na miejsce. – Dwa miesiące temu byłam na waszym koncercie i wmawiałam sobie, że Louis mi odmachał, ale przecież obok mnie kilka innych dziewczyn robiło to samo. Potem byłam na jego meczu, a teraz jestem tu.
– Ale to wy. I innego tłumaczenia nie ma. Chyba, że przeznaczenie. – wzruszył ramionami.
– Na pewno takie istnieje. Musi. – Kiwnęła głową.
Harry wstał, odbierając dzwoniący telefon.
W końcu wszyscy znów się zebraliśmy, kolejny zespół dawał pokaz. Wytrzymaliśmy do samego końca. Ness odchyliła głowę, a ja pocałowałem ją. Boże przysięgam ona tak słodko smakuje. Uśmiechając się pogłębiłem pocałunek w bardziej zachłanny. Już niczym się nie przejmowałem, chciałem okazywać mojej dziewczynie czułość.
Miałem prawo być szczęśliwy. -Zmęczona? - spytałem odrywając się od niej
– Nie czuję nóg – jęknęła. – Ale to było cudowne.
– Zaraz pojedziemy do domu i odpoczniesz. – Smyrałem ją nosem po szyi.
– Zostaniesz? – Zamruczała, jedną rękę wsuwając pod moją jeansową kurtkę i jeździła po moich plecach.
– Z tobą? Bardzo chętnie. – szepnąłem jej do ucha, by inni nie słyszeli
– Dziękuję, misiu. – Uśmiechnęła się szeroko.
– Nie musisz dziękować. – cmoknąłem ją w usta.
Wzięła mnie za rękę i powoli zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia. Przed nami szli chłopaki z Kathleen. Trochę nam zeszło z dotarciem do vana, bo tłum ludzi spowalniał drogę. Przed samochodem stali paparazzi, którzy od razu zaczęli robić zdjęcia, błyskając fleszem po oczach. Nasi ochroniarze próbowali im to utrudnić, ale dziennikarzy było więcej. Nawet mieliśmy lekko przyciemnione szyby. Nic nie podziałało. Ness wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramieniem ,próbując uchronić ją przed fleszami. Kathleen wystawiła im środkowy palec, zasłaniając blondynkę sobą. Zaskoczyła mnie, bo wolała pokazać swój wizerunek niż wizerunek przyjaciółki. Chociaż Kath nie obchodziło zdanie innych. Chroniła tych których kochała.
– Louis, kto to jest?! – słyszałem paparazzi. Liam ruszył, odjeżdżają stąd.
Przemilczałem to. Chciałem ją jak najdłużej chronić.
– Wszystko dobrze? – spytałem cicho.
–To było straszne, nie wiedziałam, że musisz to tak przeżywać. – Mruknęła, przytulona do mnie.
– Nie raz tak bywa, a nie raz gorzej. Dlatego bez ochrony nigdzie praktycznie nie wychodzę.
– Będziesz się musiała przyzwyczaić, mała - powiedział Zayn.
– Da radę. – powiedział Harry.
Wiedziałem, że wierzy w uczucia moje do niej. Chociaż nie wiedziałem jakie one są. Na miłość za wcześnie. Czułem się jakbym był na środku morza i nie wiedział gdzie jest ląd. Zależało mi na niej, tak mocno, że chciałem przeciwstawić się światu. Później będę myślał o konsekwencjach. Trzymałem ją przy sobie, całując po włosach do końca drogi. Wysiedliśmy trzymając się za ręce. Dom był dość duży by pomieścić nas wszystkich i zostały jeszcze trzy sypialnie wolne.
Postanowiliśmy spać w willi Payne'a. Rano pojadę odwieźć dziewczyny. Dzisiaj było zbyt późno. Zaprowadziłem Ness do jednej z sypialni.
– Rozgość się i zaraz dam ci jakąś moją koszulkę. – uśmiechnąłem się do niej.
– Okej – odpowiedziała i rozejrzała się po pokoju.
Podszedłem do torby i wyjąłem czarną koszulkę.
– Myślę, że ta będzie okej.
Wzięła ode mnie materiał, a ja pokazałem dziewczynie gdzie jest łazienka. Kiedy ona wyszła, tz się przebrałem. Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać telefon. Było mnóstwo zdjęć moich i Ness. Były komentarze negatywne, pozytywne. Napisałem "😊", a potem odłożyłem telefon.
To oczywiste, że był to sarkazm. Przykro było patrzeć na nienawiść fanów, którzy na co dzień nas wspierali. Tym bardziej jak hejtowali osoby z naszych rodzin. Niektórzy nie wiedzieli, że oni to też ludzie i mają uczucia.
Vanessa wróciła w mojej koszulce z rzeczami w rękach. Odłożyła je na fotel, stojący pod oknem. Makijaż też zmyła.
– Chodź tu do mnie. – powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń.
Podała mi swoją rękę i weszła na łóżko, kładąc się obok
– Wszystko dobrze? – wymruczałem.
– Tak. – Pocałowała mnie w szyję.
Uśmiechnąłem się i głaskałem ją po plecach.
Niedługo później oddech dziewczyny wyrównał się, co było znakiem, że zasnęła. Okryłem nas lepiej kołdrą. Zabiorę ją do Los Angeles. Musi zobaczyć mój dom. To daleko stąd, ale istnieją samoloty.
A ja chcę by ona uczestniczyła w moim życiu. Chce zabrać ja wszędzie gdzie się da.
***
Szliśmy przez lotnisko, trzymając się za ręce. Miałem plecak, a resztę rzeczy zabrał ochroniarz. Kathleen poleciała w towarzystwie Zayna wcześniejszym samolotem. Między nimi nic nie było, po prostu dobrze się dogadywali. Zmęczony po locie, szedłem z Ness do wyjścia. Fani co chwila wpychali się z telefonem, więc grzecznie nie reagowałem, bo mogłem być niemiły. Najgorsi byli paparazzi, którzy nie dawali sobie dziś spokoju. Zadawali setki pytań, robiąc jeszcze więcej zdjęć.– Czy złapała cię na dziecko, że jesteś z taką pokraką?! – usłyszałem krzyk fanki. Ona chyba wiedziała jak doprowadzić mnie do białej gorączki.
– To jest moja dziewczyna! I jeszcze raz takie coś usłyszę, to nie wytrzymam! – krzyknąłem.
Któraś ją popchnęła, błysk flesza był jeszcze szybszy. No, bo Louis się wkurwił i będzie drama. Blondynka mocniej ścisnęła moją rękę. Daniel zaczął odsuwać fanów, torując nam drogę do wyjścia, gdzie przy ulicy stał van.
Gdy w końcu udało się nam dotrzeć do vana, myślałem, że spale to lotnisko. Jestem zazwyczaj bardzo spokojnym człowiekiem, ale mam swoje granic. Ścisnąłem Ness za rękę.
Dziewczyna siedziała odwrócona do okna, patrząc na tłum, który mało nas nie stratował. Na szczęście odjechaliśmy stąd w miarę szybko, bo jeszcze jeden błysk i bym kurwa wysiadł, rozwalając im te aparaty.
Położyłem głowę przy jej szyji. Pocałowałem ją w tamtym miejscu.
– Ja... one nawet mnie nie znają – szepnęła. – Dlaczego tak reagują? Przecież nic złego nie zrobiłam.
– Wiem o tym. Reagują tak, bo są zazdrosne. A zazdrość niszczy.
– A co jak wydam książkę? Usłyszę, że dzięki tobie, wybijam się i dlatego ktoś w ogóle będzie wiedział, że coś napisałam.
– Wtedy będziemy o tym myśleć. Na razie trzeba je olać, a poza tym część z fanek uważa, że jesteś dobrą partią dla mnie.
– Dobrą partią – zaśmiała się.
Spojrzała mi w oczy, a potem pocałowała. Przedłożyłem pieszczotę, która stała się namiętna. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jej całej. Zmieniłem pozycję tak, że teraz byłem nad nią.
Wplotła palce w moje włosy, lekko za nie ciągnąć i oddając pocałunki.
– Moja – wyszeptałem cicho.
Uśmiechnęła się do mnie i ostatni raz musnęła moje wargi.
– Nieważne co fani powiedzą. Ważne jest co ty o sobie sądzisz.
– Masz rację. – Przytuliła się do mnie.
Do końca drogi patrzyliśmy w okno. Pokazywałem jej miejsca, które koniecznie zobaczymy.
– Tylko ty i ja podczas naszego wypadu. v szepnąłem.
– Idealna wizja – odpowiedziała.
Wsunęła rękę pod moją koszulkę i jeździła palcami po moim torsie.
Mruknąłem cicho, bo było to przyjemne.
Lubiłem jej dotyk, lubiłem jej bliskość. Do końca pobytu Vanessy w USA zostały dwa tygodnie. Musieliśmy z tego skorzystać. Chyba, że przetrzymam ją na dłużej.
Albo bym wrócił do Anglii. Myślę, że wszyscy by się ucieszyli. Jednak chce by ona była tu najszczęśliwsza.
Samochód zatrzymał się na posesji mojej rezydencji. Wysiedliśmy z vana.
– Witam w domu Tomlinson. – uśmiechnąłem się.
Vanessa patrzyła na ogromny, biały dom, w którym mieszkałem. Lubiłem wszystko co ładne, a pewnego dnia uznałem, że na dom nie będę oszczędzał. I oto proszę, mam tę willę.
– To jest ogromne – powiedziała zdumiona.
– W środku jest jeszcze większe. Jak na jedną osobą jest za duże, ale daję mi swobodę. Lubię mieć przestrzeń. W autokarze śpimy wszyscy w piątkę, bo nie zawsze korzystamy z hoteli. Sama rozumiesz. Wracam do domu i czuję się wolny. – Wyjaśniłem.
– Kto bogatemu zabroni. – Powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
Złapałem ją za rękę i zacząłem prowadzić w stronę domu, gdzie była reszta. Przylecieli wcześniej, żeby nie było takiego zamieszania. Oni też tu mieli domy, ale chcieliśmy spędzić razem wieczór.
– Co tak długo? – spytał Zayn.
– Fani nas zatrzymywali – odpowiedziałem.
– Norma. – Kiwnął głową.
Daniel zaniósł nasze rzeczy na górę. Ness poszła za nim, zgaduję, że pisać. Wszedłem do salonu i usiadłem na sofie obok Kathleen.
– Trochę przerażające, że już zaczęli ją wyzywać. Ona nic nie zrobiła. – Westchnąłem.
Liam siedzący na fotelu spojrzał na mnie i wziął telefon do ręki. Bylem pewny, że zaczął sprawdzać komentarze fanów. To było nieuniknione, musieliśmy po prostu się tym nie przejmować. Tak było z każdą dziewczyną. Czy to Liam, czy Niall spotkał się z kimś. Fani nie akceptowali każdego naszego wyboru.
– Robimy dzisiaj grilla, a potem jadę do siebie – zaproponował Harry. Mieliśmy zostać we trójkę z Kathleen.
– Spoko, to zaraz będzie trzeba rozstawiać przy basenie. – Wstałem i usiadłem na podłokietniku fotela, na którym siedział Liam. Zacząłem czytać te komentarze wraz z nim.
– Żałosne. Ale wiesz, że one wylewają tylko swoją zazdrość. Dowiedzą się kim jest Vanessa i zorientują, że to fanka. Ona dostała szansę, one nie. – Przesuwał palcem po ekranie. Dodał tweeta "nienawiść jest mocna, czasem rani".
– Wiem o tym. Dlatego boję się, że będzie gorzej. A ona nie zasługuje na to, by cierpieć. –powiedziałem.
Miałem wyrzuty sumienia przez to, że to przeze mnie będzie celem zazdrości i nienawiści. Rozumiałem, że nie każdy musi lubić Vanessę, ale nie znali jej. Nic o niej nie wiedzieli. Ledwo się ze mną pokazała, nie była sławna.
– Spokojnie, Louis. Przyzwyczai się. Na razie jest nowością, tematem plotek. Potem to ucichnie. – Poklepał mnie po nodze i odłożył telefon.
– Ale hejty nigdy nie ucichną. Hejty zawsze były i będą. Może się nimi nie przejmować, ale wiesz w głębi duszy, że to boli.
– Wiem – zgodził się..
Wyszliśmy do ogrodu, przygotować miejsce na grilla. Przynieśliśmy alkohol i produkty z lodówki.
– Pójdę po Ness. – powiedziałem i już mnie nie było.
Wszedłem na piętro. Miałem bardzo dużo pokoi i pomieszczeń. Siłownia, sala muzyczna... No tak, byłem bogaty i korzystałem. Ale przecież pomagałem tez innym. To nie było złe, zarobiłem na te pieniądze. Otworzyłem drzwi od mojej sypialni, do której Daniel zaprowadził Vanessę. Nic nie ruszała, jedynie usiadła przy dębowym biurku z laptopem, pisząc.
Zamknąłem po cichu drzwi i podszedłem do niej.
– Chodź na dół. – Pocałowałem ją w kark. – Książka nie ucieknie i dam ci spokój jutro.
– Nie mogę. Muszę im to dziś wysłać. Zostały mi cztery strony. – Przesuwała palcem po myszce, wpatrzona w monitor.
– Ile ci to mniej więcej zajmie? Chciałbym, żebyśmy spędzili czas razem, zanim chłopcy się rozjadą. – Teraz patrzyłem na monitor, jak zmienia różne rzeczy. Czytałem linijkę za linijką.
– Och, to już idę. To jakieś dwadzieścia minut. Zrobię to później. – Zdecydowała. Zapisała plik i wstała.
– Cieszy mnie to. – Złapałem ją za rękę.
Poszliśmy na dół gdzie wszyscy już siedzieli przy stole. Uśmiechnąłem się w stronę przyjaciół. Spędzanie razem czasu było dobre, bo ciągłe koncerty stały się meczące.
– Gołąbki przyszły – mruknęła Kathleen, pijąc piwo.
Vanessa spiorunowała ją wzrokiem.
– Zobaczymy, co będzie, kiedy ty sobie kogoś znajdziesz. – odparła moja dziewczyna.
– Już to widzę. Na pewno będę nierozłączna – prychnęła i uśmiechnęła się.
Usiedliśmy na metalowych krzesłach. Zayn rzucił mi fajki.
– Ja się nie zdziwię jak ty znajdziesz sobie kogoś bardziej szalonego od ciebie. – Wziąłem jednego papierosa i podałem Liamowi.
– Albo w ogóle jak kogoś znajdzie – dorzucił Niall.
– Dokładnie tak. – powiedziałem, odpalając papierosa. Zbytnio się nie odzywałem w sprawie miłości, bo to co czułem teraz... Nie wiedziałem co to jest. Pewnie zauroczenie. Można było to tak nazwać. Było dobrze, byłem szczęśliwy i to się liczyło.
Kathleen wstała i goniła Horana po ogrodzie, więc im nie przeszkadzaliśmy. Harry opowiadał nam o pomysłach na nowe piosenki. Jednak stwierdziliśmy, że jak napisze i nam pokaże to wybierzemy coś. Sam musiałem się niedługo wziąć za pisanie piosenek ale nie wiedziałem już o czym.
– O czym jest twoja książka? – spytał Liam, patrząc na Ness.
Zakrztusiła się sokiem i odstawiła szybko kubek.
– Zwykły romans jak ich dużo. – wzruszyła ramionami.
– Fabuła, jaka fabuła? – Drążył.
– Letnia miłość. Nic specjalnego. Nie zainteresuje was. To kiedy wracacie na trasę? – zmieniła temat.
– Za jakieś dwa miesiące jak dobrze liczę. – Zayn wzruszył ramionami
– A kiedy zaczynacie próby? – Odsunęła się trochę, żeby dym na nią nie leciał.
– Za półtora miesiąca może. Dadzą nam jeszcze znać.
– Rozumiem. Fajnie tak zwiedzić cały świat. – Przyznała. – A ja będę zdawać egzaminy.
– Będę trzymał za ciebie kciuki wiedz o tym. – obiecał jej.
– Dzięki, Zayn. Biorę to do serca. Cudowny jesteś.
– Nie ma za co. Widzicie, potrafię być miły i cudowny.
– Taaak... – Przytaknęliśmy ironicznie.
Harry znów odszedł rozmawiając przez telefon.
– Czy ja też tak wyglądałem na początku mojej znajomości z Ness? – spytałem, wskazując głową Harrego.
– Tak – odpowiedział Liam, a Zayn kiwnął głową. – Tylko, że wy aż tak długo ze sobą nie pisaliście.
– Cóż lepiej tak niż inaczej.
– Zobaczymy co będzie jak wyjedziemy w trasę. Albo Ness wróci do Anglii.
– Będziemy musieli to wszystko przetrwać. – powiedziałem, a Ness wtuliła się we mnie.
– Śmierdzisz, palaczu – zaśmiała się cicho.
– Może i śmierdzę, ale nadal mnie lubisz.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Kathleen z Niallem postawili na stole jedzenie z grilla. Harry do nas wrócił i zaczęliśmy jeść, rozmawiając. Najlepsze uczucie od dłuższego czasu. Wszystko wydawało się nie realne. Spędziliśmy ten dzień świetnie się bawiąc. Bez żadnych paparazzi, bez wywiadów i innych bzdur. Co innego, że za tydzień była gala. Bałem się poprosić, żeby Ness ze mną poszła. Jednak chciałem mieć ja obok siebie. Byliśmy oficjalnie parą, więc wsparcie z jej strony było normalne. Gazety miałyby co pisać. Nie wiedziałem tylko czy ona tego chciała.
Wieczorem poszedłem pod prysznic, gdy już wszyscy nas zostawili. Kathleen poszła na spacer, a Vanessa wysłała korektę do wydawnictwa. Mógłbym tak żyć codziennie. Szalone życie w pewnym sensie nie było dla mnie. Podróże z miejsca do miejsca były męczące. A wakacje trwały zbyt krótko. Miałem nadzieję, że po tej trasie przerwa będzie dłuższa. Wyszedłem spod strumienia wody i stanąłem przed lustrem. Trzeba się w końcu ogolić. Wyjąłem maszynkę i piankę do golenia z szafki. Zacząłem wykonywać czynności. Gdy skończyłem z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju.
Vanessa stała przy walizce. Podniosła głowę i gdy mnie zobaczyła, uderzyła o otwartą szafkę nad nią.
– Cholera – jęknęła. – Kiedyś mnie zabijesz.
– Ale ja nic nie zrobiłem. - zaśmiałem się cicho. - Nie moja wina, że cię rozpraszam.
– Twoja – rozmasowała czoło i podeszła do łóżka. Wbiła wzrok w moją klatę.
– Gdzie przepraszam? – podszedłem do niej.
– Ubierz się – zasłoniła oczy, śmiejąc się.
– Jestem odziany. No w ręcznik, ale nadal odziany.
– Louis, proszę. – Usiadła na łóżku. – A może ja zacznę chodzić w samej bieliźnie?
– Nie będę miał nic przeciwko temu, kochanie.
Opadła na plecy i zamknęła oczy. Rozbawiony podszedłem do szafki po ubrania. Założyłem bokserki tak żeby ręcznik nie spadł, a na to czarne dresy. Koszulki nie brałem, bo było ciepło. Vanessa wstała i teraz to ona poszła do łazienki. Chciałem przeczytać kawałek jej opowiadania, ale wiedziałem, że to będzie nieodpowiednie. To tak jakbym grzebał w jej rzeczach bez jej zgody. Nie mogłem. Przeczytam ją jak wydadzą. Położylem się na łóżku. Włączyłem telewizję i oglądałem mecz, z rękoma pod głową. Do sypialni weszła Kathleen ze szczoteczką.
– Potrzebuję pasty.
– Jest w szafce obok umywalki. Dasz radę znaleźć czy ci pomóc?
– Ness, wchodzę! - krzyknęła i weszła do łazienki.
Wstałem z łóżka i podszedłem do niej. Moja bluzka na niej wisiała i slużyła jako sukienka dla niej.
Ness myła zęby, a Kath pożyczyła pastę. Zmierzyła nas wzrokiem.
– Myślę, że trzeba kupić ci bardziej seksowną piżamę albo bieliznę. Inaczej ani trochę go nie zachęcisz, kochana – rzuciła.
– Ona zawsze zachęca o to się nie musisz martwić.
Vanessa popatrzyła na nas głupio i pokręciła głową. Opłukała twarz, wytarła ręcznikiem i stanęła przy mnie.
– Chcę pociągać swojego chłopaka, ona ma rację – powiedziała blondynka.
Przytuliłem ją do swojego boku, śmiejąc się. Ona powinna częściej patrzeć na siebie w lustrze i dostrzegać piękno.
– Ale zawsze mnie pociągasz. – Zapewniłem ją.
– Czy my żyjemy we trójkę, misiu? - szepnęła do mnie konspiracyjnie.
– Nie, Kath czuje się samotna. – Kiwnąłem z powagą głową.
– Pojebało was –– wywróciła oczami. – Dobranoc. – Razem z pastą wyszła z pokoju.
– Może i nas pojebało. – zaśmiałem się.
Vanessa pociągnęła mnie za rękę w stronę łóżka. Położyłem się, obejmując blondynkę ramieniem. Razem oglądaliśmy mecz, a raczej ja, bo mała szybko zasnęła.
Wyglądała uroczo gdy spała. Wziąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.