niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 15


♦Louis♦
Obiecałem, że to będą niezapomniane wakacje Vanessy i dotrzymam słowa. Chciałbym zabrać ją na Coachelle, ale wiem, że to zrobi szum. Na pewno nas zauważą. Dlatego postanowiłem porozmawiać z Harrym i naszym menadżerem. Musiałem wiedzieć, co robić. To wszystko było bardzo skomplikowane. Fani często myśleli, że możemy robić co chcemy, ale się mylili. Cały czas byliśmy obserwowani. Nie tylko przez fanów, ale i paparazzi. Gdzie nie gdzie zdjęcia co robimy, z kim byliśmy. To było męczące, ale taka cena sławy. Westchnąłem i usiadłem w salonie na sofie.
Styles miał zaraz przyjechać, a menadżer już siedział przede mną. Nie lubiłem tego, że musiałem pytać o zgodę. Ale cóż, nie byłem wolnym człowiekiem.
A to wszystko, bo chciałem sie spotkać z dziewczyną na mieście. Po praktycznie pięciu minutach mój przyjaciel pojawił się.
– Cześć. – Podał mi rękę, potem przywitał się z Jasonem i usiadł na fotelu. – Myślę, że Louis powinien zrobić co chce. I tak będą o nim mówić.
– Ale ta dziewczyna nie jest sławna. Nie zrobi dobrego PR.
– Tak uważasz? Jest fanką. To zrobi wielką burzę. Jeśli chodzi o zamieszanie to będzie spore. Gorzej z tym jak ta dziewczyna to przyjmie.
– Ja tu nadal jestem. – wtrąciłem się do rozmowy. – Myślę, że ona przyjęłaby to chyba okay. Nie jestem jednak tego w stu procentach pewien. Nawet jeśli myślę, że udałoby mi się odciągnąć ją od portali internetowych. I kogo obchodzi PR? A gdzie miejsce na to, że może ja naprawdę coś do niej poczuje?
– Mnie obchodzi. Zarząd obchodzi. Bez wizerunku zginiecie. Musimy dbać o was w mediach. Ale skoro tak, to na razie masz naszą zgodę. Jednakże pamiętaj, że jeśli będziemy musieli interweniować to to zrobimy.
– Jeśli ona będę cierpieć przez was, nie ręczę za siebie. – wysyczałem.
Jason pokiwał tylko głową. Wstał i wyszedł, zostawiając mnie z przyjacielem. Nie chciałem pozwolić na to, by fani skrzywdzili Ness. Sam jej nie chciałem jej skrzywdzić. Sprawa była skomplikowana, ale plus taki, że rozmowa przebiegła szybko i bez kłótni. Z nimi nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. 
– Chcesz mnie potępić, że spotykam się z fanką? – spytałem Harry'ego.
Szczerze liczyłem, że będę miał w nim wsparcie. Potrzebowałem tego, potrzebowałem zrozumienia. Harry zawsze był obok, pomagał mi w wielu rzeczach, chociaż był młodszy.
Mój przyjaciel pokręcił głową i wstał z fotela, idąc w stronę pianina.
– Rób to co podpowiada ci serce, a będziesz szczęśliwy.
– Serce mi mówi "chcę ją poznać bliżej". Chcę być dla niej kimś ważnym. A rozum mówi, że mnie popierdoliło. – Westchnąłem, przecierając zmęczoną twarz dłońmi.
– Dlaczego? Masz być skazany na miłość z aktorką albo piosenkarką? Człowiek to człowiek. Nieważne czy sławny. – Harry usiadł przy instrumencie i zaczął grać spokojną piosenkę.
–Nawet nie jestem pewny czy to jest miłość. – wzruszyłem ramionami i stanąłem obok pianina.
Harry spojrzał na mnie i pokręcił głową.
– No to co z tego? Nie musisz jej kochać, pokochasz w swoim czasie. Najpierw musisz dać temu szansę.
Przytaknąłem, wiedząc że pewnie ma rację. Zaczął grać Forever Young. A ja usiadłem i zacząłem myśleć gdzie zabrać Ness. Chyba jednak wybiorę festiwal. Zobaczy wiele piosenkarzy oraz zespołów. Coachella trwała przez kilka dni, to dobry pomysł. Zabrałbym ją do domu, bo Los Angeles nie znajdowało się daleko od Indio, gdzie odbywał się festiwal. Mógłbym sprowadzić też chłopaków. Boje się, że będzie czuć się nieswojo.  Niech weźmie nawet Kathleen, jakoś to przeżyję. Mówiłem, że ją lubię, więc nie byłoby tak źle. Harry miał rację, musiałem słuchać serca i zacząć myśleć pozytywnie.
– Jedziesz ze mną na Coachella, żeby to było jasne. – powiedziałem, a on przestał grać zaciekawiony moimi słowami. – Dzwonię do chłopaków i ich też ściągam..
– Tak mówisz? – Uśmiechnął się. – Dobrze. Fajnie jest w końcu zrobić coś razem, nie związanego ze sceną.
– Tak mówię, też cieszę się, że oderwiemy się od pracy. – skinąłem. 
Zadzwoniłem do chłopaków którzy zgodzili się na to. Nie było problemu. Dlaczego mieliśmy nie pojechać? Mieliśmy krótkie wakacje, a każdy z nas lubił muzykę. Poza tym Coachella była festiwalem, który robił wrażenie. Chcieliśmy odpocząć, więc wyjście było proste.
Harry poszedł po piwo do lodówki i wyszliśmy na taras. Miałem wszystko, co chciałem. Tylko nie wolność. To była nasza cena za to co chcieliśmy robić. Podpisanie kontraktu świadczyło o tym, że oddajemy się w ręce menadżerów. To oni pilnowali, by rozgłos wciąż trwał. To oni często mieli dostęp do naszych kont internetowych. Nie mieliśmy prawa zaprzeczyć. Cóż... Cieszę się, że chociaż pozwolono mi na spotkania z Vanessą. Ukrywanie się nie było dobre. W końcu mogło stać się naprawdę męczące. Chciałem dziś do niej jechać. Jednak zbliżał się wieczór i nie byłem pewien tego pomysłu. Jeśli ktoś zrobi zdjęcie będzie szum. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Kurwa, musieliśmy porozmawiać. Jeśli zgodzi się na to, byśmy po prostu ze sobą byli, dzieląc się tym całym światem, to tak zrobimy. A jeśli nie to będzie gorzej. Chyba jednak warto zaryzykować.
– Zakochałem się – wyznał Harry, przerywając ciszę i gonitwę moich myśli. Mało nie spadłem z barierki tarasu, na której usiadłem.
– Kim ona jest? – zapytałam cały czas będąc w szoku.
Harry i miłość? To było nie podobne do niego. Taylor była jedynie PR i ciężko mu było udawać. Menadżerowie rzadko skupiają uwagę na nim, Harry słabo kłamie.
– Nie znasz jej. Jest z Los Angeles, ma własne biuro i projektuje domy. No i męża, z którym się rozwodzi. – Odpowiedział, patrząc w stronę oceanu. – Bił ją. Ale teraz Summer będzie bezpieczna.
– A wy jak się poznaliście? I dlaczego dopiero teraz mi to mówisz? – uniosłem brwi.
– Miałeś swoje sprawy. Przypadkiem. Zamówiłem u niej projekt domu.
– Wiedz, że ją chcę poznać. Jesteś tego świadomy? – Popatrzyłem na niego uważnie.
Ciekawe czy któryś z chłopaków już wiedział. Harry zakochany... Uśmiechnąłem się pod nosem, był szczęśliwy, a to najważniejsze.
Harry kiwnął głową i uśmiechnął się, dopijając piwo.
– Teraz ty powiedz coś o Vanessie. – Zasugerował.
– Cóż, byłem z nią na balu, ale o tym wiesz. Skończyła w tym roku szkołę, wydaje książkę. Jest kreatywna, ma dużo marzeń... Lubię w niej ten urok, który chyba na mnie rzuciła.
– Czyli jest od ciebie sporo młodsza – wywnioskował i zaśmiał się.
Wzruszyłem ramionami, bo nie przeszkadzała mi ta różnica. Vanessa była ułożona, poukładana i dojrzała. 
– Czy wiek gra najważniejszą rolę? Jest świetną dziewczyną. Poznaliśmy się dzięki przypadkowi, bo Kathleen wpadła na mnie w studio. – wyjaśniłem.
Harry odstawił puszkę z piwem na stół i popatrzył na mnie.
– Ale czy ja coś mówię? Summer jest starsza ode mnie o trzy lata. – Wzruszył ramionami.
– Szalejesz mój drogi. Chociaż to nie tak dużo. – Przekrzywiłem głowę, zastanawiając się nad tym. – Zabierz ją na festiwal. Wtedy ją poznamy. Jestem ciekawy, Harry, nie trzymaj nas w niepewności.
Odchylił głowę i wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłem oczami. 
– Postaram się. No dobra, lecę. Widzimy się jutro. - Wstał i pożegnał się ze mną.
Zostałem sam w wielkim domu. Może jednak powinienem do niej jechać. Nie myślałem o tym dłużej. Wziąłem bluzę, klucze i wyszedłem. Jechał ze mną ochroniarz, to dość normalne. My z Danielem już się zaprzyjaźniliśmy. Droga minęła nam w ciszy. Po niecałej godzinie jazdy byliśmy na miejscu.
– Nocujesz tu? – spytał.
– Zobaczymy czy mnie wygoni. – Popatrzyłem na dom, wyciągając kluczyki ze stacyjki.
Daniel zaśmiał się, a ja wysiadłem i poszedłem w stronę domu. Zapukałem, pamiętając, że mieszkają u cioci Kathleen. To właśnie ona mi otworzyła. W dresie z pilotem w ręce. Wyglądała dosyć młoda, mogłaby być siostrą Kath.
– Dzień dobry, ja do Ness. Jest w domu? – uśmiechnąłem się przyjaźnie.
– Oczywiście. I raczej dobry wieczór – zaśmiała się blondynka, wpuszczając mnie do środka. - Jakbym wiedziała, że takie gwiazdy będą mi do domu sprowadzać, to bym je tu na zawsze przyjęła.
Zaśmiałem się.
– Kto wie, co jeszcze panią zaskoczy? – Uniosłem brwi i rozłożyłem ręce.
Łatwo było ją polubić, miała przyjazną naturę i była wesoła. 
– Mam być przygotowana? Och, okej. To posprzątam. Vanessa jest u siebie na balkonie, a Kathleen jakbyś chciał spotkać to chyba cię rysuje.
Przytaknąłem i poszedłem na górę. Zajrzałem do pierwszego pokoju i okazało się, że trafiłem, bo widziałem walizkę Ness obok komody. Przeszedłem do balkonu, podrzucając w rękach kluczyki. Ness siedziała na fotelu z laptopem na kolanach i poprawiała książkę.
– Jakby ktoś chciał cię okraść, byś nawet nie zauważyła – powiedziałem podchodząc bliżej.
– O Jezu. – Podskoczyła, prawie strącając pusty kubek po herbacie.– Wystraszyłeś mnie.
– Zdążyłem się zorientować. – zaśmiałem się lekko. – Co porabia moje ulubiona osóbka?
– Pracuję – mruknęła, odkładając komputer na szklany stolik.
Zmrużyła oczy, kiedy się przesunąłem, a zachodzące słońce zaczęło ją razić.
– Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.
Kiwnęła głową, a ja widziałem w jej oczach, że jest ciekawa. Przysunąłem drugi szary fotel i usiadłem przed dziewczyną. Gestem ręki zachęciła mnie do mówienia, wyciągając nogi, które oparła na moich kolanach.
– Nie za wygodnie? – uniosłem jedną brew. – Więc jakby tu zacząć... Chcę ciebie oraz Kath zabrać na Coachella. Będzie cały zespół i jeszcze parę osób. I nie chcę  udawać, że nic nas nie łączy. To męczące.
Popatrzyła na mnie zaskoczona. No tak, nie dziwiłem się. W końcu to wyznałem. Chciałem, żebyśmy byli wobec siebie szczerzy. 
– Zero udawania? – spytała cicho.
– Zero udawania, tylko uczucia, które nas łączą. Które między nami się nawiążą. Będziemy normalną parę, z nienormalnymi dziennikarzami na karku. – Patrzyłem na nią uważnie, by obserwować jej reakcję. 
Uśmiechnęła się szeroko i pisnęła ze szczęścia. Już chwilę później siedziała okrakiem na moich kolanach.
Zaśmiałem się, kładąc dłoń na jej udzie. Ile ona miała w sobie energii? Idealnie pasowała do mnie. Obydwoje mieliśmy raczej przebojowe charaktery.
– Czyli rozumiem, że pomysł ci się jak najbardziej podoba. – stwierdziłem, przesuwając palcami po nodze Ness.
– A Kathleen chcesz zabrać, żeby ją zgubić w tłumie, tak? Ja cię przejrzałam. – Uniosła brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej
– Ja? Bym coś takiego zrobił? No chyba sobie ze mnie żartujesz. Ja jestem aniołem. – Prychnąłem.
– Jasne – zaśmiała się i zaczęła mnie całować.
Odwzajemniałem każdy pocałunek. Byłem tak cholernie szczęśliwy Teraz już należała do mnie. Byliśmy razem, nie będę tego ukrywać. Pochwałę się całemu światu. Nie obchodziło mnie to co inni mają do powiedzenia. Byłem tylko ja i ona w naszym małym Świecie. Wplotła palce w moje włosy i spojrzała mi w oczy. 
– Poczekaj chwilę. – Wstała i zostawiła mnie samego.
Odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy. Wiatr muskał moją twarz równo z ostatnimi promieniami słońca. Nie było tu jak w deszczowej Anglii. Zdarzały się momenty w których tęskniłem za domem. Teraz jednak liczyła się jedna osoba. Z nią chciałem przeżyć te wakacje, z nią chciałem być szczęśliwy. Nie musiałem otwierać oczu, żeby wyczuć jej obecność. Dała mi buziaka. Gdy na nią spojrzałem, dostrzegłem gitarę w ręce.
– Grasz? –  zapytałem, ale ona dała mi ją.
– Zagrasz mi Little Things? – Poprosiła.
Spojrzałem w jej oczy i nie mogłem udomowić.
– Ale nie jestem w tym tak dobry jak Niall, od razu ostrzegam.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i usiadła na fotelu. Zacząłem grać. Zacząłem śpiewać, patrząc na nią. Dla niej mogę cały czas śpiewać, grać, wszystko. Słuchała mnie jak zaczarowana. Na niebie zdążył się już pojawić księżyc, a my nie przestawaliśmy. Nagle zacząłem grać piosenke Eda Lego House. Uwielbiałam twórczość naszego przyjaciela. Był naprawdę zdolny i potrzebował do tego jedynie gitary. Jego koncert nie były jakimś show.
Jego koncerty były miejscami  gdzie ludzie śpiewali, płakali, mężczyźni oświadczali się swoim dziewczynom.
– Cudowne – szepnęła Vanessa i wstała. Powoli skończyłem piosenkę, a ona rozłożyła koc.
– Zagram ci jeszcze nie jedną piosenkę. – odłożyłem gitarę. Usiadłem no kocu obok Ness.
– Mam taką nadzieję. – Wzięła mnie za rękę. Siedzieliśmy w ciszy, patrząc w pojawiające się na niebie, gwiazdy.
– O to nie musisz się martwić, słońce.
– Dlaczego mnie nie zaprosiliście? – W drzwiach balkonu stanęła Kathleen z kartką. – Może też mam ochotę na romantyczny wieczór?
– Wybacz, nie było miejsca. Ale za to wynagrodzimy ci to. Jedziesz na Coachella.
Spojrzała na nas zaskoczona, a potem podskoczyła w miejscu.
– O tak! – krzyknęła i podała kartkę Ness. – Masz.
Na rysunku byłem ja z mikrofonem. Idealnie mnie przerysowała, naprawdę. Ten szkic wyglądał jak żywy.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Jesteś cudowna.
– Dziewczyno, masz talent. – powiedziałem, przerywając dziewczynom fangirling.
– Wiem. – Katlheen uklęknęła na kocu i westchnęła. – Dlatego zamierzam iść na Uniwersytet Sztuk Pięknych w Nowym Jorku. Przyjęli mnie. – Tym razem spojrzała na Vanessę.
Od razu mogłem się domyśleć, że blondynka nic o tym nie wiedziała. Usiadła gwałtownie.
– Co? O czym ty mówisz? Jaki Nowy Jork?
– Ness, spokojnie. – złapałem ją za dłoń.
– Wiesz, gdzie leży NY?! – wykrzyknęła w stronę przyjaciółki. – Za oceanem! Wiesz gdzie leży Anglia? Jak ty sobie to wyobrażasz? Zamierzasz mnie zostawić? Wyjechać? – Podniosła się, widziałem jak drży ze złości.
– Ness... Przecież nie chcę cię zostawiać. Po prostu dostałam szansę rozwijania się w Nowym Jorku. Jesteś i będziesz moją przyjaciółką. Damy sobie radę.
Widziałem jak coraz bardziej zaczynają się kłócić. Podniosłem się i stanąłem za Ness. Położyłem dłonie na jej ramionach żeby chociaż ją lekko uspokoić. Wiedziałem co to znaczy mieć przyjaciół za oceanem i to boli. Jeśli jednak przyjaźń jest silna przetrwa wszystko.
Przyjaźń jak miłość, wymagała poświęceń. A one wydawały się, że dadzą radę, były silne.
– Nie postanowiłam nic jeszcze, obiecuję, że ci powiem. Ale ty możesz studiować w Nowym Jorku...
– Cieszę się, że będziesz spełniać marzenia. To boli, że nie powiedziałaś mi o tym wcześniej.
Kath wyciągnęła ramiona i obie się przytuliły. Stały tak przez chwilę w zupełnej ciszy. Blondynka pocałowała moją dziewczynę w policzek i odsunęła się.
– Zostajesz na noc? – spytała mnie.
– Jeśli mogę to zostanę.
Kathleen uśmiechnęła się złośliwie i szepnęła coś Vanessie do ucha. Potem zostawiła nas samych. Na buzi blondynki malowały się rumieńce.
Przytuliłem ją od tyłu.
– Co ci powiedziała tamta małpa? – spytałem żartobliwie. – W rumieńcach ci do twarzy.
Szturchnęła mnie łokciem w żebra, mamrocząc coś pod nosem. Odwróciła się w moich ramionach.
– Żebyśmy byli grzeczni, a jak coś to ma gumki.
– Twoja przyjaciółka mnie rozwala, wiesz o tym prawda? Poza tym bez twojej zgody cię nie dotknę
– Wiem – odparła, oplatując moją szyję.
Zaczęliśmy się kołysać w rytm niesłyszanej muzyki. Po prostu cieszyliśmy się wieczorem, nocą...
Mogłem zostać tak z nią na zawsze. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.

1 komentarz: