piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 9

Włożyłem słuchawkę do ucha i wziąłem mikrofon. Bylem gotowy, żeby wejść ostatni raz na scenę tej trasy. Kolejna była już planowana, ale po tym koncercie wracałem do domu, do Los Angeles i miałem wolne na dwa miesiące. Na pewno później będę musiał brać udział w wywiadach razem z chłopakami, promując naszą płytę. Na razie jednak chciałem cieszyć się życiem. Gdy usłyszałem pierwsze takty piosenki wbiegliśmy na scenę.
Przywitał nas tłum fanów, krzyczących i płacących. Setki flag, plakatów mieniły się w oddali. Wziąłem głęboki oddech, uśmiechnąłem się i zacząłem biegać po scenie, śpiewając. Znowu czułem podekscytowanie. Czułem wielką dumę z nas. Z tego co osiągnęliśmy w niecałe parę lat. 
– Jak się bawicie!? – krzyknąłem do mikrofonu.
Oczywiście odpowiedział mi pisk, na co się zaśmiałem. Piosenka za piosenką, przemowa za przemową. Na dodatek oblewanie się wodą i wszystko, co mogło zabawić fanów. Byłem cały mokry dzięki Liamowi, jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało. Mieliśmy krótką przerwę, by zejść ze sceny i pójść do łazienki. Właśnie wtedy za kulisami zobaczyłem... Kathleen. Stała obok mojej siostry, Lottie. Właśnie, moja rodzina również była na koncercie. Nie za bardzo miałem czas, by stanąć i zapytać o co chodzi. Szybko zmieniłem bluzkę i znowu wróciłem na scenę. Jeszcze pięć piosenek i koniec. Dawałem z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej.
To zawsze ostatnio show było najważniejsze, to o niej później mówiono. Dlatego zrobiliśmy z chłopakami wszystko, by ta noc była dla fanów niezapomniana.
Kiedy skończyliśmy żegnając się zeszliśmy ze sceny. Byłem nabuzowany przez adrenalinę, która towarzyszyła mi cały czas podczas koncertów.
– I dobrnęliśmy do końca. – Harry wydawał się w to nie wierzyć.
– Ale za parę miesięcy znowu wrócimy na scenę.
– Dobrze będzie odpocząć. – Niall odłożył mikrofon. Trzeba było podziękować ekipie i potem zamierzaliśmy pójść do klubu. Ogarnięty i przebrany poszedłem do Lottie i Kathleen. - Miałam kaptur na głowie i wzięli mnie za ciebie. - Wyjaśniła swoją obecność Kath. - A swoją drogą przyszłam tu z zamiarem włamania się na arenę.
- A to dlaczego? - zapytałem, bo nadal nie wiedziałem dlaczego tu jest.
- Słuchaj, przyjechałam do Londynu na ostatni koncert mojego nowego przyjaciela. Ale nie stać mnie na wasze drogie bilety.
- Było trzeba napisać. Vanessa jest z tobą? - spytałem z ciekawości. Chciałem ją spotkać, przytulic.
Pokręciła głową. - Nie, ona była na jakiś badaniach, coś tam... - mruknęła omijająco. - Świetny występ.
- Dzięki, ale z nią wszystko w porządku? - chciałem odpuścić temat, ale nie umiałem.
Wzruszyła ramionami. - Nie chciała przyjechać, bo nie chciała się kolejny raz żegnać.
- Okay - szepnąłem cicho. Chciałem poprosić o numer, ale nie mogło mi zacząć zależeć.
To byłoby ryzykowne. Wyjeżdżałem, nie zostawałem w Anglii. Jedyny kontakt moglibyśmy mieć przez internet.
Westchnąłem. Dlatego nawet nie pakowałem się w związki, tak było lepiej
Lottie pocałowała mnie w policzek. - Lou, zabieramy Kath na imprezę? - Uśmiechnęła się.
- Jeśli chce może z nami iść - powiedziałem.
- Jasne, że idę. To w końcu impreza z tobą, gwiazdko.
- Proszę cię. - wywróciłem oczami.
– Uwielbiam cię wkurwiać. Ness nie wierzyła, że uda mi się tu dostać i proszę bardzo. Jestem. – Klasnęła w dłonie.
– Widzę, ciebie nie da się nie zauważyć. Po co ja w ogóle z tobą rozmawiałem? Teraz mam problem. Dobra, nie patrz takim wzrokiem, żartuję. Zaraz wracam – powiedziałem i zniknąłem za drzwiami garderoby.
Jeszcze godzinę zeszło nam na stadionie. Podziekowalismy całej ekipie, wypelnilismy formalności i w końcu byliśmy wolni.
– Który klub? - spytałem, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
– Ten co zawsze. Juz są uprzedzeni – powiedział Liam. 
– Czemu nie przestawiłeś nam swojej koleżanki? – Niall mnie klepnął w ramię. – To o tobie tak ciągle myśli?
– Ooo, czyżby Ness miała adoratora – powiedziała śpiewnym głosem Kath.
– Nie zaczynaj – ostrzegłem. Ona, jako mój sobowtór, potrafiła drążyć i drążyć, a do tego być irytująca. I tak ją lubię.
Pokręciłem tylko głową i zamknąłem oczy. Nieobecność Vanessy mnie zdziwiła, ale nie zaszokowała. Rozumiałem ją. Kolejny raz musielibyśmy sobie powiedzieć "do zobaczenia". Jutro miałem wylecieć, a ona była jedynie fanką, której spełniłem marzenia. Nie powinienem o niej myśleć ani teraz, ani nigdy. Musiałem zapomnieć i wiedziałem, że to się stanie prędzej czy późnej,
Dlaczego jej obraz w altance tak głęboko siedział mi w głowie? Może, gdy opuszczę Anglię, zapomnę o blondwłosej dziewczynie o błękitnych oczach. Może wtedy wszystko minie.
Najwyżej się zauroczyłem 4 miesiące i minie. Wyszliśmy z vana, który zaparkował pod klubem
Kathleen wraz z moją siostrą weszły pierwsze. Liam i Zayn poszli zapalić, Niall udał się do środka, a ze mną został Harry. Pociągnął mnie w stronę ustronnego miejsca. Przez dłuższy czas nic nie mówił, jak miał w zwyczaju, a jedynie na mnie patrzył. 
– Przestań o niej myśleć, Louis. Zanim będzie za późno. Ty masz swoje życie, a ona ma swoje. Te dwa światy nie mogą być połączone.
 - Myślisz, że tego nie wiem? Wiem to cholernie dobrze. Próbuje się jej pozbyć, ale na razie mi to nie wychodzi. Wyjdzie to zaraz wylatuję. Nie musisz się o mnie martwić jestem dorosły i wiem jakie decyzje mam podjąć.
 – Będę się martwić, bo jesteś moim przyjacielem. Zrobisz jak uważasz. Ale w Los Angeles zapomnisz o dziewczynie, której dałeś zbyt dużo. – Poklepał mnie po ramieniu. – Chodź.
Poszedłem za nim. Rozumiałem go, wiem że miał cholerną rację. Popełniłem błąd, najlepszy błąd w moim życiu. Gdybym miał cofnąć czas, by iść z Ness na bal poszedłbym. Oczywiście, to był cudowny wieczór, cudowna noc, ale przysporzy nam obydwojgu problemów. Ja po prostu nie chciałem nikogo skrzywdzić. Nie mogłem zmienić kolejności rzeczy. Vanessa nie zasługiwała na wciągniecie do świata skurwysynów i kłamców, taki był showbiznes. Liczyła się tylko kasa. Westchnąłem i wszedłem do pomieszczenia pełnego tańczących ludzi. Zobaczyłem Nialla, który pomachał nam, żebyśmy przyszli. Razem z Harrym podeszliśmy do przyjaciół. Tej nocy piłem, by zapomnieć o wszystkim.
♦♦♦
Siedziałem w samolocie, patrząc w okno. Anglia była daleko, daleko pod nami. Dziewięć godzin lotu zdawało się być bardzo męczące, ale musiałem sobie z tym poradzić. Po tylu trasach zdążyłem się przyzwyczaić. W końcu miałem wakacje, wolne, czas tylko dla siebie. Oczywiście wiedziałem, że PR mi nie odpuści i będę musiał się czasem pokazać na sponsoringach, ale to nie było tak męczące, jak cała promocja i trasa. Odblokowałem telefon i wszedłem na twittera. Uruchomiło się na profilu Ness na ikonce miała zdjęcie ze mną. Nie umiałem przestać patrzeć. Miałem dać sobie spokój.
Och, cholera. Dobra. I tak byłem kilkaset kilometrów od niej, już nic nie mogłem zrobić. Tweet niczego nie zmieni. Wpisałem jej user i wysłałem wiadomość z "cześć". Już chwilę później miałem od niej powiadomienie.
tygrysek lou
BOŻE, LOUIS, NAPISAŁEŚ. Tak chciałam napisać za pierwszym razem, ale zrezygnowałam.
Louis 
Dlaczego? Było trzeba pisać
tygrysek Lou
chodziło mi o reakcje na twój tweet do mnie, uznałam, że się opanuję. i czemu piszesz do mnie tweetem? każdy to widzi
Cholera jasna. Zaklnąłem w myślach. 
Louis
Chyba jednak o tym nie pomyślałem 
tygrysek Lou
to przejdź na DM, głupku
Chciałem napisać emoji wysyłająca całusa, ale zrezygnowałem. Dostałaby za dużo hejtów, a media huczałyby od tego, że z kimś się umawiam. Włączyłem DM i znalazłem ją. Wszedłem w konwersacje.
Louis
Dobry
tygrysek lou
co u ciebie? widziałam ostatni koncert. Świetnie wam poszło. Podobno Kathleen udało się wkręcić, ona chyba wejdzie wszędzie i za darmo. Dobrze mieć ją za przyjaciela, haha.
Louis
A żebyś wiedziała! Jak ją zobaczyłem to się zdziwiłem, a najlepsze w tym wszystkim było to, że dogadywała się z Lottie! I nie musiałem jej niańczyć *taniec szczęścia*
Tygrysek lou
opowiadała mi i nieźle zabalowaliście. Podobno nawet wymiotowaliście do jednej toalety, także... No cóż.
Louis
Kłamie! Wymiotowałem do innej niż ona! A co u ciebie?
tygrysek lou
Uczę się, bo mam egzaminy niedługo i mam nadzieję, że za oceanem mój idol będzie trzymał za mnie kciuki. przydałoby mi się szczęście jakie ostatnio dopisywało. 
Louis
Będę trzymał kciuki, nawet mogę chłopaków mogę do tego zatrudnić 
Tygrysek lou
dobra! hahaah. W ogóle to jeszcze raz chciałabym ci za wszystko podziękować. Kiedyś, gdy się spotkamy, oddasz mi łańcuszek, a na razie trzymaj go gdzieś głęboko i czasem o mnie pamiętaj.
Twoja fanka
*tygrysek lou opuścił rozmowę*
Odpisalem i schowałem telefon. Dlaczego ja postanowiłem lecieć do LA? Dlaczego nie mogłem jechać do Doncaster i mieć do niej około dwóch godzin drogi? Ach, tak, już znałem odpowiedź. Bo musiałem oderwać się od tego wszystkiego i wrócić do domu, do rzeczywistości. Nie chciałem popsuć życia Vanessy. Na pewno mi przejdzie. 

1 komentarz: