czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 16

Była dwunasta, kiedy weszliśmy na teren festiwalu. Chłopcy zapoznali się z Ness i Kathleen już w vanie. Harry nie zabrał ze sobą dziewczyny, bo nie chciał robić zamieszenia. Jeszcze nie. Kath trzymała się z Zaynem, który chętnie dzielił się szlugami. Rozdzieleni na kilka grupek z ochroniarzami szliśmy w stronę sceny. Tłum ludzi podskakiwał z rękoma w górze do jednej z piosenek jakiegoś mniej znanego zespołu. Stanęliśmy trochę dalej by nie zostać staranowanymi. Cały czas obejmowałem Ness, chcąc by czuła się bezpiecznie.  Miała na sobie długą, zwiewną sukienkę i zrobiony przez siebie wianek z kwiatów. Wyglądała uroczo. Zwłaszcza jak się śmiała. Kurwa, znowu użyłem tego słowa. Ostatnio cały czas go nadużywam. Nawet nad tym nie panuje! "Piękna" tego nie określało, ona wyglądała ładniej. 
– To robi wrażenie. Nigdy nie pomyślałam, że tu będę. To jedno z miejsc, na których chcesz być i o tym marzysz. – Rozglądała się dookoła z podziwem.
– I masz tu najbliższych. Możesz bawić się w najlepsze – pocałowałem ją w policzek. 
Niall podszedł do nas z kubkami piwa. Podał mi jeden.
– Pijesz, młoda?
– Nie, dziękuję. – uśmiechnęła się do niego. A ja stałem się lekko zazdrosny.
Niall zaczął rozmawiać z Ness, opowiadając jej o zespołach i piosenkarzach, których dziś zobaczymy, w tym Ellie Goulding i Coldplay. Wszystko było rozplanowane na kilka dni. Kiwała głową, słuchając go. 
– A potem możemy iść coś zjeść żeby nie jechać do domu. Bo jakoś o 23 jest The 1975 i fajerwerki. – powiedział. 
– Świetny pomysł. – Poparła go i odsunęła się od nas, ponieważ podeszły dwie dziewczyny.
– Możemy zdjęcie? – spytała jedna z nich.
– Możemy – odparł Niall, nie zwracając uwagę na fankę, która wręcz wbijała spojrzenie mordercy w moją dziewczynę.
Zrobiliśmy zdjęcia z fankami. Daliśmy autografy i mieliśmy nadzieję, że odejdą.
Coś szeptały do siebie, odsuwając się. Po chwili zostawiły nas we trójkę. Vanessa zajęła się telefonem, przeglądając jakieś zdjęcia. Zajrzałem jej w ekran i zobaczyłem kilka naszych, po prostu zrobionych z daleka przez fanów.
– Witaj w moim świecie. – powiedziałem, obejmując ją od tyłu. – Jeśli piszą coś niemiłego, nie przejmuj się tym. Ważne, że ja wiem jaka jesteś.
– Nie czytam tego – zapewniła mnie. – Damy sobie radę, prawda?
– Damy radę, mamy siebie. – pocałowałem ją w policzek.
Niall zrobił nam parę zdjęć, które pewnie znajdą się w albumie.
– Kurwa, Louis ma dziewczynę. Stał się chyba cud. Będę musiał do tego przywyknąć – powiedział Horan.
– A na dodatek cały czas mam dreszcze, bo Niall Horan ze mną rozmawia. – Wystawiła rękę do przodu na dowód.
– Nie, żeby coś, ale ja nadal tu stoję i jestem zazdrośnikiem. – wtrąciłem. –I Horan, uwierz ty też kiedyś kogoś sobie znajdziesz.
– Wierzę, ale jednak ty i związek? Sam rozumiesz. – Uśmiechnął się.
Czy można nazwać ten dzień lepszym? Gdy mogłem się odprężyć przy muzyce i przyjaciołach. Stałem za plecami Vanessy, unosząc rękę do góry razem z tłumem. Coldplay zrobił show. Godzina za godziną, muzyk za muzykiem. Zayn i Liam, którzy zabawiali dziewczyny, a one śmiały się, siedząc na trawie. Oczywiście praktycznie cały czas obejmowałem Ness. Od kiedy stałem się taki zaborczy? To do mnie niepodobne.
– Jakie plany podczas przerwy? – zapytał Zayn.
– Zabawa i nie myślenie o trasie. Ale wiecie, że tak się nie da. Musimy napisać trochę tekstów na kolejną płytę – odparł Liam, patrząc w niebo. Słońce zaczęło zachodzić.
–  Nawet nie chce mi się pisać. Najchętniej bym zajął się tą akcją z golfem. – mruknął Horan.
Spojrzeliśmy na Nialla, który się rozmarzył. Golf dla niego to sport, jak dla mnie piłka nożna. Czyli ważny. Pasjonował się, często oglądał i grał. Moim zdaniem to zbyt...nudne. Zasnąłbym przy tym kiju.
– Tylko nie zapomnij, że grasz w zespole. – zaśmiałem się. A od Ness dostałem w żebra.
– Nie da się zapomnieć. – Pokręcił głową. – I to czasem bywa strasznie męczące. Kathleen, lubisz blondynów? – zagadnął dziewczynę.
Podniosła głowę, wcześniej zajęta wyrywaniem trawy. Cóż, ciekawe zajęcie.
– Myślę, że najbardziej liczy się charakter, niż kolor włosów. – odpowiedziała patrząc na niego.
– Ja mam świetny charakter – zapewnił ją. – Chodź się napić. - Pomógł jej wstać i odeszli.
– No i tylko we trzej zostaniemy samotni w zespole. – powiedział Liam, popijając piwo.
– We dwóch. – Wtrącił Harry.
Liam aż się zakrztusił. Znałem to uczucie. Był w szoku, tak jak ja kilka dni temu. Harry trzymał wszystko w tajemnicy. Byłem pierwszy, który się dowiedział.
– No jeszcze lepiej. – Pokręcił głową. – Zaraz się okaże, że Zayn z kimś kręci i wyląduję na planecie singli. – westchnął Payne, krzywiąc się.
Ness podniosła się i podeszła do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Zobacz, wystarczy się rozejrzeć i sam nie będziesz wiedział, kiedy ją spotkasz – uśmiechnęła się promiennie.
Ta dziewczyna była idealna. Miała dobre serce, była urocza, chciała pomóc praktycznie każdemu. Czym sobie na nią zasłużyłem?
– Kiedyś może i spotkam, ale czuję się samotny. Chyba, że chcesz mnie przytulić. – Wystawił ręce w jej stronę.
– Nie przesadzaj, stary  – powiedziałem ostrzegawczo.
– Louis – zaśmiała się. Przytuliła go na krótką chwilę i wróciła na miejsce. – Dwa miesiące temu byłam na waszym koncercie i wmawiałam sobie, że Louis mi odmachał, ale przecież obok mnie kilka innych dziewczyn robiło to samo. Potem byłam na jego meczu, a teraz jestem tu.
– Ale to wy. I innego tłumaczenia nie ma. Chyba, że przeznaczenie. – wzruszył ramionami.
– Na pewno takie istnieje. Musi. – Kiwnęła głową.
Harry wstał, odbierając dzwoniący telefon.
W końcu wszyscy znów się zebraliśmy, kolejny zespół dawał pokaz. Wytrzymaliśmy do samego końca. Ness odchyliła głowę, a ja pocałowałem ją. Boże przysięgam ona tak słodko smakuje. Uśmiechając się pogłębiłem pocałunek w bardziej zachłanny. Już niczym się nie przejmowałem, chciałem okazywać mojej dziewczynie czułość.
Miałem prawo być szczęśliwy. -Zmęczona? - spytałem odrywając się od niej
– Nie czuję nóg – jęknęła. – Ale to było cudowne.
– Zaraz pojedziemy do domu i odpoczniesz. – Smyrałem ją nosem po szyi.
– Zostaniesz? – Zamruczała, jedną rękę wsuwając pod moją jeansową kurtkę i jeździła po moich plecach.
– Z tobą? Bardzo chętnie. – szepnąłem jej do ucha, by inni nie słyszeli
– Dziękuję, misiu. – Uśmiechnęła się szeroko.
– Nie musisz dziękować. – cmoknąłem ją w usta.
Wzięła mnie za rękę i powoli zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia. Przed nami szli chłopaki z Kathleen. Trochę nam zeszło z dotarciem do vana, bo tłum ludzi spowalniał drogę. Przed samochodem stali paparazzi, którzy od razu zaczęli robić zdjęcia, błyskając fleszem po oczach. Nasi ochroniarze próbowali im to utrudnić, ale dziennikarzy było więcej. Nawet mieliśmy lekko przyciemnione szyby. Nic nie podziałało. Ness wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramieniem ,próbując uchronić ją przed fleszami. Kathleen wystawiła im środkowy palec, zasłaniając blondynkę sobą. Zaskoczyła mnie, bo wolała pokazać swój wizerunek niż wizerunek przyjaciółki. Chociaż Kath nie obchodziło zdanie innych. Chroniła tych których kochała.
– Louis, kto to jest?! – słyszałem paparazzi. Liam ruszył, odjeżdżają stąd.
Przemilczałem to. Chciałem ją jak najdłużej chronić.
– Wszystko dobrze? – spytałem cicho.
–To było straszne, nie wiedziałam, że musisz to tak przeżywać. – Mruknęła, przytulona do mnie.
– Nie raz tak bywa, a nie raz gorzej. Dlatego bez ochrony nigdzie praktycznie nie wychodzę.
– Będziesz się musiała przyzwyczaić, mała - powiedział Zayn.
– Da radę. – powiedział Harry.
Wiedziałem, że wierzy w uczucia moje do niej. Chociaż nie wiedziałem jakie one są. Na miłość za wcześnie. Czułem się jakbym był na środku morza i nie wiedział gdzie jest ląd. Zależało mi na niej, tak mocno, że chciałem przeciwstawić się światu. Później będę myślał o konsekwencjach. Trzymałem ją przy sobie, całując po włosach do końca drogi. Wysiedliśmy trzymając się za ręce. Dom był dość duży by pomieścić nas wszystkich i zostały jeszcze trzy sypialnie wolne.
Postanowiliśmy spać w willi Payne'a. Rano pojadę odwieźć dziewczyny. Dzisiaj było zbyt późno. Zaprowadziłem Ness do jednej z sypialni.
– Rozgość się i zaraz dam ci jakąś moją koszulkę. – uśmiechnąłem się do niej.
– Okej – odpowiedziała i rozejrzała się po pokoju.
Podszedłem do torby i wyjąłem czarną koszulkę.
– Myślę, że ta będzie okej.
Wzięła ode mnie materiał, a ja pokazałem dziewczynie gdzie jest łazienka. Kiedy ona wyszła, tz się przebrałem. Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać telefon. Było mnóstwo zdjęć moich i Ness. Były komentarze negatywne, pozytywne. Napisałem "😊", a potem odłożyłem telefon.
To oczywiste, że był to sarkazm. Przykro było patrzeć na nienawiść fanów, którzy na co dzień nas wspierali. Tym bardziej jak hejtowali osoby z naszych rodzin. Niektórzy nie wiedzieli, że oni to też ludzie i mają uczucia.
Vanessa wróciła w mojej koszulce z rzeczami w rękach. Odłożyła je na fotel, stojący pod oknem. Makijaż też zmyła.
– Chodź tu do mnie. – powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń.
Podała mi swoją rękę i weszła na łóżko, kładąc się obok
– Wszystko dobrze? – wymruczałem.
– Tak. – Pocałowała mnie w szyję.
Uśmiechnąłem się i głaskałem ją po plecach.
Niedługo później oddech dziewczyny wyrównał się, co było znakiem, że zasnęła. Okryłem nas lepiej kołdrą. Zabiorę ją do Los Angeles. Musi zobaczyć mój dom. To daleko stąd, ale istnieją samoloty.
A ja chcę by ona uczestniczyła w moim życiu. Chce zabrać ja wszędzie gdzie się da.
***
Szliśmy przez lotnisko, trzymając się za ręce. Miałem plecak, a resztę rzeczy zabrał ochroniarz. Kathleen poleciała w towarzystwie Zayna wcześniejszym samolotem. Między nimi nic nie było, po prostu dobrze się dogadywali. Zmęczony po locie, szedłem z Ness do wyjścia. Fani co chwila wpychali się z telefonem, więc grzecznie nie reagowałem, bo mogłem być niemiły. Najgorsi byli paparazzi, którzy nie dawali sobie dziś spokoju. Zadawali setki pytań, robiąc jeszcze więcej zdjęć.
– Czy złapała cię na dziecko, że jesteś z taką pokraką?! – usłyszałem krzyk fanki. Ona chyba wiedziała jak doprowadzić mnie do białej gorączki.
– To jest moja dziewczyna! I jeszcze raz takie coś usłyszę, to nie wytrzymam! – krzyknąłem.
Któraś ją popchnęła, błysk flesza był jeszcze szybszy. No, bo Louis się wkurwił i będzie drama. Blondynka mocniej ścisnęła moją rękę. Daniel zaczął odsuwać fanów, torując nam drogę do wyjścia, gdzie przy ulicy stał van.
Gdy w końcu udało się nam dotrzeć do vana, myślałem, że spale to lotnisko. Jestem zazwyczaj bardzo spokojnym człowiekiem, ale mam swoje granic. Ścisnąłem Ness za rękę.
Dziewczyna siedziała odwrócona do okna, patrząc na tłum, który mało nas nie stratował. Na szczęście odjechaliśmy stąd w miarę szybko, bo jeszcze jeden błysk i bym kurwa wysiadł, rozwalając im te aparaty.
Położyłem głowę przy jej szyji. Pocałowałem ją w tamtym miejscu.
– Ja... one nawet mnie nie znają – szepnęła. – Dlaczego tak reagują? Przecież nic złego nie zrobiłam.
– Wiem o tym. Reagują tak, bo są zazdrosne. A zazdrość niszczy.
– A co jak wydam książkę? Usłyszę, że dzięki tobie, wybijam się i dlatego ktoś w ogóle będzie wiedział, że coś napisałam.
– Wtedy będziemy o tym myśleć. Na razie trzeba je olać, a poza tym część z fanek uważa, że jesteś dobrą partią dla mnie.
– Dobrą partią – zaśmiała się.
Spojrzała mi w oczy, a potem pocałowała. Przedłożyłem pieszczotę, która stała się namiętna. Potrzebowałem jej. Potrzebowałem jej całej. Zmieniłem pozycję tak, że teraz byłem nad nią.
Wplotła palce w moje włosy, lekko za nie ciągnąć i oddając pocałunki.
– Moja – wyszeptałem cicho.
Uśmiechnęła się do mnie i ostatni raz musnęła moje wargi.
– Nieważne co fani powiedzą. Ważne jest co ty o sobie sądzisz.
– Masz rację. – Przytuliła się do mnie.
Do końca drogi patrzyliśmy w okno. Pokazywałem jej miejsca, które koniecznie zobaczymy.
– Tylko ty i ja podczas naszego wypadu. v szepnąłem.
– Idealna wizja – odpowiedziała.
Wsunęła rękę pod moją koszulkę i jeździła palcami po moim torsie.
Mruknąłem cicho, bo było to przyjemne.
Lubiłem jej dotyk, lubiłem jej bliskość. Do końca pobytu Vanessy w USA zostały dwa tygodnie. Musieliśmy z tego skorzystać. Chyba, że przetrzymam ją na dłużej.
Albo bym wrócił do Anglii. Myślę, że wszyscy by się ucieszyli. Jednak chce by ona była tu najszczęśliwsza.
Samochód zatrzymał się na posesji mojej rezydencji. Wysiedliśmy z vana.
– Witam w domu Tomlinson. – uśmiechnąłem się.
Vanessa patrzyła na ogromny, biały dom, w którym mieszkałem. Lubiłem wszystko co ładne, a pewnego dnia uznałem, że na dom nie będę oszczędzał. I oto proszę, mam tę willę.
– To jest ogromne – powiedziała zdumiona.
– W środku jest jeszcze większe. Jak na jedną osobą jest za duże, ale daję mi swobodę. Lubię mieć przestrzeń. W autokarze śpimy wszyscy w piątkę, bo nie zawsze korzystamy z hoteli. Sama rozumiesz. Wracam do domu i czuję się wolny. – Wyjaśniłem.
– Kto bogatemu zabroni. – Powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
Złapałem ją za rękę i zacząłem prowadzić w stronę domu, gdzie była reszta. Przylecieli wcześniej, żeby nie było takiego zamieszania. Oni też tu mieli domy, ale chcieliśmy spędzić razem wieczór.
– Co tak długo? – spytał Zayn.
– Fani nas zatrzymywali – odpowiedziałem.
– Norma. – Kiwnął głową.
Daniel zaniósł nasze rzeczy na górę. Ness poszła za nim, zgaduję, że pisać. Wszedłem do salonu i usiadłem na sofie obok Kathleen.
– Trochę przerażające, że już zaczęli ją wyzywać. Ona nic nie zrobiła. – Westchnąłem.
Liam siedzący na fotelu spojrzał na mnie i wziął telefon do ręki. Bylem pewny, że zaczął sprawdzać komentarze fanów. To było nieuniknione, musieliśmy po prostu się tym nie przejmować. Tak było z każdą dziewczyną. Czy to Liam, czy Niall spotkał się z kimś. Fani nie akceptowali każdego naszego wyboru.
– Robimy dzisiaj grilla, a potem jadę do siebie – zaproponował Harry. Mieliśmy zostać we trójkę z Kathleen.
– Spoko, to zaraz będzie trzeba rozstawiać przy basenie. – Wstałem i usiadłem na podłokietniku fotela, na którym siedział Liam. Zacząłem czytać te komentarze wraz z nim.
– Żałosne. Ale wiesz, że one wylewają tylko swoją zazdrość. Dowiedzą się kim jest Vanessa i zorientują, że to fanka. Ona dostała szansę, one nie. – Przesuwał palcem po ekranie. Dodał tweeta "nienawiść jest mocna, czasem rani".
– Wiem o tym. Dlatego boję się, że będzie gorzej. A ona nie zasługuje na to, by cierpieć. –powiedziałem.
Miałem wyrzuty sumienia przez to, że to przeze mnie będzie celem zazdrości i nienawiści. Rozumiałem, że nie każdy musi lubić Vanessę, ale nie znali jej. Nic o niej nie wiedzieli. Ledwo się ze mną pokazała, nie była sławna.
– Spokojnie, Louis. Przyzwyczai się. Na razie jest nowością, tematem plotek. Potem to ucichnie. – Poklepał mnie po nodze i odłożył telefon.
– Ale hejty nigdy nie ucichną. Hejty zawsze były i będą. Może się nimi nie przejmować, ale wiesz w głębi duszy, że to boli.
– Wiem – zgodził się..
Wyszliśmy do ogrodu, przygotować miejsce na grilla. Przynieśliśmy alkohol i produkty z lodówki.
– Pójdę po Ness. – powiedziałem i już mnie nie było.
Wszedłem na piętro. Miałem bardzo dużo pokoi i pomieszczeń. Siłownia, sala muzyczna... No tak, byłem bogaty i korzystałem. Ale przecież pomagałem tez innym. To nie było złe, zarobiłem na te pieniądze. Otworzyłem drzwi od mojej sypialni, do której Daniel zaprowadził Vanessę. Nic nie ruszała, jedynie usiadła przy dębowym biurku z laptopem, pisząc.
Zamknąłem po cichu drzwi i podszedłem do niej.
– Chodź na dół. – Pocałowałem ją w kark. – Książka nie ucieknie i dam ci spokój jutro.
– Nie mogę. Muszę im to dziś wysłać. Zostały mi cztery strony. – Przesuwała palcem po myszce, wpatrzona w monitor.
– Ile ci to mniej więcej zajmie? Chciałbym, żebyśmy spędzili czas razem, zanim chłopcy się rozjadą. – Teraz patrzyłem na monitor, jak zmienia różne rzeczy. Czytałem linijkę za linijką.
– Och, to już idę. To jakieś dwadzieścia minut. Zrobię to później. – Zdecydowała. Zapisała plik i wstała.
– Cieszy mnie to. – Złapałem ją za rękę.
Poszliśmy na dół gdzie wszyscy już siedzieli przy stole. Uśmiechnąłem się w stronę przyjaciół. Spędzanie razem czasu było dobre, bo ciągłe koncerty stały się meczące.
– Gołąbki przyszły – mruknęła Kathleen, pijąc piwo.
Vanessa spiorunowała ją wzrokiem.
–  Zobaczymy, co będzie, kiedy ty sobie kogoś znajdziesz. – odparła moja dziewczyna.
– Już to widzę. Na pewno będę nierozłączna – prychnęła i uśmiechnęła się.
Usiedliśmy na metalowych krzesłach. Zayn rzucił mi fajki.
– Ja się nie zdziwię jak ty znajdziesz sobie kogoś bardziej szalonego od ciebie. – Wziąłem jednego papierosa i podałem Liamowi.
– Albo w ogóle jak kogoś znajdzie – dorzucił Niall.
– Dokładnie tak. – powiedziałem, odpalając papierosa. Zbytnio się nie odzywałem w sprawie miłości, bo to co czułem teraz... Nie wiedziałem co to jest. Pewnie zauroczenie. Można było to tak nazwać. Było dobrze, byłem szczęśliwy i to się liczyło.
 Kathleen wstała i goniła Horana po ogrodzie, więc im nie przeszkadzaliśmy. Harry opowiadał nam o pomysłach na nowe piosenki. Jednak stwierdziliśmy, że jak napisze i nam pokaże to wybierzemy coś. Sam musiałem się niedługo wziąć za pisanie piosenek ale nie wiedziałem już o czym.
– O czym jest twoja książka? – spytał Liam, patrząc na Ness.
Zakrztusiła się sokiem i odstawiła szybko kubek.
– Zwykły romans jak ich dużo. – wzruszyła ramionami.
– Fabuła, jaka fabuła? – Drążył.
– Letnia miłość. Nic specjalnego. Nie zainteresuje was. To kiedy wracacie na trasę? – zmieniła temat.
– Za jakieś dwa miesiące jak dobrze liczę. – Zayn wzruszył ramionami
– A kiedy zaczynacie próby? – Odsunęła się trochę, żeby dym na nią nie leciał.
– Za półtora miesiąca może. Dadzą nam jeszcze znać.
– Rozumiem. Fajnie tak zwiedzić cały świat. – Przyznała. – A ja będę zdawać egzaminy.
– Będę trzymał za ciebie kciuki wiedz o tym. – obiecał jej.
– Dzięki, Zayn. Biorę to do serca. Cudowny jesteś.
– Nie ma za co. Widzicie, potrafię być miły i cudowny.
– Taaak... – Przytaknęliśmy ironicznie.
Harry znów odszedł rozmawiając przez telefon.
– Czy ja też tak wyglądałem na początku mojej znajomości z Ness? – spytałem, wskazując głową Harrego.
– Tak – odpowiedział Liam, a Zayn kiwnął głową. – Tylko, że wy aż tak długo ze sobą nie pisaliście.
– Cóż lepiej tak niż inaczej.
– Zobaczymy co będzie jak wyjedziemy w trasę. Albo Ness wróci do Anglii.
– Będziemy musieli to wszystko przetrwać. – powiedziałem, a Ness wtuliła się we mnie.
– Śmierdzisz, palaczu – zaśmiała się cicho.
– Może i śmierdzę, ale nadal mnie lubisz.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Kathleen z Niallem postawili na stole jedzenie z grilla. Harry do nas wrócił i zaczęliśmy jeść, rozmawiając. Najlepsze uczucie od dłuższego czasu. Wszystko wydawało się nie realne. Spędziliśmy ten dzień świetnie się bawiąc. Bez żadnych paparazzi, bez wywiadów i innych bzdur. Co innego, że za tydzień była gala. Bałem się poprosić, żeby Ness ze mną poszła. Jednak chciałem mieć ja obok siebie. Byliśmy oficjalnie parą, więc wsparcie z jej strony było normalne. Gazety miałyby co pisać. Nie wiedziałem tylko czy ona tego chciała.
Wieczorem poszedłem pod prysznic, gdy już wszyscy nas zostawili. Kathleen poszła na spacer, a Vanessa wysłała korektę do wydawnictwa. Mógłbym tak żyć codziennie. Szalone życie w pewnym sensie nie było dla mnie. Podróże z miejsca do miejsca były męczące. A wakacje trwały zbyt krótko. Miałem nadzieję, że po tej trasie przerwa będzie dłuższa. Wyszedłem spod strumienia wody i stanąłem przed lustrem. Trzeba się w końcu ogolić. Wyjąłem maszynkę i piankę do golenia z szafki. Zacząłem wykonywać czynności. Gdy skończyłem z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju.
Vanessa stała przy walizce. Podniosła głowę i gdy mnie zobaczyła, uderzyła o otwartą szafkę nad nią.
– Cholera – jęknęła. – Kiedyś mnie zabijesz.
– Ale ja nic nie zrobiłem. - zaśmiałem się cicho. - Nie moja wina, że cię rozpraszam.
– Twoja – rozmasowała czoło i podeszła do łóżka. Wbiła wzrok w moją klatę.
– Gdzie przepraszam? –  podszedłem do niej.
– Ubierz się  – zasłoniła oczy, śmiejąc się.
– Jestem odziany. No w ręcznik, ale nadal odziany.
– Louis, proszę. – Usiadła na łóżku. – A może ja zacznę chodzić w samej bieliźnie?
– Nie będę miał nic przeciwko temu, kochanie.
Opadła na plecy i zamknęła oczy. Rozbawiony podszedłem do szafki po ubrania. Założyłem bokserki tak żeby ręcznik nie spadł, a na to czarne dresy. Koszulki nie brałem, bo było ciepło. Vanessa wstała i teraz to ona poszła do łazienki. Chciałem przeczytać kawałek jej opowiadania, ale wiedziałem, że to będzie nieodpowiednie. To tak jakbym grzebał w jej rzeczach bez jej zgody. Nie mogłem. Przeczytam ją jak wydadzą. Położylem się na łóżku. Włączyłem telewizję i oglądałem mecz, z rękoma pod głową. Do sypialni weszła Kathleen ze szczoteczką.
– Potrzebuję pasty.
– Jest w szafce obok umywalki. Dasz radę znaleźć czy ci pomóc?
– Ness, wchodzę! - krzyknęła i weszła do łazienki.
Wstałem z łóżka i podszedłem do niej. Moja bluzka na niej wisiała i slużyła jako sukienka dla niej.
Ness myła zęby, a Kath pożyczyła pastę. Zmierzyła nas wzrokiem.
– Myślę, że trzeba kupić ci bardziej seksowną piżamę albo bieliznę. Inaczej ani trochę go nie zachęcisz, kochana – rzuciła.
– Ona zawsze zachęca o to się nie musisz martwić.
Vanessa popatrzyła na nas głupio i pokręciła głową. Opłukała twarz, wytarła ręcznikiem i stanęła przy mnie.
– Chcę pociągać swojego chłopaka, ona ma rację – powiedziała blondynka.
Przytuliłem ją do swojego boku, śmiejąc się. Ona powinna częściej patrzeć na siebie w lustrze i dostrzegać piękno.
– Ale zawsze mnie pociągasz. – Zapewniłem ją.
– Czy my żyjemy we trójkę, misiu? - szepnęła do mnie konspiracyjnie.
– Nie, Kath czuje się samotna. – Kiwnąłem z powagą głową.
– Pojebało was –– wywróciła oczami. – Dobranoc. – Razem z pastą wyszła z pokoju.
– Może i nas pojebało. – zaśmiałem się.
Vanessa pociągnęła mnie za rękę w stronę łóżka. Położyłem się, obejmując blondynkę ramieniem. Razem oglądaliśmy mecz, a raczej ja, bo mała szybko zasnęła.
Wyglądała uroczo gdy spała. Wziąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 15


♦Louis♦
Obiecałem, że to będą niezapomniane wakacje Vanessy i dotrzymam słowa. Chciałbym zabrać ją na Coachelle, ale wiem, że to zrobi szum. Na pewno nas zauważą. Dlatego postanowiłem porozmawiać z Harrym i naszym menadżerem. Musiałem wiedzieć, co robić. To wszystko było bardzo skomplikowane. Fani często myśleli, że możemy robić co chcemy, ale się mylili. Cały czas byliśmy obserwowani. Nie tylko przez fanów, ale i paparazzi. Gdzie nie gdzie zdjęcia co robimy, z kim byliśmy. To było męczące, ale taka cena sławy. Westchnąłem i usiadłem w salonie na sofie.
Styles miał zaraz przyjechać, a menadżer już siedział przede mną. Nie lubiłem tego, że musiałem pytać o zgodę. Ale cóż, nie byłem wolnym człowiekiem.
A to wszystko, bo chciałem sie spotkać z dziewczyną na mieście. Po praktycznie pięciu minutach mój przyjaciel pojawił się.
– Cześć. – Podał mi rękę, potem przywitał się z Jasonem i usiadł na fotelu. – Myślę, że Louis powinien zrobić co chce. I tak będą o nim mówić.
– Ale ta dziewczyna nie jest sławna. Nie zrobi dobrego PR.
– Tak uważasz? Jest fanką. To zrobi wielką burzę. Jeśli chodzi o zamieszanie to będzie spore. Gorzej z tym jak ta dziewczyna to przyjmie.
– Ja tu nadal jestem. – wtrąciłem się do rozmowy. – Myślę, że ona przyjęłaby to chyba okay. Nie jestem jednak tego w stu procentach pewien. Nawet jeśli myślę, że udałoby mi się odciągnąć ją od portali internetowych. I kogo obchodzi PR? A gdzie miejsce na to, że może ja naprawdę coś do niej poczuje?
– Mnie obchodzi. Zarząd obchodzi. Bez wizerunku zginiecie. Musimy dbać o was w mediach. Ale skoro tak, to na razie masz naszą zgodę. Jednakże pamiętaj, że jeśli będziemy musieli interweniować to to zrobimy.
– Jeśli ona będę cierpieć przez was, nie ręczę za siebie. – wysyczałem.
Jason pokiwał tylko głową. Wstał i wyszedł, zostawiając mnie z przyjacielem. Nie chciałem pozwolić na to, by fani skrzywdzili Ness. Sam jej nie chciałem jej skrzywdzić. Sprawa była skomplikowana, ale plus taki, że rozmowa przebiegła szybko i bez kłótni. Z nimi nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. 
– Chcesz mnie potępić, że spotykam się z fanką? – spytałem Harry'ego.
Szczerze liczyłem, że będę miał w nim wsparcie. Potrzebowałem tego, potrzebowałem zrozumienia. Harry zawsze był obok, pomagał mi w wielu rzeczach, chociaż był młodszy.
Mój przyjaciel pokręcił głową i wstał z fotela, idąc w stronę pianina.
– Rób to co podpowiada ci serce, a będziesz szczęśliwy.
– Serce mi mówi "chcę ją poznać bliżej". Chcę być dla niej kimś ważnym. A rozum mówi, że mnie popierdoliło. – Westchnąłem, przecierając zmęczoną twarz dłońmi.
– Dlaczego? Masz być skazany na miłość z aktorką albo piosenkarką? Człowiek to człowiek. Nieważne czy sławny. – Harry usiadł przy instrumencie i zaczął grać spokojną piosenkę.
–Nawet nie jestem pewny czy to jest miłość. – wzruszyłem ramionami i stanąłem obok pianina.
Harry spojrzał na mnie i pokręcił głową.
– No to co z tego? Nie musisz jej kochać, pokochasz w swoim czasie. Najpierw musisz dać temu szansę.
Przytaknąłem, wiedząc że pewnie ma rację. Zaczął grać Forever Young. A ja usiadłem i zacząłem myśleć gdzie zabrać Ness. Chyba jednak wybiorę festiwal. Zobaczy wiele piosenkarzy oraz zespołów. Coachella trwała przez kilka dni, to dobry pomysł. Zabrałbym ją do domu, bo Los Angeles nie znajdowało się daleko od Indio, gdzie odbywał się festiwal. Mógłbym sprowadzić też chłopaków. Boje się, że będzie czuć się nieswojo.  Niech weźmie nawet Kathleen, jakoś to przeżyję. Mówiłem, że ją lubię, więc nie byłoby tak źle. Harry miał rację, musiałem słuchać serca i zacząć myśleć pozytywnie.
– Jedziesz ze mną na Coachella, żeby to było jasne. – powiedziałem, a on przestał grać zaciekawiony moimi słowami. – Dzwonię do chłopaków i ich też ściągam..
– Tak mówisz? – Uśmiechnął się. – Dobrze. Fajnie jest w końcu zrobić coś razem, nie związanego ze sceną.
– Tak mówię, też cieszę się, że oderwiemy się od pracy. – skinąłem. 
Zadzwoniłem do chłopaków którzy zgodzili się na to. Nie było problemu. Dlaczego mieliśmy nie pojechać? Mieliśmy krótkie wakacje, a każdy z nas lubił muzykę. Poza tym Coachella była festiwalem, który robił wrażenie. Chcieliśmy odpocząć, więc wyjście było proste.
Harry poszedł po piwo do lodówki i wyszliśmy na taras. Miałem wszystko, co chciałem. Tylko nie wolność. To była nasza cena za to co chcieliśmy robić. Podpisanie kontraktu świadczyło o tym, że oddajemy się w ręce menadżerów. To oni pilnowali, by rozgłos wciąż trwał. To oni często mieli dostęp do naszych kont internetowych. Nie mieliśmy prawa zaprzeczyć. Cóż... Cieszę się, że chociaż pozwolono mi na spotkania z Vanessą. Ukrywanie się nie było dobre. W końcu mogło stać się naprawdę męczące. Chciałem dziś do niej jechać. Jednak zbliżał się wieczór i nie byłem pewien tego pomysłu. Jeśli ktoś zrobi zdjęcie będzie szum. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Kurwa, musieliśmy porozmawiać. Jeśli zgodzi się na to, byśmy po prostu ze sobą byli, dzieląc się tym całym światem, to tak zrobimy. A jeśli nie to będzie gorzej. Chyba jednak warto zaryzykować.
– Zakochałem się – wyznał Harry, przerywając ciszę i gonitwę moich myśli. Mało nie spadłem z barierki tarasu, na której usiadłem.
– Kim ona jest? – zapytałam cały czas będąc w szoku.
Harry i miłość? To było nie podobne do niego. Taylor była jedynie PR i ciężko mu było udawać. Menadżerowie rzadko skupiają uwagę na nim, Harry słabo kłamie.
– Nie znasz jej. Jest z Los Angeles, ma własne biuro i projektuje domy. No i męża, z którym się rozwodzi. – Odpowiedział, patrząc w stronę oceanu. – Bił ją. Ale teraz Summer będzie bezpieczna.
– A wy jak się poznaliście? I dlaczego dopiero teraz mi to mówisz? – uniosłem brwi.
– Miałeś swoje sprawy. Przypadkiem. Zamówiłem u niej projekt domu.
– Wiedz, że ją chcę poznać. Jesteś tego świadomy? – Popatrzyłem na niego uważnie.
Ciekawe czy któryś z chłopaków już wiedział. Harry zakochany... Uśmiechnąłem się pod nosem, był szczęśliwy, a to najważniejsze.
Harry kiwnął głową i uśmiechnął się, dopijając piwo.
– Teraz ty powiedz coś o Vanessie. – Zasugerował.
– Cóż, byłem z nią na balu, ale o tym wiesz. Skończyła w tym roku szkołę, wydaje książkę. Jest kreatywna, ma dużo marzeń... Lubię w niej ten urok, który chyba na mnie rzuciła.
– Czyli jest od ciebie sporo młodsza – wywnioskował i zaśmiał się.
Wzruszyłem ramionami, bo nie przeszkadzała mi ta różnica. Vanessa była ułożona, poukładana i dojrzała. 
– Czy wiek gra najważniejszą rolę? Jest świetną dziewczyną. Poznaliśmy się dzięki przypadkowi, bo Kathleen wpadła na mnie w studio. – wyjaśniłem.
Harry odstawił puszkę z piwem na stół i popatrzył na mnie.
– Ale czy ja coś mówię? Summer jest starsza ode mnie o trzy lata. – Wzruszył ramionami.
– Szalejesz mój drogi. Chociaż to nie tak dużo. – Przekrzywiłem głowę, zastanawiając się nad tym. – Zabierz ją na festiwal. Wtedy ją poznamy. Jestem ciekawy, Harry, nie trzymaj nas w niepewności.
Odchylił głowę i wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłem oczami. 
– Postaram się. No dobra, lecę. Widzimy się jutro. - Wstał i pożegnał się ze mną.
Zostałem sam w wielkim domu. Może jednak powinienem do niej jechać. Nie myślałem o tym dłużej. Wziąłem bluzę, klucze i wyszedłem. Jechał ze mną ochroniarz, to dość normalne. My z Danielem już się zaprzyjaźniliśmy. Droga minęła nam w ciszy. Po niecałej godzinie jazdy byliśmy na miejscu.
– Nocujesz tu? – spytał.
– Zobaczymy czy mnie wygoni. – Popatrzyłem na dom, wyciągając kluczyki ze stacyjki.
Daniel zaśmiał się, a ja wysiadłem i poszedłem w stronę domu. Zapukałem, pamiętając, że mieszkają u cioci Kathleen. To właśnie ona mi otworzyła. W dresie z pilotem w ręce. Wyglądała dosyć młoda, mogłaby być siostrą Kath.
– Dzień dobry, ja do Ness. Jest w domu? – uśmiechnąłem się przyjaźnie.
– Oczywiście. I raczej dobry wieczór – zaśmiała się blondynka, wpuszczając mnie do środka. - Jakbym wiedziała, że takie gwiazdy będą mi do domu sprowadzać, to bym je tu na zawsze przyjęła.
Zaśmiałem się.
– Kto wie, co jeszcze panią zaskoczy? – Uniosłem brwi i rozłożyłem ręce.
Łatwo było ją polubić, miała przyjazną naturę i była wesoła. 
– Mam być przygotowana? Och, okej. To posprzątam. Vanessa jest u siebie na balkonie, a Kathleen jakbyś chciał spotkać to chyba cię rysuje.
Przytaknąłem i poszedłem na górę. Zajrzałem do pierwszego pokoju i okazało się, że trafiłem, bo widziałem walizkę Ness obok komody. Przeszedłem do balkonu, podrzucając w rękach kluczyki. Ness siedziała na fotelu z laptopem na kolanach i poprawiała książkę.
– Jakby ktoś chciał cię okraść, byś nawet nie zauważyła – powiedziałem podchodząc bliżej.
– O Jezu. – Podskoczyła, prawie strącając pusty kubek po herbacie.– Wystraszyłeś mnie.
– Zdążyłem się zorientować. – zaśmiałem się lekko. – Co porabia moje ulubiona osóbka?
– Pracuję – mruknęła, odkładając komputer na szklany stolik.
Zmrużyła oczy, kiedy się przesunąłem, a zachodzące słońce zaczęło ją razić.
– Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.
Kiwnęła głową, a ja widziałem w jej oczach, że jest ciekawa. Przysunąłem drugi szary fotel i usiadłem przed dziewczyną. Gestem ręki zachęciła mnie do mówienia, wyciągając nogi, które oparła na moich kolanach.
– Nie za wygodnie? – uniosłem jedną brew. – Więc jakby tu zacząć... Chcę ciebie oraz Kath zabrać na Coachella. Będzie cały zespół i jeszcze parę osób. I nie chcę  udawać, że nic nas nie łączy. To męczące.
Popatrzyła na mnie zaskoczona. No tak, nie dziwiłem się. W końcu to wyznałem. Chciałem, żebyśmy byli wobec siebie szczerzy. 
– Zero udawania? – spytała cicho.
– Zero udawania, tylko uczucia, które nas łączą. Które między nami się nawiążą. Będziemy normalną parę, z nienormalnymi dziennikarzami na karku. – Patrzyłem na nią uważnie, by obserwować jej reakcję. 
Uśmiechnęła się szeroko i pisnęła ze szczęścia. Już chwilę później siedziała okrakiem na moich kolanach.
Zaśmiałem się, kładąc dłoń na jej udzie. Ile ona miała w sobie energii? Idealnie pasowała do mnie. Obydwoje mieliśmy raczej przebojowe charaktery.
– Czyli rozumiem, że pomysł ci się jak najbardziej podoba. – stwierdziłem, przesuwając palcami po nodze Ness.
– A Kathleen chcesz zabrać, żeby ją zgubić w tłumie, tak? Ja cię przejrzałam. – Uniosła brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej
– Ja? Bym coś takiego zrobił? No chyba sobie ze mnie żartujesz. Ja jestem aniołem. – Prychnąłem.
– Jasne – zaśmiała się i zaczęła mnie całować.
Odwzajemniałem każdy pocałunek. Byłem tak cholernie szczęśliwy Teraz już należała do mnie. Byliśmy razem, nie będę tego ukrywać. Pochwałę się całemu światu. Nie obchodziło mnie to co inni mają do powiedzenia. Byłem tylko ja i ona w naszym małym Świecie. Wplotła palce w moje włosy i spojrzała mi w oczy. 
– Poczekaj chwilę. – Wstała i zostawiła mnie samego.
Odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy. Wiatr muskał moją twarz równo z ostatnimi promieniami słońca. Nie było tu jak w deszczowej Anglii. Zdarzały się momenty w których tęskniłem za domem. Teraz jednak liczyła się jedna osoba. Z nią chciałem przeżyć te wakacje, z nią chciałem być szczęśliwy. Nie musiałem otwierać oczu, żeby wyczuć jej obecność. Dała mi buziaka. Gdy na nią spojrzałem, dostrzegłem gitarę w ręce.
– Grasz? –  zapytałem, ale ona dała mi ją.
– Zagrasz mi Little Things? – Poprosiła.
Spojrzałem w jej oczy i nie mogłem udomowić.
– Ale nie jestem w tym tak dobry jak Niall, od razu ostrzegam.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i usiadła na fotelu. Zacząłem grać. Zacząłem śpiewać, patrząc na nią. Dla niej mogę cały czas śpiewać, grać, wszystko. Słuchała mnie jak zaczarowana. Na niebie zdążył się już pojawić księżyc, a my nie przestawaliśmy. Nagle zacząłem grać piosenke Eda Lego House. Uwielbiałam twórczość naszego przyjaciela. Był naprawdę zdolny i potrzebował do tego jedynie gitary. Jego koncert nie były jakimś show.
Jego koncerty były miejscami  gdzie ludzie śpiewali, płakali, mężczyźni oświadczali się swoim dziewczynom.
– Cudowne – szepnęła Vanessa i wstała. Powoli skończyłem piosenkę, a ona rozłożyła koc.
– Zagram ci jeszcze nie jedną piosenkę. – odłożyłem gitarę. Usiadłem no kocu obok Ness.
– Mam taką nadzieję. – Wzięła mnie za rękę. Siedzieliśmy w ciszy, patrząc w pojawiające się na niebie, gwiazdy.
– O to nie musisz się martwić, słońce.
– Dlaczego mnie nie zaprosiliście? – W drzwiach balkonu stanęła Kathleen z kartką. – Może też mam ochotę na romantyczny wieczór?
– Wybacz, nie było miejsca. Ale za to wynagrodzimy ci to. Jedziesz na Coachella.
Spojrzała na nas zaskoczona, a potem podskoczyła w miejscu.
– O tak! – krzyknęła i podała kartkę Ness. – Masz.
Na rysunku byłem ja z mikrofonem. Idealnie mnie przerysowała, naprawdę. Ten szkic wyglądał jak żywy.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Jesteś cudowna.
– Dziewczyno, masz talent. – powiedziałem, przerywając dziewczynom fangirling.
– Wiem. – Katlheen uklęknęła na kocu i westchnęła. – Dlatego zamierzam iść na Uniwersytet Sztuk Pięknych w Nowym Jorku. Przyjęli mnie. – Tym razem spojrzała na Vanessę.
Od razu mogłem się domyśleć, że blondynka nic o tym nie wiedziała. Usiadła gwałtownie.
– Co? O czym ty mówisz? Jaki Nowy Jork?
– Ness, spokojnie. – złapałem ją za dłoń.
– Wiesz, gdzie leży NY?! – wykrzyknęła w stronę przyjaciółki. – Za oceanem! Wiesz gdzie leży Anglia? Jak ty sobie to wyobrażasz? Zamierzasz mnie zostawić? Wyjechać? – Podniosła się, widziałem jak drży ze złości.
– Ness... Przecież nie chcę cię zostawiać. Po prostu dostałam szansę rozwijania się w Nowym Jorku. Jesteś i będziesz moją przyjaciółką. Damy sobie radę.
Widziałem jak coraz bardziej zaczynają się kłócić. Podniosłem się i stanąłem za Ness. Położyłem dłonie na jej ramionach żeby chociaż ją lekko uspokoić. Wiedziałem co to znaczy mieć przyjaciół za oceanem i to boli. Jeśli jednak przyjaźń jest silna przetrwa wszystko.
Przyjaźń jak miłość, wymagała poświęceń. A one wydawały się, że dadzą radę, były silne.
– Nie postanowiłam nic jeszcze, obiecuję, że ci powiem. Ale ty możesz studiować w Nowym Jorku...
– Cieszę się, że będziesz spełniać marzenia. To boli, że nie powiedziałaś mi o tym wcześniej.
Kath wyciągnęła ramiona i obie się przytuliły. Stały tak przez chwilę w zupełnej ciszy. Blondynka pocałowała moją dziewczynę w policzek i odsunęła się.
– Zostajesz na noc? – spytała mnie.
– Jeśli mogę to zostanę.
Kathleen uśmiechnęła się złośliwie i szepnęła coś Vanessie do ucha. Potem zostawiła nas samych. Na buzi blondynki malowały się rumieńce.
Przytuliłem ją od tyłu.
– Co ci powiedziała tamta małpa? – spytałem żartobliwie. – W rumieńcach ci do twarzy.
Szturchnęła mnie łokciem w żebra, mamrocząc coś pod nosem. Odwróciła się w moich ramionach.
– Żebyśmy byli grzeczni, a jak coś to ma gumki.
– Twoja przyjaciółka mnie rozwala, wiesz o tym prawda? Poza tym bez twojej zgody cię nie dotknę
– Wiem – odparła, oplatując moją szyję.
Zaczęliśmy się kołysać w rytm niesłyszanej muzyki. Po prostu cieszyliśmy się wieczorem, nocą...
Mogłem zostać tak z nią na zawsze. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział 14

♦Vansessa ♦
Wypakowałam ostatnie ciuchy do szafy i opadłam na miękkie łóżko. W końcu  mogłam ochłonąć po długim locie. Chociaż nie był taki zły. Miałam Louisa  obok siebie, który nie dawał mi się nudzić. Uśmiechnęłam się wspominając o nim.  Co chwila mnie całował. A to w policzek, a to w szyję. Niby nie rozmawialiśmy, ale dawał mi odczuć swoją obecność. Ciągle trzymał mnie za rękę, smyrał, łaskotał. To było tak cholernie mile, że nie chciałam wysiadać z samolotu. Lot był długi i męczący, na jakiś czas udało mi się zasnąć. No, a teraz byłam już w domu cioci Kathleen, która mieszkała praktycznie na plaży. Dom nie był duży, ale spokojnie mógł się nazywać willą.
Miałam pokój z balkonem, który wychodził na plaże. Piękne widoki... Mogłam mieć takie w domu, ale nie ma tak dobrze. Wstałam i wzięłam wcześniej przygotowany zestaw ubrań, który składał się z krótkich spodenek i bluzki, którą mogłam zawiązać. Kiedy miałam iść do łazienki telefon zawibrował. Zignorowałam go wiedząc, że to pewnie wiadomość od rodziców czy doleciałyśmy całe. Potem do nich zadzwonię. Zresztą u nich jest noc, więc nie zamierzam budzić mamy albo taty. Byłam trochę zmęczona przez zmianę czasu, ale chciałam zobaczyć plażę. Potem zamierzałam zająć się korektą autorską. Im szybciej to zrobię, tym szybciej będę miała z głowy.
Wzięłam prysznic, a włosy związałam w koczka na czubku głowy.  Pomalowałam się od nowa, bo nie uważałam, że moja twarz wyglądała ładnie naturalnie. Po prostu... Nie. Opuściłam łazienkę, kremując dłonie. Kathleen miała pokój obok, dobiegała z niego rockowa muzyka. Jak zwykle, uśmiechnęłam się pod nosem. Widać jak bardzo się różniłyśmy, ale nigdy nam to nie przeszkadzało. Czasami jakaś jej piosenka wpadła mi w ucho, więc jeszcze nie było tak źle.
Kathleen była fanem horrorów, a ja romansów. Ona uwielbiała czytać kryminały, ja wolałam Norę Roberts albo Jane Austen. Każda z nas miała inne, odmienne zdanie. A to nas dopełniało, dlatego się rozumiałyśmy. Znosiłam jej humorki i ostry charakter, ona znosiła mój fangirling. Nie każdemu zdarza się taka osoba. Dlatego miałam szczęście. Weszłam do niej do pokoju, gdy wykonywała solówkę na niewidzialnej gitarze przed lustrem. 
– Wszystko dobrze, tak? Czy dzwonić już po lekarza? – zaśmiałam się i podeszłam do okna.
Odsłoniłam żaluzje, które tak uparcie zasłaniała. Nie lubiła światła.
– Za późno by mnie leczyć. No może nogi jeszcze można. – zaśmiała się, ściszając piosenkę. – Próbujesz mnie zabić tym światłem. 
– Potomek wampira. Wychodzimy na plażę, tak? Tak. Chodź. Ciągle nie wierzę, że tu jesteśmy. Miami jest nasze!
– Podbijemy Miami! Oraz serca gorących chłopaków! – krzyknęła. 
Wybuchnęłam śmiechem i złapałam ją za rękę. Miała na sobie biały top i białą spódnicę, dość krótką, która odsłaniała jej nogi. Wyglądała seksownie! Nie byłam ładna jak moja przyjaciółka, byłam przeciętna. 
Wyszłyśmy z domu prosto na plażę. Zdjęłam buty i chodziłam boso po piasku.  Falę oceanu rozbijały się o brzeg. Słońce prażyło, nadając mojej skórze koloru. Idealnie. O tym marzyłam. 
Kath pociągnęła mnie w kierunku stoiska z lodami. Razem z deserem usiadłyśmy na piasku i patrzyłyśmy na surferów. Popisywali się na deskach, niektórzy z nich spadali. Śmiałyśmy się z nich dyskretnie. Wiedziałam, że chłopcy też mają uczucia, nie chciałyśmy ich urazić.  Oddychałam pełnią życia, ciesząc się każdą sekundą spędzoną tutaj. Mogłam robić co chciałam. Byłam wolna. Każdy krok, każda decyzja należała do mnie. Wystarczyło wybrać dobrą. Albo zaryzykować. 
Chociaż myślę, że zaryzykować jest o wiele lepiej. Wybieram wybory niektórzy biorą mnie przez to za szaloną. Może i tak jest, cóż, ale gdy jestem szczęśliwa to się liczy?
♦♦♦
Pierwsze dwa dni spędziłyśmy na ogarnięciu miasta. Było dużo, więc ciężko było się nie zgubić. Wieczorami poprawiałam książkę, by nie tracić czasu. Jednakże miałam jeszcze miesiąc pobytu tu. Na pewno zdążę zobaczyć każdą rzecz, każdą atrakcję. Wykorzystam swoją szansę na wakacje w słonecznym Miami.
Jadłam śniadanie przy szklanym stole. Ciocia Kathleen w idealnie dobranej sukience parzyła kawę i zaraz miała wychodzić do pracy. Była młodsza od mojej mamy, bardzo dobrze się prezentowała. Można przyznać, że to kobieta niezależna, seksowna i do wzięcia. Pracowała w korporacji stąd tak dobre dochody. Była dla mnie bardzo miła, w sumie mimo swojego wieku, lubiła to co my. Na jej półce w salonie zauważyłam filmy, które znajdowały się też w mojej kolekcji. Sunny Rivall była zdecydowanie świetną kobietą. Uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech i wyszła. Sięgnęłam po telefon, chciałam sprawdzić, co się dzieje na świecie. Kathleen i tak spała, raczej do dwunastej nie zwlekę jej z łóżka, a była dziewiąta. Mój wzrok przykuł tweet Louisa. Dodał emoji fal oraz napisał "surfing". Zaciekawiło mnie to. Wpisałam updates o One Direction i chciałam sprawdzić czy są może jakieś zdjęcia. Znalazłam parę i rozpoznałam miejsce, w którym ostatnio byłam z Kath. Oczywiście, na jednym zdjęciu był bez koszulki. O mało co nie zeszłam na zawał. Widziałam go nie raz takiego, ale nadal na mnie działały zdjęcia w pewien sposób. Nie umiałam nad tym zapanować. Poszłam do pokoju i zmieniłam piżamę w serduszka na sukienkę w kwiatki. Zdecydowanie kochałam ten motyw na ubraniach. Napisałam Kath kartkę, że wychodzę i pewnie wrócę wieczorem. Założyłam jeszcze czarne balerinki, założyłam okulary. Mogłam wychodzić. Nie pisałam do Louisa. Chciałam mu zrobić niespodziankę. Opuściłam dom, idąc od razu na plażę. Musiałam przejść kawałek, by dostrzec tłum fanów i paparazzi. No tak, Louis musiał pokazać, że żyje. Podeszłam jeszcze bliżej i stanęłam na palcach, by zobaczyć również... Liama. Razem surfowali.
Cóż chyba jednak z moich planów nici. Patrząc na to, że zaraz zostaniemy sfotografowani. Mogłam też czekać, aż wrócą na ląd i poprosić Liama o autograf i zdjęcie. Z tą nadzieją usiadłam parę kroków dalej. 
W końcu byłam fanką, więc nic dziwnego. Musiałam zachowywać się jak one. Dziewczyny piszczały i krzyczały, co chwila robiąc zdjęcia. Wyobraziłam sobie siebie dwa miesiące temu. Na pewno wyglądałam podobnie.
– Boże, widziałyście jego tyłek?! Tyłek Louisa to moja religia!
Nie wiedziałam jak zareagować na tego typu wykrzyczane zdania. Znaczy jego tyłek był na pewno lepszy od wielu, wielu innych. Jednak religia? Czy to odrobinę nie przesada? No ale nie mnie to oceniać. Wyjęłam telefon i napisałam Lou smsa, że jakby chciał się spotkać to będę niedaleko. Paparazzi robili wciąż zdjęcia, ochrona starała się nie dopuszczać fanów za blisko. W końcu wyszli z wody, bo dziewczyny mało się nie przewróciły, ruszając w ich stronę. Raz się żyje. Wzięłam rzeczy i poszłam w ich ślady. Moim celem był Liam.
Udało mi się do niego dotrzeć po tym jak parę razy oberwałam w żebra. 
– Hej, mogę cię przytulić? 
– Będziesz mokra – ostrzegł i objał mnie z uśmiechem.
– To nieważne. – wtuliłam się w niego. Był jak taki większy misio
– Daj telefon, zrobimy zdjęcie. – Zaśmiał się.
Podałam mu telefon i ustawiliśmy się do zdjęcia. 
Podziękowałam mu uśmiechem i odsunęłam się, by inne dziewczyny zdążyły go złapać, gdy będzie szedł do auta. Za to podbiegłam do Louisa.
– Mogę prosić o autograf? – uśmiechnęłam się. Nie chciałam by ktoś wiedział, że się znamy.  
– Jasne, czemu nie.
Przekrzywiłam głowę i podałam mu marker, wcześniej znalazłszy go w torbie. Wyciągnęłam rękę do przodu, żeby mógł się na niej podpisać. Dał duży autograf i narysował buźkę. Przytuliłam się do niego, uśmiechając. Moja sukienka już była mokra, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. To trwało kilka sekund, zanim go puściłam i z Liamem poszli do auta.
Odwrócił się i puścił mi oczko. Pokiwałam głową, on jest niemożliwy.  Wiedziałam, że zaraz mi odpiszę. Zaczęłam spacerować plażą, zdjęłam buty i woda muskała moje bose stopy. Uśmiechałam się, wystawiając twarz do słońca.
Telefon zawibrował, mój uśmiech się powiększył. Wyjęłam go z torebki i odczytałam wiadomość.
"Spotkajmy się przy jeziorku między skałami za piętnaście minut"
"mam ci zaufać?"
Napisałam i zawróciłam. Miałam tam kilka minut drogi.
"Myślałem, że już mi ufasz" 
"Ufam"
Schowałam telefon do torebki i szłam dalej. Tak bardzo chciałam z nim porozmawiać. Gdy dotarłam na miejsce usiadłam na ciepłym głazie i czekałam. Patrzyłam na bezkresny ocean. Horyzont miałam nieokreślony. Chciałabym tu zostać dłużej, bo w Anglii było zimno i deszczowo.
– Mam nadzieję, że myślisz o mnie – powiedział Louis, który opierał się o głaz.
Musiałam go nie słyszeć.
– Och... – wybudziłam się z myśli i uśmiechnęłam do niego. – Zdecydowanie.
Podszedł do mnie i stanął pomiędzy moimi nogami.
– Masz seksowny tyłek – powiedziałam, kładąc dłonie na jego torsie. Przebrał się w jeansowe spodenki i koszulkę.
– Wiem, zawsze zastanawiam się czym sobie na niego zasłużyłem. – zaśmiał się.
Przejechałam palcami po klatce Lou, uśmiechając się pod nosem. Wiele dziewczyn oddałoby wszystko za taki tylek.
– Nie wiedziałem, że tu będziesz. – objął mnie w pasie.
– Jak mogłam nie skorzystać z okazji spotkania idoli? Mokrych... Seksownych... – Mruknęłam, całując go w podbródek.
– Taka okazja może się nie powtórzyć. – Uśmiechnął się krzywo i spojrzał na mnie. – Wolałbym byś pocałowała mnie w usta.
Z uśmiechem najpierw musnęłam jego policzek i nos. Dopiero później wargi. Odwzajemnił pocałunek, przytulając mnie do siebie bardziej. Stykaliśmy się klatkami. Jego bliskość była coraz bardziej uzależniająca. Dajcie mi go na zawsze...
– Spędźmy razem dzień sami, bez nikogo wokół – zaproponował, odgarniając kosmyki z mojej twarzy.
Przeczesałam palcami jego włosy, kiwając głową. Zdecydowanie to był świetny pomysł. Chciałam być tylko z nim, sam na sam.
– Zabiorę cię w różne miejsca, poznasz Miami od najlepszej strony. – Wziął mnie za rękę zadowolony z mojej zgody.
– Będziesz się ukrywać? – spytałam.
– Nie będziemy zbytnio musieli, kupiłem kapelusz. – poruszył zabawnie brwiami.
– No nie wierzę – zaczęłam się śmiać. – I naprawdę nikt cię nie pozna?
– Jest nadzieja, że nie! Warto spróbować.
Spojrzałam na niego rozbawiona. Wiedziałam, że jak zobaczę go w kapeluszu, to nie przestanę się śmiać. Jednakże pomysł był dobry. Chcieliśmy uniknąć fanek i ewentualnych paparazzi. Wiedzieli w jakim mieście był Lou, więc mogli się zainteresować, choć dostali dzisiaj sesję zdjęciową z plaży.
– Okej, Lou. To idziemy. Maskuj się. – Oparłam się o głaz.
Założył kapelusz, a ja zaczęłam się śmiać. Zwykły kapelusz wędkarski, ale wyglądał dość zabawnie. Wiedziałam, że się nie powstrzymam.
– Przepraszam, nie mogę. – Położyłam dłoń na brzuchu, śmiejąc się non stop.
Wzięłam go za rękę i poszliśmy w stronę centrum.
– Dalej się śmiej, a nas rozpoznają – pokręcił głową, ukrywając uśmiech. Drugą ręką mnie objął.
Przygryzłam wargę, żeby przestać, ale wciąż się uśmiechałam. Rozglądałam się, zwracając uwagę na wszystko.
– Potem możemy iść do jakiegoś muzeum czy coś, ale nie mam samochodu tutaj. – Skrzywił się.
– Na razie idziemy do centrum. Muszę mieć jakąś pamiątkę, tak? No właśnie – pociągnęłam go za rękę. – Zabierzesz mnie kiedyś do Hollywood?
– Tak i zrobimy parę zdjęć, bo potrzebujemy wspomnień. Ty i ja. Mogę cię zabrać nawet w następnym tygodniu. Nie wiesz ile chciałbym ci pokazać...
Spojrzałam pod nogi, rumieniąc się. To było takie miłe ze strony Louisa, traktował mnie wyjątkowo. Nie dało się opisać uczucia euforii, kiedy przy nim byłam, a on dbał o mnie jak o swoją dziewczynę.
Zatrzymałam się i popatrzyłam w jego szaroniebieskie oczy.
– Dziękuję. – szepnęłam.
– Nie musisz dziękować.
Dlaczego on musiał być tak cholernie uroczy i opiekuńczy! Zakochuję się w nim prawdopodobnie, a to niedorzeczne! Najlepszym dowodem był ten dzień. Chodziliśmy po prawie całym mieście o nic się nie martwiąc. Kupowałam różne pamiątki, robiłam nam setki zdjęć i cieszyłam się jego bliskością. Louis miał na tyle dobry humor, że co chwila się wygłupiał.
Uwielbiałam jego dziwne miny, nawet próbował nauczyć mnie zeza. Cóż, nie wychodziło mi to za bardzo. Odpuściłam sobie, bo efekt był słaby.
Usiedliśmy z frytkami na piasku. Byliśmy daleko od mojego domu, ale nie przejmowałam się tym.
– Dziękuję. – powiedział, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. – Za to, że przy tobie mogę czuć się sobą, nikogo nie muszę udawać.
– A ja dziękuję, że mogę ci zaufać i, że ty ufasz mi. Przy mnie zawsze będziesz Louisem z Doncaster. – Wzięłam go za rękę.
Oparłam się o niego. Było mi tak dobrze przy nim. I cieszyłam się, że przy mnie jest prawdziwym sobą. Media kreowały go na nieciekawą osobą. Palącą, biorącą narkotyki i sypiającą z każdą dziewczyną w klubie.
– Niedługo mam osiemnaste urodziny – zaczęłam, jeżdżąc palcami po tatuażu na jego ręce. – Chciałabym spędzić je też z tobą.
– Którego dokładnie? – spytał, całując mnie we włosy.
– Za miesiąc, kiedy będę już w Anglii – odpowiedziałam.
– Wymyślę coś, ale obiecuję, że spędzisz ze mną swoje urodziny,
– Zróbmy ognisko. Chcę ognisko. Będę miała pretekst do założenia twojej bluzy. – Odwróciłam głowę i pocałowałam go w policzek. – To był najlepszy dzień. Odprowadzisz mnie? Zrobimy obiad, podokuczasz Kathleen – zasugerowałam delikatnie.
– Nie musisz mieć pretekstem, by założyć moją bluzę. Wystarczy poprosić. Odprowadzę cię, nie chcę by coś złego się tobie stało. A wkurwianie Kath to inna sprawa. – zaśmiał się. Lubiłam jego śmiech.
– Nie chcę się z tobą rozstawać, więc zostaniesz na obiad. A później coś wymyślimy. - Wstałam i wyciągnęłam rękę. Wolnym krokiem szliśmy do domu.
Szliśmy dalej w ciszy. Plotłam wianek, zbierając kwiaty po drodze. Louis się uśmiechał pod nosem, tak jakby teraz był wypoczęty, odprężony. Miał wakacje i powinien z nich korzystać. Za kilka miesięcy czekała go kolejna trasa dookoła świata. On the Road Again. Nie raz chciałam, żeby chłopcy zrezygnowali z kariery. Patrząc na nich na scenie widziałam jak byli zmęczeni. Brakowałoby mi ich, ale ich szczęście to moje szczęście.
Myślę, że kiedyś powinni iść na dłuższą przerwę i zająć się czymś innym. Chociaż na kilkanaście miesięcy. Przecież o nich nie zapomnimy. A na pewno nie ja. Czułam się jak bohaterka Summer Love, przeżywając wakacyjną miłość. Tylko, że tam to się skończyło dobrze. A tu nie wiadomo jak będzie. Czy on kiedyś się mną znudzi? Czy przestanie pisać? Miałam tyle pytań; a zero odpowiedzi.
Weszliśmy z Louisem do domu. Zauważyłam Kathleen, leżącą na kanapie. Przeglądała coś w telefonie.
– Rozumiem, że tęskniłaś za mną – rzuciłam kiedy mijałam salon.
Blondynka podniosła głowę i spojrzała na nas. Wskazała palcem na kapelusz Louisa.
– Wszystko dobrze, czy słońce ci przygrzało?
– Śmiej się śmiej, ale dzięki temu kapeluszowi nie zostałem rozpoznany.
Zaśmiała się i usiadła, dalej oglądając film. Kath musiało się naprawdę nudzić, że włączyła Disneya.
Chociaż sama byłam zwolenniczką bajek. Pociągnęłam Louisa do kuchni.
Teraz wyglądał normalnie, zaśmiałam się i podeszłam do lodówki. Jedzenia mieliśmy pod dostatkiem, ale wybraliśmy kurczaka. Kurczak, ryż i sałatka. To był bardzo dobry pomysł.
Włożyłam kurczaka z ryżem do mikrofalówki. Gdy stałam Lou objął mnie od tyłu.
Uśmiechnęłam się, wtulajac w jego ramiona. Całował mnie po włosach, nic nie mówiąc. Tyle wystarczyło, po prostu jego obecność i bliskość.
– Co jest między nami?– zapytał cicho. Też się nad tym zastanawiałam od dłuższego czasu.
– Zauroczenie. Przynajmniej z mojej strony. Nie chcę z tego rezygnować, bo tak trzeba. Bo ktoś nam każe. Przeciwstawmy się. – Zamknęłam oczy, wyrzucając to wszystko z siebie.
– Przeciwstawimy, damy radę. – szepnął w moje włosy.
Do kuchni weszła Kathleen. Spojrzałam na nią, błagając w myślach, by nie powiedziała niczego złośliwego. Przekrzywiła głowę, lustrując nas wzrokiem.
– Nie wybaczę ci, jeśli ją skrzywdzisz, Tomlinson. Zapamiętaj. – ostrzegła i podeszła do lodówki.
- Spokojnie nie skrzywdzę jej. Masz moje słowo, a jeśli tak możesz mnie zabić.
– I zrobię to. – Wzięła colę i wyszła z pomieszczenia.
- Myślę, że w waszej byłej szkole każdy się jej bał. Mam rację?
Pokręciłam głową, uśmiechając się. Wyjęłam trzy talerze z szafki, żeby zaraz nałożyć obiad. Kathleen nie była taka groźna. Po prostu jeśli ktoś ją zdenerwował, to wtedy wchodziła w bójki. Miała stałe miejsce u dyrektora. Nawet częstował ją ciastkami.
Miało to swoje przywileje trzeba przyznać. Ja za to wychodziłam na grzeczną i poukładaną.
W zasadzie to taka byłam, to nie były pozory. Nie lubiłam zamieszania.
Z Louisem zanieśliśmy talerze do ogrodu,. Kathleen do nas dołączyła i zaczęliśmy jeść. O dziwo obyło się bez komentarzy, nawet rozmawiali normalnie. Ja byłam myślami przy swojej książce. Co będzie jak ją wydam? Czy znajdę czytelników? Czy ktoś ją przeczyta?
Czy Louis się domyśli, że to o nim? Jak zareaguje. Bałam się tego najbardziej.
Westchnęłam i odłożyłam widelec. Zebralam puste talerze.
- Chyba będę musiał się zbierać. Liam się martwi. - powiedział chowając telefon do kieszeni. Trochę smutno mi się zrobiło, ale rozumiałam.
Kathleen zabrała z moich rąk naczynia i poszła do kuchni. Oplotłam rękoma szyję Louisa.
– Będę tęsknić – powiedziałam i go pocałowałam.
–Też będę, ale zobaczymy się niedługo, obiecuję.
– Daj paru osobom follow – odsunęłam się i popatrzyłam na niego.
Nagle przyszło mi to do głowy. Pamiętam, jak zależało mi na tym i jakie dało szczęście. Chciałabym, żeby inne fanki poczuły się trochę jak ja. Ja miałam jego...
– Jak przyjdę do domu pomyślę nad tym. Może Liama uda mi się namówić. Dlaczego tak fankom zależy na follow? – spytał mnie.
– Bo co mogą mieć? To tak jakbyś ich zauważył, poświęcił kilka sekund.
– Spróbuję coś z tym zrobić dzisiaj i ogółem. Obiecuję. – pocałował mnie krótko i wyszedł.