niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 1


Rzuciłam torebkę na łóżko, przykryte fioletowym kocem i usiadłam na krześle, opierając dłonie o biurko. Musiałam zebrać myśli. W szkole ułożyłam plan zajęć, jakie wykonam, gdy wrócę, a teraz mam w głowie pustkę. Nie wiem w co mam ręce włożyć. Rozejrzałam się po niewielkim pokoju, w którym jako tako panował porządek. Książki stały na regale z jasnego drewna, kosmetyki ustawiłam wczoraj równo na toaletce, a ubrania dokładnie poskładałam. Chociaż to dzisiaj miałam z głowy i nie musiałam myśleć o porządku. Praca domowa z matematyki wołała mnie do siebie, lecz wszystko zniechęcało mnie do patrzenia w stronę torebki, gdzie miałam książki. 
Podniosłam ekran laptopa i włączyłam go, nie tracąc czasu. Przystąpiłam do sprawdzania poczty i bloga, na którym pojawiło się coraz więcej wyświetleń. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Gdy to co robisz, jest doceniane, masz pewność, że musisz to robić dalej. Każdy człowiek popełnia błędy i na nich się uczy. Ja popełniłam ich bardzo wiele, by w końcu choć trochę nauczyć się pisać. To co pisałam, publikowałam dla czytelników, a oni wspierali mnie opiniami. Czasami były negatywne, ale przecież tylko po to, by wskazać mi pomyłki. Przyjemnie jest przyjmować pochwały, tylko, że krytykę również trzeba nauczyć się odbierać. Byłam jedną z tych nastolatek, które wszystko brały do siebie i nie raz mocniejsze słowa zabolały. Ale gdybym się poddała, nie miałabym tego bloga, tylu czytelników i nie spałabym po nocach, wymyślając kolejne fabuły. Wiodłam typowe życie nastolatki, która izoluję się od uzależnień, czytając książki i wypijając kilka kubków herbaty dziennie. Wtapiałam się w tłum, przesuwając palcem po ekranie telefonu, z którym prawie żadna osoba się teraz nie rozstawała. Żyłam życiem idola, choć było to w jakiś sposób chore. Jednak to właśnie ten idol zainspirował mnie do osiągania wyznaczonych celów, rozwijania pasji i dążenia od pasji. Nauczył mnie, że starty są trudne, potem jest gra o przetrwanie, finału nikt nie zna. Ci, którzy nie posiadają idola, nie rozumieją uczucia jakim go darzę, jakim darzą go osoby podobne do mnie. To jest silne uczucie. Widzisz, że się uśmiechasz i ty się uśmiechasz. Widzisz, że przeżywa te gorsze chwile, bo jest tylko człowiekiem, i jest ci przykro, bo nie możesz wyciągnąć do niego pomocnej dłoni. Stoisz z boku, w cieniu, a on nigdy nie będzie wiedział o twoim istnieniu. Bo jeśli nawet go spotkasz, on będzie dla ciebie całym światem, a ty jedną z fanek w milionowym tłumie. Dla ciebie to będzie wspomnienie warte łez, dla niego jedynie zdjęcie, o którym zapomni. Żyłam z tą świadomością, bo przecież nic nie mogłam zmienić. Jedynie udowadniałam samej sobie, że to co tworzył ratowało mnie wiele razy, że inspirowało i pomagało iść dalej. Chociaż był cząstką zespołu, to on zawrócił mi w głowie, to jego szaroniebieskie oczy pokochałam najbardziej. Zawsze fani mają ten sam dylemat, "który z zespołu jest twoim ulubionym członkiem"? Cóż, chcesz odpowiedzieć prawdę, ale głupio jest ci przyznać, bo kochasz ich wszystkich, a tego jednego szczególnie. Ale ja nie muszę tego mówić, moje opowiadania, które tworzę o nim, nazwy, które zmieniam na Twitterze, po prostu mnie opisują. I tak jest z setkami, tysiącami, milionami dziewczyn na całym świecie, żadna z nas nie stanowi wyjątku. Może dopiero, gdy osiągniemy coś innego niż wszyscy, będziemy wyróżnieni, może wtedy zostaniemy zapamiętani.
To, że pisałam opowiadania wciąż nie czyniło mnie nikim oryginalnym. Robiło to wiele osób, a ja byłam jedną z nich. Celem tego było napisanie takiej historii, którą pokochają setki tysięcy. Wtedy moja historia wyróżniałaby się z innych. Chciałabym kiedyś tego dokonać. Musiałabym wpaść na naprawdę dobry pomysł, który poruszy innych i wzbudzi w nich emocje, a także stanie się popularnym. Najgorszym ciosem dla autora jest to, kiedy inne opowiadanie, które jest źle napisane, zostaje rozchwytywane. Wtedy patrzysz na swoją pracę i wiesz, że nie jest taka zła, a jednak mało czytana... Moje książki na znanym portalu nie były aż tak słabo odwiedzane, nie mogłam narzekać. Poza tym byłam typem człowieka, który cieszy się z każdego czytelnika osobno. Po prostu pisałam dla kogoś.
Nawet nie zorientowałam się, że już wszystkie strony się załadowały. Zaczęłam sprawdzać pocztę, usunęłam wiadomości lub dodałam je do SPAMU, a potem przejrzałam twittera. Odpisałam na kilka tweetów, gdy ktoś mnie oznaczył oraz zerknęłam na informacje o idolach. Cóż, One Direction grało dzisiaj kolejny koncert na zupełnie innym kontynencie. Tęsknię spojrzałam tablicę korkową, do której przybiłam bilet. Za dwa miesiące będę mogła zobaczyć ich na żywo drugi raz. Mieszkając w Blackburn miałam prawie trzysta kilometrów do Londynu, więc skorzystałam z możliwości koncertu w Manchesterze. Nie mogłam się wprost doczekać, bo ostatni koncert ledwo przeżyłam, ale wspomnienia pozostały nieziemskie. Musiałam przyjechać kilka godzin wcześniej, stałam w upale przed stadionem, a gdy bramki zostały otwarte zaczął się szalony bieg, czego nawet nie jestem w stanie opisać. Sama ledwo pamiętam, co działo się do momentu rozpoczęcia koncertu. Udało mi się być na płycie dość blisko sceny, by mój wzrok mógł objąć każdego po kolei. Niestety Louis trzymał się zupełnie po drugiej strony i tylko raz podszedł bliżej. W moim telefonie, choć minął rąk, wciąż widnieje to samo zdjęcie, które ustawiłam na tapetę i nie zamierzałam zmieniać.
Ocknęłam się z letargu i przewinęłam stronę w dół, ale nic więcej nie przykuło mojej uwagi. Postanowiłam zajrzeć na Wattpada i przejrzeć powiadomienia, których dzisiaj miałam sporo. Nawet zdarzyły się trzy komentarze, natomiast reszta to głosy, obserwacje i aktualizacje czytanych przeze mnie opowiadań. To był dobry moment, by dokończyć kolejny rozdział i wstawić go.
– Ness! – usłyszałam głos mamy, dobiegający z dołu. No tak, ona zawsze wiedziała kiedy się wtrącić.
– Słucham?! – odkrzyknęłam, odchylając się na fioletowym krześle.
– Chodź szybko! Twoi chłopcy są w telewizji!
Nie musiała dwa razy powtarzać, zostawiłam komputer i wybiegłam z pokoju. Już kilkanaście sekund później stałam przed dużym telewizorem w salonie i oglądałam powtórkę gali. One Direction, pięciu chłopaków, którzy zawrócili mi w głowie niezaprzeczalnie i nieodwołalnie, własnie odbierali nagrodę za najlepszy teledysk. Wczoraj byłam zbyt zmęczona, by oglądać falę, na której się pojawili, strefy czasowe były dużą przeszkodą. Dziś nawet nie wiedziałam, że jest powtórka, a tu proszę... Moja mama była bardziej zorientowana ode mnie. Och, zresztą ona również ich lubiła i była wyrozumiała na moje podejście do idoli. Towarzyszyła mi na pierwszym koncercie, świetnie się bawiąc. Mama była mamą, ale i przyjaciółką w jednym. Dawała mi największe wsparcie, choć czasem miała mnie dość, gdy nadawałam jedynie o pomysłach na opowiadania. Na jej miejscu też bym miała.
– Harry ma ładne spodnie – powiedziała, stając obok mnie.
Styles miał na sobie czarno-białe dzwony i czarną koszulę. Prezentował się dobrze, oryginalnie, jak to on.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale wlepiłam wzrok w Louisa, co rodzicielka zauważyła od razu.
– Louuuuuuuis też dobrze wygląda. Trochę niechlujnie z tą brodą, mógłby się ogarnąć. Ja jednak mam słabość do Harry'ego. Sama zobacz, on ma swój styl i jemu to pasuje. Wyróżnia się, ale nie w jakiś chory sposób. To jest powód numer jeden dla którego pozwalam ci słuchać ich muzyki i za nimi szaleć. Bo ten gość jest w tym zespole i ten gość ma ogromne serce, a jakbym go spotkała, to bym go mogła adoptować.
Spojrzałam na moją mamę lekko zszokowana.
– To była twoja najdłuższa wypowiedź na temat One Direction. Zadziwiasz, mamo. – Pokręciłam głową i wróciłam wzrokiem do podziękowań chłopaków na ekranie.
– Cała ja. Chodź na obiad, tata zaraz wróci z pracy – rzuciła i poszła do kuchni.
Moi rodzice byli bardzo różni, kompletne przeciwieństwa siebie. Mama należała do osób spokojnych, z dużym poczuciem humoru, grała w teatrze, ale więcej czasu spędzała na pisaniu scenariuszy. Nie była popularną aktorką, to miejscowy teatr, choć czasami udało jej się grać w Manchesterze, a tam przychodziło więcej ludzi. Natomiast tata był bardzo ułożony, zorganizowany, ale nerwowy. Od zawsze pasjonował się sportem, kiedyś trenował trzecią ligę piłkarską, a teraz zajął się prowadzeniem klubu sportowego. Dobrze nam się powodziło, nigdy na nic nie brakowało. Rodzice spłacali kredyt, ale robili to na bieżąco, a i tak mogli sobie pozwolić na jakieś dodatkowe atrakcje w ciągu miesiąca. Jednakże to nie było na tyle dużo, by mogli puścić mnie do Los Angeles. To był drogi wydatek, może nie chodzi nawet o bilet, ale o zakwaterowanie i bezpieczeństwo. Moi rodzice się o mnie martwili i na pewno nie poleciałabym sama. To marzenie musiałam zepchnąć na dół.
Odeszłam od telewizora i udałam się do kuchni, gdzie mama stawiała talerze z obiadem. Za kilka minut ojciec miał wrócić. Dzień jak co dzień.

Od autorki: Mam nadzieję, że będzie was trochę więcej. Moim zdaniem to opowiadanie nie jest tak źle napisane. Staram się. Jednak, jeśli widzicie błędy, to mi to napiszcie. Nie ma problemu. Akceptuję krytykę, skarby.

1 komentarz:

  1. Super :) jestem ciekawa jak rozwinie się akcja :) czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń