niedziela, 10 lipca 2016

Rozdział 12

♦Louis♦
Vanessa spała na moim łóżku, odsypiając wczorajszą noc. Nie dziwiłem się, bo byliśmy na nogach przez wiele godzin. Ja wypiłem trochę, ona była trzeźwa, a zabawa i tak świetna. Kathleen gdzieś się zapodziała, ale dostałem od niej wiadomość, że wróci do domu. Pewnie jak się ogarniemy, to również będziemy jechać. Musiałem odwieźć Ness. Spała spokojnie, przytulona do mojego torsu. Zdążyłem się przebrać w dresy i białą podkoszulkę. Rzadko bywałem w domu, wiec dobrze było do niego wrócić. Zwłaszcza z tą drobną blondynką obok. Moja siostra dała jej rzeczy na przebranie, dzięki czemu suknia nie uległa zniszczeniu. Miała jej spodenki, a moją bluzkę. Nie wiedziałam, że mogła nosić mniejszy rozmiar a jednak. Wyglądała jak kruszyna, Dzwoneczek, chciałem się nią zaopiekować. Inaczej niż moimi siostrami. Nie mogłem, wiedziałem to. Gdy byłem przy niej, słowa "nie mogę nic do niej czuć" były na końcu tunelu. Założyłem jej kosmyk włosów na ucho. 
Poruszyła się niespokojnie i zamruczała, co było urocze, więc na mojej twarzy pojawił się leniwy uśmiech. Jakim cudem leżałem tutaj z tą dziewczyną? To znaczy, to było świetne uczucie, pierwszy raz czułem, że jestem w odpowiednim miejscu, ale wszystko działo się tak szybko... Ledwo nad tym zapanowałem. Koncert, na którym była gdzieś w tłumie... Próbowałem sobie przypomnieć pierwsze rzędy, ale nie potrafiłem ujrzeć jej twarzy. Była jak inni fani, była ogółem. A potem mecz, gdy przytuliłem ją, a ona szepnęła mi słowa, które zawsze pozostaną w moim sercu. "Wybrałam cię w ciemno i nie zawiodłam się".
To było najlepsze uczucie jakie mogłem poczuć. Nie zawiodłem jej i w głębi siebie wiedziałem, że nie chcę tego nigdy zrobić. Byłem dla niej aniołem. Pamiętam jak Kath krzyczała, że stały tam dziesięć godzin. Pamiętam jak ujrzałem Ness przed nią. Myślałem, że wtedy zobaczyłem... właśnie, że zobaczyłem anioła. Nie myliłem się. Chciałem ją zaprosić gdzieś jako przyjaciele. Jednak zaraz będą nagłówki "Louis Tomlinson ma nową dziewczynę", "Nowa dziewczyna Louisa Tomlinsona", "Czy Louis Tomlinson jest ze swoja dziewczyną ze względu na ciążę?" Potrząsnąłem głową chcąc się pozbyć tych wszystkich. Nie chcę jej skrzywdzić i to jest moją myślą przewodnią w tym wszystkim. 
To było najlepsze uczucie jakie mogłem poczuć. Nie zawiodlem jej i w głębi siebie wiedziedziałem, że nie chce tego nigdy zrobić. Byłem dla niej aniołem. Pamiętam jak Kath krzyczała, że stały tam dziesięć godzin. Pamiętam jak ujrzałem Ness przed nią. Myślałem, że wtedy zobaczyłem anioła. Nie myliłem się. Chciałem ją zaprosić gdzieś jako przyjaciele. Jednak zaraz będą nagłówki "Louis Tomlinson ma nową dziewczynę", "Nowa dziewczyna Louisa Tomlinsona", "Czy Louis Tomlinson jest ze swoja dziewczyną ze względu na ciążę?" Potrząsnąłem głową chcąc się pozbyć tych wszystkich. Nie chce jej skrzywdzić i to jest moją myślą przewodnią w tym wszystkim. 
Zaspane, niebieskie oczy spojrzały na mnie. Vanessa wydała się być rozkojarzona. No tak, zegarek wskazywał za pięć dziesiątą. Raczej nie była wyspana, skoro położyliśmy się tak późno. 
Usiadła, widząc, że ją obejmuję.
– Przepraszam. Pewnie było ci niewygodnie w nocy – powiedziała.
– Nie musisz przepraszać. Było mi naprawdę wygodnie. – nawet za wygodnie. – Jak się tobie spało?
Uśmiechnęła się, przecierając oczy.
– Nawet nie wiesz jak cudownie.  
– Lottie była wcześniej i przyniosła ci ubrania w których byłoby ci wygodniej podczas podróży – odparłem z uśmiechem.
Kiwnęła głową i wstała, rozglądając się po moim pokoju. Dopiero teraz tak naprawdę miała okazję. Nie był duży i wiele się tu nie zmieniło od mojego wyjazdu. Szafa z ubraniami, z podręcznikami, biurko, na którym stał komputer i kilka pamiątek. Na ścianach wisiały plakaty różnych piłkarzy i zespołów, a na szafce leżały poukładane filmy. 
– Kiedy wyjeżdżasz? – spytała, podchodząc do okna. 
– Jeszcze nie wiem. Chce zostać trochę dłużej. Zależy to też od mojej mamy na ile będzie mnie chciała – uśmiechnęła się, a ona odwzajemniła uśmiech. 
Przygryzła dolną wargę, jeszcze raz rozglądając się po pokoju. Moim zdaniem ona unikała mojego wzroku, w ogóle mnie, bo była zawstydzona i skrępowana. Zaśmiałem się pod nosem. Wstałem z łóżka w samych bokserkach. Zobaczyłem jak pojawiają się rumieńce na jej policzkach. Uśmiechnąłem się i poszedłem do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju, a zaraz miała drzwi na korytarz. Potrzebowałem piętnastu minut, by przywołać się do porządku. Dopiero potem opuściłem łazienkę już przebrany. Ness siedziała na łóżku, składając moją koszulkę, w której dziś spała. 
– Chodź na śniadanie, a potem pojedziemy. – powiedziałem i założyłem bluzkę, którą wziąłem z szuflady. 
Zanim się odwróciłem, poczułem jak Ness przylega do moich pleców. Objęła mnie od tyłu. Uśmiechnąłem się i położyłem swoje dłonie na jej. 
– Jeśli wszystko ma wrócić do normy, to najpierw chcę to jak najlepiej wykorzystać – szepnęła.
– Nie wróci do normy, a przynajmniej niecałkowicie. Możemy ze sobą pisać, rozmawiać na skype jeśli chcesz. 
– Nie, mówiłam ci, że to mi nie pomoże. Chodźmy na dół. – Wsunęła dłoń w moją i pociągnęła mnie w stronę drzwi.
– Nie chcę cię stracić – powiedziałem w swoich myślach. 
Zeszliśmy na dół nadal trzymając się za dłonie. Lottie zostawila kartkę, że poszła do sklepu i będzie za pół godziny. Oczywiście zaraz miała na przyjechać mama, Fizzy, bliźniaczki oraz najmłodsze rodzeństwo. Przez imprezę Charlotte, nocowali u dziadków. Dali jej swobodę i w sumie nie odwaliła. Nic złego się nikomu nie stało, było trochę bałaganu. Zanim zdążyłem się zorientować, Ness zbierała papierowe kubeczki do worka na śmieci.
– Ness, przestań sprzątać – zwróciłem jej uwagę. 
Była moim gościem. Poprawka Lottie gościem. Podszedłem do niej i wziąłem worek.
– Chcę tylko pomóc. – Wzruszyła ramionami.
Zlustrowałem ją wzrokiem. Lottie pożyczyła jej białą koszulkę i jeansowe ogrodniczki. Ness wydawała się drobniejsza, no i była wyższa od Lottie. Ubrania były o rozmiar za duże.
I nadal była cholernie seksowna. Dobra koniec, muszę zająć się czymś innym. Poza tym sama powiedziała, że potem wrócimy do normalności. Zero kontaktów. W głębi duszy zabolało mnie to. 
– Nie musisz pomagać, wiesz o tym.
– Ale chcę. – Zabrała mi worek i dokończyła sprzątanie w kuchni, po czym przeszła do salonu.
– Ness, przestań, posprząta się po śniadaniu ,– chodziłem trochę za nią jak pies, ale trudno.
– Powstrzymaj mnie – rzuciła mi wyzwanie. Stała po drugiej stronie kanapy, uśmiechając się cwano. Po chwili złapała poduszkę i rzuciła nią we mnie. Wystarczył mój wzrok, żeby zaczęła uciekać.
Zacząłem za nią biegnąć w połowie drogi udało mi się ją złapać. Przewiesiłem sobie ją przez ramię.
– To co teraz z tobą zrobić, co? Myślisz, że za zimno na kąpiel na dworzu? Czy prysznic lepszy?
– Nie, nie, nie! – krzyknęła przez śmiech. Uderzyła mnie ręką w plecy. Wyszedłem z nią do ogrodu, ale Ness udało się wyrwać i zeskoczyć na równe nogi. Jej wzrok padł na wąż ogrodowy, który już po chwili miała w ręce. Ruszyłem w kierunku zaworu z wodą i włączyłem zraszacze. Cali mokrzy biegaliśmy po ogrodzie. Blondynka zahaczyła o sznurówkę i upadła na trawę wybuchając śmiechem.
Nie udało mi się zatrzymać i upadłem na nią. Podniosłem się na łokciach i spojrzałem w jej oczy. Zatonąłem, cholera jasna! Co ja wyprawiam?
– I co teraz powiesz?
– Że masz ładne usta – mruknęła, zniżając wzrok na moje wargi.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na jej nos, a potem usta. Kurwa, nie mogłem się powstrzymać. Lekko się pochyliłem i musnąłem jej wargi. Kurwa, kiedy ja byłem taki niepewny? Tylko przy tej dziewczynie nie wiedziałem co robić. Nie chciałem, by jakiś mój gest mógł ją urazić. Ale Vanessa delikatnie oddala pocałunek. A ja zapomniałem co istnieje dookoła nas. Nie powinno tak być! Ty na górze, dobrze się bawisz! Jednak nie powstrzymało mnie to od całowania jej. Po chwili odsunąłem się delikatnie i spojrzałem na nią. Taka piękna i nie moja.
Położyła dłoń na moim karku i głaskała go palcami. Patrzyłem w jej oczy, czując się szczęśliwym.
Do mojej głowy wkradły się słowa Harry'ego, bym nie wciągał jej do naszego świata, bo to nie przejdzie. Cóż, potem zacznę o tym myśleć.
– Chodź, Calineczko czas iść do domu – uśmiechnąłem się i wstałem z niej.
– Chyba znów będę musiała pożyczyć od twojej siostry ubrania – powiedziała, gdy pomogłem jej się podnieść.
– O to się nie martw. Zawsze możesz wziąć moje – mrugnąłem do niej.
– Flirtujesz ze mną. – Przekrzywiła głowę, patrząc na mnie uważnie. Uśmiechnęła się i weszła do domu.
– Może, ale to ty odpowiedz sobie na pytanie czy tego chcesz! – krzyknąłem za nią.
– Nigdy nie mówiłam, że nie chcę. -– Przystanęła w progu
Uśmiechnąłem się do niej i stanąłem naprzeciwko.
– Mam uznać to za odpowiedź, że chcesz moje ciuchy
– Rozszyfrowałeś mnie – Westchnęła teatralnie. Zaraz potem pisnęła cicho. – Oczywiście, że chcę.
Zaśmiałem się, wziąłem ją za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. Dopiero wtedy puściłem jej dłoń. Podszedłem do szafy wyjąłem czarną koszulkę i spodnie dresowe. Podałem jej ciuchy.
Podziękowała mi pocałunkiem w policzek i zniknęła w łazience. Sam również musiałem się przebrać, wszystko było mokre. Wybrałem ten sam zestaw, co dałem Ness. Mogliśmy wyglądać podobnie.
Zszedłem na dół by szybko ogarnąć kuchnie. Gdy dotarłem na dół widziałem moją siostrę, która już praktycznie sprzątnęła.
– Hej, Louis. Co to za balowanie w ogrodzie z wodą? – zaśmiała się, patrząc na mnie. – O czym nie wiem?
– Wiesz o większości rzeczy. A co do ogrodu, po prostu się bawiliśmy – wzruszyłem ramionami.
– Dobrze cię widzieć takiego – przyznała szczerze. – Kocham mojego brata, gdy jest sobą.
– Zawsze jestem sobą, no dobra, większość czasu – uśmiechnąłem się do niej
– No właśnie – powiedziała i poszła sprzątać do innych pomieszczeń. Podszedłem do lodówki, planując zrobić śniadanie.
Jedynym pomysłem, który nie wydawał się zły, było zrobienie omleta z warzywami. Zacząłem wyjmować składniki. Dawno nie gotowałem. W sumie często jadłem na mieście, a w trasie wszystko mieliśmy pod nosem. Zresztą nic dziwnego, wtedy ma się mało czasu.
Gdy odwróciłem się spytać Lottie czy je z nami zatrzymałem się, bo zobaczyłem Ness. Moje ciuchy były odrobinę na nią za duże, ale wyglądało w nich uroczo. Od kiedy ja używam słowa uroczo? To do mnie nie pasowało, ale inne słowo było nieodpowiednie. Ness miała mocno zebrane spodnie w pasie, a koszulkę wpuściła luźno do nich.
Gdy otrząsnąłem się ze swoich myśli zapytałem czy omlet może być. Przytaknęła i kiedy zająłem się gotowaniem, poszła pomóc Lottie sprzątać salon.
Moja rodzina wróciła akurat, gdy kończyliśmy jeść śniadanie. Mama weszła do kuchni, trzymając na rękach Doris, a za nią szedł Dan z Ernestem. Natomiast starsze siostry pobiegły na górę.
– Witajcie, mam nadzieję, że impreza się udała - powiedziała mama i poszła do salonu postawić nosidełka.
Dan spojrzał na mnie porozumiewawczo. Uśmiechnął się i zwrócił do Vanessy.
– Jak ma na imię taka piękna dziewczyna? – spytał.
– Vanessa, proszę pana – powiedziała.
Widziałem, że czuję się niezbyt komfortowo w tej sytuacji.
– Miło mi. Jestem Dan, a to Ernie. Louis w końcu doczekał się brata. – Posłał jej uśmiech i z małym poszedł do salonu. Blondynka spojrzała na mnie zawstydzona.
Wzruszyłem ramionami. Spojrzałem na moją mamę, która patrzyła podejrzliwie na nas. Wiedziałem, że jak wrócę to będzie długa rozmowa Teraz musiałem odwieźć Vanessę. Pobiegła wziąć swoje rzeczy, a ja poczekałem przy aucie. Dzięki temu na razie uniknąłem pytań. Przybiegła chwilę potem i wsiedliśmy do samochodu. Kath dała jej znać, że rano pojechała pociągiem, bo nie chciała przeszkadzać. Kochana Kath. Nie zawsze miała wyczucie, ale tym razem dobrze jej poszło. Ruszyłem spod domu, włączając od razu muzykę. Wystarczyło, że usłyszeliśmy Coldplay – Hymn for the weekend, a Ness zaczęła nucić, stukając palcami o szybę. Na sobie miała moją bluzę i co chwila się w nią wtulała. Ona była tak cholernie urocza. I jeśli zaraz nie przestanę to sobie przywalę. Zacząłem cicho śpiewać i spoglądałem na nią od czasu do czasu. Może więcej czasu niż powinienem.
– Uważaj na drogę. – Szturchnęła mnie lekko. – A nie dajesz mi tutaj prywatny koncert. – dodała i wyjęła telefon. No i poszła sesja zdjęciowa, gdzie uważając na auta, czasem zerkałem w obiekty robiąc głupie miny.
– Mówisz mi, żebym uważał na drogę. Jednak to w części ty mnie rozpraszasz – wystawiłem język do aparatu.
– Nie, nie, nie. To ty jesteś po prostu podatny na mnie – stwierdziła i zaczęła coś pisać w telefonie. – Spokojnie, nie publikuję tych zdjęć.
– Wierzę ci – powiedziałem cicho. – Jednak jak je zobaczę gdzieś kiedyś, nawet na starość, przyjadę i wtedy wyślę cię do basenu.
– Dziadku, nie dasz rady – prychnęła i pocałowała mnie w policzek. Miałem nadzieję, że póki jestem w Anglii będziemy się częściej widywać.
– Ja dziadek? Wybacz kochana, ale jeszcze nie te lata by mnie dziadkiem nazywać –zaśmiałem się.
– Oj, chodziło mi o okres, gdy już będziesz na emeryturze. W ogóle wyobrażasz sobie swoje życie dalej? Rodzina? Dom? Spokój?
– Na razie nie wybywam aż tak w przyszłość. Jednak, gdy jesteś w zespole, nie wiesz kto cię kocha na poważnie, a kto twoje pieniądze.
– Domyślam się, ale chodziło mi o twoje wyobrażenie – popatrzyła przez okno.
– Nie wiem, ale chciałbym mieć żonę, może dwójka dzieci, dom gdzieś na obrzeżach i dużo spokoju.
Na razie nie wiedziałem co będzie za dwa lata. Trasy, płyty, a może przerwa? Tego nie udało się określić.
– A jakie są twoje plany na życie za parę lat? – spytałem z ciekawości.
Vanessa westchnęła i spojrzała przed siebie, chwilę się nad czymś zastanawiając.
– Wydam kolejną książkę, skończę studia, pewnie zostanę w Londynie i może wciąż będę was uwielbiała - odpowiedziała.
– A rodzina? Dzieci? I te sprawy. – Naprawdę byłem cholernie ciekawy.
– Więc jak ktoś będzie mnie chciał, to chciałabym mieć dzieci. Nawet trójkę - uśmiechnęła się pod nosem.
– Na pewno cię ktoś ze chce o to się nie musisz martwić. – posłałem jej uśmiech.
I tak minęłam nam cała droga do jej domu. Zatrzymałem się przy chodniku wiedząc, że za chwilę będę wracać.
Otworzyłem dziewczynie drzwi, a ona wysiadła, przyciskając do siebie swoje rzeczy.
– Poczekasz? Przebiorę się i oddam ci ubrania – Poprosiła.
– Nie musisz ich oddawać, zostaw je. - po prostu w moich ubraniach wyglądała tak uroczo, że nie chciałem ich s powrotem.
– I co? Będę w nich chodzić? – Uniosła brwi rozbawiona.
– Możesz w nich nawet spać jeśli chcesz – zaśmiałem się cicho.
– Co mam teraz zrobić? - zapytała, wskazując na nas.
– A co byś chciała? Nie chcę cię ranić, ale chcę cię poznać.
– Całowałeś mnie, Louis. Mieszasz mi w głowie - szepnęła, stając z nogi na nogę.
– Wiem o tym i prawdopodobnie nie powinienem tego robić. Jednak coś w tobie jest, że chce cię tak cholernie poznać.
– Więc poznaj - powiedziała, patrząc mi w oczy. – A ja poznam ciebie. Bez plotek. Bez bycia Louisem z One Direction. Chcę tego chłopaka, który jest w tobie. Tego chcę poznać. Muszę już iść.
– Napiszę do ciebie wieczorem i potem uzgodnimy kiedy przyjadę czy coś – posłałem jej uśmiech
– Ja... Muszę ci coś powiedzieć. Za dwa dni wylatujemy z Kath do Miami na wakacje. Nie przypuszczałam, że jeszcze cię zobaczę.
– Coś się wymyśli, damy radę – I plany lekko się popsuły. Mogę jechać do Miami z nimi, ale zaraz będą zdjęcia, pytania kim ona jest.
Na lotnisko na pewno byli fani. Może nawet jak dziennikarze nie zostaliby wezwani, to nie wiedziałem czy długo będę niewidoczny. Ness pocałowała mnie zanim zdążyłem się zorientować. Był to delikatny i szybki całus w usta. Potem weszła do domu. Chwile siedziałem jeszcze w samochodzie. A potem odjechałem, pamiętając jej usta na moich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz