piątek, 1 lipca 2016

Rozdział 11

Napisałam ostatniego tweeta na twiterze. Od ponad dziesięciu minut pisałam jak się cieszę, że zakończenie roku jest już dzisiaj. Jestem po egzaminach, bardzo dobrze mi poszło. Wspomniałam też ile dni Miami! Leciałam z Kathleen na wymarzone wakacje. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać, naprawdę to był udany rok. Założyłam czarną sukienkę do ziemi, do tego czarne szpilki. Nie lubiłam pokazywać swoich nóg, a poza tym sądziłam, że sukienki do ziemii mają więcej klasy. Zabrałam ze sobą jeszcze torebkę i zeszłam na dół. Z rodzicami miałam się spotkać na miejscu, bo urywali się z pracy. Zamknęłam drzwi i wsiadlam do samochodu Kath, który zatrzymała przed moim domem. 
– W końcu zakończenie szkoły! – krzyknęła gdy wsiadłam do samochodu.
–  Dzień dobry –  powiedziałam do jej rodziców, śmiejąc się. –  Nareszcie. I wciąż nie wierzę, że udało nam się kupić bilety do Miami. –  dodałam. Ciocia Kathleen bez problemu zgodziła się na nocleg. I to na cały miesiąc! Bilety nie były takim problem, jak znalezienie hotelu, więc ta kobieta spadła nam z nieba. Miami leżało daleko od Los Angeles i dzięki temu wiedziałam, że nie będę myśleć kogo mogłabym tam spotkać. Bo wiele gwiazd mieszka w LA.
– Te wakacje będą najlepsze, a nie tylko siedzenie w domu. –  Zaczęła śpiewać piosenki z radia, wygłupiając się przez całą drogę. Nawet do niej dołączyłam. Zgadzałam się z Kath, wakacje będą najlepsze, tak samo jak rok do tej pory.
Dojechaliśmy do szkoły. Jej tata otworzył nam drzwi. Wzięłam Kath za rękę i ostatni raz weszłysmy do szkoły.
Koniec szkoły na który tak czekałam... Nie mogę uwierzyć, że nie będę miała kogo obgadywać z Kath, nie będę słyszała dźwięku dzwonka, nie będę miała już swojej szafki. Tyle się zmieni.  Czy ja byłam na to gotowa?
Zajęłyśmy swoje miejsce na auli. Najpierw miała być część artystyczna. Występ chóru, zespołu, małe przedawnienie. Każda rzecz mnie dzisiaj bawiła. Zdałam egzaminy, dostałam się na studia i wszystko o czym marzyłam było prawie na wyciągnięcie ręki.
–  Czas na rozdanie dyplomów, a może was jeszcze przetrzymam rok? –  próbował zażartować dyrektor.
–  Nie ma mowy! –  krzyknął ktoś na sali. Zaczęliśmy się głośno śmiać.
–  McCall, zostaniesz w kozie – zaśmiał się mężczyzna.
–  Jasne!
– Zaczynajmy – wygłosił swoją przemowę i zaczął wyczytywać nazwiska alfabetycznie
Gdy doszło do mojego z uśmiechem poszłam odebrać dyplom. Byłam podekscytowana tym wszystkim. W końcu ukończyłam jakiś etap życia. Serdecznie podziękowałam dyrektorowi. Schodziłam ze sceny i wtedy podniosłam wzrok. Zobaczyłam Louisa w garniturze i nie mogłam uwierzyć. Co on tu robi? Zauważyłam, że stoję dłużej nie powinnam, zeszłam jak najszybciej.
Wróciłam na swoje miejsce i wbiłam wzrok w przyjaciółkę. Kathleen uporczywie patrzyła w inną stronę. Złapałam ją za ramię.
–  To twoja sprawka, że się tu pojawił?
–  Kto? –  spytała niewinnie.
–  Louis. – Mruknęłam przez zaciśnięte zęby. 
Ta dziewczyna czasami tak bardzo mnie denerwowała.
–  Nie znam żadnego Louisa.
–  Oczywiście – wywróciłam oczami i westchnęłam.
Uśmiechnęła się do mnie. No pewnie... Ona myśli, że uwierzę? Na pewno ze sobą gadali. I jestem stu procentowo pewna, że był tutaj z jej winy.
–  Czekam na wyjaśnienia – uparłam się i nie zamierzałam odpuszczać.
– Cóż ja mam ci wyjaśnić? –  przygryzła wargę. –  Może niech to on ci wyjaśni? Będziecie mieć w końcu okazję do rozmowy. Chyba, że uciekniesz.
–  Ugh Kath –  chciałam coś dodać ,ale wyczytali jej nazwisko i poszła odebrać dyplom.
Westchnęłam głośno i spojrzałam na Louisa. Nasz wzrok się spotkał na kilka sekund, bo odwróciłam głowę. Bardzo za nim tęskniłam, ale ja nie chciałam rozmowy, euforii, a potem pożegnania. Cierpienie na końcu. Nie chciałam powtórki z tego co było parę miesięcy temu. Przeżyłam najlepszy bal, najlepszy wieczór i już pogodziłam się z tym, że Louis był jedynie idolem. A ja o nim wydawałam książkę. Wydawało się to nierealne. Kath powinna to rozumieć, ale nie mogła tego zaakceptować. Zauważyłam moich rodziców i pomachałam im, a mama mi odpowiedziała szerokim uśmiechem. Uroczystość powoli dobiegała końca. Cóż, już przestaliśmy być uczniami. Byliśmy absolwentami. W końcu wolna! Zaczęłam iść w ich kierunku. Kath poszła do swoich, widziałam, że chcę się odezwać.
–  Ness! - krzyknęła mama i mocno mnie przytuliła. Uśmiechnęłam się, tuląc ją.
Wtuliłam się w nią. Byłam dumna z siebie, że udało mi się ukończyć szkołę z dobrymi wynikami.
Tata pocałował mnie w policzek. Mam oficjalnie wakacje. Nareszcie.
Usłyszałam chrząknięcie za sobą. Odwróciłam się. Nie zdziwiło mnie to, że stał tam Louis.
–  Cześć –  powiedziałam niepewnie. –  To... Mamo, tato, to Louis. Louis to moi rodzice.
– Ach, to sprawca zwariowania mojej córki –  tata podał mu rękę z uśmiechem.
–  Bardzo mi przykro z tego powodu. – Chłopak kiwnął głową, ściskając dłoń ojca. Wydawał się rozbawiony i zdenerwowany jednocześnie. 
–  Nie jest tak źle. Gorzej, że na waszym punkcie szaleje też moja zona -– zaśmiał się. Spojrzałam na mamę, która wyglądała jak ja, gdy pierwszy raz zobaczyłam Louisa.
–  Kiedyś im przejdzie, ale to w dalekiej przyszłości –  uśmiechnął się.
–  Skąd się znacie?–  wyskoczyła z pytaniem moja mama.
No i fajnie... Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. To była podobno tajemnica. Mama mogła wiedzieć o balu? Wydaje mi się, że to nic złego.
–  To bardzo długa historia. Wiem, że ci nie powiedziałam i w ogóle... Kathleen zna Louisa. Poznała mnie z nim. Tak w skrócie, bez szczegółów. Nie mam pojęcia, czemu Louis jest tutaj teraz, ale może nam to wyjaśni - wyjaśniłam, patrząc na chłopaka.
–  No to jest bardzo ciekawa historia, ale może innym razem opowiem. Chciałem spytać Ness czy idzie świętować z Kath zakończenie szkoły. Moja siostra urządza małe spotkanie ze znajomymi i stwierdziła, żebym pojechał po dziewczyny. –  przesunął dłonią po karku.
–  Idzie –  powiedziała od razu mama. Popchnęła mnie w stronę bruneta. –  Miłej zabawy.
–  Zaopiekuję się nią –  zapewnił i wziął mnie za łokieć. 
Jeszcze zdążyłam mamie oddać dyplom. Wyprowadził mnie z sali dość szybkim krokiem. Omijał tłum ludzi, który zebrał się w korytarzu. Na pewno był trochę zły i na pewno też chciał uniknąć fanów.
–  Musimy pogadać – powiedział, gdy wyszliśmy już na zewnątrz
Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na Louisa, nie bardzo wiedząc czemu chciał ze mną rozmawiać. Sama jego obecność była zaskakująca. Rozumiem, jego siostra kończyła szkołę. Tyle, że w Doncaster.
W końcu się zatrzymał w ustronnym miejscu. 
–  Dlaczego mnie unikasz? Rozumiem, że nauka, ale nawet nie mogłaś mi odpisać na powodzenia?
–  Nie unikam cię, Louis. Po prostu normalna fanka nie pisze z idolem, nie ma z nim kontaktu. A ja jestem normalną fanką i nie powinnam przekraczać tej granicy...–  powiedziałam cicho, spuszczając głowę.
–  Może, ale też jesteś osobą, z którą spędziłem dobre chwile i cofnąłem się w czasie, gdy nie byłem rozpoznawalny.
–  Tak. Ale wyjechałeś i wróciliśmy do rzeczywistości. Ja nie oczekiwałam od ciebie żadnej przyjaźni. Kathleen poprosiła cię o coś, co mogło mi się jedynie śnić. To był najpiękniejszy bal. Wiesz jak bardzo ci za to dziękuję. Wolałam po prostu nie pisać i nie robić sobie żadnych nadzieje. Od czasu balu byłeś tym Louisem, którym stałeś się dla mnie trzy lata temu. Chociaż ten Louis, którego poznałam też mi odpowiada – Westchnęłam i rozejrzałam się za Kath. Była na drugim końcu parkingu. Nie widziała nas.
–  Ja tylko chciałem cię poznać, wydajesz się być inna. Nie lecisz na moje pieniądze czy cokolwiek innego.
–  Louis, słyszysz co mówię? Mieszkasz w Los Angeles.
–  Może i mieszkam, ale moim domem zawsze będzie Anglia. W Los Angeles zacząłem nowe życie, odpoczywam tam, lecz nigdy nie poczuję się jak w domu. –  Wyjaśnił szczerze.
Rozumiałam o co mu chodzi. Kiwnęłam głową, patrząc Lou w oczy. Uśmiechnęłam się do niego lekko i wyciągnęłam rękę. 
–  Jestem Vanessa, przyszła najlepsza autorka w Anglii. Bardzo mi miło.
–  Louis, mieszkaniec Doncaster –  uśmiechnął się i pocałował moją dłoń.
–  Wiesz, że wydaje książkę?! –  Pisnęłam.
– Kath mogło się coś wymsknąć podczas rozmowy – mruknął, drapiąc kark.
Spojrzał na mnie niepewnie, a ja pokręciłam głową. Wiedziałam, że nie wolno jej nic mówić. A ona obiecała! Małpa.
– A to mała plotkara - zmrużyłam oczy. Miałam tylko nadzieję, że nie powiedziała o kim jest książka. –  Gdzie gratulacje?
– Gratuluję i nadal chce ją przeczytać - uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek.
–  O Boze... –  Mruknęłam zaskoczona. Nie wierzyłam, że to zrobił. Przeszedł mnie dreszcz.
–  Nie ma Boże. Książka pewnie jest dobra. Nie czytam dużo, ale takiej okazji nie mógłbym ominąć. Chyba sama rozumiesz.
–  Nie mówię o tym. – Zaprzeczyłam od razu.
Ta rozmowa wydawała się trudna, ale była dla nas ważna. Musieliśmy wyjaśnić parę rzeczy i teraz była okazja. 
–  Więc? – spytał, przekrzywiając głowę.
–  Chodzi o pocałunek w policzek od własnego idola.
–  Jeśli ci to nie pasuje, to nie będę już więcej cię całował w policzek,
–  Pasuje mi! Znaczy, pasuje –  zaśmiałam się nerwowo. Boże, gorzej być nie mogło.
Zaśmiał się.
–  Więc mam twoje pozwolenie?
Kiwnęłam głową, czując, że się rumienię. Louis objął mnie ramieniem i poszliśmy w stronę czarnego audi. Kathleen już do nas biegła.
Uśmiechnęła się do nas i weszła na tyły auta, gdzie ja zajęłam siedzenie pasażera.
–  Czyli już się pogodziliście? – spytała ciekawa.
–  My nigdy nie byliśmy pokłóceni, tak naprawdę –  powiedziałam i odwróciłam się do niej.
– Nie napiszę do niego. Chwilę później "Kath! Louis dodał zdjęcie! Zobacz, Boże!" Albo "KAAAAATH LOUIS BEZ KOSZULKI NA PLAZY".
Czułam jak moje policzki się rumienią. W moich myślach już myślałam jak zabić ją za to. Co za wstyd. 
–  Wcale tak nie krzyczałam! Kłamiesz,
–  Louis, krzyczała. –  Klepnęła chłopaka w ramię i wygodnie się oparłam.
–  Ja ci wierzę –  zaśmiał się .–  Możesz opowiedzieć coś jeszcze, to może być ciekawe.
Obrażona spojrzałam w okno. Kathleen chętnie relacjonowała mój fangirling. I jak on miał mnie traktować poważnie.
– Ej, nie obrażaj się, to urocze –  uśmiechnął się i położył rękę na moim kolanie
–  Nie obrażam... –  Spojrzałam na niego szczęśliwa.
Kathleen jęknęła głośno.
–  Rzygam tęczą.
– Tylko nie na tapicerkę –  zagroził jej, ale widziałam błąkający uśmiech na twarzy.
Kathleen wybuchnęła śmiechem, a ja napawałam się tą chwilą. Dotykał mnie przez dłuższy czas, chyba, że zmieniał biegi. Nie wiedziałam jak na to wszystko reagować. Czułam miłe ciepło, a za drugim razem chciałam strzepnąć jego rękę. Boziu, byłam zmienna jak chorągiewka. Jechaliśmy dosyć szybko, słuchając radia. Gdy puszczono midnight memories, nuciłam pod nosem, patrząc przez okno. Do Doncaster zostało dwadzieścia kilometrów.
Widziałam kątem oka jak Lou się uśmiechnął. Też się uśmiechnęłam. Telefon zawibrował mi w torebce. Wyjęłam go i zobaczyłam, że mam smsa od Kath. Zmarszczyłam brwi, ale  odebrałam go. 
"Ja wiem, że nie powinnam. I wiem, że będziesz zła. LOUNESSA JEST PRAWDZIWA" 
"Zanim coś odpiszesz on tak słodko zerka na ciebie. Nawet nie wiedziałam, że kiedyś takie coś napiszę o.O"
"Czy ty się dobrze czujesz? Kath, przestań! wcale na mnie nie zerka..." Odpisałam jej w pośpiechu. 
"Pff to ja tu siedzę z tyłu i mam na was dobry widok" 
Wywróciłam oczami i spojrzałam na przyjaciółkę przez ramię. Uśmiechała się szeroko.
"i co? nie jesteś zazdrosna?"
Zażartowałam.
"Moja droga przyjaciółko może odrobinę jestem, ale jak na was patrzę jestem jak: Jak ich swatać?"
Zaśmiałam się, przez co Louis spojrzał na mnie, unosząc brew do góry.
- Nic, nic. 
"A gdzie LOUIS JEST FUUUU?"
"Zostało w lodówce w domu"
"Głupia jesteś. "
Odpisałam i położyłam telefon na kolanach. Zawsze, gdy za dużo mówiłam o Lou, mamrotała, że wygląda beznadziejnie i nie wie, co ja w nim widzę.
A teraz taka zmiana. Nie przeszkadzało mi to zbytnio,ale wypisywała głupoty.  Louis prowadził i był skupiony na drodze, naprawdę nie miał powodu, by na mnie patrzeć. Chociaż wciąż jego dłoń powracała na moje kolano. 
Nie przeszkadzało mi to, ale dlaczego, do cholery, to robił? Chciał mi zrobić jakąś nadzieję? Jeśli tak to w czterdziestu procentach dobrze mu szło, a pozostałe sześćdziesiąt walczyło. Powinnam teraz siedzieć w domu i się pakować. 
– Tak właściwie, to nie znam twojej siostry –powiedziałam.
Umiałam imiona sióstr i brata Louisa na pamięć. Ale osobiście nie było nam się dane spotkać.
– To będziesz miała okazję jedną lub dwie z nich poznać. 
– Jest fajna. –Wtrąciła Kathleen. – Oczywiście nie tak fajna jak ja, ale może być. Ona przynajmniej odziedziczyła urodę. Pewnie reszta jego rodzeństwa też. Bo z nim to cieżko...
– Chcesz może iść na piechotę? – uniósł brwi i na chwilę się odwrócił w jej stronę. 
Kathleen uśmiechnęła się i posłała mu całusa. 
– Nie złość się, kocie, bo ci żyłka pęknie. O, to już pulsuje. – Pokazała na czoło. 
Widziałam jak wywrócił oczami. 
– Ja jestem oazą spokoju nie widzisz? – wzruszył ramionami.
– No właśnie, a to do ciebie nie podobne. Zaczynam się martwić... Może ćpałeś przed przylotem. –Zasugerowała.
Louis spojrzał na nią w lusterku, po czym po chwili wyprzedził dwa auta. Po chwili zatrzymał się na poboczu. 
– Wysiadaj. – powiedział jednym słowem i odblokował samochód. 
Nie dziwiłam się, że się zdenerwował. Ludzie cały czas mówili o nim różne rzeczy. Kath hejtowała go, ale nie przeszkadzało mi to zazwyczaj. Jednak teraz przegięła. 
– Kathleen. – Szybko odwróciłam się do niej i wbiłam w nią wzrok. Niech go przeprosi, błagam. Po co mają się kłócić? I to w tak ważnym dniu. Do miasta było jeszcze kilka kilometrów, nie sądzę, że miała ochotę na spacer. – Proszę... 
Drzwi od strony Lou się otworzyły i wysiadł. Cholera jasna Kath. W moich myślach na pewno była już parę razy trupem. Widziałam jak Louis chodził w jedną i drugą stronę praktycznie wyrywając sobie włosy. Wiedziałam jak łatwo go zdenerwować plotkami. 
Kathleen założyła ręce na klatkę. Wiedziałam, że za dwie minut go przeprosi. Ale najpierw ja musiałam z nim porozmawiać. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do Louisa, kładąc dłoń na jego ramieniu. 
– Ona tak już ma, dużo gada, ale nie oznacza, że tak myśli. Nie bierz tego do siebie, proszę.
– Ness, to jest to, co ludzie o mnie naprawdę myślą. Nie zmienię ich myślenia. Mogę to brać do siebie, ale nic się ze mną nie stanie. Znów będę dupkiem, którego wszyscy znają. 
– Ona tak o tobie nie myśli, żartowała. Ja tak nie myślę. Nie jesteś narkomanem. Nie przejmuj się tym. Dasz radę.
– Po prostu muszę ochłonąć, wejdź do środka. Zaraz przyjdę.
- Nie - powiedziałam uparcie.
Złapałam go za marynarkę i przyciągnęłam, tak żeby patrzeć mu prosto w oczy. Musiał wiedzieć, że plotki to tylko kłamstwa. Nie wierzyłyśmy w nie.
Rozpływałam się pod jego wzrokiem.
– Ness, wejdź do środka, proszę – szepnął cały czas patrząc na mnie. – Nieważne co zrobię i tak mam wykreowaną ocenę ludzi. Nic tego nie zmieni.
– Twoje uczynki to zmienią. Po prostu pokaż im wszystkim jaki jesteś, pozwalasz kreować się mediom, a oni nie myśląc o drugim dnie, odbierają plotki i niedomówienia. 
– Nic tego nie zmieni. Louis Tomlinson zorganizował mecz na cele charytatywne, czy jednak na narkotyki – zacytował jeden z nagłówków gazet.
– Bierzesz narkotyki? – spytałam, chociaż znałam odpowiedź.
Nie robił tego. Nie mówię, że kiedyś nie próbował, bo pewnie tak było. Wszyscy odbierają celebrytę jako osobę, która ma łatwe życie, a on nie miał. Dźwigał ciężar niedomówień, wymagań, presji, plotek. Nie dziwiłam się, że psychika Louisa wysiadała. 
– Raz wziąłem i musieli zrobić mi pieprzone zdjęcie. Jeden błąd i całe życie mam przekreślone. – Robił większe wdechy i wydechu, po chwili zaczął się powoli uspokajać.
– Nie, nie prawda. Nie dasz im powodu, że bierzesz. Będziesz robić setki innych rzeczy. Po prostu o tym nie myśl. Fani są z tobą.
– Vanessa to jest tak jak z hejtami. Widzisz milion pozytywnych komentarzy na twój temat, ale zauważasz jeden hejt i go zapamiętujesz. – nasze klatki praktycznie się stykały.
Objęłam Louisa rękoma i oparłam głowę na jego torsie. Nie zamierzałam dyskutować z nim na ten temat. Wiedział co myślę, nigdy nie będę go posądzać o coś tak głupiego, wyczytanego z gazety.
Położył brodę na czubku mojej głowy. Kolejny raz mnie tak przytulał. A ja kolejny raz rozpływałam się. Zawsze będę go wspierać pomimo wszystko. Jeśli da mi powód do zwątpienia, to na pewno nie będzie on wypisany na nagłówku gazet. Będę wiedziała, jeśli mnie zawiedzie.
Odsunęłam się od niego lekko. Chociaż chciałam zostać w jego ramionach do końca.
Z samochodu wysiadła Kathleen, wiec się wymieniłyśmy. Zostawiłam ich samych. Widziałam jak dyskutują. Boże, obydwoje mieli te same, uparte charaktery. Byli jak mieszanka wybuchowa nigdy nikt nie wiedział co zrobią, co powiedzą. Kath krzyczała, Louis krzyczał, w końcu obydwoje wymienili kilka słów ciszej i dziewczyna poklepała go po ramieniu. Widziałam jak odetchnął i wsiadł do auta, nie odzywając się.
– Ale jak chcieliście pobyć sami to trzeba było powiedzieć. – Kath długo nie wytrzymała trzymać język za zębami.
– Następnym razem ci powiemy – wywróciłam oczami
Dojechaliśmy do Doncaster i od momentu przejechania obok tablicy z nazwą miasta, uważnie obserwowałam budynki i domy.
– Kiedyś chciałam przyjechać zwiedzić to miasto – powiedziałam cicho.
Nie był to Londyn, czy coś takiego... Zwykłe miasteczko, ale posiadało urok. A ja od razu się w nim zakochałam. Podobało mi się tutaj.
Chciałam kiedyś zamieszkać tu. Jednak teraz moim kierunkiem było centrum Londynu. A nawet chciałam mieć tam apartament, który wyglądały jakby mieszkała tam królowa Anglii.
Zamierzałam tu studiować, wydać książkę i po prostu żyć jak prawdziwa Brytyjka. Nie sądziłam, że Stany były dla mnie. Poza tym za bardzo kochałam moich rodziców by ich zostawić samych. Jeszcze jak w dalekiej przyszłości spotkam chłopaka, który zostanie moim mężem, a potem dzieci. Chciałam by widywali je.
Odpłynęłam daleko myślami i nie zauważyłam, jak się zatrzymaliśmy. A więc to był dom rodziny Tomlinson...
Widziałam go parę razy na zdjęciach z bliska wydawał się być jeszcze piękniejszy. Mogłam zobaczyć paru ludzi tańczących na tyłach ogrodu.
Kath wysiadła z samochodu, a ja zaraz za nią. Spojrzałam na swoją sukienkę. Chyba nie za bardzo tu pasowałam,
Louis poprowadził nas do środka. Poczułam zapach papierosów i alkoholu. Zmarszczyłam brwi nigdy nie przepadałam za tym i za tym. Nie raz zdarzyło się, że wypiłam kieliszek wina ale to u babci na obiedzie dwa razy do roku. Nie chodziłam na imprezy, wiec raczej nie piłam i nie lubiłam. Ale przecież to nie oznaczało, że muszę się źle bawić.
Przebijałam się przez tłum. Kath od razu gdzieś znikła i zostałam sama. Dzięki Kath.  Gdzieś błysnęły mi blond włosy Lottie, ale była zajęta swoimi gośćmi. Postanowiłam najpierw odnaleźć łazienkę. Spytałam jakiejś przypadkowej dziewczyny i kazała mi iść na górę. Ostatnie drzwi na prawo, powtarzałam sobie gdy byłam na piętrze. Dobrze trafiłam. Zamknęłam się w łazience i po chwili podeszłam do lustra. Uśmiechnęłam się do odbicia. Dziewczyna w lustrze była szczęśliwa, miała zaróżowione policzki i iskry w oczach.
Dzisiejszego wieczoru bawiłam się, poznając nowych ludzi. Bawiłam się jako studentka. Miałam wakacje i najbliższe godziny spędzone z Louisem. Czy to nie było wspaniałe?

3 komentarze:

  1. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prze piękne, czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń