czwartek, 19 maja 2016

Rozdział 3


♦ Dwa miesiące później ♦

Para wpłynęła do pokoju, kiedy otworzyłam drzwi od łazienki i weszłam do sypialni, owinięta białym ręcznikiem. Była godzina szósta za piętnaście, więc został mi jedynie kwadrans na wyszykowanie się i wyjście z domu. By dotrzeć do Manchesteru potrzebowałam godziny, a chciałam być tam jak najszybciej. Dzisiaj był ten wielki dzień. Czułam za jednym razem podekscytowanie, zdenerwowanie i małą nadzieję. Nadzieje na to że osoba, która jest dla mnie całym światem zauważy mnie w tłumie. Nie marzę o tym by z nim być, ale tylko żeby z nim chwilę porozmawiać i podziękować za wszystko.  Oczywiście to na pewno się nie spełni, ale każdemu było wolno marzyć. Chciałabym być tam bardzo szybko, mój bilet obejmował platformę, więc by mieć jak najlepsze miejsce, trzeba było się ścigać. Niestety. Pragnęłam zobaczyć Louisa jak najbliżej. Bycie fangirl to jedna z najlepszych i najgorszych rzeczy jaka mogła się przydarzyć. Założyłam bieliznę, czarne rurki i do tego białą bluzkę na ramiączka z napisem oops. W pośpiechu rozczesałam długie, mokre włosy i wysuszyłam je. Nie miałam wiele czasu, więc makijaż nakładałam prawie w biegu. Moja mama już na mnie czekała, a tata specjalnie wstał, by życzyć nam udanego koncertu.
Gdy zeszłam na dół, mocno mnie przytulił i pocałował w czoło.
– Współczuję stania tyle godzin, ale czego się nie robi dla idoli? Dobrze, że ja w twoim wieku nie miałem takich marzeń – zaśmiał się.
Tata był wysoki, dobrze zbudowany. Twarz miał powściągliwą, posiadał niebieskie oczy, które po nim odziedziczyłam. Był brunetem, a mama blondynką, to do niej byłam bardziej podobna. Chyba każdy mógł to potwierdzić.
– Chodź, skarbie, bo się spóźnimy – powiedziała mama i pocałowała tatę w policzek.
Tata uśmiechnął się. Zawsze chciałam mieć taką miłość jak oni. Można było zobaczyć, że kochali się i ta miłość nie przemijała. A zaczęło się od tego, że moja mama przez przypadek dała mu z pięści w twarz.
Gdy rodzicielka się pożegnała, wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do czarnego audi. Zapięłam pasy i położyłam na kolanach torebkę, w której miałam nasze bilety i kilka potrzebnych rzeczy. Mimo wczesnej pory nie byłam zmęczona, raczej podekscytowana. Nie mogłam się doczekać wieczoru, gdy zobaczę moich idoli. Wiedziałam, że będę czuła się inaczej niż za pierwszym razem. To wciąż będzie ogromne przeżycie.
Włączyłam radio, żebyśmy nie jechały w ciszy, ale moja mama bardzo szybko włożyła płytę i z głośników wypłynęły pierwsze dźwięki midnight memories. Zaśmiałam się, patrząc na rodzicielkę, na której twarzy widniał cwany uśmiech.
– Musimy się rozgrzać. Może jestem stara, ale głos Harry'ego zawsze będzie działał na mnie w sposób nieodpowiedni. – Wzruszyła ramionami.
– Mamo! – zaśmiałam się. – Nie mów, że myślisz o nim tak jak nie powinnaś! – zażartowałam
– Tylko się z tobą droczę – uśmiechnęła się i ruszyłyśmy w drogę.
Piosenki tak samo jak podróż mijały dosyć szybko. Nie minęła chwila, a już wyjeżdżaliśmy z miasteczka. Cały czas "tańczyłam", jeśli można to tak nazwać, do piosenek, śpiewając. Nawet przy You and I moja mama dołączyła do mnie. Mówiłam już, że mam najlepszą mamę na świecie? Potrafiła wyluzować i dobrze się bawić, mimo swojego wieku. Nie miałam rodzeństwo, więc to ona robiła za starszą siostrę, przyjaciółkę i matkę. Nie mogłam narzekać, nigdy tego nie robiłam. Kochałam ją najmocniej na świecie i nie umiałam sobie wyobrazić siebie bez niej. Po prostu nie.
Gdy do końca drogi zostało jakieś piętnaście minut, mama zajechała na stację paliw zatankować, a ja skorzystałam z okazji i wyjęłam telefon. Zaczęłam przeglądać Twittera, by być poinformowaną. Parę osób, które zobaczyłam na głównej stronie, czekało już pod halą, a i ja zaraz miałam się tam pojawić. Moją uwagę przykuła inną informacja.
"Louis Tomlinson zagra w meczu charytatywnym w Doncaster Rovers! Już 7 maja zobaczymy go w barwach drużyny miasta, z którego pochodzi!"
Gdy przetworzyłam całą informację już w głowie miałam cały plan żeby rodzice się zgodzili. Nigdy nie byłam wielką fanką sportu, ale czego nie robi się dla idola? Podałam dalej tweet i dodałam do ulubionych żeby nie zgubić informacji. Do Doncaster było naprawdę blisko i od dwóch miesięcy to przeżywałam. Jednakże nie miałam po co tam jechać, bo Louis był w trasie. Ale informacja o meczu dużo zmieniała. Za trzy tygodnie mój idol miał zagrać mecz, a ja miałam wielkie szanse, żeby się na nim pojawić. Nawet jeśli miałabym jechać na rowerze. Moje myśli przerwało zamykanie drzwi. Odwróciła głowę w stronę kierowcy i zobaczyłam moją mamę, która miała w jednej ręce kawę. Nie wiedziałam jak zacząć temat meczu. Najbardziej w tym wszystkim chodziło o to, że nie wiem czy zgodzą się mnie puścić. Bilety to był tak naprawdę najmniejszy problem z możliwych. Mogłabym prosić żeby Kathleen ze mną pojechała i to już byłby minimalny pretekst, żebym mogła jechać.
– Mamo – zaczęłam, kiedy ustawiła papierowy kubek w odpowiednim miejscu i ruszyła, wyjeżdżając ze stacji paliw.
– Jeśli chcesz łyka to nawet nie musisz się mnie pytać – powiedziała, nie odwracając wzroku od jezdni.
Zaśmiałam się pod nosem i ściszyłam ostatnią piosenkę z płyty. Ponowiłam próbę.
– Nie chodzi o kawę. Chodzi o mecz Louisa. Niedługo będzie grał w Doncaster. Wiesz, że to niedaleko, a mogłabym go spotkać przed halą. To znaczy, jeśli czatowałabym przy barierkach... Zależy mi. – Spojrzałam na nią z nadzieją. Miałam dobre oceny, nie musiałam niczego poprawiać.
– Kiedy jest ten mecz? – spytała. – Jeśli ja albo ojciec będziemy mieli wolne to jest szansa, że pojedziesz.
Otworzyłam szeroko oczy, ale po chwili uśmiechnęłam się i ucałowałam policzek mamy. Wiedziałam, że mi się uda.
– Siódmy maja, mamo – odparłam, prawie piszcząc.
– I jesteśmy w punkcie wyjścia, bo ja odpadam. Może twój ojciec. Jeśli nie, to będziemy myśleć nad tym. – Byłam pewna, że zacznę zaraz krzyczeć. 
I teraz naprawdę miałam nadzieję, że pojadę i go spotkam chociaż na chwilę. Spojrzę w jego oczy, które uwielbiam. Nie chciałabym z nim zdjęcia, chciałabym tylko, żeby przez krótką chwilę mnie przytulił. Dla niego to rutyna, część pracy, dla mnie marzenie, które chciałabym spełnić. Może w końcu się doczekam...
Mama zaparkowała pod stadionem i chociaż była siódma, już teraz było bardzo dużo samochodów. A co będzie za kilka godzin? 
Wzięłam torebkę i wysiadłam z audi. Rozejrzałam się dookoła zaskoczona obecnością tak wielu osób. To drugi raz kiedy byłam na koncercie, ale nadal czułam jakby był to pierwszy. Kocham atmosferę, która panowała na koncertach. Można było poznać ludzi, którzy mają takie same zainteresowania jak ty.
Podeszłam do niewielkiej grupy osób, siedzącej na chodniku i nieśmiało uśmiechnęłam się do nich. Dziewczyny pomachały mi i zaprosiły do siebie. Do otwarcia bramek mogłyśmy się dogadać, Potem rozpoczynała się rywalizacja, która była nieunikniona.
Kilka godzin długiego czekania wystarczyły bym stała się zmęczona, ale w końcu bramki zostały otwarte.  Parę razy oberwałam z łokcia i mogłam się spodziewać, że zostaną siniaki. Moja mama, która posiadała bilet na trybunach, ani trochę nie martwiła się o miejsce i miała przyjść przed rozpoczęciem się koncertu, do którego zostały cztery godziny. Ja natomiast biegłam razem z tłumem, chcąc jak najszybciej dostać się do barierek. Wolałam drugi rząd, trzeci, bo pierwszy był najgorszy. Cała fala ludzi zgniatała cię, przyciskając do metalu.
Udało mi się zająć miejsce w drugim rzędzie koło dziewczyn, które poznałam przed koncertem. Już nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć ich na żywo. Widziałam coraz więcej osób na trybunach oraz na płycie. Poczułam się dumna z idoli. Osiągnęli więcej niż jeden artysta w ciągu tych paru lat. Głos każdego z nich był inny i wyjątkowy. Każdy miał inną osobowość i razem tworzyli zgraną całość. Zespół, w którym się zakochałam. Nie tylko muzyka była cudowna, bardziej to, że potrafili być świetnymi idolami. Niektórzy nazywali ich aniołami i ja się pod tym podpisywałam, chociaż musiałam dostrzegać też ich wady. Nie wszystko można było akceptować, ale to życie idola, nic w nim nie zmienimy.

Łzy płynęły mi po policzkach, gdy patrzyłam na scenę przy ostatniej piosence. Louis stał na tyle blisko, że cały czas mogłam go obserwować. Otarłam twarz i wyciągnęłam rękę, machając, by chociaż na sekundę zwrócić jego uwagę. On tego nie zapamięta, dla niego to będzie kolejna twarz w tłumie, ale odmachanie mi mogłoby przyprawić mnie o zawał, a teraz tego chciałam. Uśmiechnął się w naszą stronę i jego uśmiech to najlepsza rzecz jaką mogłam zobaczyć. Wiem, że nie szansa że zauważy mnie w tłumie jest minimalna. Chyba jednak moje prośby zostały wysłuchane, bo odmachał. Może nie całkowicie do mnie, ale odmachał a to się liczyło w tej chwili najbardziej. Moje serce biło naprawdę szybko, bałam się, że zemdleję ze szczęścia. Osoba nie posiadająca idola, nie mogła zrozumieć tej fascynacji i szczęścia. Był taki piękny, stojąc te kilka metry ode mnie. W czarnych spodniach i granatowo białej koszulce mogłam podziwiać go cały czas.  Był moją własną definicją ideału.Skończyli śpiewać ostatnią piosenkę i nie mogłam uwierzyć, że to koniec. Tak szybko to minęło. Dlaczego wszystko co najlepsze musi się tak szybko kończyć? Chłopcy zeszli ze sceny jeszcze mogłam usłyszeć śmiech Nialla. Pomachali fanom ostatni raz i zniknęli.
Nie pamiętałam jak wracałam do samochodu. Wszyscy wychodzili ze stadionu jak z pogrzebu, w ciszy, płacząc. Żadnych krzyków, śmiechu. Po prostu cisza. Całe podekscytowanie ze mnie uleciało. Chciałam tam wrócić przeżyć cały dzień od nowa. Wiem, że nie da rady tego zrobić. Teraz istnieje nadzieja, że będą jeszcze inne koncerty na których ich zobaczę. I każdy będzie lepszy od pierwszego.
Oparłam się o auto i czekałam, aż mama do mnie dołączy. Teraz było tłoczno, a ona miała miejsca na trybunach, więc trochę musiało jej zejść. Wbiłam wzrok w bramę wjazdową na stadion i zobaczyłam czarnego vana. Wyjechał w eskorcie.
Zobaczyłam już parę setek dziewczyn biegnących do tego vana. Mogłam biec z nimi, ale po co? Taka jest kolej rzeczy, koniec koncertu i jadą. Nie wysiądą, nie zrobią zdjęcia, chociaż mogę bardzo tego chcieć. Po prostu obserwowałam samochody, aż nie zniknęły za zakrętem. Wtedy podeszła do mnie mama i mocno przytuliła. Drugi, najlepszy w moim życiu, dzień.
Pocałowała mnie w czoło, a ja się w nią wtuliłam. 
– Chodź, czas powoli wracać do domu.
– Dziękuję, mamo – szepnęłam w jej szyję.
– Nie musisz mi dziękować. Cieszę się, że jesteś przez nich szczęśliwa.
Zaśmiałam się i odsunęłam od niej. Była taka kochana. Wsiadłyśmy do samochodu, ale i tak przez dłuższy czas stałyśmy w korku. Wyjazd z Manchesteru wydawał się teraz bardzo trudny. 
– A tobie jak się podobało? – spytałam, przeglądając zdjęcia na telefonie.
– Mogę ci powiedzieć, że robią z każdym dniem coraz lepsze show. I chyba Harry się spojrzał na nasz sektor - zaśmiała się.
– Masz męża – przypomniałam jej rozbawiona. – A Louis mi pomachał!
– Pamiętam, że go mam! Ale on nie musi wiedzieć. – uśmiechnęła się szeroko – Masz to nagrane, prawda?
Kiwnęłam głową. Przez koncert więcej śpiewałam i bawiłam się, ale zrobiłam kilka zdjęć i nagrałam trochę filmików. Chciałam mieć pamiątkę, bo to był ważny dzień. Zmęczona oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki. Wiedziałam, że zaraz zasnę.

Od autorki: Cóż, chyba nie doczekam się od Was komentarzy, ale mimo wszystko będę pisać to opowiadanie. Daje mi poczucie ulgi.

1 komentarz:

  1. Super rozdział *-* jestem ciekawa co wydarzy się dalej,czekam ♥

    OdpowiedzUsuń